W dzisiejszych czasach coraz częściej spotykamy linię argumentacji wspólną dla rosyjskiej propagandy państwowej i amerykańskich kręgów teorii spiskowych, a mianowicie: Amerykanie rzekomo podżegali do wojny w Ukrainie w celu zniszczenia Europy.
Na przykład amerykański portal teorii spiskowych, Revolver News, bez trudu odwołuje się do geostrategicznych rozważań czołowego eksperta ds. wojny w Ukrainie Andrieja Korybko. Nawiasem mówiąc, Korybko jest także "analitykiem z Moskwy" finansowanym przez autokratyczny rząd Rosji: ot, taki drobny szczegół.
W tej koncepcji, w której Europa występuje jako ofiara amerykańskiego spisku, wszystko jest fałszywe. Jest to infantylny i mętny fałsz – co czyni, że ta koncepcja jest atrakcyjna dla bezkrytycznych umysłów.
Prawda jest taka, że Europa jest ofiarą samej siebie.
To nie Amerykanie zniszczyli niemiecki, francuski lub belgijski potencjał nuklearny.
To nie Amerykanie zakazali eksploatacji gazu łupkowego w Europie. Założyciel i prezes Centrum Postępu Przemysłowego, Alex Epstein, wyjaśnia:
"Ponieważ niedobory gazu ziemnego i gwałtownie rosnące ceny szkodzą Europie, osoby najbardziej odpowiedzialne za kryzys – ci, którzy sprzeciwiają się produkcji i transportowi gazu ziemnego – próbują zrzucić z siebie winę, twierdząc, że sytuacja jest 'złożona'. Ale tak nie jest. To proste: gdyby nie poważne globalne ograniczenia w produkcji i transporcie gazu ziemnego, podaż gazu ziemnego mogłaby zaspokoić popyt....
Co narody europejskie powinny zrobić z własnoręcznie sprowadzonymi na siebie cierpieniami? Po pierwsze, powinny natychmiast cofnąć swoje samobójcze zakazy szczelinowania. Po drugie, ci, którzy opowiadali się za zakazem szczelinowania, powinni przeprosić i obiecać radykalne ograniczenie własnego zużycia gazu ziemnego".
Prawda jest taka, że Europa w dużej mierze zniszczyła swoją zdolność do zaopatrzenia się w gaz ziemny.
To nie Amerykanie zabronili Niemcom budowy terminali do importu amerykańskiego gazu.
To nie Amerykanie zaprojektowali niemiecką ultra "zieloną" Energiewende (przewrót energetyczny).
Czy to Amerykanie zadekretowali koniec energetyki jądrowej w Niemczech w 2001 roku, przejmując kontrolę nad umysłami ówczesnego kanclerza Gerharda Schroedera i jego "zielonego" ministra Jürgena Trittina?
Czy to Amerykanie, hipnotyzując ówczesną kanclerz Angelę Merkel, przyspieszyli wycofywanie się Niemiec z energii jądrowej w 2011 roku?
Czy to Amerykanie zmusili Niemców, a tym samym i Europejczyków, do zdania się na łaskę Moskwy, stawiając wyłącznie na rosyjski gaz? W rzeczywistości "Amerykanie" zrobili dokładnie odwrotnie: ostrzegli Niemców. "Trump w ONZ oskarżył Niemcy o 'całkowitą zależność' od rosyjskiej energii. Niemcy tylko się uśmiechnęli" – donosiła "Washington Post" w 2018 roku.
Dla wyznawcy teorii spiskowej im większa sprawa, tym lepiej. Losem takiego wyznawcy jest to, że myśli, że jest mądrzejszy, podczas gdy w rzeczywistości niekoniecznie jest głupszy, ale jest mniej poinformowany niż inni. Wyznawca teorii spiskowej nie potrzebuje faktów; w ten sposób można go rozpoznać: tweet, wideo Odyssey, "mem", to wszystko, czego potrzebuje, aby "udowodnić" jego rację.
Według niedawnego raportu Korporacji RAND na temat rosyjskiej propagandy:
"Współczesna rosyjska propaganda jest nieustanna i szybko reaguje na wydarzenia. Ze względu na brak szacunku dla obiektywnej rzeczywistości... rosyjscy propagandyści nie muszą czekać, aby sprawdzić fakty lub zweryfikować twierdzenia; po prostu rozpowszechniają interpretację pojawiających się wydarzeń, która wydaje się najlepsza dla ich tematyki i celów. Dzięki temu mogą być niezwykle elastyczni i zwinni, często nadając pierwsze 'wiadomości' o wydarzeniach (oraz, z podobną częstotliwością, pierwsze wiadomości o nieistniejących wydarzeniach czyli rzeczach, które się nie wydarzyły)."
Czy to nie najwyższy czas, by Europejczycy wreszcie zmierzyli się ze swoją odpowiedzialnością?