Uniwersytety były kiedyś źródłami wiedzy z zadaniem szerzenia tego, co już wiadomo i poszukiwania nowej wiedzy. Progresiści wnieśli jednak wielki progres na uniwersytety: progresiści znają wszystkie odpowiedzi oraz to, że problemem nie jest zrozumienie świata, ale zmienienie go.
Witajcie na uniwersytecie "sprawiedliwości społecznej". Jego kierunek wskazuje School of Social Work na Ryerson University w Toronto:
School of Social Work jest liderem krytycznej edukacji, badań i praktyki z kulturowo i społecznie zróżnicowanymi studentami i społecznościami w rozwijaniu antyopresji/antyrasizmu, antyczarnego rasizmu, antykolonializmy/dekolonizacji, pojednania z Aborygenami, feminizmu, antykapitalizmu, walk o wyzwolenie gejów i trans, kwestii niepełnosprawności i szaleństwa, wśród innych walk o sprawiedliwość społeczną.
Wiele uniwersytetów nie ma aż tak wyraźnych deklaracji jak Ryerson, ale często ich stanowisko jest identyczne. Wiele ustanowiło specjalne komisje "równości i włączenia" do nadzorowania "sprawiedliwej praktyki", szerzenia "poprawnych" poglądów przez literaturę, plakaty i warsztaty reedukacyjne, w niektórych wypadkach obowiązkowe. Stosują również sankcje wobec członków kadry pedagogicznej, którzy wyrażają nieakceptowane poglądy. Uczelnie pedagogiczne zapewniają, że ich absolwenci będą wpajali uczniom w szkołach zasady "sprawiedliwości społecznej" i będą identyfikowali godnych pogardy "multifobów" w swoich rodzinach i społecznościach. Amerykańskie dzieci w szkołach są uczone przez nauczycieli zdeterminowanych, by dyskredytować Amerykę twierdzeniami, że niewolnictwo było amerykańskim wynalazkiem i istniało wyłącznie w Ameryce – osłupiający przekaz, sprzeczny z faktami.
Co zamierzają progresiści pod hasłem "sprawiedliwości społecznej"? Szerzenie jakich teorii i jakiej polityki uczynią centralnym zadaniem dla uniwersytetów?
Pierwszym ich celem jest równość, przez co rozumieją równość wyników, w odróżnieniu od równych możliwości – które często są niewystarczająco równe i trzeba się tym zająć. Tak więc, aby szerzyć równość ekonomiczna, progresiści głoszą redystrybucję bogactwa, zabierając pieniądze tym, którzy je mają, i rozdając je innym. ("Problem z socjalizmem – jak powiedziała nieżyjąca już premier Margaret Thatcher – polega na tym, że prędzej lub później kończą ci się pieniądze innych ludzi".)
Progresiści rozumieją także, że równość wyników jest sprzeczna z wolnością indywidualną i że wolność indywidualna trzeba zdławić na rzecz rzekomego dobra wspólnego. Przymus jest niezbędny, by wymusić cele sprawiedliwości społecznej. Znajomy wojownik sprawiedliwości społecznej argumentował niedawno, że transport publiczny powinien zastąpić samochody i że ludzie powinni mieszkać w centrach miast, nie zaś na przedmieściach. Kiedy zwrócono mu uwagę na to, że wybory w budownictwie i transporcie wskazują, iż Amerykanie wydają się zdecydowanie preferować przedmieścia i że wolą jeździć samochodami niż transportem publicznym, odpowiedział, że trzeba ich będzie zmusić do życia w miastach i używania transportu publicznego. Taki jest rzeczywisty plan Narodów Zjednoczonych, znany jako Agenda 21.
Przy konieczności przymusu, by ludzie robili "słuszne" rzeczy, progresiści opowiadają się za silnym rządem centralnym, który będzie kierował życiem obywateli – lub poddanych.
