W zeszłym miesiącu opublikowano klip wideo pokazujący pojmanie pięciu żołnierek IDF przez terrorystów Hamasu wraz z całą brutalnością terrorystów, ich całkowicie widocznymi zamiarami zgwałcenia i wykorzystywania tych kobiet. Mimo to wideo jest znacznie mniej makabryczne niż inne obrazy przedstawiające morderstwa, tortury, gwałty i niezliczone akty barbarzyństwa Hamasu z 7 października 2023 r. Pokazują one, czym naprawdę jest Hamas.
Hamas istotnie szokował świat zachodni na kilka tygodni, ale Zachód szybko zapomniał. Demonstracje popierające Hamas rozpoczęły się dzień po masakrach, 8 października, zanim ciała ofiar ostygły, i objęły Stany Zjednoczone, Australię i Europę. Protestom towarzyszyła fala antysemityzmu niespotykana od czasów II wojny światowej.
Uwaga mediów głównego nurtu i zachodnich polityków szybko przeniosła się z zamordowanych, rannych i porwanych Izraelczyków na palestyńskich mieszkańców Strefy Gazy.
Benjamin Netanjahu masakrę 1200 jego obywateli i uprowadzenie 240 kolejnych – określił jako "równoważne 29 razy 11 września w ciągu jednego dnia: 50 tysiącom Amerykanów wymordowanych – spalonych, okaleczonych, zgwałconych i ściętych – i 10 tysiącom Amerykanów wziętych jako zakładnicy, w tym matki i dzieci" – co zostało natychmiast potraktowane jako niedopuszczalne i nieuzasadnione.
Dziennikarze cytowali dane o ofiarach śmiertelnych podane przez "Ministerstwo Zdrowia w Gazie" pod zarządem Hamasu – i które Hamas wkrótce był zmuszony "poprawić" – jak gdyby nie pochodziły od grupy terrorystycznej.
Pomijano fakt, że Hamas używał ludzkich tarcz, umyślnie narażając życie własnych cywilów, by podnieść liczbę gazańskich ofiar - a do tej strategii przyznał się przywódca Hamasu, Jahja Sinwar.
"Wall Street Journal" cytował słowa Sinwara: "Mamy Izraelczyków dokładnie tam, gdzie chcieliśmy". Ponadto nazwał ofiary śmiertelne w Gazie "niezbędną ofiarą".
Zamiast tego, zgodnie z planem Sinwara, armię izraelską oskarżono o umyślne zabijanie kobiet i dzieci.
Cele wojenne Izraela przedstawiano jako niemożliwe do osiągnięcia, jakby chciano zachęcić Izraelczyków do zaprzestania obrony.
Po początkowym okazaniu wsparcia dla Izraela i dostarczeniu broni jego armii, Stany Zjednoczone po niechętnych pomrukach antyizraelskich działaczy Demokratów w Michigan, szybko przeszły w stronę otwartej wrogości wobec obrony Izraela.
Czołowi przywódcy europejscy w obliczu protestów ulicznych wyrazili wrogość wobec Izraela i zaczęli wysuwać pod jego adresem oszczercze oskarżenia. "Te dzieci, te kobiety, ci starcy są bombardowani i zabijani... nie ma ku temu powodu" – powiedział 11 listopada 2023 r. prezydent Francji Emmanuel Macron. Doskonale wiedział, podobnie jak świat, że Hamas jest odpowiedzialny za te śmierci. Postanowił tego nie mówić.
16 listopada przedstawiciel Unii Europejskiej ds. polityki zagranicznej Josep Borrell w skandaliczny sposób próbował ustanowić równoważność pomiędzy grupą terrorystyczną Hamas, która była agresorem, a izraelskimi siłami zbrojnymi próbującymi się przed nimi bronić. "Jeden horror nie usprawiedliwia innego horroru" – powiedział.
