Irański rząd jest niezdolny nawet do zorganizowania pogrzebu tak zwanego "męczennika", Kasema Solejmaniego, podczas którego zginęło ponad 50 ludzi, ale jest zdolny do zestrzelenia "w wyniku ludzkiego błędu" pasażerskiego samolotu z 82 własnymi obywatelami na pokładzie i zabicia w sumie 176 pasażerów i członków załogi. Na zdjęciu: Irański prezydent Hassan Rouhani. (Zdjęcie: Atta Kernare/AFP via Getty Images) |
Iran wyłonił się z obecnej fazy konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi całkowicie zdyskredytowany, a prezydent USA, Donald J. Trump, wydaje się – przynajmniej chwilowo – wielkim wygranym.
Irański rząd jest niezdolny nawet do zorganizowania pogrzebu tak zwanego "męczennika", Kasema Solejmaniego, podczas którego zginęło ponad 50 ludzi, ale jest zdolny do zestrzelenia "w wyniku ludzkiego błędu" pasażerskiego samolotu z 82 własnymi obywatelami na pokładzie i zabicia w sumie 176 pasażerów i członków załogi. To jest ten sam reżim, który teraz ogłosił wznowienie swojego programu nuklearnego. Bombę mogliby zrzucić (oczywiście "przez pomyłkę") na Izrael – lub na sąsiedni kraj, taki jak sunnickie państwa w Zatoce lub nawet na sam Iran.
Ludzie w Iranie wiedzą, że ich rząd zestrzelił samolot. W całym Iranie odbywają się protesty przeciwko reżimowi. Panuje gniew wobec niekompetencji i kłamstw w ostatnich dniach. Reżim wyłonił się z tego osłabiony. Po śmierci Solejmaniego zdjęcia tłumów mogły dawać wrażenie powszechnego wiecu przeciwko Stanom Zjednoczonym, ale od dawna wiadomo, że takie wrażenia mogą być błędne.
Pomyślcie, na przykład, o zdjęciach paryskich tłumów, oklaskujących marszałka Pétaina w 1940 roku, jakich używała propaganda Vichy. Przy braku wolnych wyborów i sondaży opinii publicznej trudno jest znać prawdziwe uczucia większości irańskiego społeczeństwa. W chwili, kiedy to piszę, wielu protestuje przeciwko "Najwyższemu Przewodnikowi", ajatollahowi Alemu Chameneiemu i wzywa do jego rezygnacji.
Kraje Zatoki, z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Arabskimi Emiratami na czele, będą bardziej niż kiedykolwiek przekonane, że ich bezpieczeństwo (w obliczu agresywnej dyktatury, która nie waha się eksportować swojej "rewolucji" do Libanu, Syrii, Iraku, Bahrajnu, Jemenu itd.) zależy od Ameryki. Stany Zjednoczone, które nie są już dłużej zależne od dostaw energii z tego regionu, będą mogły poprosić te kraje, by za taką ochronę zapłaciły, czego wielokrotnie żądał prezydent Trump.
Irak będzie musiał zastanowić się dwa razy zanim zażąda wycofania amerykańskich wojsk. Nie umknęło niczyjej uwagi, że większość kurdyjskich i sunnickich posłów nie wzięła udziału w parlamentarnym głosowaniu w tej sprawie. Wielu z nich nie chce, by ich kraj stał się wasalem Iranu. Irak jest sztucznie stworzonym państwem, nadal głęboko podzielonym wzdłuż etnicznych i religijnych linii. Kurdowie, którym nie udała się próba zdobycia niepodległości po tym, jak Amerykanie odmówili uznania jej, czekają tylko na właściwy moment. Sunnici, z których wielu popierało Państwo Islamskie, pozostają zmarginalizowani i rozczarowani. Ponadto, 5200 amerykańskich żołnierzy nadal tam obecnych ma tylko dwie funkcje – szkolenie irackiej armii i wywiad – a Irak prawdopodobnie nie jest pewny, że naprawdę chce się bez tego obejść.
Także Europa będzie musiała wyciągnąć kilka wniosków. Europejska próba, zainicjowana przez Francję, Niemcy i Zjednoczone Królestwo, by obejść amerykańskie sankcje na Iran, powinna się skończyć. Umowa nuklearna jest martwa i pogrzebana. Europa musi teraz dołączyć do amerykańskiego stanowiska i narzucić te same sankcje na Iran.
