Arabia Saudyjska otworzyła nowy front walki z Iranem wizytą saudyjskiego księcia, następcy tronu Mohammeda bin Salmana w Stanach Zjednoczonych.
Jest to pierwsza podróż księcia Mohammeda bin Salmana — znanego powszechnie jako "MBS" — do USA, od kiedy w 2017 r. został dziedzicem tronu królestwa naftowego. (Pierwsza prezydencka wizyta prezydenta Trumpa na Bliski Wschód zaczęła się od Arabii Saudyjskiej.) Co ważniejsze, jest to pierwszy raz, kiedy wysoki rangą przedstawiciel Arabii Saudyjskiej, nie mówiąc już o rządzącym monarsze, wybierze się poza stolicę USA, by złożyć oficjalną wizytę na Wall Street, w Hollywood i w Silicon Valley. Nigdy przedtem następca tronu – szczególnie taki, który na co dzień kieruje rządem Arabii Saudyjskiej – nie przybył do finansowych i kulturalnych stolic Ameryki, by załatwiać interesy. MBS ma nadzieję pozyskać poparcie dla planu oferowania pięciu procent ARAMCO, saudyjskiego producenta ropy, zachodnim inwestorom, jak również dokonać inwestycji w firmach informatycznych i imperiach medialnych. To jest saudyjski monarcha, który nie widzi podziału między handlem i rządzeniem krajem oraz między dyplomacją i inwestowaniem.
Prezydent Donald Trump (po prawej) ściska rękę saudyjskiego następcy tronu, księcia Mohammeda bin Salmana w Białym Domu 20 marca 2018 r. w Waszyngtonie (Zdjecie: Kevin Dietsch-Pool/Getty Images) |
Dla Amerykanów trzy najważniejsze punkty w programie MBS to reformy wewnętrzne, nowa rola Arabii Saudyjskiej w wojnie z terrorem od Jemenu do Syrii i ewoluujące stosunki z Izraelem.
Podczas gdy było wiele hałasu wokół otwarcia przez MBS szkół prawa jazdy dla kobiet (do których szybko zgłosiło się około 70 tysięcy chętnych) jako część pozwolenia kobietom przez królestwo na prowadzenie samochodów od czerwca 2018 r., reformy wewnętrzne są znacznie szybsze i szerzej zakrojone niż to konserwatywne królestwo kiedykolwiek widziało.
Być może najbardziej dramatyczną reformą jest ta, która praktycznie nie zwróciła większej uwagi w Ameryce. Następca tronu kierował staraniami o wyparcie Bractwa Muzułmańskiego z systemu nauczania i dominującej pozycji w kierowaniu w szkołami podstawowymi, gimnazjami i liceami, jak również na uczelniach i uniwersytetach. Bractwo, założone w Egipcie w 1928 r. stworzyło niemal wszystkie radykalne grupy islamskie w minionym stuleciu – od Egipskiego Islamskiego Dżihadu do Al-Kaidy. Bractwo doszło do władzy w Kairze po obaleniu Hosniego Mubaraka i straciło władzę tylko dzięki finansowanemu przez Saudyjczyków zamachowi stanu. Kształtowało umysły co najmniej dwóch pokoleń Saudyjczyków i ma wielu sojuszników wśród 15 tysięcy książąt królestwa i jeszcze więcej wśród 20 tysięcy głównych duchownych. Ma (całkiem dosłownie) armię uzbrojonych zwolenników. MBS kopie smoka i dobrze o tym wie.
Stawka w jego walce z Bractwem nie mogłaby być wyższa. Jeśli MBS uda się, Arabia Saudyjska powróci do stanu sprzed 1979 r. z kinami, kobietami w miejscach pracy i cechami nowoczesnego, rozwijającego się kraju. Jeśli mu się nie uda, Bractwo zabije go i Arabia Saudyjska stanie się jeszcze bardziej represyjna niż kiedykolwiek. Globalna stawka wewnętrznej walki MBS z Bractwem również jest wielka. Jeśli następca tronu wygra, skończy się niemal całe saudyjskie finansowanie agresywnych islamskich radykałów – jeśli zginie, może wzrosnąć do nowych poziomów.
MBS stawia na szali swoje życie, by móc zreformować kraj i dać mu przyszłość wychodzącą poza niebezpieczną zależność od ropy naftowej. Chce zbudować 18 elektrowni jądrowych przez następne dwadzieścia lat, by chronić ceny elektryczności w jego kraju przed karuzelą światowych cen ropy. Chce dywersyfikować gospodarkę, pozwalając mężczyznom i kobietom na porzucenie ich subwencjonowanego i statycznego życia i wkroczenia w nową rolę profesjonalistów, kierowników i przedsiębiorców. Jego "Wizja 2030" jest największą planowaną zmianą kraju od czasów Turcji Ataturka lub Singapuru Lee Kuan Yewa. A Arabia Saudyjska jest większa zarówno pod względem liczby ludności, jak i terytorium niż Turcja w latach 1920 lub Singapur w latach 1960. Jeśli mu się uda, jego osiągnięcia będą studiowane przez stulecia. Ameryka powinna poprzeć odważną wizję MBS – jest to najlepsza mapa drogowa do regionalnego pokoju i bezpieczeństwa, jak również wewnętrznej modernizacji.
Jeśli chodzi o wojnę z terrorem Arabia Saudyjska była jednym z najbardziej stanowczych sojuszników. Od zamachów 11 września zabiła lub uwięziła setki agentów Al-Kaidy i dostarczyła informacji o tysiącach dalszych. Ostro rozprawiła się z szejkami, którzy kiedyś finansowali organizacje terrorystyczne, zarekwirowała ich konta bankowe i uwięziła winowajców.
Ameryka postąpiłaby także słusznie, popierając pokojową próbę Arabii Saudyjskiej zreformowania jej sąsiada, Kataru.
Na koniec, wizyta MBS pozwala saudyjskiemu monarsze mówić o coraz cieplejszych stosunkach jego kraju z Izraelem. Te dwa narody mają wspólnego wroga (Iran) i wspólne interesy w zatrzymaniu terroryzmu. Razem z podobno bliską przyjaźnią MBS z Jaredem Kushnerem, zięciem Trumpa, nowe i mniej konfrontacyjne stosunki z Izraelem mogą dać dywidendy dla pokoju.
Ameryka powinna powitać MBS z otwartymi ramionami. Z zachętą Ameryki Arabia Saudyjska może przewodzić transformacji regionu, która byłaby prawdziwie historyczna. Stracenie okazji do zaangażowania się w to byłoby więcej niż tragedią.
Ahmed Charai: Marokański prawnik i wydawca, jest właścicielem i wydawcą gazety La Vérité, często publikuje w Le Monde i w Washington Times, zasiada również w zarządzie The Foreign Policy Research Institute w Philadelphi.