Trzydziestego lipca tysiące Palestyńczyków w rządzonej przez Hamas Strefie Gazy wyszło na ulice, by zaprotestować przeciwko trudnym warunkom życia oraz brakowi prądu i gazu. Protesty pod hasłem "Chcemy żyć!" odzwierciedlały rosnące niezadowolenie Palestyńczyków z popieranego przez Iran Hamasu, który przejął kontrolę nad Strefą Gazy w wyniku gwałtownego i krwawego zamachu stanu latem 2007 roku.
W tym samym czasie, gdy Palestyńczycy demonstrowali w Strefie Gazy, w obozie dla uchodźców palestyńskich w Libanie wybuchły starcia zbrojne, w których zginęło co najmniej 11 osób, w tym wysoki rangą funkcjonariusz palestyńskich sił bezpieczeństwa, a wielu innych odniosło rany.
Te dwa wydarzenia – w Strefie Gazy i Libanie – nie wzbudziły większego zainteresowania społeczności międzynarodowej i mediów, najprawdopodobniej dlatego, że Izrael nie był w nie zamieszany. Nie trzeba dodawać, że Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych nie została poproszona o zorganizowanie nadzwyczajnej sesji w celu omówienia zbrodni popełnionych przez Palestyńczyków na Palestyńczykach.
Według źródeł palestyńskich, kilku demonstrantów zostało rannych, niektórzy krytycznie, kiedy funkcjonariusze bezpieczeństwa Hamasu użyli siły do rozproszenia protestów w Strefie Gazy. Według źródeł protesty wybuchły w kilku miejscach, w tym w Nusseirat, Chan Junis, Dżabalija, Rafah, Bani Suheila i Szadżaijeh.
W oświadczeniu wydanym przez grupę, Zjednoczone Dowództwo Intifady w Strefie Gazy, odnotowano w odpowiedzi na protesty, że "czas milczenia na temat ucisku i wykorzystywania religii do zabijania dobiegł końca". Oświadczenie grupy dotyczyło ciągłych represji Hamasu wobec Palestyńczyków w Strefie Gazy, w tym do rozprawiania się z dziennikarzami, rywalami politycznymi i obrońcami praw człowieka. Odnosiło się to również do wykorzystywania islamu przez Hamas do usprawiedliwiania swojej polityki i postępowania wobec mieszkańców Strefy Gazy.
Grupa wezwała Hamas do uwolnienia wszystkich aresztowanych podczas protestów i postawienia przed sądem funkcjonariuszy bezpieczeństwa, "których ręce były splamione krwią". Wśród aresztowanych przez funkcjonariuszy Hamasu była Batoul Abu Salimeh, 14-letnia dziewczyna z Dżabalji. 15-letni chłopiec z Rafah, który prosił o zachowanie anonimowości, powiedział, że bandyci z Hamasu bili go w nogi i że boi się iść do szpitala na leczenie.
Protesty w Strefie Gazy zostały zorganizowane przez lokalne palestyńskie ruchy młodzieżowe, aby wywrzeć presję na Hamas, żeby rozwiązał problemy ubóstwa i bezrobocia. Protestujący domagali się także zakończenia przerw w dostawach prądu i gazu.
Nie jest tajemnicą, że Hamas inwestuje miliony dolarów w budowę tuneli i produkcję broni do ataku na Izrael, ignorując straszny kryzys gospodarczy w Strefie Gazy. W rezultacie w ciągu ostatnich kilku lat wielu Palestyńczyków uciekło w poszukiwaniu pracy i lepszego życia w Europie i innych krajach.
Doniesienia ze Strefy Gazy – prawie całkowicie ignorowane przez międzynarodowe media – mówiły, że funkcjonariusze bezpieczeństwa Hamasu wtargnęli do szpitala Abu Jousef al-Nadżar w Rafah i uprowadzili trzech Palestyńczyków, którzy zostali ranni podczas protestów: Midhat Daoud, Nizar al-Liddawi i Wissam Rasras.
Oficerowie Hamasu dokonali także fizycznej napaści na palestyńskiego dziennikarza Walida Abdela Rahmana, korespondenta Palestine TV Autonomii Palestyńskiej, kiedy ten relacjonował demonstracje w Dżabalija. Abdel Rahman powiedział, że został pobity przez funkcjonariuszy, którzy przedstawili się jako członkowie sił bezpieczeństwa wewnętrznego Hamasu.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Palestyńskich potępiło atak na Abdela Rahmana jako "rażące naruszenie wolności prasy" i wezwało organizacje praw człowieka do interwencji w celu powstrzymania takich ataków i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.
