Palestyński ruch Hamasu, który rządzi Strefą Gazy, nigdy nie tolerował żadnej krytyki. Hamas twierdzi, że przywódcy Autonomii Palestyńskiej i Fatahu, którzy ośmielają się mówić przeciwko niemu, są "zdrajcami" i "kolaborantami", pracującymi dla "syjonistycznego wroga". Na zdjęciu: zamaskowani bojówkarze Hamasu w Strefie Gazy. (Zdjęcie: Abid Katib/Getty Images) |
Palestyński ruch Hamasu, który rządzi Strefą Gazy, nigdy nie tolerował żadnej krytyki. Nie akceptuje żadnej krytyki ze strony Palestyńczyków, którzy żyją pod jego rządami w Strefie Gazy. Nie akceptuje żadnej krytyki ze strony swoich rywali w Autonomii Palestyńskiej ani rządzącej nią frakcji, Fatah. Z pewnością nie akceptuje żadnej krytyki ze strony Izraela lub Stanów Zjednoczonych.
Teraz Hamas mówi, że nie toleruje żadnej krytyki ze strony Arabów. Hamas twierdzi, że przywódcy Autonomii Palestyńskiej i Fatahu, którzy ośmielają się mówić przeciwko niemu, są "zdrajcami" i "kolaborantami", pracującymi dla "syjonistycznego wroga".
Arabskie postaci medialne, które niedawno krytykowały Hamas i jego sojuszników w Strefie Gazy, zostały umieszczone na liście "zdrajców" i "kolaborantów".
Ostatnio kilku Arabów, szczególnie w państwach Zatoki, Libanie i Egipcie, publicznie wystąpiło przeciwko Hamasowi, obciążając go odpowiedzialnością za trwające cierpienia Palestyńczyków w Strefie Gazy. Innymi słowy, ci Arabowie ośmielili się powiedzieć prawdę o Hamasie i Islamskim Dżihadzie, dwóch głównych siłach w Strefie Gazy.
Jednym z tych Arabów jest Nadim Koteich, znany libański dziennikarz, który niedawno oskarżył Islamski Dżihad o rozpoczęcie ostatniej rundy walk z Izraelem. W wywiadzie dla libańskiej LDC TV Koteich powiedział, że Hamas i Islamski Dżihad, reprezentujący, odpowiednio, Bractwo Muzułmańskie i Iran, powinni byli zamienić Strefę Gazy po wycofaniu się Izraela w 2005 roku w okazję do palestyńskiego, narodowego kompromisu. Zamiast tego, powiedział, te dwie grupy "zablokowały wszystkie możliwości pokoju i skończyły w więzieniu zwanym Gazą".
Ta logiczna i konstruktywna krytyka Hamasu i Islamskiego Dżihadu wywołała jednak falę bezwzględnego potępienia tego libańskiego dziennikarza na rozmaitych palestyńskich i arabskich platformach mediów społecznościowych. Koteich mówił tylko prawdę, szczególnie o straconych możliwościach po wycofaniu się Izraela ze Strefy Gazy. Niektórzy Palestyńczycy marzyli wówczas o stworzeniu w Strefie Gazy "Singapuru Bliskiego Wschodu".
Zamiast tego sytuacja w Strefie Gazy znacznie się od tego czasu pogorszyła. Pogorszenie sięgnęło szczytu, kiedy Hamas przemocą przejął panowanie nad Strefą Gazy po obaleniu latem 2007 roku Autonomii Palestyńskiej prezydenta Mahmouda Abbasa.
Niemniej Hamas odmawia przyznania, że jego rządy w Strefie Gazy są głównym powodem trwającego cierpienia tamtejszych Palestyńczyków. Odmawia także przyznania, że jego ataki rakietowe na Izrael ściągają nieszczęście na Palestyńczyków żyjących pod ich rządami. Zamiast słuchania głosów swoich krytyków przywódcy Hamasu obwiniają każdego, poza samymi sobą, za gospodarczy i humanitarny kryzys w Strefie Gazy.
Jedną z technik, jakich używa Hamas do zdyskredytowania swoich krytyków, jest oskarżanie ich o to, że są agentami i marionetkami Izraelczyków i Amerykanów.
Spójrzmy, na przykład, na reakcję Hamasu na krytykę ze strony libańskiego dziennikarza. Raafat Morra, wysoki rangą funkcjonariusz Hamasu, ostro zaatakował Koteicha i innych dziennikarzy arabskich, którzy odważyli się występować przeciwko rządcom Strefy Gazy. "Każda [arabska] postać medialna, która atakuje [ruch] oporu w Palestynie lub przemawia przeciwko naszym ludziom w Strefie Gazy, powinna sprawdzić swój DNA - powiedział. – Może odkryją, że ich matki karmiły je piersią krów dzieci Izraela".
Innymi słowy, ten funkcjonariusz Hamasu sugeruje, że libański dziennikarz i każdy Arab, który ośmiela się powiedzieć prawdę o sytuacji w Strefie Gazy, musi być Żydem lub jakoś być związany z Żydami.
