Od samego początku niewolnictwo było stałą częścią ludzkiego istnienia, a w niektórych krajach jest nadal. Ani też czarni Afrykanie nie byli jedynymi ludźmi, których zamieniano w niewolników... Niewolnictwo było powszechną chorobą, która dotykała każdą społeczność na ziemi; jest to wstydliwa karta całej ludzkiej rodziny. Na rycinie: "Chrześcijańscy więźniowie sprzedawani jako niewolnicy na targu w Algierii", rycina z 1684 roku autorstwa Jana Luykena. (Zdjęcie: Amsterdam Historic Museum/Wikimedia Commons) |
Kiedy oburzenie wywołane śmiercią George'a Floyda w sfuszerowanej operacji aresztowania podejrzanego zaczyna się uspokajać, może pora rozważyć, co osiągnął gniew rozpętany tą sprawą w dziesiątkach miast na całym świecie.
Obawiam się niestety, że nie tylko wiele z tego gniewu poszło na marne, ale że ta forma gniewu mogła przyczynić się do pogłębienia społecznych resentymentów.
Są po temu co najmniej dwie przyczyny.
Po pierwsze, śmierć Floyda została zawłaszczona przez handlarzy skargami i zażaleniami, szukającymi nieustanie pretekstu, by zaatakować zachodnie demokracje, szczególnie Stany Zjednoczone. Zamienili Floyda w "męczennika" amerykańskiego "imperializmu" i udawali, że Stany Zjednoczone wraz z innymi zachodnimi demokracjami są jakimś bastionem "rasizmu".
Używając retorycznych sztuczek nazwali śmierć Floyda "morderstwem", ignorując to, że to słowo ma bardzo precyzyjne znaczenie i nie może być zastosowane do nieszczęsnej sytuacji z Minneapolis.
Floyd umarł, ponieważ policyjna technika, używana w ponad 20 krajach, fatalnie zawiodła. Jednak policjant, który doprowadził do śmierci Floyda, nie chciał i nie planował zamordowania go. To dlatego język prawniczy ma inne określenia, takie jak nieumyślne spowodowanie śmierci i zabójstwo z premedytacją.
Następną sztuczką było udawanie, że Floyd został zabity, ponieważ był czarny. Ignorowali fakt, że ta sama technika duszenia przy areszcie pochłonęła w 2019 roku życie kilku innych ludzi, białych i czarnych, w Stanach Zjednoczonych i we Francji. W ten sposób zapomniano o rzeczywistym problemie – o potrzebie zrewidowania lub porzucenia techniki obezwładniania, która może prowadzić do śmierci.
Ekstrapolując, ci samozwańczy obrońcy ludzkości widzieli w incydencie z Minneapolis przykład państwowego rasizmu. Rasizm jednak jest jedną rzeczą, a uprzedzenia rasowe, nawet nienawiść, inną.
Rasizm oznacza światopogląd rozwinięty pod koniec XVIII i na początku XIX wieku, w którym ludzkość dzielono na pięć ras odróżniających się prawdziwym lub wyimaginowanym kolorem skóry. Podobnie jak inne monistyczne światopoglądy, które redukują ludzi do jednego elementu ich złożonego istnienia, rasizm, choć zwodniczy w swojej prostocie, służył jako bariera dla naukowej etnografii aż do XX wieku, hamując poważne badania antropologiczne ludzkości w całej jej bogatej różnorodności.
Inne monochromatyczne doktryny, jak na przykład, marksizm z jego podziałem ludzkości na klasy – dobry proletariat i złą burżuazję – miały podobny efekt.
Rasistowski światopogląd był elementem w strukturach państwowych wszystkich przed nowoczesnych narodów westfalskich. Pod tym względem Stany Zjednoczone nie są wyjątkiem. Jednak jest coś wyjątkowego w tym, że jest to państwo, które jako pierwsze podjęło walkę z rasizmem.
Wojna secesyjna, kolejne ruchy praw obywatelskich, walka przeciwko segregacji i metody takie, jak pozytywna dyskryminacja, opowiadają historię kraju, który stara się odejść od rasizmu. Nie znaczy to, że nie ma rasizmu w USA; jest, ale byłoby niesprawiedliwe przedstawiać go jako składnik strukturalny. Przez twierdzenie, że USA są państwem rasistowskim, można tylko zachęcać zwolenników białej supremacji, którzy pragną, by rzeczywiście tak było.
Ekstrapolując jeszcze dalej, handlarze wściekłością związali swoje twierdzenie o rasizmie z transatlantyckim handlem niewolnikami, chcąc przedstawić wszystkie zachodnie demokracje jako wcielonego diabła.
Od samego początku niewolnictwo było stałą częścią ludzkiego istnienia, a w niektórych krajach nadal jest. Ani też czarni Afrykanie nie byli jedynymi ludźmi, których zamieniano w niewolników.
