Przez ostatnie 14 lat Arabowie, którzy uciekli z Autonomii Palestyńskiej (AP) i znaleźli schronienie w Izraelu, wnieśli dziesiątki pozwów do sądów izraelskich. Sama liczba tych spraw i ich zadziwiające podobieństwo spowodowały, że izraelski wymiar sprawiedliwości połączył je i wysłuchał w 2017 r. jako jedną sprawę przed Sądem Okręgowym w Jerozolimie z przewodniczącym sędzią Mosze Drorim.
We wszystkich tych sprawach ofiary, palestyńscy Arabowie żyjący na obszarach zarządzanych przez AP byli podejrzani o kolaborację z Izraelem – "zbrodnię", która może obejmować wszystko, od ostrzeżenia władz o rychłym zamachu terrorystycznym do sprzedania ziemi Żydom.
Ci podejrzani "kolaboranci", po aresztowaniu przez palestyńską policję, byli więzieni w lochach AP i poddani niewysłowionym torturom. W zeznaniach przed sądem opisywali brutalne bicie, wybite zęby, napaści seksualne, wystawianie na skrajnie wysokie i skrajnie niskie temperatury, zmuszanie do siedzenia na potłuczonych butelkach, podwieszanie w rozmaitych pozycjach i "zabiegi medyczne" dokonywane przez lekarzy więziennych Autonomii Palestyńskiej, które obejmowały wstrzykiwanie uryny bezpośrednio do ich żył. W wielu wypadkach dokonywano natychmiastowej egzekucji podejrzanych kolaborantów; w innych, torturowano ich na śmierć i gwałcono oraz torturowano członków ich rodzin. Nie oszczędzano nawet niemowląt. Te metody używane są nadal; to jest sposób, w jaki Autonomia Palestyńska rozprawia się z każdym podejrzanym o współpracę z Żydami: śmierć albo tortury.
Podczas procesu adwokaci Autonomii Palestyńskiej zmienili linię obrony. Najpierw zaprzeczali jakiemukolwiek udziałowi AP; potem przyznali, że ich siły policyjne istotnie "dokonały aresztowań". Próbowali także twierdzić, że przez cały okres aresztowania dochowywano właściwych procedur.
Kilka miesięcy temu sędzia Drori uznał Autonomię Palestyńską za bezpośrednio odpowiedzialną za uwięzienie i tortury lub zamordowanie 52 palestyńskich powodów i zażądał, by AP odpowiednio zrekompensowała ofiary. W swojej decyzji sędzia Drori wskazał na przytłaczające i niepodważalne dowody tortur oraz na szokujące podobieństwo między zeznaniami ofiar, obejmującymi niemal dwa tysiące stron.
Na zdjęciu: Sąd Okręgowy w Jerozolimie, gdzie sędzia Mosze Drori niedawno uznał Autonomię Palestyńską za bezpośrednio odpowiedzialną za uwięzienie i tortury lub zamordowanie 52 palestyńskich powodów i zażądał, by AP odpowiednio zrekompensowała ofiary. (Zdjęcie: Sirkiss/Wikimedia Commons) |
Aby jednak otrzymać odszkodowanie od Autonomii Palestyńskiej ofiary muszą przedstawić rozmaite zaświadczenie medyczne i oceny psychologiczne – te testy są często kosztowne i Palestyńczyków nie stać na nie. Chcąc pomóc swoim klientom, adwokaci Palestyńczyków, Barak Kedem i Aryeh Arbus, zwrócili się o pomoc do 15 organizacji praw człowieka - "Who's Who" aktywizmu w konflikcie izraelsko-arabskim, które zawsze są najgłośniejsze w walce przeciwko izraelskiej "okupacji" i systematycznie potępiają ciężki los Palestyńczyków i izraelskich Arabów pod "okupacją". Te organizacje należą do najbardziej aktywnych przeciwko burzeniu domów należących do rodzin terrorystów i są przywódcami w walce przeciwko "uciskowi" Arabów przez izraelską policję i IDF, o których mówią "siły okupacyjne".
Każda z organizacji praw człowieka, do której zwrócili się ci adwokaci, sama otrzymuje hojne wsparcie zagranicznych rządów i organizacji charytatywnych, takich jak New Israel Fund i inne dobrze znane "liberalne" fundacje. Odpowiedzi, jakie otrzymali adwokaci, bardzo wiele mówią:
- New Israel Fund, B'Tselem, Rabbis for Human Rights i Association for Civil Rights in Israel należały do grupy, która całkowicie zignorowała prośbę adwokatów. Te organizacje, nieznane dotąd z powściągliwości, nagle zamilkły.
- Yesh Din wyraziła "uczucia gniewu i bólu", ale wyjaśniła, że nie może pomóc, ponieważ reprezentuje "ofiary tylko wtedy, kiedy doznają krzywdy z rąk izraelskich władz lub izraelskich obywateli".
- Inna dobrze znana NGO, Adalah, oznajmiła, że "pomaga Palestyńczykom tyko wtedy, kiedy zaskarżają państwo Izrael".
- Amnesty International odpowiedziała, że ich organizacja "nie ma profesjonalnych narzędzi do zajęcia się potrzebami tych uchodźców".
W sumie więc, 13 z 15 "organizacji praw człowieka" dowiodło, że w rzeczywistości są poświęcone szkalowaniu państwa Izrael i nie interesuje ich obrona praw człowieka. Tylko dwie organizacje -- Committee for Prevention of Torture i Physicians for Human Rights – oferowały jakiegoś rodzaju pomoc.
Jak na ironię pomoc przyszła także z dwóch nieoczekiwanych źródeł: Honenu, stowarzyszenie pomocy prawnej głównie kojarzone z prawicą, i Regavim, think-tank i grupa lobbystyczna, która często znajduje się w sądzie, by bronić suwerenności Izraela. Najwyraźniej, te dwie organizacje rzeczywiście wierzą, że "prawa człowieka" są czymś więcej niż taranem do szkalowania Izraela.
Sprawa tych 52 ofiar torturowania przez Autonomię Palestyńską jest ostrzeżeniem przed tym, jakiego rodzaju państwo mogą stworzyć prezydent AP Mahmoud Abbas i jego poplecznicy, jeśli dostaną na to szansę. Jest to także smutna, ale otwierająca oczy lekcja o cynicznym używaniu "praw człowieka" jako owczej skóry noszonej przez wilki, które próbują rozedrzeć na strzępy prawdziwe prawa człowieka i kraje oraz organizacje, które rzeczywiście o nie dbają.
Bassam Tawil: Muzułmański badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.