Morra i inni oficjele Hamasu ostro potępili także Atefa Abu Seifa, ministra kultury Autonomii Palestyńskiej, który niedawno powiedział, że Strefa Gazy "może być jednym z najbrudniejszych i najgorszych miejsc na świecie, ponieważ jest opanowana przez muzułmańskich fundamentalistów". Oczywiście, Abu Seif mówił o odpowiedzialności Hamasu za straszne warunki życia Palestyńczyków w Strefie Gazy.
Nikt nie wie lepiej od Abu Seifa jak zła jest sytuacja w Strefie Gazy. W marcu został on ciężko pobity przez zamaskowanych ludzi w Strefie Gazy, o których sądzi się, że byli członkami Hamasu. Został przeniesiony do palestyńskiego szpitala na Zachodnim Brzegu na leczenie. Kilka tygodni później Abu Seif został mianowany ministrem kultury w nowym rządzie premiera Mohammeda Sztajjeha.
Hamas oskarża teraz Abu Seifa o zdradę za występowanie przeciwko jego złej polityce i represji wobec Palestyńczyków. "Minister kultury Autonomii Palestyńskiej promuje zdradę, by ugłaskać okupanta - powiedział na Twitterze Morra. – Hańba ci i nie powinieneś zajmować stanowiska związanego z kulturą. Kultura naszych ludzi jest kulturą godności, patriotyzmu, niezłomności i oporu. Wzywamy wszystkich palestyńskich akademików, by szybko postarali się o usunięcie Abu Seifa z jego stanowiska ministra kultury".
Inny oficjel Hamasu, Hazem Kassem, oskarżył ministra o "promowanie izraelskiej propagandy" przez krytykowanie sytuacji w Strefie Gazy. Przez krytykowanie Hamasu, powiedział Kassem, minister pomaga Izraelowi w jego kampanii "demonizowania Strefy Gazy i palestyńskich grup oporu". Następnie wysunął poważniejsze oskarżenie wobec Abu Seifa: "Uwolnienie Izraela z odpowiedzialności za blokadę i krycie zbrodniczych sankcji narzuconych na mieszkańców Strefy Gazy przez kierownictwo Autonomii Palestyńskiej".
Jeśli ten palestyński minister kiedykolwiek powróci do Strerfy Gazy, Hamas prawdopodobnie dokona jego egzekucji za "zdradę stanu".
Abu Seif ma szczęście, że Hamas pozwolił mu na opuszczenie Gazy po tym, jak został tam fizycznie zaatakowany. Hamas, być może, żałuje teraz, że przeżył tę napaść. Co więcej, możemy spokojnie założyć, że Hamas żałuje także, że pozwolił mu na wyjazd z Gazy na leczenie na Zachodnim Brzegu.
Koteich, libański dziennikarz również nigdy nie postawi stopy w Strefie Gazy po tym, co powiedział o Hamasie i Islamskim Dżihadzie – ani też Abbas, ani żaden z jego dygnitarzy na Zachodnim Brzegu, którzy przez ostatnich dziesięć lat potępiali Hamas. Hamas już powiedział, że jeśli i kiedy Abbas powróci do Strefy Gazy, zostanie postawiony przed sądem za "zdradę stanu" – przestępstwo karane śmiercią w świecie Palestyńczyków.
Zachęcające jest jednak to, że krwawe groźby Hamasu wydają się nie przerażać pewnych arabskich postaci medialnych, które nadal publicznie mówią prawdę o Strefie Gazy i palestyńskich grupach "oporu". W ostatnich miesiącach rosnąca grupa Arabów zaczęła występować przeciwko Hamasowi i Islamskiemu Dżihadowi, obciążając ich odpowiedzialnością z niszczenie życia Palestyńczyków w Strefie Gazy.
Orzeźwia widok tych Arabów, którzy nie boją się potępić Hamasu i powiedzieć prawdy o jego odpowiedzialności za przemoc z Izraelem. Weźmy na przykład, to, co niedawno powiedział saudyjski pisarz i dziennikarz, Abdullah al-Szarif:
"Hamas popełnia głupie czyny przeciwko naszym ludziom w Strefie Gazy. Odpala prymitywne rakiety [na Izrael] i w odpowiedzi ściąga codzienne [izraelskie] uderzenia militarne na bezbronnych ludzi. Potem Hamas płacze nad tym, co zdarzyło się jego ludziom. Lepiej byśmy zatrzymali tę farsę [odgrywaną] przez pewnych palestyńskich przywódców, która zabija naszych ludzi z powodu bezprecedensowej głupoty tych przywódców".
Takie głosy ze strony Palestyńczyków i Arabów są oznaką, że może wreszcie obudzili się i zrozumieli, że palestyńscy przywódcy, szczególnie Hamas i Islamski Dżihad prowadzą swoją ludność w przepaść. Jeśli głosy krytyków narosną, to będzie nadzieja, że któregoś dnia obóz ekstremistów wśród Palestyńczyków osłabnie.
Tymczasem wydaje się, że tylko garść Arabów i Palestyńczyków jest gotowa podjąć ryzyko mówienia prawdy ze strachu przed etykietką "zdrajców" i "syjonistycznych kolaborantów" w mediach społecznościowych i w meczetach.