(Zdjęcie: Jack Guez/AFP via Getty Images) |
Uprzedzenia wobec państwa żydowskiego są tak silne w zachodnich mediach, że godne pochwały działania, które niewątpliwie wylądowałyby na czołówkach, gdyby dało się je przypisać jakiemukolwiek innemu państwu, są ignorowanie, umniejszane bądź oczerniane, jeśli dokonuje ich Izrael. Na przykład, kiedy gdziekolwiek na świecie zdarza się katastrofa, Izrael jest często pierwszy lub wśród pierwszych z ofertą pomocy i wysłania ratowników. Ostatnio (w zeszłym miesiącu), Izraelskie Siły Obronne wysłały zespół do Hondurasu po zniszczeniach przez huragany Eta i Iota, które pozostawiły tysiące ludzi bez dachu nad głową.
W ciągu ostatnich 15 lat misje ratunkowe IDF były w Albanii, Brazylii, Meksyku, Nepalu, na Filipinach, w Ghanie, Bułgarii, Turcji, Japonii, Kolumbii, Haiti, Kenii, USA, Sri Lance i Egipcie – i w wielu innych krajach w poprzednich latach.
Podczas Operacji Dobry Sąsiad, w latach od 2016 do 2018 roku, IDF założył polowe szpitale na granicy z Syrią, by leczyć cywilów rannych podczas wojny w ich kraju oraz wysyłał niezbędne produkty bezpośrednio do Syrii, kraju, który jest w stanie wojny z Izraelem, by pomóc cierpiącym tam ludziom.
Niewielu poza Izraelem, społecznościami żydowskimi na świecie i miejscami, którym IDF pomogła, ma jakiekolwiek pojęcie o tych działaniach, ponieważ mediów to nie interesuje. W niektórych wypadkach informacje o krajach przysyłających zespoły ratunkowe do miejsc katastrof pomijały Izrael mimo pełnej wiedzy, że IDF odegrała w tej pomocy ważną rolę.
Ta sama negatywna polityka rozciąga się na inne korzyści, jakie Izrael przyniósł światu, włącznie z naukowymi innowacjami, medyczną technologią i ratującymi życia danymi wywiadu. Pozytywne informowanie o Izraelu jest sprzeczne z ich dziennikarską etyką, chyba że da się jakoś wypaczyć dobrą informację i zamienić ją w złą.
W tym tygodniu mieliśmy do czynienia z tym zjawiskiem, kiedy gazety i inne media elektroniczne po obu stronach Atlantyku dokonują akrobatycznych wysiłków, żeby prowadzić nagonkę na Izrael z powodu nadzwyczajnego sukcesu w szczepieniach przeciwko koronawirusowi. W Wielkiej Brytanii gazeta "Guardian" donosiła:
"Po dwóch tygodniach kampanii szczepień Izrael podaje ponad 150 tysięcy pierwszych zastrzyków szczepionki dziennie, co razem daje ponad milion zaszczepionych z populacji 9 milionów – wyższy odsetek populacji niż gdziekolwiek indziej".
Ze światem tak skupionym na koronawirusie i na krajowych reakcjach wszędzie, gazety takie jak "Guardian" nie mogły uniknąć poinformowania o osiągnięciu Izraela, choć wolałyby tego nie robić. Zatytułowano więc artykuł: Palestinians excluded from Israeli Covid vaccine rollout as jabs go to settlers [Palestyńczycy wykluczeni z kampanii szczepień Covid, a zastrzyki idą do osadników].
Praktycznie oskarżając Izrael o rasizm przez zaniedbanie palestyńskich Arabów "Guardian" napisał: "Palestyńczycy na okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegu i w Gazie mogą tylko patrzeć i czekać". Po drugiej stronie Atlantyku Public Broadcasting Service (PBS) z satysfakcją zatytułowała swój artykuł o sukcesie Izraela: Palestinians left waiting as Israel is set to deploy COVID-19 vaccine [Palestyńczycy pozostawieni w oczekiwaniu, kiedy Izrael rozdziela szczepionkę COVID-19]. "Washington Post" opublikował podobnie oszczercze opinie pod tytułem: Israel is starting to vaccinate, but Palestinians may have to wait months [Izrael rozpoczyna szczepienia, ale Palestyńczycy będą zmuszeni do czekania miesiącami].
