Coraz bardziej hipokrytyczna polityka prezydenta USA, Joego Bidena wobec coraz trudniejszego sojusznika NATO, Turcji, jest dramatycznie chwiejna. Na zdjęciu: Biden spotyka się z tureckim prezydentem, Recepem Tayyip Erdoğanem, podczas szczytu G20 31 października 2021 roku w Rzymie we Włoszech. (Zdjęcie: Brendan Smialowski/AFP via Getty Images) |
Coraz bardziej hipokrytyczna polityka prezydenta USA, Joego Bidena wobec Turcji będącej coraz trudniejszym sojusznikiem NATO, zatacza się coraz gorzej między głoszoną przez przywódcę USA obroną uniwersalnych wartości demokratycznych, a tajną agendą Bidena, którą próbuje przed światem ukryć. Jest to polityka ugłaskiwania tureckiego prezydenta, Recepa Tayyip Erdoğana za zamkniętymi drzwiami i publicznego potępiania braku demokracji w Turcji. W niespełna dwa lata Biden przeszedł od obietnicy obalenia autokratycznego przywódcy Turcji, do polityki ustępstw starannie ukrywanej przed wyborcami.
W wywiadzie z grudnia 2019 roku ówczesny kandydat na prezydenta, Biden, powiedział, że Erdoğana należy usunąć od władzy w demokratycznym procesie i że wsparcie dla opozycji jest kluczowe. Od tego czasu łamanie praw człowieka w Turcji nieustannie narastało. Rada Europy powiedziała, że jeśli tureckie sądy będą nadal ignorować wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, pod koniec listopada rozpocznie procedurę przeciwko Turcji.
Mimo to, 31 października Biden i Erdoğan odbyli 70-minutowe spotkanie w kulisach szczytu G20 w Rzymie w "bardzo pozytywnej atmosferze". Podobno zgodzili się utworzyć wspólny mechanizm naprawienia stosunków. Współpracownik Erdoğana powiedział mi: "Podczas spotkania pouczenia Bidena o prawach człowieka nie przekroczyły dwóch minut". Wydaje się, że delegacja USA wkrótce przybędzie do Ankary, by pracować nad tym wspólnym mechanizmem.
Od lata wydaje się, że na osi Waszyngton-Ankara wszystko się sypie. Podczas przesłuchania przed Senacką Komisją Spraw Zagranicznych, senatorowie tak republikańscy, jak demokratyczni krytykowali politykę tureckiego rządu i żądali bardziej zdecydowanych działań ze strony administracji Bidena. Demokratyczny Senator Bob Menendez z New Jersey i inni Senatorowie wyrazili zaniepokojenie staraniami tureckiego rządu o zdelegalizowanie prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP). "To jest analogiczne do tego, jakby prezydent Biden zakazał działania partii Republikańskiej" – powiedział Menendez.
Amerykańska NGO, Turecki Projekt Demokracji (TDP) we wrześniu wezwała trzy firmy amerykańskie i jedną niemiecką do zerwania związków z Baykar Makina, której uzbrojone drony TB2 stały się ulubioną bronią represyjnych reżimów na całym świecie. Według ambasadora Marka D. Wallace'a, dyrektora TDP:
"Odmawiając przecięcia związków z Turcją wobec bezpośrednich dowodów zbrodni, jakie popełnia reżim Erdoğana z używaniem ich produktów, te firmy pokazują, że nie traktują poważnie moralnych i prawnych konsekwencji swoich działań. Ustawodawcy muszą wziąć to pod uwagę w ustaleniu, jak należy postąpić z tymi firmami".
Wcześniej koalicja 27 członków Kongresu podpisała list mówiący, że transfery technologii, jakich dokonują te firmy, pokazują, że Turcja nadal łamie postanowienia sankcji CAATSA (Countering America's Adversaries Through Sanctions Act).
W październiku ustawodawcy USA zaproponowali ustawę, która wymagałaby od Departamentu Stanu zbadania, czy turecka, ultra-nacjonalistyczna grupa związana z rządem tureckim, Szare Wilki, powinna zostać uznana za zagraniczną organizację terrorystyczną. Grupa Szare Wilki jest ściśle stowarzyszona z Partią Narodowego Działania, najzagorzalszym politycznym sojusznikiem Erdoğana.
Pod koniec października Erdoğan nakazał ogłoszenie 10 ambasadorów w Ankarze, włącznie z ambasadorami USA, Niemiec i Francji, personae non gratae. Była to reakcja na oświadczenie ambasadorów z wezwaniem do natychmiastowego uwolnienia działacza Osmana Kavali, który siedzi w więzieniu od ponad czterech lat, rzekomo w śledztwie za udział w protestach i próbie zamachu stany, choć nigdy nie był skazany.
Erdoğan wycofał się dopiero po wypowiedzi ambasady USA w Ankarze:
"W odpowiedzi na pytania dotyczące oświadczenia z 18 października Stany Zjednoczone podkreślają, że podporządkowują się Artykułowi 41 Konwencji Genewskiej o Stosunkach Dyplomatycznych".
Artykuł 41 określa, że nie będzie ingerencji w sprawy wewnętrzne innych państw.
Kiedy wydawało się, że dwustronne stosunki przechodzą od jednego załamania do drugiego, Erdoğan zaszokował świat oznajmieniem, że administracja USA zaproponowała sprzedanie Turcji 40 myśliwców odrzutowych F-16 Block 70 – które to twierdzenie szybko zamieniło się w zagadkę. 23 października, w dniu, kiedy Erdoğan to powiedział, rzecznik Departamentu Stanu, Ned Price, oznajmił, że USA nie przedstawiły żadnych ofert finansowania w reakcji na prośbę Turcji o zakup samolotów F16. 15 listopada jednak, dyplomata USA powiedział mi, że wszyscy w Departamencie Stanu, Pentagonie i Białym Domu są "zgodni, by zachęcać do sprzedaży F-16 Turcji, ale nie mogą gwarantować aprobaty Kongresu".
Dwa dni później, 17 listopada, Ministerstwo Obrony Turcji powiedziało, że spotkanie na wysokim szczeblu delegacji wojskowych w Waszyngtonie było "pozytywne i konstruktywne". Najwyraźniej, rozmowy o F-16 będą trwały, a Biden będzie ignorował Kongres.
Zarówno Demokratyczni, jak Republikańscy ustawodawcy wzywali administrację Bidena, by nie sprzedawała samolotów F-16 Turcji i mówili, że są pewni, iż Kongres zablokuje taki eksport. W liście z 25 października skierowanym do Bidena i sekretarza stanu, Antony'ego Blinkena, 11 członków Izby Reprezentantów powoływało się na "głębokie poczucie niepokoju" wobec niedawnych informacji, że Turcja mogłaby kupić 40 nowych Lockheed Martin F-16 i 80 modernizujących zestawów F-16 do już posiadanych maszyn.
Ambasador Turcji w USA, Murat Mercan, wyjątkowo zręczny dyplomata, powiedział 27 października:
"Podniesiony wkład Turcji w starania transatlantyckiej społeczności otwiera okno możliwości dla na nowo zdefiniowanych stosunków sojuszniczych między Turcją a Stanami Zjednoczonymi, które nadal mogą działać pod skrajnym przymusem, niezależnie rozbieżnych opinii".
Coś się nie zgadza w tej zagadce prezydenta Bidena. Czy jest on, jak twierdzi, orędownikiem praw człowieka i uniwersalnych wartości demokratycznych? Czy też jest odrażającym oszustem z fałszywą agendą demokratyczną?