Gdy tylko wysłano posłów prezydenta Bidena z pokłonami dla tyrana, ajatollah Ali Chamenei, duchowny kierujący teokratycznym reżimem, zakończył prawie cztery lata względnej samokontroli, rozdmuchując żar kilku konfliktów w gorące płomienie. Na zdjęciu: "Najwyższy przewodnik" Iranu, ajatollah Ali Chamenei. (Źródło:Chamenei.ir/Wikimedia Commons) |
W lutym ubiegłego roku, kiedy nowa administracja Bidena ogłosiła zapowiedzianą wcześniej ofertę przywrócenia "umowy nuklearnej" Obamy z Islamską Republiką Iranu, entuzjaści przedstawiali to jako próbę zapobieżenia kolejnej wojnie na Bliskim Wschodzie. Powróciła stara mantra, że w stosunkach z teokratyczną dyktaturą wybór jest tylko między polityką ustępstw a wojną na pełną skalę.
Wielbiciele tej mantry nie rozumieją, że w kontaktach z mułłami ustępstwa zachęcają do wojny.
Tak więc, gdy tylko wysłano posłów prezydenta Bidena z pokłonami dla tyrana, ajatollah Ali Chamenei, duchowny kierujący teokratycznym reżimem, zakończył prawie cztery lata względnej samokontroli, rozdmuchując żar kilku konfliktów w gorące płomienie.
Zaczął od Jemenu, wycofał irańską ambasadę i misję wojskową, przenosząc personel do Omanu i wysyłając "tymczasowo" jednego ze swoich generałów, jako nowego ambasadora z misją ulepszenia machiny wojennej Huti. Następnym krokiem była dostawa nowych rakiet i pocisków dla jednostek Hezbollahu w Libanie. Po tym zaczęło się masowe rozdawanie gotówki dla Hamasu i Islamskiego Dżihadu w Gazie w zamian za rozpoczęcie nowej rundy rakietowych ataków na Izrael. W międzyczasie ajatollah nakazał także rozbudowę militarnej infrastruktury na granicy Iranu z Azerbejdżanem i Armenią, sygnalizując koniec umiarkowania, do którego został zmuszony za czasów administracji prezydenta Trumpa.
To jednak nie było wszystko. Mając pewność, że nowa administracja USA pomoże mu rozwiązać problem z płynnością finansową, ajatollah zmodyfikował oficjalny budżet narodowy, przygotowany przez ustępującego prezydenta Hassana Rouhaniego, tak aby radykalnie zwiększyć nakłady na wojsko. Zmiana budżetu została bez problemów zatwierdzona przez pseudoparlament, przyznając wzrost nakładów na Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej o 62 procent. Siły Kuds (Jerozolimy), które są odpowiedzialne za eksport rewolucji i utrzymywanie najemników w Jemenie, Iraku, Syrii, Libanie i Gazie, zwiększają swój budżet o prawie 40 procent. Według niektórych szacunków całkowity wzrost budżetu na cele militarne Iranu od roku 2019 wynosi około 150 procent.
Przesłanie skierowane do marionetek w regionie i poza nim jest proste: Teheran spodziewa się, że kończą się cięcia budżetowe, które musiały być wprowadzone podczas kadencji Trumpa, ponieważ USA, z porozumiewawczym przymrużeniem oka pozwala niektórym sojusznikom, w szczególności Korei Południowej i Japonii, na uwolnienie część pieniędzy, które są winni za import ropy.
W kategoriach teologicznych Chamenei i jego współpracownicy postrzegają oczekiwany układ z Bidenem jako "ulgę po cierpieniu", która jest obiecana wierzącym, którzy przejdą okres trudnych doświadczeń bez utraty wiary.
Wydaje się, że ajatollah jest zdeterminowany, by wykorzystać "nadarzającą się okazję" również do zmiany na arenie wewnętrznej. Siedmioosobowa lista "zatwierdzonych kandydatów", którą wystawił w nadchodzących wyborach prezydenckich, pokazuje, że zamierza stworzyć wojenny gabinet całkowicie wobec niego lojalnych radykałów.