"Jesteśmy świadkami zabijania ludności cywilnej, które nie ma sobie równych i jest bezprecedensowe w jakimkolwiek konflikcie, odkąd jestem sekretarzem generalnym" – 21 listopada fałszywie zaintonował Sekretarz Generalny ONZ António Guterres. Unikał mówienia o ponad 34 tysiącach ofiar śmiertelnych wśród cywilów spowodowanych przez Rosję w inwazji na Ukrainę, setkach tysięcy ofiar śmiertelnych w wojnie w Syrii lub o trwającej wojnie domowej w Sudanie, w wyniku której zginęły także tysiące ludzi. Chciał atakować tylko jeden kraj: Izrael.
Wkrótce fałszywe oskarżenia wobec Izraela stały się jeszcze bardziej odrażające. 21 marca 2024 r. Sekretarz stanu USA Antony Blinken zasugerował, że Izrael może stać się "nie do odróżnienia" od Hamasu.
25 marca Macron jako pierwszy oskarżył Izrael o "zbrodnię wojenną".
Borrell raz jeszcze oskarżył Izrael o używanie "głodu jako broni wojennej" choć nie mógł nie znać faktu, że w Gazie nie brakowało i nie brakuje żywności, a jedynie istnieje korupcja w jej dystrybucji. "Nic nie może usprawiedliwić zbiorowego karania ludności narodu palestyńskiego" – powiedział Guterres, wskazując oskarżycielskim palcem na Izrael zamiast na Hamas, który strzelał do próbujących brać pomoc cywilów, dla których była ona przeznaczona.
Stwierdzając, że ludność Gazy doświadcza "poważnego i ostrego braku bezpieczeństwa żywnościowego", ale nie oskarżając Hamasu, Blinken podniósł bezpodstawne oskarżenie przeciwko Izraelowi. W niedawnym wywiadzie stwierdził, że "nie jest pewne", czy Izrael popełnia zbrodnie wojenne, Biden zasugerował, że Izrael może popełniać zbrodnie wojenne.
Oskarżenia wysunięte przez prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego Karima Khana przeciwko Netanjahu i izraelskiemu ministrowi obrony Joavowi Gallantowi również były całkowicie bezpodstawne. Zbrodnią wojenną jest stosowanie okrutnego traktowania, tortur lub umyślnych ataków na ludność cywilną. Działania Izraela nie mieszczą się w tych kategoriach. Zbrodnią przeciw ludzkości jest szeroko zakrojony atak skierowany przeciwko całej ludności cywilnej.
Hamas nie tylko wykorzystuje swoich cywilów jako żywe tarcze, ale może być pierwszym rządem w historii, który chce widzieć śmierć własnej ludności, by obwiniać za ich śmierć inny kraj, Izrael. Tymczasem Izrael robi wszystko, co w jego mocy – poważnie ryzykując życie swoich żołnierzy – aby nie popełniać żadnych zbrodni przeciwko ludzkości ani nie dokonywać bombardowań na oślep, tak jak robi to Rosja w Ukrainie.
"Izrael wprowadził więcej środków, aby zapobiec ofiarom cywilnym niż jakikolwiek inny naród w historii" – napisał John Spencer, kierownik badań nad miejskimi działaniami wojennymi w Modern War Institute at West Point. Dlaczego nikt tego nie zauważa?
Bezpodstawne są także żądania Nawafa Salama, przewodniczącego Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, mówiącego, że "Izrael musi... natychmiast zaprzestać swojej ofensywy wojskowej" w imię "Konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa". Ludobójstwo to celowe masowe zabijanie dużej liczby osób z określonego narodu lub grupy etnicznej w celu zniszczenia tego narodu lub grupy. Izrael nie popełnia żadnych ludobójczych działań; w rzeczywistości robi wszystko, co w jego mocy, z narażeniem życia swoich żołnierzy, aby tego nie zrobić.
Za tą masową nienawiścią do Żydów i jawnymi kłamstwami kryje się operacja propagandowa, która zyskuje na popularności od kilku dziesięcioleci.
Przez dziesięciolecia wiele krajów świata arabskiego chciało wymazać Izrael z mapy. Za każdym razem ponosili porażkę. Ich projekt polega na próbie zniszczenia państwa żydowskiego i zabicia każdego Żyda, jak wymaga tego Karta Hamasu z 1988 roku. Nikt w kraju zachodnim nie mógł go poprzeć bez narażenia się na oskarżenie o antysemityzm.
