Nadia Harhasz, znana palestyńska dziennikarka, nie zdziwiła się, kiedy przed świtem spalono jej samochód. Wszystkie palce wskazywały na jednego winnego: Autonomię Palestyńską. Harhasz ma dobre powody, by podejrzewać AP i jej przywódców. Artykuły, jakie publikowała w ostatnich latach, wywołały gniew wielu wysokich rangą palestyńskich oficjeli. Przywódcy AP zawsze uciekali się do różnych metod, by zastraszyć i uciszyć swoich krytyków. (Ilustracja: iStock) |
Przywódcy finansowanej przez Zachód Autonomii Palestyńskiej (AP) raz jeszcze dowiedli, że nie tolerują – i nie będą tolerowali – żadnej krytyki, szczególnie, kiedy ta krytyka przychodzi od własnej ludności. W ostatnich kilku dniach co najmniej trzech dziennikarzy padło ofiarą długotrwałej polityki AP terroryzowania i uciszania sprzeciwiających się głosów.
Przywódcy AP zawsze uciekali się do rozmaitych metod, by uciszyć i zastraszyć swoich krytyków. Te metody obejmują, między innymi: aresztowania, wielokrotne wezwania na przesłuchanie, zwolnienie z pracy i fizyczne oraz psychiczne nękanie.
Przywódcy AP zaczerpnęli z głębokiego źródła swojej złośliwej kreatywności, by zakneblować Palestyńczyków, którzy wyrażają się o nich krytycznie: obecnie podpalają także prywatne samochody.
To jest stara technika palestyńskich siepaczy, by uciszyć głosy, które odważają się występować przeciwko korupcji, defraudowaniu funduszy publicznych i nadużyciom władzy.
Uważa się, że ofiary palenia samochodów miały szczęście: ogień skierowany jest na ich własność, a nie na ich ciała – lepiej patrzeć na palące się auto niż zostać zastrzelonym lub zasztyletowanym. Palenie samochodów ma podwójny cel: spowodować finansowe szkody i odstraszyć zarówno ofiarę, jak jej otoczenie.
Najnowszą ofiarą podpalania samochodów jest znana palestyńska dziennikarka, autorka i feministka, Nadia Harhasz, mieszkanka Jerozolimy, która od dawna krytykuje korupcję kierownictwa AP. Nie krytykuje palestyńskiego kierownictwa, bo jest "opłacana przez syjonistyczne lobby", ale z troski o dobro swoich rodaków.
1 lipca Harhasz obudziła się wcześnie z powodu hałasu sąsiadów i strażaków przed jej domem we wschodniej Jerozolimie w dzielnicy Bet Hanina. Kiedy wyjrzała przez okno, zobaczyła, że jej samochód jest całkowicie spalony.
Trudno byłoby twierdzić, że Harhasz zdziwiła się, kiedy przed świtem spalono jej samochód. Trudno byłoby również twierdzić, że nie miała pojęcia, dlaczego została zaatakowana i kim byli podpalacze, którzy dołożyli dużych starań, by całkowicie spalić jej samochód.
Wiedziała, że wszystko wskazywało na jednego winnego: Autonomię Palestyńską, której funkcjonariusze i kwatera główna mieszczą się w Ramallah, o kilka kilometrów od jej domu.
Harhasz i inni palestyńscy dziennikarze mają dobre powody, by podejrzewać AP i jej przywódców.
Artykuły, jakie publikowała w ostatnich latach, wywołały gniew wielu wysokich rangą palestyńskich oficjeli. Harhasz jest wyjątkiem, bo publicznie zajmuje się sprawami, które od dawna są uważane za tabu w palestyńskim społeczeństwie, włącznie z finansową i administracyjną korupcją, prawami kobiet i równością płci.
W niedawnym artykule Harhasz, jak się wydaje, przekroczyła czerwoną linię: napisała o drażliwej kwestii nepotyzmu wśród najwyższej warstwy kierownictwa AP w Ramallah, de facto stolicy Palestyńczyków. Artykuł powstał w następstwie publicznego oburzenia w sprawie mianowania krewnych wpływowych funkcjonariuszy palestyńskich na wysokie stanowiska w służbie publicznej AP.
Według palestyńskich źródeł, odkryto co najmniej trzy wypadki nepotyzmu w ciągu ostatnich tygodni. Dotyczyły one syna Dżamala Muheissena, członka rządzącej frakcji Centralnej Rady Fatahu, bratanka Husseina al-Szejka, szefa Urzędu Głównego ds. Obywatelskich AP i siostry byłego ministra zdrowia AP, Dżawada Awwada.
