
Większość przywódców Zachodu wyraźnie odmawia wykazania się uczciwością, jeśli chodzi o kwestię palestyńską. Tylko liderzy całkowicie podporządkowani ekstremistycznym ideologiom mogliby uparcie forsować propozycję tak oderwaną od rzeczywistości i tak szkodliwą dla wielu ludzi – poczynając od rządzonych przez zbrodniarzy Palestyńczyków – że trudno to wręcz pojąć. Być może najlepiej zjawisko to opisuje pojęcie "błędu poznawczego", który "prowadzi do interpretowania wszelkich nowych informacji jako potwierdzenia z góry przyjętych założeń".
Powiązane z naiwnymi ideałami utopizmu – zwłaszcza wobec niebezpiecznie rosnącej liczby radykalnych muzułmanów w ich własnych krajach – jest schlebianie przez tych przywódców potencjalnym wyborcom w celu zapewnienia sobie reelekcji. W ten sposób nie tylko szkodzą własnemu społeczeństwu, kulturze i wartościom, ale też pędzą ku gwałtownej zagładzie cywilizacji zachodniej, na rzecz islamskiego kalifatu pod rządami szariatu. W Wielkiej Brytanii, na przykład, jak zauważył Stephen Pollard, "otwarta nienawiść do Żydów stała się normą". Jakże upadli "mężowie stanu".
24 lipca prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił, że "Paryż formalnie uzna państwo palestyńskie we wrześniu, podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ". Tydzień później podobne oświadczenie wydał premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, a 11 sierpnia dołączył do nich premier Australii Anthony Albanese.
Hamas, jak nietrudno się domyślić, przyjął te wieści z entuzjazmem:
"Palestyńska organizacja uznała tę deklarację za 'pozytywny krok w dobrym kierunku', prowadzący ku sprawiedliwości dla narodu palestyńskiego i wspierający jego prawo do samostanowienia oraz niezależnego państwa na wszystkich okupowanych ziemiach palestyńskich, ze stolicą w Jerozolimie."
Sekretarz stanu USA Marco Rubio zauważył:
"Jeśli się temu przyjrzeć, rozmowy z Hamasem rozpadły się dokładnie w dniu, gdy Macron podjął jednostronną decyzję o uznaniu państwa palestyńskiego. A potem pojawiły się kolejne państwa, mówiące: 'Jeśli do września nie będzie zawieszenia broni, uznamy państwo palestyńskie'. Gdybym był Hamasem, doszedłbym do wniosku: 'nie zawierajmy zawieszenia broni, bo zostaniemy nagrodzeni, możemy to ogłosić jako zwycięstwo'."
W 2024 roku trzy państwa – Hiszpania, Norwegia i Irlandia – już uznały nieistniejące państwo palestyńskie. Dwa z nich – Hiszpania i Irlandia – mają długą historię pełną nienawiści do Żydów.
Irlandczycy chwalą się, że nigdy nie mieli "problemu żydowskiego", ponieważ – jak zauważył James Joyce za pośrednictwem antysemickiej postaci w "Ulissesie" – powodem braku antysemityzmu w Irlandii było to, że Żydzi nigdy nie zostali tam wpuszczeni. Hiszpania z kolei ma na swoim koncie inkwizycję i wypędzenie Żydów w 1492 roku.
Norwegia była ojczyzną antysemickiego przywódcy Vidkuna Quislinga – zdrajcy, który wspierał nazistów i był odpowiedzialny za wysłanie 1000 Żydów na śmierć. Poza tym historycznym epizodem, Norwegowie nie są generalnie antysemiccy, lecz raczej kierują się naiwnymi i nieprzemyślanymi poglądami na temat praw człowieka, "cnoty" i "humanitaryzmu". Jak zauważył John A. Moen:
"Władze żydowskich wspólnot Norwegii wielokrotnie podkreślały, że nie uznają Norwegii za społeczeństwo antysemickie."