Jak można się było spodziewać, Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej wskoczyło do tego rozklekotanego pociągu, publikując na swojej stronie wspólną wypowiedź szeregu organizacji praw człowieka z tą samą krytyką i błędnym twierdzeniem o łamaniu międzynarodowego prawa. Ken Roth, dyrektor Human Rights Watch – organizacji, którą jej założyciel, nieżyjący już Robert L. Bernstein, opuścił właśnie z powodu jej nieuczciwej postawy wobec Izraela – oskarżał w tweecie: "dyskryminacyjne traktowanie Palestyńczyków przez Izrael" i twierdził w osobnym tweecie: "nie zaszczepili ani jednego Palestyńczyka".
Nie chcąc pozostawać w tyle przy takiej okazji atakowania Izraela, Amnesty International także wysunęła oskarżenia o łamanie prawa międzynarodowego przez nie szczepienie palestyńskich Arabów.
Podobnie jak z większością związanych z Izraelem informacji w mediach głównego nurtu i w propagandzie nieustannie wypluwanej przez tak zwane grupy praw człowieka, te oszczerstwa są całkowicie fałszywe. Palestyńscy Arabowie, którzy żyją w Judei i Samarii czyli na Zachodnim Brzegu, oraz w Gazie, nie są nawet izraelskimi obywatelami i nie należą do izraelskich kas chorych.
Zgodnie z Umowami z Oslo między Izraelem a Palestyńczykami z lat 1990., które stworzyły Autonomię Palestyńską (AP), tylko ona, nie zaś Izrael jest odpowiedzialna za opiekę zdrowotną nad Palestyńczykami, włącznie ze szczepieniami. Niemal 150 państw członkowskich ONZ uznaje "Palestynę" jako państwo, niemniej te media i te grupy praw człowieka, okazując godne ubolewania, choć spodziewane uprzedzenia, nie mogą zmusić się do pozwolenia Palestyńczykom na podmiotowość.
Autonomia Palestyńska ma własne plany szczepienia swojej ludności, włącznie ze współpracą w planie Światowej Organizacji Zdrowia, Covax, o czym informowały te same media, które próbują zniesławić Izrael.
W czasie, kiedy Izrael planował program szczepień, Autonomia Palestyńska zerwała wszelkie stosunki z Izraelem. Od czasu, kiedy te stosunki zostały odnowione i do teraz, ani AP, ani terrorystyczny reżim Hamasu, który rządzi Strefą Gazy, nie prosiły Izraela o żadną pomoc w szczepieniach, najwyraźniej woląc iść własną drogą. Jednak 5 stycznia funkcjonariusz Autonomii Palestyńskiej twierdził, że AP dyskutuje teraz z Izraelem o możliwości dostarczenia im szczepionek, co izraelskie władze podobno rozważają.
Są także doniesienia, które sugerują że pewna ilość szczepionek już została potajemnie dostarczona przez Izrael Autonomii Palestyńskiej, po wcześniejszych, nieoficjalnych kontaktach. Powodem tajności jest zażenowanie AP, że prosi o pomoc Izrael, przeciwko któremu nieustannie szczuje i który szkaluje przy każdej okazji. Nic z tego nie dostanie się do większości mediów: nie pasuje do ich agendy.
Myśl propagowana przez media i komentatorów praw człowieka, że Izrael otrzyma pozwolenie na szczepienie obywateli Gazy, których władcy strzelali zabójczymi rakietami w Izrael przed pandemią i kontynuowali ostrzał podczas pandemii, jest śmiechu godna. Co ci komentatorzy medialni i tak zwane grupy praw człowieka robią, by przekonać społeczność międzynarodową do pomocy Gazańczykom w ich ciężkim losie?
Przecząc oskarżeniom o rasizm lub politykę "apartheidu" Izrael szczepił swoich arabskich obywateli od rozpoczęcia programu. Z powodu pewnej niechęci do szczepień w tych społecznościach rząd izraelski wraz z przywódcami społeczności izraelskich Arabów dokonują wspólnych starań, by ich zachęcić do szczepień, włącznie z wizytą w ostatnich dniach premiera Netanahu w dwóch miastach arabskich z apelem o szczepienie się.