Według Ksenofonta około 30 procent populacji Aten, kolebki cywilizacji helleńskiej, było niewolnikami, a niemal wszyscy byli białymi mężczyznami i kobietami z Bałkanów i Azji Mniejszej.
Jeszcze wcześniej pierwsze państwa w historii ludzkości – Sumeria, Akadia i Babilon – trzymały niewolników, z których żaden nie pochodził z Afryki.
Imperium Rzymskie było wielkim mocarstwem, które trzymało niewolników. Krassus, osławiony generał, był czołowym handlarzem niewolników, którym był również Juliusz Cezar, handlujący niewolnikami z zachodniej i północnej Europy, z terenów dzisiejszej Francji i Wielkiej Brytanii.
Słynny bunt niewolników pod przywództwem Spartakusa dotyczył niemal wyłącznie niewolników z europejskiego kontynentu. Krassus ukrzyżował 10 tysięcy spośród nich na via Appia.
W Rosji niewolnictwo przybrało postać pańszczyzny i także dotyczyło niemal wyłącznie białych i azjatyckich ofiar.
Niewolnictwo było stałym elementem gospodarki także na kontynencie amerykańskim na długo zanim Krzysztof Kolumb wylądował tam przez pomyłkę. Tutaj także żaden z niewolników nie pochodził z Afryki, o której istnieniu nie wiedzieli ani Inkowie, ani Aztecy.
W Azji Chan Balugh (siedziba władz w średniowiecznych Chinach), była głównym ośrodkiem handlu niewolnikami, jak nim było również Chiwa, miasto w obecnym Uzbekistanie. Także w tym nikczemnym handlu w Azji, który pochłaniał niezliczone ofiary przez ponad 1000 lat, nie było Afrykanów.
W Imperiach Perskim i Osmańskim niewolnicy pochodzili z Kaukazu, Skandynawii i terenów obecnej Rosji. Nie było tam czarnych Afrykanów.
Chwytanie czarnych na niewolników mogło zacząć się od Ramzesa II, egipskiego faraona, który potrzebował nubijskich robotników do zbudowania Ouaji-Seboua.
Potem był okres eksportowania niewolników przez Kartagińczyków do Rzymu po zdemontowaniu imperium Hannibala. Kiedy Rzymianie zaanektowali północną Afrykę, używali wojowniczych czarnych plemion Garmant i Afri do zdobywania niewolników dla imperium. W ciągu dziesięciu lat rajdy po niewolników rozszerzyły się poza Tibesti i dotarły w pobliże jeziora Czad.
Tak rozpoczęła się historia udziału czarnych Afrykanów w chwytaniu innych czarnych Afrykanów i sprzedawaniu ich jako niewolników.
Bez pomocy afrykańskich wodzów plemiennych żadna zewnętrzna siła nie mogłaby robić wypadów w głąb Afryki, by czerpać z niekończących się źródeł niewolników.
W 652 roku generał Abdallah bin Sa'id podpisał traktat handlowy, znany jako "bacht", z rządcą Darfuru o dostarczeniu 20 tysięcy niewolników w zamian za złoto. "Bacht" pozostawał w mocy przez 13 stuleci.
Czarni afrykańscy władcy i wodzowie plemienni byli także głęboko zaangażowani w transatlantycki handel niewolnikami. Sardona z Sokoto, w Afryce Zachodniej, zdobył majątek sprzedając niewolników portugalskim, brytyjskim i francuskim handlarzom niewolników. W książce Timbuktu School for Nomads, brytyjski autor Nicholas Jubber przedstawia handlarza niewolników z Sahelu, który w swoim czasie został najbogatszym człowiekiem na świecie.
Jest nieuczciwe żądanie usunięcia pomnika Colberta w Paryżu, bo wprowadził on pierwszy kodeks niewolników zaprojektowany do narzucenia prawnej kontroli na ten straszliwy handel i zapewnienia jakichś praw dla ofiar, ale zapominanie o afrykańskich władcach, którzy porywali i sprzedawali własną ludność.
Niewolnictwo było powszechną chorobą, która dotykała każdą społeczność na ziemi; jest to wstydliwa karta całej ludzkiej rodziny.
W rzeczywistości, chociaż trwał przez cztery wieki, transatlantycki handel czarnymi niewolnikami odpowiada za mniejszą liczbę ofiar niż ofiary europejskie i azjatyckie, nie mówiąc już o Afrykanach "eksportowanych" z Półwyspu Somalijskiego i Zanzibaru do krajów muzułmańskich.
Jeśli chodzi o niewolnictwo, wszyscy braliśmy w tym udział zarówno jako sprawcy, jak i ofiary. Odkupienie tej haniebnej plamy na naszej ludzkiej egzystencji jest zadaniem dla nas wszystkich, niezależnie od koloru skóry i wyznania. Tylko w ten sposób obecny koktajl skarg i zażaleń może dać jakieś pozytywne rezultaty.