(Zdjęcie: iStock) |
Niedawno opublikowany raport rządowy ujawnia "kupione" przez obce kraje wpływy na najbardziej prestiżowe uniwersytety amerykańskie i w rezultacie również na to, co obecne i kolejne pokolenia analityków i polityków będą myśleć i w co będą wierzyć.
Jak informuje raport Ministerstwa Edukacji z 20 października 2020 roku, nigdy nie ujawniono ponad jednej trzeciej z niemal 20 miliardów dolarów z zagranicznych darów i kontraktów dla amerykańskich uniwersytetów z lat 2014 – 2020, mimo wymogów prawa federalnego zgodnie z "Institutional Compliance. Wśród tych "darów" było ponad 3 miliardy dolarów od Kataru, największego sponsora Bractwa Muzułmańskiego; ponad 1,1 miliarda dolarów od Arabii Saudyjskiej, największego propagandzisty "radykalnej" ideologii islamskiej; i niemal 1,5 miliarda dolarów od Chin.
Według tego raportu:
"Co najmniej niektóre z tych zagranicznych źródeł są wrogie wobec Stanów Zjednoczonych i inwestują (tj. przekazują 'dary' i dają 'kontrakty'), by oddziaływać 'miękką siłą', kraść poufne i chronione prawem własności badania oraz szerzyć propagandę. Ministerstwo jest bardzo zaniepokojone dowodami, które sugerują, że zabieganie instytucji wyższej edukacji o dotacje z zagranicznych źródeł nie jest właściwie lub skutecznie równoważone ani sprawdzane przez instytucjonalne kontrole niezbędne do sensownej oceny ryzyka i opanowania zagrożenia, jakie stanowią dane związki z darczyńcą lub zagranicznym przedsięwzięciem".
Przed tym raportem były inne inicjatywy. W marcu 2019 roku impreza opisana jako "Trzydniowy festiwal antyizraelskiej nienawiści" była sponsorowana przez Ośrodek Badań Bliskiego Wschodu i Islamu z University of North Carolina oraz Duke-UNC Consortium for Middle East Studies. Po tej imprezie Ministerstwo Edukacji ostrzegło Consortium w liście z 29 sierpnia 2019 roku, że musi przestać korzystać z federalnych grantów do propagowania "ideologicznych priorytetów".
Jak pisano w tym liście:
"Wydaje się, że Duke-UNC CMES nie wykazuje zrównoważenia, ponieważ nie oferuje (lub oferuje bardzo niewiele) programów skupiających się na historycznej dyskryminacji, jakiej doświadczały i doświadczają obecnie mniejszości religijne na Bliskim Wschodzie, w tym chrześcijanie, Żydzi, Bahajowie, Jazydzi, Kurdowie i inni. Także w waszej działalności wśród uczniów i nauczycieli szkół podstawowych i liceów jest znaczny nacisk na zrozumienie pozytywnych aspektów islamu, a równocześnie całkowity brak jakiegokolwiek podobnego przedstawienia pozytywnych aspektów chrześcijaństwa, judaizmu i jakiejkolwiek innej religii lub systemu przekonań z Bliskiego Wschodu. Ten brak równowagi jest niepokojący".
Podobnie w 2018 roku raport informował, że "elitarne uniwersytety w USA przyjęły ponad pół miliarda dolarów" od Arabii Saudyjskiej w darach i donacjach między 2011 a 2017 rokiem; już w 2005 roku uniwersytety Georgetown i Harvard otrzymały po 20 milionów dolarów "na wspieranie badań islamu na swoich kampusach".
I tutaj pojawia się pytanie: dlaczego kraje takie jak Arabia Saudyjska – która traktuje kobiety jak własność mężczyzn, uczy muzułmanów nienawiści do wszystkich nie-muzułmanów, aresztuje i torturuje chrześcijan za "spiskowanie, by świętować Boże Narodzenie"; dlaczego kraj, który ma jednostki specjalne poświęcone aresztowaniom czarownic i czarnoksiężników – stał się wiodącym sponsorem liberalnych uniwersytetów w Ameryce?