Radykalna zmiana nastąpiła jednak w 1964 roku. Powstała Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP) i wymyślono mit "sprawy palestyńskiej". Zuheir Mohsen (زهير محسن), czołowy członek OWP odpowiedzialny za masakrę w Damur, przyznał:
"Naród palestyński nie istnieje. Utworzenie państwa palestyńskiego jest jedynie środkiem do kontynuowania naszej walki przeciwko państwu Izrael o naszą jedność arabską. W rzeczywistości dzisiaj nie ma różnicy między Jordańczykami, Palestyńczykami, Syryjczykami i Libańczykami.
Tylko z powodów politycznych i taktycznych mówimy dzisiaj o istnieniu narodu palestyńskiego, ponieważ interesy narodowe Arabów wymagają, abyśmy postulowali istnienie odrębnego 'narodu palestyńskiego', aby przeciwstawić się syjonizmowi. Z powodów taktycznych Jordania, która jest suwerennym państwem z określonymi granicami, nie może zgłaszać roszczeń do Hajfy i Jaffy, podczas gdy jako Palestyńczyk mogę niewątpliwie żądać Hajfy, Jaffy, Beer-Szewy i Jerozolimy. Jednakże w momencie, gdy odzyskamy nasze prawo do całej Palestyny nie będziemy czekać ani minuty z zjednoczeniem Palestyny i Jordanii".
[James Dorsey, " Wij zijn alleen Palestijn om politieke reden ", Trouw, 31 marca 1977]
Według Iona Mihai Pacepy, który w latach 1972–1978 był zastępcą szefa rumuńskiego wywiadu zagranicznego i doradcą rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceausescu, "walka o wyzwolenie narodowe" została w rzeczywistości sfabrykowana przez KGB Związku Radzieckiego. Pacepa powiedział:
- "OWP i narracja palestyńska zostały wymyślone przez KGB, które miało zamiłowanie do organizacji 'wyzwoleńczych'".
- "Po pierwsze, KGB zniszczyło oficjalne zapisy narodzin Arafata w Kairze i zastąpiło je fikcyjnymi dokumentami stwierdzającymi, że urodził się on w Jerozolimie, a zatem był Palestyńczykiem z urodzenia".
- "Według [radzieckiego przywódcy Jurija] Andropowa świat islamski był czekającą szalką Petriego, na której mogliśmy wyhodować zjadliwy szczep nienawiści do Ameryki, wyhodowany z bakterii myśli marksistowsko-leninowskiej. Islamski antysemityzm był głęboki... Musieliśmy tylko powtarzać nasz temat – że Stany Zjednoczone i Izrael są 'faszystowskimi, imperialno-syjonistycznymi krajami' finansowanymi przez bogatych Żydów. Islam miał obsesję na punkcie zapobiegania okupacji swojego terytorium przez niewiernych i był bardzo otwarty na naszą charakterystykę Kongresu Stanów Zjednoczonych jako drapieżnego organu syjonistycznego, którego celem jest przekształcenie świata w lenno żydowskie".
Tak więc pojawił się "naród palestyński". Izraela nie opisywano już jako małego państwa żydowskiego oblężonego przez znacznie większe, potężne kraje arabskie, przesycone nikczemnymi zamiarami. Izrael został nagle przedstawiony jako "imperialistyczna" potęga uciskająca mały, biedny naród i rzekomo kradnąca jego ziemię. Antyizraelskie akty terrorystyczne przedstawiano jako "opór". Celem było uwieść Zachód; i Zachód szybko dał się uwieść. "Walka narodu palestyńskiego" szybko stała się świętą sprawą dla wielu partii i ruchów politycznych w Europie Zachodniej.
Egipt i Syria wraz ze swoimi dużymi armiami rozpoczęły wojnę przeciwko Izraelowi w 1973 roku. Była to dla Izraela ostatnia wojna konwencjonalna na dużą skalę. Następnie w centrum uwagi znalazła się Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP). Ugrupowanie korzystające ze wsparcia Ligi Państw Arabskich i Organizacji Konferencji Islamskiej posługiwało się terroryzmem i prowadziło wojnę wpływów. "Sprawa palestyńska" zyskała na popularności.
