Podczas gdy Iran nie wykazuje ani śladu złagodzenia swojej agresywnej postawy wobec USA i sojuszników w regionie, Europa kurczowo trzyma się ruin Wspólnego Wszechstronnego Planu Działania (JCPOA) w błędnym przekonaniu, że ta umowa pozostaje najlepszym sposobem powstrzymania Iranu przed produkcją broni nuklearnej. "Technicznie wszystkie kroki, które zostały podjęte, i ubolewamy nad tym, że zostały podjęte, są odwracalne... Zapraszamy Iran, by wycofał się z tych kroków i powrócił do pełnego przestrzegania [umowy]" – powiedziała niedawno Federica Mogherini, szefowa polityki zagranicznej UE, ministrom spraw zagranicznych UE. Na zdjęciu: Mogherini (po lewej) stoi z irańskim ministrem spraw zagranicznych, Dżavadem Zarifem, podczas jej wizyty w Iranie w sierpniu 2017 roku. (Zdjęcie: European External Action Service/Flickr) |
Z napięciem rosnącym w Zatoce z dnia na dzień w wyniku coraz bardziej prowokacyjnego zachowania Iranu odmowa głównych mocarstw europejskich poparcia administracji Trumpa w dążeniu do przeciwstawienia się Iranowi wygląda coraz bardziej nie do obrony.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy Iran obwiniono o serię ataków na tankowce działające w Zatoce i na zmuszenie okrętu brytyjskiej marynarki królewskiej do interwencji, kiedy kilka szybkich łodzi patrolowych dywizji morskiej Korpusu Strażników Rewolucji Irańskiej (IRGC) próbowało nękać brytyjski tankowiec, który płynął przez Cieśninę Ormuz, główny szlak żeglugowy do bogatej w ropę Zatoki*.
Ponadto funkcjonariusze armii USA z Central Command (CentCom) prowadzą obecnie śledztwo w sprawie zarzutów, że Iran stoi za tajemniczym zniknięciem tankowca Riah, który płynął podczas weekendu po irańskich wodach.
Wspieranych przez Iran rebeliantów Huti, obwinia się o dokonanie szeregu ataków na cele w sąsiadującej Arabii Saudyjskiej, włącznie z atakiem pociskami rakietowymi na saudyjskie cywilne lotniska i atakiem dronu na kluczowy saudyjski rurociąg.
Najśmielszym, jak dotąd, czynem Iranu było zestrzelenie amerykańskiego dronu marynarki USA, który prowadził rekonesans w zeszłym miesiącu w Cieśninie Ormuz. Sprowokowało to do groźby militarnej odpowiedzi ze strony administracji Trumpa.
Równocześnie ajatollahowie ogłosili, że wznowili prace nad wzbogacaniem uranu, co jest jawnym złamaniem kontrowersyjnej umowy nuklearnej Teheranu z wiodącymi mocarstwami świata z 2015 roku.
Niemniej, podczas gdy Iran nie zamierza złagodzić swojej agresywnej postawy wobec USA i sojuszników w regionie, Europa kurczowo trzyma się ruin Wspólnego Wszechstronnego Planu Działania (JCPOA) w błędnym przekonaniu, że ta umowa pozostaje najlepszym sposobem powstrzymania Iranu przed produkcją broni nuklearnej.
Upór Europy, by trzymać się innego stanowiska niż Biały Dom w kontaktach z Iranem, datuje się wstecz do momentu decyzji prezydenta USA, Donalda Trumpa, z zeszłego roku o wycofaniu się z JCPOA, po nazwaniu tego "najgorszą możliwą umową".
Nie jest to jednak pogląd europejskich stron tej umowy – Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Nadal kurczowo trzymają się iluzji, że to porozumienie jest triumfem dyplomacji i faktycznie ograniczyło możliwości Iranu, by zdobyć broń nuklearną. Zgodnie z umową JCPOA, po jej wygaśnięciu, za zaledwie dziesięć lat, w 2030 roku, "Iran będzie mógł zbudować przemysł nuklearny na dużą skalę" ze zdolnością budowania tyle broni nuklearnej, ile zapragnie.
Popierając nadal tę umowę Europejczycy energicznie starają się podważyć nowe sankcje, jakie administracja Trumpa nałożyła na Teheran, próbując znaleźć sposoby na kontynuowanie handlu z Iranem. Europejczycy wymyślili nawet własne instrumenty dla tego handlu – tak zwany Special Purpose Vehicle – który ma umożliwić europejskim firmom na dalszy handel z Iranem bez ściągania na siebie kar ze strony USA.
W rzeczywistości stało się to pokazem nieskuteczności, ponieważ duże europejskie konglomeraty biznesowe pokazały, że bardziej interesuje je ochrona ich lukratywnych związków biznesowych z USA niż zadawanie się z beznadziejnym przypadkiem ekonomicznym, takim jak Iran.
Nawet to niepowodzenie nie odstraszyło jednak Europejczyków od kontynuowania polityki obłaskawiania ajatollahów. Determinacja, z jaką Europejczycy za wszelką cenę trzymają się umowy nuklearnej, była widoczna na początku tego tygodnia podczas spotkania ministrów Spraw Zagranicznych Unii Europejskiej w Brukseli, na którym wystąpili ze zdumiewającą koncepcją, że łamanie przez Iran umowy nuklearnej z 2015 roku nie jest istotne i dlatego nie wymaga wycofania się Europejczyków z JCPOA.
"Technicznie wszystkie kroki, które zostały podjęte, i ubolewamy nad tym, że zostały podjęte, są odwracalne" – powiedziała niedawno Federica Mogherini, szefowa polityki zagranicznej UE, ministrom spraw zagranicznych UE.
Jako, że żadna ze stron umowy nie uważała złamań jej za znaczące, nie byli gotowi do uruchomienia mechanizmu rozstrzygania sporów, co mogłoby prowadzić do dalszych sankcji.
"Zapraszamy Iran, by wycofał się z tych kroków i powrócił do pełnego przestrzegania [umowy]" – brzmiały jej ostatnie słowa w tej sprawie.
Upór Europy trzymania się umowy nuklearnej i odmowa wsparcia prób Waszyngtonu dostarczenia ochrony międzynarodowej żegludze przez Cieśninę Ormuz mogą w ostatecznym rachunku dać skutki odwrotne od zamierzonych.
Europa jest znacznie bardziej uzależniona od dostaw energii z Zatoki niż USA i każda dalsza próba Iranu, by zakłócić dostawy ropy i gazu z Zatoki będzie miała fatalne konsekwencje dla gospodarki europejskiej.
*) W międzyczasie Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej przejął brytyjski tankowiec "Stena Impero" i skierował go do irańskiego portu, Irańczycy weszli również na pokład tankowca banderą liberyjską, który płynął z Chin do Arabii Saudyjskiej. Uzbrojeni bojówkarze zeszli ze statku po czterech godzinach i tankowiec powrócił na pierwotny kurs.
Con Coughlin: Szef działu zajmującego się obroną narodową w brytyjskim dzienniku "Telegraph", członek zarządu Gatestone Institute.