Czy to wszystko oznacza, że "Najwyższy Przewodnik" przygotowuje się do wojny?
Tak i nie, jeśli przez wojnę rozumiemy klasyczne starcie sił zbrojnych na pełną skalę na lądzie, w powietrzu i na morzu, Chamenei doskonale wie, że jego zdezorganizowana armia, podzielona na niezliczone korpusy i dowództwa o sprzecznych kulturach i interesach, często obarczona przestarzałymi teoriami, nie jest w stanie prowadzić klasycznej wojny z poważnym wrogiem. Żaden z jego 13 najwyższych rangą generałów (wszyscy w wieku emerytalnym i głęboko zaangażowani we własną działalność gospodarczą) nie ma profilu potencjalnego zdobywcy.
Chamenei poniekąd to przyznaje, powtarzając hasło "ani kompromis, ani wojna".
Na polu dyplomatycznym, będzie zapewne grał w tę samą grę, którą Teheran rozpoczął prawie 30 lat temu, negocjując porozumienia w "kwestii jądrowej". Nowy sekretarz stanu USA Antony Blinken mówi, że celem jest przekonanie Teheranu do ograniczenia działalności nuklearnej, tak aby zawsze był nie mniej niż rok od zbudowania bomby. Chamenei, który w tej chwili nie ma wszystkich możliwości zbudowania bomby, jest gotów zaoferować Amerykanom słodycze, których tak pragną.
W zeszłym miesiącu ajatollah powiedział: Jeśli zdecydujemy się zbudować bombę, ani oni (drużyna Bidena), ani ci więksi od nich nie mogą nas powstrzymać!
Używając "umowy nuklearnej", godnej Człowieka z La Manchy, ajatollah ma nadzieję na zniesienie sankcji, aby mógł prowadzić swoją wojnę terroru z większą energią.
Ten rodzaj wojny ma różne nazwy: zastępcza, asymetryczna, mało intensywna, tania, chałupnicza wojna. Ajatollah dobrze wie, że niewielu Irańczyków jest gotowych do udziału w tych wojnach, prowadzi je poprzez najemników rekrutowanych w Pakistanie, Afganistanie, Iraku, Libanie, Gazie i Jemenie. Wykorzystywanie najemników w takich wojnach ma długą historię. Kalifowie Abbasydów używali tureckich niewolników Mameluków, Osmanowie mieli Baszybuzuków, podczas gdy Safawidzi używali Kizlibaszów i kurdyjskiej Peszmergi. Brytyjczycy w Indiach zatrudniali nepalskich Gurkhów (poszukiwaczy grobów), a Francuzi wykonywali swoją brudną robotę za pośrednictwem alawickich rekrutów zwanych "pomocnikami".
Według najniższych szacunków, Republika Islamska wydała od 2000 roku około 20 miliardów dolarów na różne wojny o "niskich kosztach", co jest stosunkowo niewielką sumą w porównaniu z ogromnymi kosztami wojny na pełną skalę. Według irańskiego ministra spraw zagranicznych Muhammada Dżavada Zarifa reżim, żeby przetrwać potrzebuje co najmniej 60 miliardów dolarów rocznie na pokrycie podstawowych kosztów, kontynuując trwającą od dziesięcioleci kampanię destabilizacji Bliskiego Wschodu w nadziei na to, co gazeta "Kayhan", (tuba Chameneiego), opisuje jako "nieuniknione tsunami rewolucji islamskiej", które poprzez kierowany przez Iran Front Oporu ustanowi nową bazę dla ostatecznego podboju świata przez "wiarę i sprawiedliwość".
Blinken mówi o swoich nadziejach na "przełom" w trwających obecnie rozmowach "nuklearnych". Chamenei również chce przełomu opartego na zapowiedzi wzbogacania uranu, które może chwilowo powstrzymać, w zamian za przepływy strumienia pieniędzy, których potrzebuje, aby reaktywować swoją chwilowo zawieszoną wojnę przeciwko USA i ich regionalnym sojusznikom.
Strach przed iluzoryczną wojną na pełną skalę może doprowadzić do ugody, która pozwoli, by prawdziwa wojna toczyła się za fasadą iluzorycznego pokoju.