Komentując ten najnowszy skandal dotyczący krewnych palestyńskich oficjeli, Harhasz podkreśliła, że podczas gdy AP narzeka na brak pieniędzy i mówi, że nie będzie mogła wypłacić pełnych pensji swoim pracownikom, "syn wysokiego rangą funkcjonariusza zostaje mianowany na wysokie stanowisko".
Palestyńscy oficjele, napisała, "zajmują się rozdawaniem stołków".
"Ich synowie, córki, siostrzeńcy i kuzyni są rozrzuceni wszędzie. Widzimy korupcję wszędzie. Czy Autonomia Palestyńska zmierza do samozniszczenia? Czy też tylko niszczy [palestyński] lud, żeby synowie i krewni jej oficjeli mogli dostać się do władzy?"
Skandal nepotyzmu wywołał falę potępienia wśród Palestyńczyków, z których wielu w mediach społecznościowych wyraziło odrazę – raz jeszcze – do nadużyć władzy i korupcji wśród palestyńskiego kierownictwa, szczególnie w czasie kiedy Palestyńczycy przeżywają trudności ekonomiczne spowodowane wybuchem epidemii koronawirusa.
Palestyńska Koalicja Odpowiedzialności i Prawości (AMAN) wezwała premiera AP, Mohammada Sztajjeha, by "sformułował i przyjął jasną i zdecydowaną politykę zawieszenia mianowań i awansów" członków rodzin wysokich rangą funkcjonariuszy palestyńskich.
AMAN podkreśliła "potrzebę zaaprobowania, udostępnienia społeczeństwu i szybkiego wprowadzenia polityki zawieszenia mianowań i awansów" w palestyńskim sektorze publicznym.
Zamiast wysłuchania wezwania AMAN i wielu Palestyńczyków do zakończenia nepotyzmu i zapewnienia odpowiedzialności i przejrzystości, AP wybrała milczenie. Palestyńscy przywódcy praktycznie mówią swojej ludności, że uważają AP za prywatne księstwo należące do nich i do członków ich rodzin. Innym komunikatem, jaki przekazują ci przywódcy, jest: "Możecie mieć dyplomy uniwersyteckie i duże doświadczenie w świecie, ale jeśli nie jesteście krewnymi albo synami i córkami wysokich rangą oficjeli, nie dostaniecie u nas dobrej pracy".
Reagując na spalenie swojego samochodu, Harhasz przysięgła, że będzie kontynuować swoją pracę. Nazywając ten incydent terrorystycznym atakiem, Harhasz napisała:
"Myślę o terroryzmie, który stał się dla nas ojczyzną. Są ci, którzy terroryzują, i są ci, którzy są terroryzowani. Prawda jest siłą. Moc ucisku i zastraszania, niezależnie od tego, jak długo trwa, jest nieważna. Tak, korupcja szaleje i ramię ucisku jest długie i wyciągnięte. Gdyby jednak milczenie było rozwiązaniem, pierwsza milczałabym".
Harhasz ma szczęście, że niezidentyfikowani podpalacze, którzy przyszli podpalić jej samochód, nie zranili jej ani członków jej rodziny. Ponadto ma szczęście, że mieszka w Jerozolimie, pod izraelską suwerennością. Gdyby Harhasz mieszkała w Ramallah lub jakimkolwiek innym mieście pod panowaniem AP, mogłaby zostać aresztowana lub fizycznie zraniona.
W ostatnich dniach dwóch jej palestyńskich kolegów, którzy mieszkają na kontrolowanych przez AP obszarach, Sami al-Sa'i i Tarek Abu Zeid, zostali aresztowani przez palestyńskie siły bezpieczeństwa. Podobnie jak Harhasz, ci dwaj dziennikarze znani są z krytycznych poglądów na kierownictwo AP.
Dzięki zbrodniczemu odwracaniu oczu przez międzynarodową społeczność i tak zwane organizacje praw człowieka, kierownictwo AP może spokojnie kontynuować prowadzenie polityki śmiertelnego zastraszania palestyńskich dziennikarzy. Te grupy są zbyt zajęte szykowaniem kolejnych potępień Izraela, by mieć czas na ujawnianie prawdziwego zagrożenia Palestyńczyków z Autonomii Palestyńskiej.
Bassam Tawil: Muzułański badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.