Po drugie, równość między jednostkami jest "niewystarczająca" i musi być uzupełniona przez kolektywne prawa oparte na "członkostwie w kategorii". Każda kategoria – płci, preferencji seksualnych, pochodzenia narodowościowego, kultury, rasy, religii i tak dalej musi być uważana za równą i otrzymywać równe korzyści. Wszystkie role społeczne powinny więc mieć równą liczbę w każdej kategorii, albo równocześnie albo na zasadzie rotacji. Równość wyników nakazuje także, by członkowie każdej kategorii mieli tę samą pozycję i te same korzyści, co wszyscy inni: równa liczba mężczyzn i kobiet w biurach rządowych i w administracji biznesu. To samo z członkami różnych ras, religii, preferencji seksualnych i tak dalej. Dla zrównoważenia reprezentacji etnicznej w różnych zawodach Żydów, którzy chcą zostać dentystami, trzeba zmusić, by zostali policjantami, podczas gdy Irlandczyków, którzy chcą zostać policjantami, trzeba zmusić, by zostali dentystami. Różnorodność staje się celem moralnym sama w sobie.
Jeśli na jakiejś imprezie lub w organizacji nie są reprezentowane wszystkie odmiany istot ludzkich, uważana jest ona za uprzedzoną i dyskryminującą. Nie stosuje się to jednak do członków większości, którzy są coraz mniej mile widziani; mile widziani są tylko "różnorodni" członkowie mniejszości. To stosuje się także do historii. Wydział języka angielskiego University of Pennsylvania usunął z sali wykładowej portret Szekspira, ponieważ Szekspir nie jest wystarczająco różnorodny i zastąpił go portretem czarnej poetki lesbijskiej, Audre Lorde.
Po trzecie, wszystkie ofiary nierówności muszą zjednoczyć się według zasady "intersekcjonalności", by przeciwstawić się swoim ciemiężcom. Ponieważ kapitalizm został uznany za przyczynę nierówności, a więc ucisku, trzeba mu się przeciwstawić i go zastąpić. W dzisiejszych czasach progresiści na ogół nie mówią konkretnie, czym ma zostać zastąpiony kapitalizm, ale przypuszczalnie imponują im wielkie korzyści [uwaga! ironia], jakie socjalizm przyniósł ludności ZSRR, Chin maoistowskich, Kambodży za Czerwonych Khmerów, Korei Północnej i Kuby. Nie tylko są to znakomite przykłady rzeczywistych wersji "sprawiedliwości społecznej", gdzie przywódcy byli "równiejsi od innych", ale i "innym" udało się uniknąć korumpującego dobrobytu kapitalizmu, egoistycznej wolności jednostki i antysocjalistycznej nierówności różnic. A likwidacja kapitalizmu będzie bezbolesna [uwaga! ironia]; podobno nikt nie został "skrzywdzony" w państwach socjalistycznych XX wieku. A przynajmniej wszyscy, poza ukochanymi przywódcami, zostali skrzywdzeni w równym stopniu, co przypuszczalnie czyni bycie krzywdzonym czymś w porządku.
Także imperializm i kolonializm muszą zostać zniesione, a oba są uważane przez progresistów jako coś unikatowego dla Zachodu – oczywiście nigdy nie odnoszą się do podbojów imperiów islamskich, jak na przykład podbicie przez Turcję, Grecji, Afryki Północnej, Europy Wschodniej oraz części Portugalii i Hiszpanii. Pod etykietką "postkolonializmu" imperializm zachodni obwiniany jest za całe zło świata, świata, który przed ingerencją Zachodu był podobno miejscem pokoju, dobrobytu i braterstwa. Tak więc imperialistyczny Zachód jest zły, a prześladowana reszta - Południe, Ludzi Kolorowi – są "Dobrzy".
Progresiści nie zauważają imperiów z przeszłości – Fenicjan, Greków, Rzymian, Arabów, Mongołów, Turków Rosjan, by wymienić tylko kilka – ani teraźniejszych, wśród nich imperium chińskiego, irańskiego i tureckiego, które wszystkie ukształtowały nasz świat poza stosunkowo krótkotrwałymi imperiami brytyjskim, francuskim, holenderskim, belgijskim, niemieckim i włoskim. Nie, wojownicy sprawiedliwości społecznej potrafią wyobrazić sobie tylko pełne niedoinformowania, prostackie dobro i zło. Najwyraźniej nikt już nie naucza historii, więc wszyscy, tak jak UNESCO, mogą teraz tworzyć własną historię, która pasuje do ich poglądów.