Przywódcy Europy Zachodniej, a następnie niektórzy przywódcy amerykańscy, powiedzieli, że naród palestyński zasługuje na państwo. Izrael odmówił negocjacji z terrorystyczną OWP. Ale w końcu w 1993 roku, ulegając rosnącej presji, izraelski rząd pod przywództwem premiera Icchaka Rabina rozpoczął tajne negocjacje z OWP, w celu osiągnięcia porozumienia.
W 1993 roku podpisano Porozumienie z Oslo. Izrael uznał OWP za "prawowitego przedstawiciela" "narodu palestyńskiego" i zgodził się przekazać władzę nad częściami Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy OWP, która stała się Autonomią Palestyńską (AP).
Rozpoczął się iluzoryczny "proces pokojowy". W rzeczywistości był to proces wojenny. Obszary AP stały się bazą dla krwawych antyizraelskich ataków, których intensywność nie osłabła aż do momentu, gdy bariera bezpieczeństwa, rozpoczęta w 2002 r., została w większości ukończona w 2007 r.
Dwóch izraelskich premierów zaproponowało utworzenie państwa palestyńskiego: Ehud Barak w 2000 r., Ehud Olmert w 2008 r. Za każdym razem przywódcy Autonomii Palestyńskiej odmawiali, nawet bez kontroferty. W 2005 roku izraelski premier Ariel Szaron bezwarunkowo przekazał Strefę Gazy władzom palestyńskim w nadziei, że zbudują "Singapur nad Morzem Śródziemnym". Dwa lata później Hamas siłą odsunął AP od władzy i przejął kontrolę nad Gazą.
Od 2009 r., z wyjątkiem 18 miesięcy od czerwca 2021 r. do listopada 2022 r., premierem Izraela jest Benjamin Netanjahu. Nazwany przez Andrew Robertsa "Churchillem Bliskiego Wschodu" najwyraźniej widzi, że Izrael nie ma "partnera do pokoju". Netanjahu stwierdził, że jakiekolwiek wznowienie negocjacji z Autonomią Palestyńską musiałoby być uzależnione od uznania przez Palestyńczyków Izraela za państwo żydowskie, do czego AP nie wydaje się szczególnie chętna. Międzynarodowe próby wznowienia negocjacji nie doprowadziły donikąd.
W tym czasie AP z powodzeniem wykorzystywała instytucje międzynarodowe do delegitymizowania Izraela i rozpowszechniania skrajnie sfałszowanej wersji historii Bliskiego Wschodu. W 2011 r. "Palestyna" została członkiem UNESCO w 2011 r., mimo że AP w dalszym ciągu wspierała terroryzm, a więc jest grupą terrorystyczną. Ta nagroda za terroryzm była pierwszym przypadkiem, w którym grupa terrorystyczna uzyskała miejsce w organizacji rzekomo promującej pokój na świecie.
Rok później "Palestyna" otrzymała status "państwa obserwatora niebędącego członkiem" Organizacji Narodów Zjednoczonych: był to pierwszy raz, kiedy jednostka terrorystyczna uzyskała taki status.
Do 2012 roku Hamas przekształcił Strefę Gazy w kolejną jednostkę terrorystyczną.
W 2015 roku Autonomia Palestyńska została członkiem Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) – po raz pierwszy jednostka terrorystyczna została przyjęta do instytucji powołanej do zwalczania zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości, do których zalicza się nie tylko terroryzm, ale także wsparcie dla terroryzmu. Chociaż nie ma państwa palestyńskiego, AP dołączyła jednak do MTK pod nazwą "Państwo Palestyna".
Współwinne są tak zwane organizacje praw człowieka a także media i tak zwane instytucje edukacyjne.
Amerykańskie uniwersytety i uczelnie otrzymały datki, "które nie mają zarejestrowanej ani zgłoszonej daty wpływu", obecnie szacowane na 22 miliardy dolarów. W grudniu 2023 r. w University World News podano
"Według doświadczonego księgowego zatrudnionego z rekomendacji międzynarodowej firmy księgowej KPMG, ponad 50% tej sumy pochodziło od autorytarnych i antydemokratycznych rządów Bliskiego Wschodu..."