W lipcu 2025 roku, zgodnie z nieustanną krytyką Izraela przez Unię Europejską, 28 państw zachodnich potępiło działania Izraela w Gazie. Z humanitarnego punktu widzenia sytuacja faktycznie jest katastrofalna dla wielu niewinnych ludzi po obu stronach konfliktu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela odpowiedziało, że wiele z tych oskarżeń jest "oderwanych od rzeczywistości i wysyła zły sygnał Hamasowi." Niezależnie jednak od tego, nikt tak naprawdę nie przejmuje się tym, co mówi Izrael – kraj ten jest nieustannie oceniany i skazywany bez żadnego procesu ani rzetelnej analizy, przynajmniej w oczach opinii publicznej. Nawet ONZ odmawia dystrybucji żywności w Gazie, choć to jej obowiązek.
Sytuacja w Gazie mogła zostać rozwiązana wiele miesięcy temu, gdyby Hamas złożył broń i uwolnił zakładników, których nigdy nie powinien był porywać. Tak się jednak nie stało. Mimo to Izrael jest obwiniany za próby odzyskania torturowanych i głodzonych zakładników. Co zrobiłyby w takiej sytuacji Francja, Wielka Brytania, Kanada czy Australia? To Hamas odpowiada za ofiary cywilne w Gazie – nie tylko rozpoczął tę wojnę tuż po tym, jak Izrael wydał 20 000 pozwoleń na pracę dla mieszkańców Gazy, ale też zdaje się czerpać profity ze śmierci swoich obywateli i celowo zawyża liczbę ofiar, by obarczyć winą Izrael.
Izrael natomiast – wspierany przez USA – stara się w skrajnie niebezpiecznych warunkach dostarczać pomoc żywnościową głodującym Palestyńczykom, podczas gdy Hamas głodzi zakładników i ostatnio fotografował ich przy kopaniu własnych grobów.
Mimo to francuskie i brytyjskie elity polityczne nadal uparcie popierają utopijny projekt stworzenia państwa palestyńskiego kontrolowanego przez terrorystów. Taka jednostka – przez amerykańskiego ambasadora Mike'a Huckabee'ego ironicznie nazwana "Franc-en-Stine", nawiązując do potwora Mary Shelley – przyniosłaby katastrofę Europie, Izraelowi i samym Palestyńczykom, zważywszy na brutalność i beznadziejność ich obecnego systemu władzy. Huckabee w czerwcu stwierdził:
"Jeśli Francja naprawdę chce utworzyć państwo palestyńskie, mam dla nich propozycję: niech wydzielą kawałek Lazurowego Wybrzeża i tam je założą. Mają do tego prawo, ale nie mają prawa wywierać takiej presji na suwerenne państwo. Uważam to za obrzydliwe."
Niepodległe państwo palestyńskie, sterowane przez terrorystów, nagradzałoby dżihadystów za mordowanie zarówno Żydów, jak i Arabów – za strzelanie do Gazyjczyków próbujących uciec ze strefy działań wojennych (zgodnie z zaleceniami Izraelczyków), za odbieranie im pomocy humanitarnej i za oskarżenia o rzekomą "współpracę". Państwo to kontynuowałoby również próby zdobycia kolejnych części historycznego terytorium Izraela i wypędzenia z niego Żydów, jak otwarcie deklarują jego liderzy. Starszy urzędnik Hamasu Ghazi Hamad mówił:
"Al-Aksa Flood to dopiero początek. Będzie drugi, trzeci i czwarty raz... Musimy usunąć ten kraj [Izrael]... [On] musi zniknąć. Nie wstydzimy się tego mówić, z całą mocą... Wszystko, co robimy, jest uzasadnione."
Taka jest, jak widać, wizja "sprawiedliwego i trwałego pokoju" według Macrona.
Tymczasem Zachód i ONZ uparcie dążą do utworzenia państwa palestyńskiego – graniczącego lub istniejącego w granicach Izraela.
Pod koniec lipca UNRWA ogłosiła, że Palestyńczycy pozostaną na stałe zaklasyfikowani jako uchodźcy – nawet wbrew ich woli. Ten sprytny zabieg oznaczałby, że będą oni wiecznie uprawnieni do finansowania i statusu narodu, dla którego należy utworzyć państwo. Wszystkie dzieci i wnuki pierwotnych "uchodźców palestyńskich" także miałyby prawo do tych świadczeń.
"Utrwalenie statusu uchodźcy Palestyńczyków jest absurdem" – napisał David May, analityk Fundacji na rzecz Obrony Demokracji (FDD) – "i jest sprzeczne z powszechnie przyjętą definicją uchodźcy."