Po czwarte, na każda kulturę trzeba patrzeć przez soczewkę kulturowego, etycznego i totalnego relatywizmu między opinią i faktem. Każda kulturę trzeba więc uważać za równie cenną jak każdą inną, włącznie z ISIS i Boko Haram, a więc mającą równą reprezentację w każdym społeczeństwie. Ten "sprawiedliwy" multikulturalizm akceptuje wszystkie zwyczaje i praktyki i ustanawia wszystkie języki jako języki oficjalne. Chociaż chwalono Kanadę jako przykład multikulturalizmu, który został przyjęty jako oficjalna polityka rządu federalnego, w rzeczywistości Kanada poważnie nie dorasta do ideału "sprawiedliwości kulturowej". Jednym z powodów jest, że kanadyjski multikulturalizm istnieje w państwie dwujęzycznym, gdzie tylko francuski i angielski mają status języków oficjalnych. Innym powodem jest to, że kanadyjska kultura francuska i angielska stanowią główny nurt kulturowy i duża większość Kanadyjczyków chce, by imigranci i obywatele o innym pochodzeniu kulturowym zaadaptowali się do głównego nurtu kanadyjskiego.
Wojownicy sprawiedliwości kulturowej postrzegają kanadyjski relatywizm kulturowy jako słaby i pełen wad.
Multikulturalizm wymaga ponadto pokazywania szacunku dla innych kultur przez, na przykład, nie imitowanie w żaden sposób innej kultury i przez nie pożyczanie od niej. Nieautoryzowane naśladownictwo, takie jak noszenie kostiumu na Halloween reprezentującego inną kulturę, jak Amerykanin noszący sombrero, lub uczestniczący w zajęciach takich jak indyjska joga lub azjatycka sztuka walki, nazywane jest "zawłaszczeniem kulturowym" i jest zakazane przez wojowników sprawiedliwości społecznej. Ta inżynieria społeczna istnieje podobno dlatego, że ludzie z innych kultur mogliby poczuć się zranieni, ośmieszeni lub umniejszani.
Zranione uczucia są kryterium sprawiedliwości społecznej tego co jest i co nie jest dozwolone. Nie wolno ci powiedzieć niczego, co mogłoby zranić czyjeś uczucia, a jeśli zrobisz to, musisz zostać ukarany. Oto ilustracja, o której pisała Margaret Wente w "Globe and Mail", z Queen's University w Kingston, Ontario:
W Queen's, przyjacielskie przyjęcie kostiumowe poza kampusem urosło do rangi rasistowskiego kryzysu. Rektor Queen's, Daniel Woolf, potępił to wydarzenie na swoim blogu jako "nieakceptowalne zawłaszczenie i stereotypizację licznych kultur" i uroczyście przysiągł raz jeszcze poprawić różnorodność i włączenie na kampusie. Z innych wiadomości z Queen's, szefowa studenckiej grupy teatralnej została zmuszona do uniżonego przepraszania za ogłoszenie planu obsadzenia roli głównej w Otello przez białą kobietę. "Nie ma absolutnie żadnego usprawiedliwienia za decyzję obsady, która była ciemiężąca i spowodowała, że ludzie kolorowi czuli, jak gdyby byli nieważni" – przepraszała, Przedstawienie odwołano.
Dalszą konsekwencją multikulturalizmu jest to, że granice, blokujące napływ cennych imigrantów, powinny zostać zlikwidowane i musi być ustanowiona polityka w pełni otwartych granic. Wszyscy imigranci uważani są za łagodnych, a możliwość, że niektórzy mogliby stanowić zagrożenie dla przyjmującej ich populacji, odrzuca się. Sprzeciw wobec takiej humanitarnej prawości może istnieć tylko dlatego, że krytycy są ksenofobami i rasistami.
