Raz jeszcze zbliżamy się do odmętów dorocznego światowego Tygodnia Nienawiści do Żydów. Jego organizatorzy dobrze wiedzą, że nie mogą nazywać tej imprezy jej prawdziwą nazwą. Nazwali zatem swój festiwal nienawiści "Tygodniem Apartheidu w Izraelu", ale prawdziwe znaczenie i cel tego są zupełnie oczywiste. Od jego wczesnego jątrzenia w Toronto w 2005 roku Tydzień Nienawiści do Żydów narzucono światu, zakażając uniwersytety od Ameryki do Australii i od Afryki Południowej do Irlandii Północnej.
Tydzień Nienawiści do Żydów organizowany na kampusach co roku o tej porze jest okrętem flagowym rasistowskiego ruchu Bojkot, Dywestycje i Sankcje (BDS), którego celem jest przekonanie studentów do jego złowrogiej krucjaty. W pierwszej linii BDS są organizacje Students for Justice in Palestine oraz Jewish Voice for Peace w USA, a w Wielkiej Brytanii Palestine Solidarity Campaign (PSC) i War on Want. Członkinie "Demokratycznego Plutonu", Ilhan Omar i Rashida Tlaib, należą do głównych cheerleaderek w Ameryce. W Wielkiej Brytanii skompromitowany były przewodniczący Labour Party, Jeremy Corbyn, jest zażartym orędownikiem BDS, jak również wielu z jego partii, włącznie z członkami parlamentu.
BDS rozgłasza, że działa na rzecz "wolności, sprawiedliwości i równości" dla narodu palestyńskiego. Mniej otwarcie mówią o swoim pragnieniu wymazania państwa żydowskiego, bo obawiają się o utratę poparcia ze strony tych osób i organizacji, które autentycznie chcą polepszyć życie Palestyńczyków, ale nie chcą likwidować całego kraju i jego żydowskich obywateli.
Urodzony w Katarze Omar Barghouti, jeden z założycieli BDS, wielokrotnie odrzucał rozwiązanie w postaci dwóch państw i zamiast tego opowiadał się za jednym państwem: "Stanowczo, jak najbardziej stanowczo sprzeciwiamy się żydowskiemu państwu w jakiejkolwiek części Palestyny". Mówi wyraźnie, że jego definicja "Palestyny" obejmuje całość państwa Izrael.
Kolega Barghoutiego, absolwent Harvardu, pisarz i aktywista, Ahmed Moor zgadza się: "BDS istotnie oznacza koniec państwa żydowskiego". Po drugiej stronie Atlantyku w zeszłym tygodniu notoryczny orędownik BDS, profesor David Miller z Bristol University żądał "położenia kresu" "syjonizmowi jako funkcjonującej ideologii". Syjonizm jest poparciem dla istnienia i rozwoju państwa Izrael. Słowa Millera są więc ledwo ukrytym kodem na zakończenie istnienia powszechnie uznanego, demokratycznego państwa członkowskiego ONZ. Jego jadowite słowa wzmocnił w tym tygodniu inny zwolennik BDS i były poseł z ramienia Labour, Chris Williamson, cytując terrorystkę, porywaczkę samolotów, Leilę Khaled.
Mimo że BDS twierdzi, że jest ruchem niestosującym przemocy, grupy uznane za organizacje terrorystyczne – takiej jak Hamas, Palestyński Islamski Dżihad i Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny – są reprezentowane w Narodowym Komitecie BDS. Barghouti mówi: "Nie wstydzimy się tego, że mamy zbrojny ruch oporu w dodatku do pokojowego oporu przez całe nasze istnienie". On i jego poplecznicy odmawiają potępienia terroryzmu.
Dyskutowałem o tym wszystkim ze studentami niosącymi plakaty BDS i wykrzykującymi slogany podczas Tygodnia Nienawiści do Żydów na różnych kampusach, włącznie z New York University i University of Bristol, gdzie byłem na zaproszenie Realize Israel i Pinsker Centre, dwóch wyróżniających się bastionów walki przeciwko nienawiści do Żydów. Wszyscy uczestnicy protestów, jakich spotkałem, zaprzeczali, że chcą zniszczenia Izraela lub że popierają przemoc. Młodzi i podatni na wpływy mężczyźni i kobiety, którzy głównie skupiają się na swoich studiach, zostali nabrani przez podżegaczy Barghoutiego i sądzą, że demonstrują w poparciu dla rozwiązania w postaci dwóch państw, które ma zostać osiągnięte pokojowymi metodami.