Po otrzymaniu tych miliardów, na prawie wszystkich uniwersytetach w USA, historii Bliskiego Wschodu uczy się zgodnie z "sprawą palestyńską". Nikt nie mówi, że ta "sprawa" została wymyślona w 1964 roku.
Mimo że Autonomia Palestyńska jest w dalszym ciągu jednostką terrorystyczną, jej prezydent Mahmoud Abbas, który kończy obecnie dziewiętnasty rok swojej czteroletniej kadencji, jest odbierany w świecie zachodnim jak legalny przywódca polityczny.
Chociaż przedstawiciele AP nigdy nie powiedzieli, że są gotowi żyć w pokoju z Izraelem, a nawet potwierdzili swoje poparcie dla okrucieństw popełnionych 7 października, większość przywódców na Zachodzie w dalszym ciągu upiera się, że chce, aby utworzenie państwa palestyńskiego powierzono Autonomii Palestyńskiej.
Administracja Bidena rzadko, jeśli w ogóle, krytykuje Autonomię Palestyńską lub Hamas i jego sponsorów, Katar i Iran.
Administracja Bidena pomija także fakt, że Autonomia Palestyńska – która płaci swoim obywatelom dożywotnie renty, jeśli mordują Żydów – nadal jest jednostką terrorystyczną i traktuje ją jak legalnego rozmówcę.
Trzy kraje europejskie, Hiszpania, Irlandia i Norwegia, postanowiły niedawno uznać "Państwo Palestyny" i dołączyły do 143 krajów, które już to uczyniły. Ponieważ Państwo Palestyna w rzeczywistości nie istnieje, decyzja o jego "uznaniu" nie spowoduje jego powstania. Wręcz przeciwnie, oświadczenie wzmocni wojownicze działania Autonomii Palestyńskiej i nieufność Izraelczyków. Izraelczycy wyraźnie widzieli, jak Palestyńczycy złamali oficjalne zawieszenie broni 7 października; morduj, gwałć, torturuj, porywaj i wszczynając niesprowokowaną wojnę; następnie złóż skargę do społeczności międzynarodowej, gdy Izraelczycy zachowają się na tyle nietaktownie, że podejmą walkę.
Jak na ironię, naleganie Europy, aby Izrael zaakceptował otwarcie kpiące nienawiścią, ludobójcze państwo u swoich drzwi, (co zrozumiałe), opóźni powstanie takiego państwa.
Te kraje w Europie nie będą musiały żyć z konsekwencjami takiego państwa obok nich. Co więcej, naleganie, aby Izrael walczył według zasad bardziej odpowiednich dla zabawy w chowanego niż dla walki, spowodowało, że wojna, która zakończyłaby się wiele tygodni temu, przeciąga się w nieskończoność. Co ważniejsze, ich postawa sprawiła, że ich prawdziwe motywacje stały się odrażająco podejrzane.
Gdyby Hiszpania, Irlandia czy Norwegia rzeczywiście sąsiadowały z Hamasem, ISIS lub Al-Kaidą, uznanie przez nie takiego państwa mogłoby nie nastąpić tak szybko i entuzjastycznie. Uznanie państwa terrorystycznego za rzekomo prawomocne po prostu opóźni narodziny tego państwa.
"Osobiście opowiadam się za utworzeniem państwa palestyńskiego w wyniku dołożenia wszelkich starań, aby położyć kres terroryzmowi, a nie jako nagrodę za nasilanie terroryzmu jako starannie skalkulowaną taktykę mającą na celu osiągnięcie państwowości" – napisał wielki prawnik Alan Dershowitz w The Case for Israel.
Pośpiech Hiszpanii, Irlandii i Norwegii może jedynie skłonić przywódców Hamasu i ich zwolenników do myślenia, że terroryzm działa i przynosi rezultaty. Poczekaj tylko, aż spróbują tego ponownie w Europie, zwłaszcza po tym, jak Iran będzie miał bombę nuklearną.