Funkcjonariusze bezpieczeństwa Hamasu aresztowali także dziennikarza Ehaba al-Fasfousa, gdy relacjonował on protesty w Chan Junis.
Rami Faradżallah, członek Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy, skrytykował Hamas za rozprawienie się z palestyńskimi dziennikarzami, którzy relacjonowali pokojowe protesty w Strefie Gazy. Wezwał Hamas do poszanowania swobód publicznych, w tym wolności wypowiedzi, oraz do zaprzestania represji wobec dziennikarzy i osób protestujących przeciwko trudnościom ekonomicznym.
Palestyńska organizacja pozarządowa z siedzibą w Ramallah, Niezależna Komisja Praw Człowieka (ICHR) wezwała Hamas do uwolnienia wszystkich aresztowanych podczas protestów. ICHR ujawniła, że służby bezpieczeństwa Hamasu zatrzymały 43 Palestyńczyków ze wszystkich obszarów Strefy Gazy. Stwierdzono, że co najmniej 15 Palestyńczyków zostało rannych, w tym odnieśli siniaki, skaleczenia, otarcia i złamania kości, w wyniku kopnięcia, uderzeniami pięściami, nożami, pałkami i żelaznymi prętami.
ICHR wezwał Hamas do poszanowania i promowania prawa do wolności opinii, wypowiedzi i pokojowych zgromadzeń oraz do wstrzymania wszelkich posunięć, które naruszają prawo obywateli do organizowania zgromadzeń publicznych.
W apelu do organizacji praw człowieka palestyński działacz polityczny Hamzeh al-Masri napisał:
"My, mieszkańcy Gazy, prosimy was o przyjrzenie się zbrodniom organizacji Hamas... i wspomnienili o tych zbrodniach. Wzywamy was do ochrony nas przed tą organizacją, która nie przestaje porywać i torturować obywateli w Gazie. I tego dnia, 30.07.2023 r., w Gazie odbyła się pokojowa demonstracja wzywająca do poprawy warunków życia i [zakończenia] poważnej niesprawiedliwości, na którą jesteśmy narażeni w postaci ubóstwa, głodu, permanentnych przerw w dostawie prądu, nałożenia na nas wysokich podatków i braku miejsc pracy... Hamas bił demonstrantów, strzelał do ich domów i groził im bronią... Wzywamy was, abyście nas chronili i tak szybko uratowali przed organizacją Hamasu, jak to możliwe."
Tymczasem w obozie dla uchodźców Ain al-Hilweh w Libanie co najmniej 11 Palestyńczyków zginęło, a 40 zostało rannych w starciach zbrojnych między rywalizującymi gangami, a co najmniej 2000 Palestyńczyków zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów w ciągu trzech dni walk. Starcia wybuchły po zabójstwie Fathi al-Armousziego, starszego palestyńskiego oficera bezpieczeństwa i trzech jego ochroniarzy.
Te same międzynarodowe media, które obsesyjnie donosiły o izraelskich operacjach antyterrorystycznych na Zachodnim Brzegu w ciągu ostatnich 18 miesięcy, całkowicie zignorowały brutalne rozprawienie się Hamasu z pokojowymi demonstrantami i dziennikarzami w Strefie Gazy. To samo dotyczy krwawych starć w obozie dla uchodźców w Libanie, gdzie w wyniku walk przesiedlono ponad 2 tysiące Palestyńczyków. Kiedy Palestyńczycy biją lub zabijają Palestyńczyków, międzynarodowe media wolą odwracać wzrok.
Głosy antyizraelskich aktywistów na całym świecie, którzy regularnie spieszą z potępieniem Izraela za próby obrony przed palestyńskim terroryzmem, ucichły, jeśli chodzi o ochronę Palestyńczyków. Aktywiści, którzy określają się jako "pro-palestyńscy", tak naprawdę nie dbają o Palestyńczyków, zwłaszcza tych żyjących w Strefie Gazy i obozach dla uchodźców w Libanie. Jeśli nie można obwiniać Izraela, świata to nie obchodzi.
Milczenie pokazuje, że przesłanie "pro-palestyńskie" jest po prostu przebranym antysemityzmem. Rzekomy ból "pro-palestyńskich" jednostek i grup nacisku nie ma nic wspólnego z autentyczną troską o Palestyńczyków – a wszystko z rasistowską nienawiścią do Żydów.
Bassam Tawil - muzułmanski badacz i publicysta mieszkając y na Bliskjim Wsc hodzie.