Wspólny Wszechstronny Plan Działania (JCPOA), jak brzmi oficjalna nazwa irańskiej umowy nuklearnej, podpisanej – ale nie przez Iran – w lipcu 2015 roku, był pod każdym względem wadliwy. Dawał Iranowi nieograniczone możliwości nuklearne po wygaśnięciu umowy po 15 latach i nie miał mechanizmu zadowalających inspekcji znanych lub podejrzanych irańskich instalacji nuklearnych. Te warunki były połączone, obok wielu głównych słabości umowy, z możliwością rozwoju pocisków balistycznych średniego zasięgu (zdolnych do przenoszenia nuklearnych głowic) – co nie było częścią umowy. Iran zawsze twierdził, że umowa dotyczy tylko jego programu nuklearnego, nie zaś jego pocisków balistycznych, co także stanowi konkretną i bezpośrednią groźbę dla sąsiadów Iranu i dla Izraela.
Chiny także muszą być ostrożne. W trakcie negocjacji handlowych ze Stanami Zjednoczonymi nie mogą okazywać poparcia dla tak niekompetentnego reżimu irańskiego, szczególnie, że mogą wiele stracić przy pożodze na Bliskim Wschodzie. Około 40% chińskiego importu ropy naftowej pochodzi z tego regionu. Paradoksalnie, to obecność marynarki USA zapewnia bezpieczeństwo dostaw energii do Chin z Zatoki. Perspektywa uzbrojonego w broń jądrową Iranu powinna, logicznie rzecz biorąc, niepokoić Chiny co najmniej tak samo jak Stany Zjednoczone i Europę. Jednak skuteczność embargo na materiały i technologie do zbudowania bomby jądrowej będzie w znacznej mierze zależeć od gotowości Chin do przestrzegania go.
Wreszcie, w Stanach Zjednoczonych niektórzy konserwatywni redaktorzy obawiają się, że kryzys irański może wykoleić kampanię wyborczą prezydenta Trumpa, który został wybrany z ambicją zredukowania zewnętrznych zobowiązań kraju. Istotnie, nawet jeśli uwaga mediów jest – chwilowo – odwrócona od procesu "impeachmentu", z wyborczego punktu widzenia Trump podjął wielkie ryzyko zabijając Solejmaniego. Chwilowo prezydent zbiera punkty. Iran od miesięcy mnożył prowokacje bez reakcji ze strony Stanów Zjednoczonych. Jeśli nie mieli zaakceptować, że Iran będzie posuwał się coraz dalej, USA musiały zatrzymać Iran, co zrobiły w przemyślany, proporcjonalny i ograniczony sposób, jeśli pomyśli się o innych możliwych opcjach (takich jak zbombardowanie instalacji naftowych z nieuniknionymi przy tym stratami w ludziach).
Reakcje niektórych Demokratów niewątpliwie obraziły patriotyczne uczucia Amerykanów. Nancy Pelosi, spikerka Izby Reprezentantów, oskarżyła administrację Trumpa o "niepotrzebną prowokację". Aspirujący do tytułu kandydata na prezydenta, Demokrata Pete Buttigieg, wysłał nawet do Trumpa i mułłów komunikaty na Twitterze ("Niewinni cywile teraz zginęli, ponieważ zostali schwytani pośrodku niepotrzebnego i niechcianego militarnego wet za wet"), czym prawdopodobnie właśnie pogrążył swoje szanse na zdobycie nominacji partii Demokratycznej. Jeśli chodzi o przepowiednię Joe'go Bidena – "Trump właśnie wrzucił dynamit do beczki z prochem" – jak dotąd nie okazała się prawdą. Oczywiście klimat histerycznej wrogości do prezydenta Trumpa doprowadzi do dalszych absurdalnych wypowiedzi, obwiniających prezydenta USA za tragedię zestrzelonego samolotu. W rzeczywistości, irański reżim właśnie przegrał rundę w długim konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi. Taki dramat ma trwały wpływ na ludzkie umysły. Irański reżim wyłania się z tego kryzysu słabszy i bardziej izolowany niż kiedykolwiek wcześniej. Obecnie zwycięża Trump.
Alain Destexhe: Belgijski senator, były sekretarz generalny organizacji "Lekarze bez granic", były przewodniczący organizacji International Crisis Group, publicysta i analityk spraw międzynarodowych.