Według Maya:
"UNRWA nie rozwiązuje kryzysu uchodźców, tylko go przedłuża. Podczas gdy Agencja ONZ ds. Uchodźców oferuje różne rozwiązania poprawiające życie uchodźców, w tym przesiedlenie do trzeciego kraju, UNRWA wspiera pragnienie Palestyńczyków, by masowo przenieść się do Izraela i zdominować jedyne państwo żydowskie na świecie."
Dalsze próby Zachodu, by narzucić powstanie państwa palestyńskiego, ignorują ostrzeżenie administracji Trumpa, że "każdy kraj podejmujący działania antyizraelskie zostanie uznany za działający wbrew interesom USA i poniesie konsekwencje dyplomatyczne." Mogą się więc pojawić poważne skutki finansowe i gospodarcze. Tym bardziej że Trump ma najwyraźniej inne plany wobec Gazy. W raporcie FDD z 25 lipca czytamy:
"Uznanie państwa palestyńskiego jako pełnoprawnego członka ONZ – łącznie z Organizacją Wyzwolenia Palestyny (OWP) – automatycznie spowoduje odcięcie funduszy USA dla tej organizacji międzynarodowej."
Tego typu działania ignorują stanowisko Izraela w tej sprawie. Premier Benjamin Netanjahu w lutym oświadczył:
"Było już państwo palestyńskie. Nazywało się Gaza. Co z tego mieliśmy? Największą masakrę od czasów Holokaustu. Utworzenie państwa palestyńskiego po 7 października to ogromna nagroda nie tylko dla Hamasu, ale i dla Iranu... Nie pozwolę, aby Izrael powtórzył fatalny błąd Oslo, który przyniósł do naszego kraju i Gazy najbardziej ekstremalne elementy świata arabskiego – te, które dążą do zniszczenia Izraela i uczą tego swoje dzieci."
David May dodaje:
"Uznanie nieistniejącego państwa palestyńskiego po zbrodniach Hamasu z 7 października przekazuje sygnał, że przemoc działa, i nagradza Hamas za doprowadzenie Gazy do ruiny."
Pozostaje pytanie: jak racjonalni przywódcy mogą ignorować izraelskie stanowisko wobec niepodległego (terrorystycznego, dżihadystycznego) państwa palestyńskiego tuż przy jego granicach? Czy ci przywódcy zaakceptowaliby, by ISIS lub Al-Kaida znalazły się tuż przy ich granicach? A jednak Starmer, Macron, oraz liderzy Hiszpanii, Norwegii i Irlandii czynią dokładnie to. Czy możliwe, że próbują w ten sposób przypodobać się milionom muzułmańskich wyborców, których sami wpuścili do swoich krajów?
Francja ma długą historię antysemityzmu, czego przykładem była sprawa Dreyfusa w latach 1894–1906. Problem sięga jednak jeszcze dalej – nawet do czasów Woltera (1694–1778), który pisał:
"Żydzi to naród ignorantów i barbarzyńców, którzy od dawna łączą najbardziej ordynarną chciwość z odrażającym zabobonem i niezłomną nienawiścią wobec każdego ludu, który ich toleruje i wzbogaca."
To słowa o narodzie, który przyniósł Zachodowi Dziesięć Przykazań i pierwsze tchnienia sprawiedliwości społecznej:
"Nie będziesz zatrzymywał zapłaty najemnika do rana..."
– Powtórzonego Prawa 24:15"...siódmy dzień jest szabatem Pana, Boga twego. Nie będziesz wykonywał żadnej pracy..."
– Powtórzonego Prawa 5:14"Nie będziesz gotował koźlęcia w mleku jego matki."
– Wyjścia 23:19"Nie będziesz oszukiwał swego bliźniego ani go okradał. Zapłata najemnika nie może pozostać u ciebie do rana."
– Kapłańska 19:13
Paradoksalnie, wielu zwolenników "sprawiedliwości społecznej dla wszystkich" nie widzi nic złego w oczernianiu Żydów.
Oczekuje się, że podczas wrześniowego zgromadzenia ONZ, Francja ogłosi uznanie państwa palestyńskiego. Deklarację tę poprą prawdopodobnie Kanada, Australia, Arabia Saudyjska, a zapewne i Wielka Brytania. Rzecznik Departamentu Stanu USA odpowiedział lakonicznie: "Nie weźmiemy udziału w tej konferencji."
