Turcja jest obecnie zaangażowana w szereg międzynarodowych konfliktów militarnych - zarówno przeciwko własnym sąsiadom, takim jak Grecja, Armenia, Irak, Syria i Cypr, jak i innym krajom, takim jak Libia i Jemen. Na zdjęciu: turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan (po prawej) spotyka się z Fajezem al-Sarradżem, przywódcą jednego z dwóch rywalizujących rządów, które kontrolują Libię, 4 czerwca 2020 r. w Ankarze w Turcji. (Zdjęcie: Adem Altan/AFP via Getty Images) |
Turcja jest obecnie zaangażowana w cały szereg konfliktów militarnych - zarówno przeciw swoim sąsiadom, a więc Grecji, Armenii, Irakowi, Syrii i Cyprowi, jak i innym krajom takim jak Libia i Jemen. Te działania wskazują, że polityka zagraniczna Turcji w coraz większym stopniu zmierza do destabilizacji nie tylko poszczególnych państw, ale całego regionu.
Reżim Erdogana przeprowadza operacje militarne w Syrii i w Iraku, wysyła syryjskich najemników do Libii z zamiarem zajęcia pól naftowych, w dalszym ciągu nęka Grecję i prowokuje do przemocy w konflikcie między Armenią i Azerbejdżanem.
Od 12 lipca Azerbejdżan dokonał serii naruszeń granicy w północnym regionie Armenii, w wyniku których zginęło co najmniej czterech żołnierzy ormiańskich i dwunastu po stronie Azerbejdżanu. Po groźbie ataku rakietowego na elektrownię nuklearną Metsamor w Armenii (16 lipca) Turcja zaoferowała władzom Azerbejdżanu pomoc wojskową.
"Nasze uzbrojone samoloty bezzałogowe, amunicja, rakiety, wraz z naszym doświadczeniem technologicznym są dostępne dla Azerbejdżanu" – powiedział İsmail Demir, przewodniczący Rady Przemysłu Obronnego działającej przy Biurze Prezydenta.
Jednym z głównych celów Turcji wydaje się być Grecja. Turecka marynarka ponownie wtargnęła na terytorialne wody Grecji, grecka gazeta Kathimerini donosiła:
"Są obawy przed turecką interwencją w East Med (Wschodni Śródziemnomorski Gazociąg) w próbie storpedowania porozumienia w sprawie nakreślenia obszaru wyłącznej strefy ekonomicznej (EEZ) między Grecją i Egiptem, która jest przedmiotem dyskusji między przedstawicielami tych krajów."
Wiele mówiące są również nazwy tureckich okrętów poszukujących złóż gazu. Najważniejszy z nich, z aparaturą do badań sejsmicznych, który "bada" grecki szelf kontynentalny, nosi imię Oruç Reis, admirała floty osmańskiej (1474-1518), często najeżdżającego brzegi Italii i wysp śródziemnomorskich, które nadal były pod kontrolą krajów chrześcijańskich. Inne turecki statki badawcze, z urządzeniami wiertniczymi pływające na greckich wodach terytorialnych, noszą imiona osmańskich sułtanów, którzy napadali na Cypr i Grecję. Jest tu również statek wiertniczy noszący nazwę Fatih "zdobywca" oraz Sułtan Mehmed II, (sułtan, który najechał Konstantynopol w 1453 roku), statek wiertniczy Yavuz, "nieugięty", czy Sułtan Selim I, który stał na czele osmańskiej inwazji na Cypr w 1571; jest tu również Kanuni, "prawodawca" oraz Sułtan Suleiman, który zdobył region Europy Wschodniej jak również grecką wyspę Rodos.
Tureckie wkroczenie na tereny wschodniego Morza Śródziemnego zaczęło się na początku lipca, wkrótce po zamianie na meczet Hagii Sophii, niegdyś największej bizantyjskiej bazyliki. Turecki prezydent, Recep Tayyip Erdogan, połączył tę zamianę Hagii Sophii na meczet ze zobowiązaniem do "wyzwolenia meczetu Al-Aqsa" w Jerozolimie.
21 lipca napięcie ponownie wzrosło w związku z tureckim oświadczeniem o planach przeprowadzenia badań sejsmicznych na greckim szelfie kontynentalnym na Morzu Egejskim, w rejonie między Kretą i Cyprem.
Jak 21 lipca donosiła gazeta Kathimerini: "Ateny postrzegają turecki plan jako niebezpieczną eskalację, co skłoniło premiera Kyriakosa Mitsotakisa do ostrzeżenia, iż jeśli Ankara będzie nadal naruszać grecką suwerenność, może to spowodować sankcje ze strony Unii Europejskiej."
Spójrzmy na krótką listę innych państw, w których Turcja angażuje swoje siły militarne:
W Libii Turcja jest coraz mocniej zaangażowana w toczącej się w tym kraju wojnie domowej. 18 lipca Associated Press donosiła:
"Podczas pierwszych trzech miesięcy tego roku Turcja wysłała między 3,500 a 3,800 syryjskich najemników do Libii, stwierdza w swoim najnowszym raporcie generalny inspector Amerykańskiego Departamentu Obrony. To były pierwsze tureckie siły, które pomogły zmienić sytuację w libijskiej wojnie.
Raport ukazuje się w chwili kiedy bogata w zasoby ropy naftowej Libia zmieniła się w teatr regionalnej wojny zastępczej podsycanej przez państwa ościenne dostarczające do tego kraju broni i najemników."