Niedawny sondaż pokazuje, że 71% Arabów palestyńskich w Gazie i na Zachodnim Brzegu popiera masakrę z 7 października. Gdyby wybory odbyły się dzisiaj na terytoriach rządzonych przez Autonomię Palestyńską i w Strefie Gazy, Hamas odniósłby triumfalne zwycięstwo.
Zrewidowana Karta Hamasu z 2017 r., rzekomo mniej antysemicka niż Karta Hamasu z 1988 r., stwierdza jednak, że twór syjonistyczny musi zostać zniszczony przez "zbrojny opór". To rzekomo ma być poprawa.
Jeśli Hamasowi uda się przetrwać obecną wojnę – czego najwyraźniej chcą jego patroni, Katar, Iran i administracja Bidena – Hamas będzie mógł w dalszym ciągu organizować ataki terrorystyczne. W rzeczywistości funkcjonariusz Hamasu, Ghazi Hamad, zapowiedział że zrobi dokładnie to:
"Izrael to kraj, dla którego nie ma miejsca na naszej ziemi. Musimy usunąć ten kraj, ponieważ stanowi on katastrofę w zakresie bezpieczeństwa, militarną i polityczną dla narodu arabskiego i islamskiego i należy go wykończyć. Nie wstydzimy się tego powiedzieć, z całą siłą... Musimy dać Izraelowi nauczkę i będziemy to powtarzać. Potop Al-Aksa to tylko pierwszy raz i będzie drugi, trzeci, czwarty, ponieważ mamy determinację, zdecydowanie i zdolność do walki. Czy będziemy musieli zapłacić cenę? Tak, i jesteśmy gotowi ją zapłacić. Nazywa się nas narodem męczenników i jesteśmy dumni, że możemy poświęcić męczenników".
Obecnie, pomimo nacisków, zdrad i prób destabilizacji, Netanjahu nie poddaje się i walczy. Nie wydaje się mieć złudzeń co do tego, co się stanie, jeśli po zakończeniu walk Hamas będzie mógł w dalszym ciągu stanowić zagrożenie terrorystyczne.
Tymczasem administracja Bidena w dalszym ciągu zdradza i zniesławia Izrael i najwyraźniej albo nie chce wywierać presji na Katar i Iran, by nakłoniły Hamas do złożenia broni, zwrotu zakładników i zaprzestania działań.
Hamad ujawnił w tym miesiącu, że Egipt i Katar nie wywarły żadnego nacisku na Hamas, żeby zaakceptował proponowane przez Bidena zawieszenie broni, oraz że doniesienia mediów o groźbach wydalenia przywódców Hamasu z Kataru są fałszywe.
Oczywiście Hamas, Katar i Iran nie chcą przestać; chcą, żeby społeczność międzynarodowa i Ameryka kazały Izraelowi zaprzestać walki – i dały im swobodę kontynuowania ataków.
Obecnie wydaje się, że Biden chce jak najszybszego zakończenia wojny, jakiegokolwiek zakończenia. Wojna najwyraźniej nie odpowiada programowi jego kampanii wyborczej. 31 maja przedstawił plan, fałszywie nazywając go "izraelskim", który w rzeczywistości był planem Hamasu, Kataru i Egiptu, wzywający do całkowitego wycofania Izraela z Gazy, uwolnienia "pewnej liczby zakładników" (nie wszystkich) w zamian za uwolnienie przez Izrael setek palestyńskich terrorystów oraz pełne i całkowite zawieszenie broni.
Następnego dnia Netanjahu musiał wyjaśnić na X:
"Warunki zakończenia wojny przez Izrael nie uległy zmianie: zniszczenie potencjału wojskowego i rządzącego Hamasu, uwolnienie wszystkich zakładników i zapewnienie, że Gaza nie będzie już stanowić zagrożenia dla Izraela".
3 czerwca rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller musiał przyznać, że plan był "prawie identyczny" z propozycjami Hamasu. 6 czerwca Hamas go odrzucił.
