Czas pokaże, czy administracja Bidena i inne strony negocjujące z mułłami Iranu wezmą pod uwagę głosy przychodzące ze świata arabskiego – czy też będą nadal pozwalały mułłom na mamienie ich, by znieśli sankcje USA, podczas gdy Teheran kontynuuje drogę do zdobycia broni jądrowej i rozciągnięcia swojej kontroli na kolejne państwa arabskie. (Zdjęcie: iStock) |
Urodzony w Syrii prezenter telewizyjny, Faisal Al-Kasim, zapytał niedawno obserwujących go na Twitterze (a ma ich 5,9 miliona): "Czyja reputacja w regionie [Bliskiego Wschodu] jest lepsza, reputacja Izraela, czy reputacja Iranu?' Wynik tego sondażu pokazał, że 74,8 procenta uważało, iż Izrael ma lepszą reputację, w odróżnieniu od 25,2, którzy głosowali na korzyść Iranu.
Następnego dnia Al-Kasim, który prowadzi popularny program dyskusyjny w katarskiej sieci Al-Dżazira, o nazwie Przeciwny kierunek, przeprowadził kolejny sondaż na Twitterze. Tym razem zapytał: "Czy popierasz izraelskie bombardowanie Iranu i jego milicji w Syrii?"
Według wyników tego sondażu, 77,8% powiedziało, że popiera izraelskie uderzenia, a tylko 22% sprzeciwiało się im.
Wyniki sondaży Al-Kasima nie zaskoczyły wielu Arabów, szczególnie tych, którzy żyją w państwach Zatoki i wyrażają głęboki niepokój z powodu trwającej ingerencji Iranu w ich sprawy wewnętrzne.
Wyrażają ten niepokój w czasie, kiedy w Wiedniu toczą się rozmowy między Iranem a światowymi mocarstwami o przywróceniu umowy nuklearnej z 2015 roku, Wspólnego Wszechstronnego Planu Działania (JCPOA).
Irańczycy żądają całkowitego zniesienia sankcji narzuconych przez USA po jednostronnym wycofaniu się z umowy w 2018 roku, jako warunku wstępnego do osiągnięcia nowego porozumienia z światowymi mocarstwami.
Wielu Arabów niepokoi się jednak o ugłaskiwanie teherańskich mułłów przez Europejczyków i administrację Bidena.
Nawiązując do uwag specjalnego wysłannika USA ds. Iranu, Roberta Malleya, który powiedział CNN, że "w którymś momencie w niezbyt odległej przyszłości będziemy musieli dojść do wniosku, że nie ma dłużej JCPOA i będziemy musieli wynegocjować zupełnie inną umowę", saudyjska gazeta "Al-Yaum" określiła jego wypowiedzi jako "frustrujące informacje, które odzwierciedlają ogólne stanowisko amerykańskie wobec irańskiej eskalacji".
Zdaniem gazety stanowisko administracji Bidena "stawia pod znakiem zapytania powagę starań Ameryki o uratowanie świata przed irańskim zagrożeniem".
"Irański reżim upiera się przy adoptowaniu, popieraniu i zbrojeniu grup terrorystycznych w celu dalszego popełniania zbrodni i przestępstw, które destabilizują bezpieczeństwo i stabilność i pogarszają sytuację humanitarną w regionie".
Według eksperta spraw militarnych Iraku, Adnana Salmana:
"Interwencje Iranu w sąsiednich krajach, takich jak Irak, Syria, Jemen, Liban, Bahrajn i Kuwejt stały się wyraźne i namacalne... Iran zbudował grupy swoich zwolenników w tych krajach, by realizowali jego starą politykę eksportowania [islamskiej] rewolucji".
Saudyjski autor i politolog, Abdel Aziz Chamis, wskazał, że od inwazji USA na Irak w 2003 roku wzrosły "ekspansjonistyczne kroki" Iranu w regionie. Irańska interwencja, powiedział Chamis, sięgnęła szczytu, kiedy Iran przechwalał się, że okupuje cztery arabskie stolice: Bagdad, Bejrut, Sana'ę i Damaszek:
"Irańczycy zamienili te arabskie stolice w bazy dla swoich zbrojnych milicji, zaopatrując je w pieniądze, broń i wszystko, czego potrzebują, by zapewnić irańską hegemonię w regionie. ... Grupa Ansar Allah w Jemenie [Houti], Hezbollah w Libanie, Brygady Hezbollahu i Brygady Sajeda al-Szuhady i inne gangi w Iraku, jak również inne brutalne gangi na terytoriach syryjskich i palestyńskich służą jako narzędzia, które pozwalają Teheranowi na ingerowanie w sprawy tych krajów i na grożenie innym".