W Libii panuje chaos od 2011 roku, czyli od czasu zbrojnej rewolty podczas "arabskiej wiosny", mającej na celu obalenie morderczej dyktatury Muammara Kaddafiego. O władzę w tym kraju, którego populacja liczy obecnie ok. sześć i pół miliona ludzi, walczą dwa rywalizujące ze sobą rządy. Popierany przez ONZ Rząd Zgody Narodowej (GNA), kierowany przez premiera Fajeza al Sarradża oraz rząd jego rywala z Libańskiej Armii Narodowej (LNA) kierowany przez generała Chalifa Haftara.
Popierany przez Turcję GNA wydał 18 lipca oświadczenie , że niebawem odbije miasto Surt, gdzie są główne terminale ropy naftowej, jak również bazę lotnictwa LNA w Jufra.
Tymczasem Egipt, który popiera LNA, oświadczył, że jeśli siły tureckie podejmą próbę zajęcia Surtu, wyśle do Libii swoje oddziały. 20 lipca parlament egipski zaaprobował możliwość rozmieszczenia wojsk egipskich poza granicami kraju "w obronie egipskiego bezpieczeństwa przed kryminalnymi zbrojnymi milicjami i zagranicznymi elementami terrorystycznymi".
Jemen jest kolejnym krajem, na który Turcja łakomie patrzy. Na niedawno opublikowanym wideo, widzimy jak wysłani z Trucji najemnicy syryjscy walczący w Libii po stronie GNA w sojuszu z miejscowymi grupami islamistycznymi mówią: "To dopiero początek. Celem będzie dotarcie do Gazy". Mówią również, że uderzą w egipskiego prezydenta Sisi i że pójdą do Jemenu.
Magazyn Arab Weekly donosił 9 maja: "Wzrastająca obecność Turcji w Jemenie, szczególnie w niespokojnej południowej części tego kraju, budzi na Bliskim Wschodzie obawy o bezpieczeństwo w rejonie Zatoce Adeńskiej i cieśniny Bab al-Mandeb".
"Te niepokoje wzmacniają doniesienia wskazujące na finansowanie tureckich interesów w Jemenie przez Katar za pośrednictwem jemeńskich polityków i wodzów plemiennych związanych z Bractwem Muzułmańskim."
W Syrii, popierani przez Turcję dżihadyści w dalszym ciągu okupują północną część tego kraju. 21 lipca Erdogan oświadczył, że turecka obecność militarna w Syrii będzie kontynuowana.
"Teraz mieli tam wybory, tak zwane wybory, po dziesięciu latach wojny domowej" – powiedział Erdogan o wyborach parlamentarnych przeprowadzonych 19 lipca w kontrolowanych przez syryjski rząd regionach - "Jak długo naród syryjski nie będzie wolny, w pokoju i bezpieczeństwie, pozostaniemy w tym kraju".
W dodatku, po wtargnięciu tureckich wojsk do syryjskiego miasta Arfin, w szczególnie złej sytuacji znaleźli się miejscowi Jazydzi.
Jak 29 maja donosiła organizacja Yazda "Tysiące Jazydów uciekło z 22 wsi do innych części Syrii lub do Libanu, do Europy oraz do regionu kurdyjskiego w Iraku..."
"Ze względu na swoją religię Jazydzi z Arfin doświadczaja ataków i prześladowań ze strony popieranych przez Turcję milicji. Zbrodnie popełnione przeciwko Jazydom obejmują przymusowe nawracanie na islam, gwałcenie kobiet i dziewcząt, tortury, arbitrarne zatrzymania i przymusowe przesiedlenia. Amerykańska Komisja do spraw Wolności Religijnej na Świecie (USCIRF) w swoim dorocznym raporcie ogłoszonym w 2020 potwierdziła, że Jazydzi i chrześcijanie spotykają się w Arfin z prześladowaniami i marginalizacją.
Co więcej, blisko 80 procent świątyn Jazydów w Syrii zostało obrabowanych, zbezczeszczonych lub zburzonych, a cmentarze Jazydów były wandalizowane i niszczone buldożerami."
W Iraku Turcja od lat przerowadza operacje militarne. Ostatnia z nich miała miejsce w połowie czerwca. Tureckie ministerstwo obrony 17 czerwca oświadczyło, że "Trucja przeprowadziła militarną operację przeciwko PKK (Partii Robotniczej Kurdystanu) w północnym Iraku po przeprowadzeniu serii nalotów lotniczych. Turcja nazwała tę operację – "Operacja Pazur Orła" oraz "Operacja Pazur Tygrysa".
Jazydzi, Assyryjczycy, chrześcijanie oraz kurdyjscy cywile byli terroryzowani oraz bombardowani . Co najmniej pięć cywilnych osób zostało zabitych podczas nalotow – informowały media. Organizacja Human Rights Watch opublikowała również raport, podkreślając, że tureckie naloty w Iraku "nie brały pod uwagę strat ludności cywilnej".
Biorąc pod uwagę turecką militarną agresję w Syrii, Iraku, Libii, Armenii, trwającą okupację Cypru, dalsze agresje, w szczególności przeciwko Grecji, są bardzo prawdopodobne. Tureckie zamiary najazdu na Grecję nie są sekretem. Co najmniej od 2018 roku zarówno turecki rząd jak i partie opozycyjne otwarcie wzywają do zajęcia wysp geckich na Morzu Egejskim, o których fałszywie twierdzą, że należą do Turcji.
Jeśli taki atak będzie miał miejsce, czy Zachód zostawi Grecję samej sobie?