Prawdę o globalnym ruchu BDS rozumie bardzo niewielu, a jest ona jeszcze bardziej mroczna niż jakiekolwiek publicznie deklarowane lub prywatnie szeptane romantyczne idee o zmianie politycznej. Raport izraelskiego Knesetu z 2015 roku pokazał, że BDS nie ma żadnego wpływu na gospodarkę kraju i nie oczekuje się, że wywrze taki wpływ w przyszłości. Eksport Izraela do Unii Europejskiej, gdzie BDS jest najsilniejszy, niemal podwoił się od momentu założenia BDS 10 lat wcześniej. Przez 16 lat BDS nie wpłynął na Izrael, nie osiągnął żadnego ze swoich celów. Mimo niekończących się starań o bojkotowanie, wycofywanie inwestycji i nakładanie sankcji na państwo żydowskie, osiągnęli zerowy rezultat w ekonomii, polityce lub kulturze Izraela.
Ta wyraźna i bezdyskusyjna rzeczywistość wskazuje na ich autentyczny, ale niewypowiedziany cel. Przywódcy BDS w żadnym razie nie są głupi. Wiedzą z doświadczenia, że nie potrafili i nigdy nie potrafią wykończyć żydowskiego państwa ekonomicznie i że są niezdolni do postawienia wyzwania izraelskiej potędze militarnej. Zamiast tego ich kampania poświęcona jest ściganiu Żydów wszędzie, gdzie ich znajdą, karaniu Żydów na całym świecie za istnienie żydowskiego państwa i podważanie poparcia dla Izraela wśród Żydów i nie-Żydów. Najsilniejszymi zwolennikami Izraela poza krajem są członkowie Diaspory. Zmniejszenie tego poparcia i nakłonienie Żydów, by oczerniali Izrael, jest celem ruchu BDS.
Ruch BDS, rozmaici antyizraelscy propagandyści, z powodzeniem zwrócili wielu Żydów przeciwko Izraelowi, a niektórzy nawet dołączyli do BDS. To rośnie z roku na rok. Przykładem jest Jewish Voice for Peace, prowadzący swoje ataki z USA; i w Wielkiej Brytanii Jewish Voices for Labour, wśród założycieli którego była awangarda BDS, Palestine Solidarity Campaign (PSC).
BDS mówi swoim zwolennikom, że jest "ogólnie włączającym, antyrasistowskim ruchem praw człowieka, który z zasady sprzeciwia się wszystkim postaciom dyskryminacji, włącznie z antysemityzmem i islamofobią". To jest kłamstwo. Dowody na jego prawdziwą naturę można znaleźć w klasycznym antysemityzmie, który przenika tak wiele jego działań, włącznie z wezwaniami do zabijania Żydów, atakowaniem żydowskiej religii, wybieraniem ludzi na cel ataków dlatego, że są Żydami i propagowania krwawych oszczerstw, negacji Holocaustu i aprobaty dla Holocaustu. Wszystko to jest wszechstronnie udokumentowane w raporcie CAMERA z maja 2020 r. (Campaign for Accuracy in Middle East Reporting and Analysis). W 2017 roku dossier z Jewish Human Rights Watch w Wielkiej Brytanii pokazało, że niemal 50% szkockich zwolenników PSC otwarcie dzieliło się antysemickimi materiałami na kontach mediów społecznościowych.
Poza udaną rekrutacją naiwnych Żydów, ruchowi BDS udało się rozpalić i podtrzymywać aktywny antysemityzm na campusach. AMCHA, amerykańska organizacja nonprofit, która dokumentuje, bada i zwalcza antysemityzm na uczelniach i uniwersytetach, pisze: "Szkoły, które promują BDS i inne rodzaje antysyjonistycznej retoryki... mają trzy do ośmiu razy więcej incydentów napaści na żydowskich studentów" włącznie z napaściami fizycznymi, dławieniem wolności słowa i niszczeniem własności.
BDS udało się także pogorszyć życie palestyńskich Arabów, tych właśnie ludzi, którym, jak fałszywie twierdzą, pomagają. To obejmuje wspieranie i wzmacnianie kierownictwa Autonomii Palestyńskiej (AP) i Hamasu, czyli ludzi, którzy od dziesięcioleci używają własną ludność jako pionki przeciwko Izraelowi – ich dobrostan i dobrobyt, a często także ich życie poświęcone zostało na ołtarzu nienawiści do państwa żydowskiego. Ci przywódcy systematycznie sprzeniewierzają olbrzymie fundusze wysyłane przez społeczność międzynarodową na pomoc ludności palestyńskiej, by sami wzbogacać się, używać ich do zbrojnych ataków na Izrael, do mordowania Żydów i wychowywania palestyńskich dzieci, by nienawidziły państwa żydowskiego. W tym miesiącu brytyjska gazeta "Jewish News" ujawniła, że 145 milionów dolarów z pieniędzy brytyjskich podatników wydano na podżeganie w palestyńskich szkołach tylko od 2016 roku.