Odpowiedzią jest prawdopodobnie to, że zagraniczni darczyńcy mogą wpływać na to, czego uczą się studenci o Bliskim Wschodzie i o islamie. Warto obszernie zacytować niepokoje w nowy raporcie, dotyczące, na przykład Ośrodka Księcia Alwaleeda Bin Talala ds. Muzułmańsko-Chrześcijańskiego Zrozumienia z Georgetown University, które są paradygmatyczne dla ogólnego zaniepokojenia wyrażanego w tym raporcie:
"Centrum może propagować islamską ideologię w sposób, który deprecjonuje opozycję, zagraża akademickiej uczciwości i w niewłaściwy sposób wpływa na przyszłych pracowników państwowych. Ośrodek był także krytykowany za oszukańcze określanie siebie mianem pluralistycznego; zdaniem krytyków część dotycząca badań 'chrześcijańskich' w Ośrodku ma 'niewłaściwą nazwę', bo nie ma tam żadnej chrześcijańskiej reprezentacji. Dodatkowe niepokoje wywołuje infiltracja przez Arabię Saudyjską instytucji ogólnie znanej z tego, że jej absolwenci otrzymują zatrudnienie w rządowych agencjach. Takie niepokoje są istotne, ponieważ Saudyjczycy poinformowali, że ich pieniądze 'przyjdą' razem z pierwszym dyrektorem Ośrodka. Ta strategia finansowania konkretnego dyrektora [Johna Esposito] jest niepokojąca, ponieważ pozwala zagranicznemu rządowi na zbyt wielki wpływ na treści nauczania w Ośrodku.
Ta donacja pozwoliła rządowi Arabii Saudyjskiej na propagowanie na Zachodzie swojej narracji o islamskim społeczeństwie przez szanowaną zachodnią instytucję, taką jak Georgetown University.....
Saudyjski rząd za pomocą pieniędzy z powodzeniem wpływał na myślenie w amerykańskiej polityce zagranicznej. Saudyjski rząd zainwestował znaczące sumy w szerzenie swoich ulubionych poglądów ideologicznych na Georgetown University i w kilku innych instytucjach akademickich w USA. Książę Alwaleed dokonał znaczących darowizn i prowadził podobne operacje 'miękkiej siły' przez tworzenie ośrodków badań islamskich na University of Cambridge i Edinburgh University w Wielkiej Brytanii. Kontrowersyjna polityczna przeszłość księcia Alwaleeda, od antysyjonizmu do szczodrego nagradzania Saudyjczyków, którzy brali udział w rajdach bombowych na Jemen, rzuca cień na niego i jego dary.
Porozumienie księcia Alwaleeda z Georgetown jest przykładem tego, jak zagraniczne pieniądze mogą propagować światopogląd danego kraju w akademickich instytucjach USA – które to wpływy często pozostają ukryte przed amerykańskimi podatnikami, czego wymaga jednak Section 117."
Podczas gdy te uniwersytety zgarniają i nie informują o miliardach z zagranicznych "darów", te same uniwersytety "zależą od bezpośrednich i pośrednich subsydiów od amerykańskich podatników, również poprzez pożyczki studenckie, które obciążyły Amerykanów olbrzymim długiem" – stwierdza raport. Mimo to "dowody pokazują, że podejmowanie decyzji w tych instytucjach jest zazwyczaj oddzielone od jakiegokolwiek poczucia zobowiązania wobec naszych podatników, jak również troski o nasze amerykańskie, narodowe interesy, bezpieczeństwo i wartości".
We wszystkich dziedzinach życia edukacja jest wskaźnikiem potencjalnego sukcesu; jej przeciwieństwo, ignorancja – lub gorzej, indoktrynacja fałszywymi informacjami – jest wskaźnikiem potencjalnej porażki. Powodem, dla którego polityka zagraniczna USA tradycyjnie ma tendencję do powodowania katastrof – w dodatku do eliksiru pobożnych życzeń – jest to, że politycy i ich doradcy i analitycy, na których politycy polegają są produktami programów, których sponsorzy są wrodzy wobec Stanów Zjednoczonych.