Wreszcie, różnorodność opinii we wszechświecie sprawiedliwości społecznej jest zabroniona: sprzeciw wobec sprawiedliwości społecznej nigdy nie może być rozsądną opinią, ale jest nikczemny. Niezgoda na zasady sprawiedliwości społecznej identyfikuje krytyków jako seksistów, rasistów homo-lesbo-transfobów, ksenofobów i faszystów.
Na naszych uniwersytetach sprawiedliwość społeczna reprodukuje się przy pomocy rozmaitych technik. Jednym są specjalne komisje nadzorcze, zazwyczaj nazywane "Komisjami równości i włączenia", które sprawują nadzór policyjny nad socjalizacją i słowami nowych studentów oraz słowami i działaniami akademików i innego personelu.
Drugą techniką jest to, że władze uniwersytetów, a także czołowi wojownicy sprawiedliwości społecznej wśród profesorów w naukach społecznych i humanistycznych, mają na celu ulepszenie, realizowanie i obronę polityki sprawiedliwości społecznej. Dysydenci nie znajdą żadnego schronienia lub sanktuarium w administracji uniwersyteckiej; wręcz przeciwnie.
Trzecią techniką są zajęcia, na których indoktrynuje się studentów "Prawdą Sprawiedliwości Społecznej", a ci, którzy się opierają, są karani obniżonymi stopniami. Profesorowie sprawiedliwości społecznej muszą karać studentów, którzy odmawiają nauczenia się Prawdy Sprawiedliwości Społecznej. Z drugiej strony, studenci z "kategorii ofiar" muszą być "zachęcani" dobrymi stopniami. Miałem nieprzyjemne doświadczenie z naciskami ze strony kolegów, by dać dobry stopień słabemu studentowi z grupy mniejszościowej.
Czwartą techniką jest dobrze znana preferencja przyjmowania słabszych studentów z kategorii ofiar i odrzucania zdolniejszych studentów z innych kategorii. Tak więc, w systemie University of California, kandydaci z środowisk latynoskich o słabych wynikach są przyjmowani, a kandydaci pochodzenia azjatyckiego ze świetnymi wynikami akademickimi są odrzucani – co jest "równością kategorii" i uprzywilejowanym traktowaniem w całej krasie.
Piątą techniką jest "Reprodukcja sprawiedliwości społecznej": zatrudnianie personelu akademickiego po dokładnym sprawdzeniu, by zagwarantować, że mają poprawną orientację w kwestii sprawiedliwości społecznej. Na Boga, czy chciałbyś oddać studentów, a więc przyszłość społeczeństwa, w ręce "multifobów" i faszystów?! Selekcja na rzecz sprawiedliwości społecznej jest jedynie słuszną drogą.
Nieliberalny ruch sprawiedliwości społecznej uderza w kilka ważnych wartości liberalnych: po pierwsze, podważa autonomię indywidualną i wolność przez redukowanie jednostek do członkostwa w takiej czy innej "kategorii" etnicznej, rasowej, płciowej, narodowej lub religijnej. Po drugie, dąży do podważenia autonomii i wolności indywidualnej przez ograniczenie wyników działań poprzez narzucenie arbitralnego kryterium równych rezultatów. Po trzecie, podważa podstawowe prawa człowieka, takie jak wolność słowa, przez zakaz mówienia czegokolwiek, co kogoś "obraża". Po czwarte, podważa prawo do pokojowych zgromadzeń, ponieważ wojownicy sprawiedliwości społecznej próbują przerwać zebrania, na których ktoś może wyrazić niepoprawną opinię. Po piąte, podważa zrozumienie przez redukowanie ludzi do ofiar i ciemiężców, dobrych i złych, co jest olbrzymim uproszczeniem złożoności historii i życia ludzkiego.
Dla progresistów ruch sprawiedliwości społecznej jest postępem w natarciu; dla innych wydaje się coraz bardziej ruchem nietolerancyjnego autorytaryzmu. Jego główną ofiarą, jak dotąd, jest koncepcja otwartego, zajmującego się nauką, liberalnego uniwersytetu.
Philip Carl Salzman jest profesorem antropologii na McGill University w Kanadzie.