Determinacja Bidena, by zakończyć wojnę, nie pozwalając Izraelowi na zwycięstwo, nie słabnie. Jego ewidentny plan zwiększenia presji na Netanjahu i obalenia jego rządu jest w pełni realizowany. W tym tygodniu partia opozycyjna będąca częścią izraelskiego gabinetu wojennego złożyła rezygnację wraz ze swoim przywódcą i wezwała do "nowych wyborów", podobno z powodu braku planu na dzień po zakończeniu wojny. Można się założyć, że taki plan istnieje, ale dzięki Bogu, Netanjahu wie, że lepiej o tym nie mówić, więc szakale ingerujące obecnie na Bliskim Wschodzie nie będą mogły zacząć wtrącać się także w to.
Izrael jest w poważnym niebezpieczeństwie ze strony Libanu, gdzie Iran chciałby, aby jeden z jego pozostałych pełnomocników, Hezbollah, dokończył to, czego Hamas nie mógł zrobić. Iran niewątpliwie widzi zamykające się okno możliwości ze strony administracji amerykańskiej, która uratowała go przed zubożeniem i nie stanowi w najmniejszym stopniu zagrożenia. Dąży także do zdobycia broni nuklearnej przed wyborami w USA. W tej chwili Izrael nie może już uważać Stanów Zjednoczonych, z ich dobrze finansowaną i bardzo zradykalizowaną bazę, która jest antyżydowska, antyizraelska i antyamerykańska, za wiarygodnego sojusznika.
Wybory w Ameryce zaplanowane na 5 listopada będą szczególnie istotne dla przyszłości Izraela i Bliskiego Wschodu, a także dla przetrwania Stanów Zjednoczonych w walce z takimi przeciwnikami, jak Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna.
Są ludzie w administracji USA, którzy mówią, że nawet jeśli Hamas zostanie rozbity militarnie, Palestyńczycy nadal pozostaną zindoktrynowani. To samo można było powiedzieć po II wojnie światowej o ludności Niemiec i Japonii. Pewnie w Niemczech nadal są naziści, ale niewiele mogą zrobić. Po pokonaniu ISIS ideologia jego byłych członków prawdopodobnie pozostała ta sama, jednak nie stanowią już oni fizycznego zagrożenia.
Obecnie Biden próbuje "sprzedać" swój plan Hamasu, Kataru i Egiptu z powrotem Hamasowi poprzez naciski ONZ. Hamas, co nie było zaskoczeniem, po raz kolejny odmówił zaakceptowania własnego planu.
Hamas jest zainteresowany jedynie "trwałym zawieszeniem broni" przez Izrael, a nie chwilową pauzą. Dlaczego mieliby zgodzić się na przerwę, skoro widzą, jak cały świat atakuje Izrael? Widzą, że wszyscy zwalczają Izrael: wygląda na to, że Hamas wygrywa. Teraz według doniesień Stany Zjednoczone próbują zawrzeć odrębną umowę w sprawie uwolnienia pięciu amerykańskich zakładników, pozostawiając pozostałych 120 zakładników i Izrael na lodzie. Niektórzy uważają, że co najmniej jedna trzecia z nich została zabita. Byłby to ostateczny triumf: przyznanie przez USA agresorowi, grupie terrorystycznej Hamas, dużej nagrody za tę masakrę, by skłonić ją do spokoju przed listopadowymi wyborami.
Jeśli chodzi o Saudyjczyków, ostatnią rzeczą jakiej chcą, jest państwo palestyńskie. Po prostu nie mogą tego powiedzieć publicznie.
Administracja Trumpa wykonała największy krok w kierunku pokoju na Bliskim Wschodzie od dziesięcioleci: Porozumienia Abrahamowe. Przed wyborem Bidena oczekiwano, że Porozumienia Abrahamowe doprowadzą do podpisania kolejnych nowych traktatów pokojowych między Izraelem a krajami sunnickiego świata arabskiego.
Do 2021 roku reżim mułłów w Iranie został zduszony ekonomicznie i nie mógł już finansować Hamasu i Hezbollahu, a te dwie grupy terrorystyczne nie byłyby w stanie przeprowadzić ataku na Izrael. Przez cztery lata wrogowie Izraela byli w dużej mierze bezsilni i milczący. Przywrócenie tej polityki byłoby niezwykle pomocne dla Wolnego Świata, Stanów Zjednoczonych, a także zindoktrynowanych, fatalnie rządzonych Palestyńczyków.