USA nie tylko wezwały inne "rządy do bojkotu wydarzenia"; sekretarz stanu Marco Rubio, odrzucając "narcystyczne nonsensy" Macrona, napisał:
"Ta nieodpowiedzialna decyzja służy jedynie propagandzie Hamasu i oddala pokój. To policzek wymierzony ofiarom 7 października."
Bez poparcia USA nie dojdzie do powstania niezależnego państwa palestyńskiego. To samo dotyczy Izraela – nie pozwoli on na utworzenie kolejnego wrogiego tworu obok swoich granic, zwłaszcza bez jego udziału w tej decyzji. Całe to polityczne pozowanie jest więc pozbawione znaczenia – prawdopodobnie ma odwrócić uwagę obywateli od problemów wewnętrznych. Pokazuje jednak wyraźnie wrogi stosunek do prawa Izraela do suwerenności, pokoju i bezpieczeństwa w jego ojczystej ziemi.
Jeśli pochlebstwa wobec ekstremizmu będą kontynuowane bez poważnej korekty w najbliższej przyszłości, cywilizacja zachodnioeuropejska, jaką znamy, zostanie poważnie osłabiona, a może i zastąpiona islamskim prawem totalitarnym – równie represyjnym jak prawo nazistowskie w XX wieku.
Możemy wówczas ujrzeć szariat zastępujący święte zasady prawa zachodniego, takie jak rządy prawa, które – według Encyklopedii Britannica – "wspierają równość wszystkich obywateli wobec prawa, zapewniają niearbitralne rządy i przeciwdziałają nadużyciom władzy," oraz równość wobec prawa, "która zakłada, że żadna osoba prawna nie może posiadać przywilejów niedostępnych dla innych i że nikt nie może być wyjęty spod odpowiedzialności." Między innymi mogłoby to oznaczać zniesienie ochrony Habeas Corpus przed bezprawnym uwięzieniem. W rezultacie życie mogłoby przypominać rzeczywistość pod rządami Talibów, bez praw dla kobiet i z innymi skrajnymi środkami społecznymi.
Ślepe ignorowanie destrukcyjnych skutków społecznych, politycznych i prawnych nowej polityki może doprowadzić niektórych przywódców Zachodu do zniszczenia tego, co budowano przez wieki.
Najwyraźniej Europa zdecydowała się na samozagładę.
Być może w oczach tych liderów poświęcenie Izraela i kilku "niewygodnych Żydów" to niewielka cena za zadowolenie radykalnych wyborców, którzy zapewniają władzę takim osobom jak Starmer, Macron, Carney, Albanese i innym podobnym bezkręgowcom.
Hasła takie jak "globalizuj intifadę" czy "od rzeki do morza..." potwierdzają deklaracje zawarte w Karcie Hamasu. Jej preambuła głosi: "Izrael będzie istniał i nadal będzie istniał, dopóki islam go nie unicestwi." Artykuł 7 brzmi:
"Dzień Sądu nie nadejdzie, dopóki muzułmanie nie będą walczyć z Żydami (zabijając ich), a Żyd nie będzie chował się za drzewami i kamieniami. Drzewa i kamienie będą mówić: 'O muzułmaninie, o Abdullahu, za mną ukrywa się Żyd, przyjdź i go zabij'."
W tym punkcie historii, działania Izraela są uzasadnione – broni on swojego narodu – a także niewdzięcznego Zachodu – przed grozą zamaskowaną pod fałszywą "moralną jasnością" i nieprawdziwymi oskarżeniami o rzekome ludobójstwo w Gazie. Jak zauważył Huckabee: "Jeśli Izrael naprawdę chciałby dokonać ludobójstwa, to robi to naprawdę bardzo nieudolnie." W rzeczywistości Izrael broni Zachodu – tych samych ludzi, którzy go podkopują – przed ludobójstwem. Publicznie wyrażane hasła wymierzone w Żydów tylko potwierdzają mordercze intencje wrogów Izraela i tych, którzy najwyraźniej chcą im pomóc dokończyć dzieła.
"Czy ci ludzie są źli, czy po prostu bardzo, bardzo głupi?" – pyta publicystka Melanie Phillips. Pytanie jak najbardziej zasadne.