Dziennikarz "Jerusalem Post", Seth Frantzman, osobiście potwierdził, że Arabowie we wschodniej Jerozolimie byli i są szczepieni. Tych ludzi Ken Roth nazywa Palestyńczykami, czyli sam zadaje kłam swojemu twierdzeniu, że Izrael "nie zaszczepił ani jednego Palestyńczyka".
Według Frantzmana są przypadki szczepienia ludzi, którzy nie są obywatelami Izraela, kiedy przychodzą do punktów masowego szczepienia. Podaje on przykład palestyńskiego obywatela z Judei, którego zaszczepiły władze izraelskie, mimo że nie ma izraelskiego ubezpieczenia, co pokazuje, że "władze izraelskie robią wszystko, co mogą, by zaszczepić tak wielu ludzi, jak to możliwe, niezależnie od tego, czy są Arabami, czy Żydami".
Jak wie każdy, kto choć trochę zna Izrael, rząd Izraela będzie robił wszystko, co może, by pomóc Palestyńczykom w Judei i Samarii oraz w Gazie w ich walce z koronawirusem.
Mimo powtarzanych oskarżeń, IDF informuje, że zaakceptowała i ułatwiła spełnienie wszystkich próśb o pomoc medyczną wszelkiego rodzaju do Strefy Gazy, włącznie z respiratorami, koncentratorami tlenu i wyposażeniem do testowania na koronawirusa. To zgadza się z ich historią dokonywania wszystkich możliwych starań, by dostarczać humanitarną pomoc dla ludności Gazy, nawet podczas okresów nasilonych konfliktów, które inicjowali terroryści z Gazy.
Także "New York Times" atakuje Izrael ale z innej strony. Choć notuje krytykę wobec "zaniechania" szczepienia Palestyńczyków, ta gazeta skupia się nie na tym, ale na ciężkich insynuacjach, że siłą napędową sukcesu Izraela jest pragnienie premiera Netanjahu "poprawienia swojego zaszarganego wizerunku". W taki lub inny sposób dziennikarze są zdecydowani, że nie będzie przedstawiania osiągnięć Izraela w pozytywnym świetle.
Tę samą postawę widzimy wobec Porozumień Abrahamowych z 2020 roku, historycznego osiągnięcia w nieosiągalnym jak dotąd pokoju między Izraelem a Arabami. Często były one przyjmowane z bezdusznym cynizmem tak przez media, jak weteranów procesu pokojowego, których własne recepty raz po raz zawodziły. W ich ślady poszło wielu przywódców politycznych w Europie. W znacznej mierze powodem ich trwającej od dziesięcioleci opozycji wobec państwa żydowskiego było oparte na interesie własnym pragnienie stania po stronie świata arabskiego, który zaciekle sprzeciwiał się istnieniu Izraela, włącznie z rozpoczynaniem wojen.
Lord David Trimble, były przewodniczący rządu Irlandii Północnej i laureat Nagrody Nobla, mianował w listopadzie izraelskiego premiera, Benjamina Netanjahu do tej nagrody obok następcy tronu Mohammeda bin Zajeda Al Nahjana z Abu Dhabi. Lord Trimble rozumiał, że Netanjahu jest siłą napędową Porozumień Abrahamowymi, których początki datują się od jego przemówienia przed Kongresem USA w 2015 roku, kiedy ostro przeciwstawił się nuklearnym ambicjom Iranu. Samotną postawę Netanjahu dostrzegli arabscy przywódcy, którzy zaczęli rozumieć, że mają wspólną sprawę z Izraelem i że może to prowadzić do lepszej przyszłości, nie obciążonej niepotrzebną wrogością.
Od dziesięcioleci nie było większego posunięcia w kierunku pokoju nigdzie na świecie. Zobaczymy, czy Netanjahu otrzyma Nagrodę Nobla w październiku. Jeśli nie, będzie to z powodu tej samej pogardy, jaką "New York Times" i samozwańczy intelektualiści Zachodu żywią dla tego premiera, który – choć kontrowersyjny zarówno w kraju, jak za granicą – reprezentuje ducha Izraela, którego są zdecydowani oczerniać przy każdej okazji – nawet w obliczu tak olbrzymich osiągnięć jak Porozumienia Abrahamowe i bijący wszelkie światowe rekordy program szczepień.