Podobnie jak inni arabscy komentatorzy, Chamis mówi, że nie rozumie milczenia i obojętności międzynarodowej społeczności wobec "pogarszającej się sytuacji irańskiego ingerowania w regionie".
Saleh Al-Kallab, znany jordański autor i były minister informacji ostrzegał, "że irańska infiltracja arabskiego regionu przekroczyła wszelkie granice".
"Sytuacja w regionie jest bardzo niedobra – powiedział. – To, co robi Iran, jest równoznaczne z wojną z Arabami".
Al-Kallab wskazał na fakt, że wspierana przez Iran milicja Huti w Jemenie prowadził ostrzał rakietowy i ataki dronami na Arabię Saudyjską. Wezwał Arabów do wsparcia Arabii Saudyjskiej, ponieważ nadal stoi ona przed zagrożeniem ze strony irańskiej marionetki.
Były kuwejcki minister informacji i kultury, Saad Bin Tefla Al-Adżami, powiedział, że światowe mocarstwa, które prowadzą obecnie negocjacje z Irańczykami w Wiedniu, nie dbają o "wrogą politykę" Iranu wobec Arabów. "Iran ingeruje w regionie w celu zdominowania go" – powiedział Al-Adżami.
"Siłą napędową Iranu jest kombinacja rasistowskiej ideologii i brak arabskiego lub międzynarodowego odstraszania, by zatrzymać jego rażące ingerencje w [arabski] region. Obecny libański model hegemonii Iranu poprzez Hezbollah jest modelem do jakiego Iran aspiruje i jaki planuje dla wszystkich krajów arabskich".
Al-Adżami wyraził rozczarowanie tym, że międzynarodowa społeczność odmawia dokonania posunięć dla "odstraszenia irańskiego naporu". Międzynarodowa społeczność, której przedstawiciele prowadzą negocjacje w Wiedniu w sprawie nuklearnego programu Teheranu, "nie przejmuje się agresywną polityką [Iranu] przeciwko nam – dodał. – Priorytety i interesy światowych mocarstw różnią się od naszych, chociaż są oni świadomi destabilizującej cały region polityki Iranu".
Również egipski autor, Emil Amin, podziela narastający niepokój krajów arabskich wobec obecnej polityki USA w sprawie Iranu. Powiedział on, że decyzja administracji Bidena prowadzenia negocjacji z Irańczykami była "niebezpieczna i zagadkowa".
Administracja Bidena, dodał Amin, odmawia ujawnienia informacji o negocjacjach, które mogą "stanowić poważne niebezpieczeństwo" dla USA.
"Administracja Bidena twierdzi, że ujawnienie tych informacji może zaszkodzić bezpieczeństwu narodowemu Ameryki i ujawnić źródła wywiadu. Ta wymówka jest marna i słaba. Oto prawda: słaba administracja Bidena dąży do osiągnięcia porozumienia [z Iranem] za wszelką cenę, by upiększyć swój wizerunek w oczach Amerykanów".
Takie ostrzeżenia ze strony Arabów o złowrogich zamiarach Iranu pojawiają się za każdym razem, kiedy światowe mocarstwa i Irańczycy wznawiają rozmowy nuklearne w Wiedniu.
Te ostrzeżenia odzwierciedlają coraz większy niepokój w krajach arabskich, że taka umowa ośmieli mułłów w Iranie i zachęci ich do kontynuowania "ekspansjonistycznej i wrogiej" polityki wobec Arabów. Ostrzeżenia, które są już powszechne w mediach arabskich, kierują się głównie do administracji Bidena.
Niemniej jest czymś pozytywnym obserwowanie rosnącego poparcia Arabów dla izraelskich uderzeń militarnych przeciwko wspieranym przez Iran milicjom w Syrii. Arabowie wydają się rozumieć, że interwencja Iranu w Syrii spowodowała tam jeszcze więcej przemocy i rozlewu krwi.
Także lepsza reputacja Izraela wśród Arabów w porównaniu do Iranu, jak pokazuje sondaż wspomniany powyżej, stanowi jasny punkt.
Krótko mówiąc, ci Arabowie widzą Iran i Stany Zjednoczone, nie zaś Izrael, jako główne zagrożenia ich bezpieczeństwa i stabilności.
Czas pokaże, czy administracja Bidena i inne strony negocjujące z mułłami Iranu wezmą pod uwagę głosy przychodzące ze świata arabskiego – czy też będą nadal pozwalały mułłom na mamienie ich, by znieśli sankcje USA, podczas gdy Teheran kontynuuje drogę ku zdobyciu broni jądrowej i rozciągnięcia swojej kontroli na kolejne państwa arabskie.