Raz za razem palestyńscy przywódcy odrzucali wszystkie oferty pokoju, woląc biedę dla swojej ludności, przemoc i niekończący się konflikt niż jakąkolwiek propozycję dzielenia terytorium z Żydami. Mimo wszystkiego, co mówi po angielsku negacjonista Holocaustu, prezydent AP, Mahmoud Abbas (obecnie wchodzący w 17 rok sprawowania czteroletniej kadencji prezydenckiej), jego polityka pozostaje taka sama jak zadeklarowana postawa przywódców BDS: rozwiązanie w postaci jednego państwa i likwidacja Izraela.
Obnosząc się ze swoim ulubionym sloganem podczas Tygodnia Apartheidu w Izraelu, ruch BDS na każdym kroku piętnuje Izrael jako "państwo apartheidu". Istnieje powód ich całkowitej porażki: żaden rząd ani międzynarodowa instytucja im nie wierzy. Wręcz przeciwnie, wiedzą, że to Autonomia Palestyńska i Hamas praktykują apartheid. Używając słów, w których słychać złowrogie echo Trzeciej Rzeszy, Abbas powiedział podczas przemówienia w Egipcie: "W ostatecznym rozwiązaniu nie zobaczymy ani jednego Izraelczyka – cywila lub żołnierza – na naszych ziemiach". Miał na myśli Żydów. Izraelscy Arabowie byliby mile widziani.
Na terytorium kontrolowanym przez AP od 2010 roku karą za sprzedaż ziemi Żydom jest śmierć. Chociaż było wiele pozasądowych morderstw tych, którzy przekroczyli ten zakaz, żaden sąd nie wydał wyroku śmierci. Kilku Palestyńczyków otrzymało jednak surowe kary. Na przykład w 2018 roku sąd w Ramallah skazał Palestyńczyka ze wschodniej Jerozolimy na dożywocie w więzieniu z ciężkimi robotami za próbę sprzedaży nieruchomości Żydom.
Tymczasem, poza 1,8 milionami Arabów izraelskich (około 20% populacji), którzy wszyscy mają równe obywatelstwo i prawa w Izraelu, tysiące palestyńskich Arabów podróżuje do pracy w Izraelu. To jest coś, co ruch BDS na wszelkie sposoby próbował powstrzymać. Na przykład, setki palestyńskich Arabów straciło pracę, a ich rodziny zostały pozbawione dochodów w 2015 roku, kiedy protest BDS przeciwko SodaStream zmusiło fabrykę do przeniesienia się z Judei na Negew. Nie zadowoliwszy się tym, BDS Barghoutiego nadal protestował przeciwko nowej fabryce SodaStream, która zatrudnia ponad 300 beduińskich Arabów.
Większość nieszczęsnych studentów w Wielkiej Brytanii, Ameryce i innych krajach, którzy naiwnie popierają BDS, nie ma pojęcia o tym wszystkim. Zdradzili ich przede wszystkim ich profesorowie uniwersyteccy, których zadaniem jest kierowanie nimi i wpływanie na nich dla czynienia dobra, nie zaś omamiania ich tak szkodliwą narracją.
Sekretarz Stanu Antony Blinken mówi, że on i prezydent Biden są "zdecydowanie przeciwni" BDS, ponieważ "niesprawiedliwie i niewłaściwie koncentruje się tylko na Izraelu i tworzy podwójne standardy". Innymi słowy jest to ruch antysemicki. Administracja USA powinna podjąć plany poprzedniego sekretarza stanu, Pompeo, by odciąć rządowe finansowanie organizacjom, które angażują się w BDS lub w inny sposób popierają ten ruch, takie jak Amnesty International, Oxfam i Human Rights Watch.
Rząd brytyjski i rządy europejskie powinny uczynić podobnie, a także wszystkie kraje, w których rozpanoszył się BDS. Nie powinno być żadnych wątpliwości że ten jadowity ruch z jego Tygodniami Nienawiści do Żydów i innymi trującymi akcjami nie jest po to, by zrealizować prawomocne zmiany polityczne ani pomóc Palestyńczykom, jak to oszukańczo twierdzą, ale by wykorzystać konflikt izraelsko-palestyński jako pretekst do terroryzowania zastraszania, nękania i wypędzania Żydów przy każdej okazji.
Richard Kemp: Były dowódca sił brytyjskich w Afganistanie, pracował w Joint Intelligence Committee oraz COBR. Po przejściu na emeryturę napisał książkę o wojnie w Afganistanie Attack State Red, która stała się bestsellerem.