Niedawny wyrok, Sądu Najwyższego w Indiach idzie śladami 22 państw muzułmańskich (w tym Pakistanu i Bangladeszu), które zakazały islamskiej praktyki pozwalającej mężowi na błyskawiczny rozwód z żoną przez trzykrotne wypowiedzenie słowa talaq (rozwód – po arabsku), w najnowszych czasach możne to równie dobrze załatwić przez skrzynkę głosową lub SMS-em. Decyzja sądu nie była jednogłośna. Część sędziów była zdania, że zakaz "trzykrotnego talaq" będzie naruszeniem indyjskiej konstytucji, która chroni wolność religii.
Większość sędziów stwierdziła jednak, że "trzykrotne talaq" w rzeczywistości jest "sprzeczne z podstawowymi zasadami Świętego Koranu" oraz "że jest zarówno błędną teologią, jak i złym prawem". W motywacji wyroku stwierdza się, że ta praktyka narusza Artykuł 14 konstytucji Indii, który gwarantuje równość praw.
Wyrok był następstwem petycji złożonej przez pięć muzułmanek, które rozwód przez "trzykrotne talaq" pozostawił bez środków do życia. Kobiety twierdziły, że ich mężowie znaleźli się pod wpływem radykalnych duchownych. Wyrok Sądu Najwyższego jest wielkim zwycięstwem, zarówno tych pięciu kobiet, jak i tysięcy innych w całych Indiach. Czy będzie precedensem przecierającym drogę w innych sprawach? Powinien być również ostrzeżeniem dla Zachodu, który przedkłada mulikulturalizm nad prawa człowieka.
W Wielkiej Brytanii praktyki religijne krzywdzące muzułmanki, kiedy są zaskarżane, trafiają do sądów szariackich, gdzie pozostają bezkarne. Te praktyki obejmują "trzykrotne talaq", halala (rytuał pozwalający muzułmance powtórnie poślubić swojego męża dopiero po zaślubieniu innego mężczyzny, skonsumowaniu tego małżeństwa i rozwodzie) oraz iddah, obowiązkowy okres oczekiwania przez trzy cykle menstruacyjne zanim rozwiedziona kobieta może powtórnie wziąć ślub.
Te sądy szariackie w Wielkiej Brytanii są nieoficjalnym równoległym systemem wymiaru sprawiedliwości, udzielają ślubów i rozwodów zgodnie z rygorystyczną interpretacją islamu.
Mimo liberalnego kontraktu małżeńskiego zatwierdzonego w 2008 przez Muslim Institute, który gwarantował równe prawa brytyjskim muzułmankom (jak również zakazywał przymusowych małżeństw) – i który zyskał aprobatę Muslim Council of Britain, oraz Islamic Sharia Council jak również innych znaczących organizacji muzułmańskich – w rzeczywistości nic się nie zmieniło. Brytyjska organizacja śledząca przypadki przymusowych małżeństw odnotowała w swoim raporcie 1 428 przypadków przymusowych małżeństw tylko w 2016 roku. A wystarczyłoby zmusić do przestrzegania obowiązujących w Wielkiej Brytanii praw.
Wielka Brytania nie jest jedynym zachodnim krajem gotowym na ustępstwa wobec tego rodzaju praktyk. W Australii samozwańcze ośrodki arbitrażu, określające się jako Sharia Mediation rozpatrują sprawy rodzinne, które są regulowane przez australijskie prawo. Innymi słowy, podobnie jak w Wielkiej Brytanii Australia ma równoległy islamski system sprawiedliwości działający pod nosem władz.
Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych, w 2015 roku w Dallas, w Teksasie w dzielnicy z dużą populacją muzułmańską utworzono oparty na prawie szariatu ośrodek arbitrażu. Aczkolwiek ten islamski "trybunał" orzeka niewiążąco i jest porównywany do żydowskich sądów rabinicznych i katolickich trybunałów, przeciwnicy obawiają się, że będzie podobny do sądów szariackich działających na Bliskim Wschodzie.
W Kanadzie tego rodzaju praktyki mają miejsce już od ponad dziesięciu lat. W 2004 roku w prowincji Ontario zezwolono na szariacki arbitraż w sprawach dotyczących "własności, małżeństw, rozwodów, opieki nad dziećmi i spadkowych". Prawo, które to umożliwiało, Arbitration Act, zostało ustanowione w celu odciążenia sądów.
Czego nie zauważyli zwolennicy tego rodzaju multikulturalizmu, to tego, że samo istnienie szariackich sądów jest nie tylko zagrożeniem dla nowoczesnego systemu wymiaru sprawiedliwości, ale i dla niezbędnego ograniczenia ciemiężenia muzułmańskich kobiet, braku równości i jak i dla zasady równości wszystkich wobec prawa.
Prawne zakazanie starodawnych praktyk, które ograbiają kobiety i innych z ich praw i pozwalają na unikanie prawa w imię "religijnej wolności" jest sprawą kluczową dla zachodnich demokracji. W rzeczywistości bowiem odmawia się ludziom sprawiedliwości. Indie zrobiły krok we właściwym kierunku. Wielka Brytania, Australia, Kanada i USA mogą i powinny zrobić to samo.
Khadija Khan: Pakistańska dziennikarka i blogerka przebywająca obecnie w Niemczech.