W 1908, władze Imperium Osmańskiego pod nową nazwą Komitetu Jedności i Postępu (CUP), przekształciły się w autokratyczny establishment, otwarcie grożący swoim krytykom, szczególnie dziennikarzom. W 1910 r. zamordowano trzech znanych dziennikarzy, Hasana Fehmiego, Ahmeta Samima i Zeki Beya, którzy byli wiodącymi opozycjonistami wobec reżimu. Kilku innych dziennikarzy pobiły zbiry najęte przez CUP.
Po wyborach w trzy lata później, kiedy partia ta straciła większość parlamentarną, jej przywódcy unieważnili wybory. Wkrótce motłoch, często z pałkami w dłoniach, "pilnował" urn wyborczych. W cudowny sposób głosy na CUP wzrosły do 94%. Zwycięstwo nie przyniosło jednak partii szczęścia. Jej przywódcy musieli w końcu uciec z kraju.
Ponad stulecie później, w 2015 r., nowy autokratyczny reżim Turcji, rządząca partia Sprawiedliwość i Rozwój (AKP) straciła większość parlamentarną po raz pierwszy od dojścia do władzy w 2002 r. Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan, praktycznie rzecz biorąc unieważnił wybory, podobnie jak w 2011 r. i wezwał do nowych wyborów 1 listopada. I tak jak w latach 1908-1912, wściekłość rządu koncentruje się na dziennikarzach.
6 i 8 września 2015 r., redakcja i drukarnia największej gazety codziennej w Turcji, "Hurriyet", zostały obrzucone kamieniami przez setki wymachujących pałkami wielbicieli Erdogana. Zdjęcia z filmu wideo z ataku 6 września pokazują posła do parlamentu z ramienia rządzącej partii AKP, Abdurrahima Boynukalina, przewodzącego motłochowi. W ognistym przemówieniu przed budynkiem gazety Boynukalin przysiągł, że spółka medialna Dogan [której własnością jest "Hurriyet"] "wyniesie się z Turcji", kiedy Erdogan otrzyma dodatkowe uprawnienia wykonawcze "niezależnie od wyniku wyborczego 1 listopada".
Inny film wideo pokazuje Boynukalina, który przemawia do tłumu atakującego "Hurriyet". Mówiąc o publicyście "Hurriyet", Ahmecie Hakanie [i o redaktorze naczelnym "Hurriyet", Sedacie Erginie], Boynukalin: "Nigdy przedtem nie dostali łupnia. Naszym błędem było, że nigdy przedtem ich nie pobiliśmy. Gdybyśmy ich pobili..."
No cóż, w zeszłym tygodniu czterech mężczyzn pobiło Hakana, a trzech z nich było członkami AKP. Popularny publicysta, który ma 3,6 miliona obserwujących na Twitterze, musiał przejść operacje z powodu złamanego nosa i żeber. Członkowie grupy zeznali na policji, że zostali najęci przez byłego policjanta, żeby pobić Hakana na rozkaz bardzo ważnych ludzi z establishmentu państwowego, włącznie z agencją wywiadowcza i "szefem". Z siedmiu ludzi, którzy brali udział w organizacji i przeprowadzeniu tego ataku, sześciu uwolniono natychmiast.
Pozostaje tajemnicą, kim jest "szef". Jest wysoce nieprawdopodobne, by policja znalazła jakiekolwiek dowody, że atak przeprowadzono na rozkaz AKP lub któregokolwiek z jej wysokich rangą członków. Ani też żaden policjant ani oficer wywiadu nie zostaną oskarżeni o wydanie rozkazu.
Agresywny patriotyzm oddolny na rzecz Erdogana i AKP jest coraz popularniejszy wśród lojalnych wobec partii zbirów. Publicysta Mustafa Akyol pisze:
"Już jest niepokojące, że kultura przemocy politycznej, która ma mroczne precedensy w historii tureckiej, raz jeszcze pokazuje swoje paskudne oblicze ... w sposób nieunikniony nawołuje do niej kampania nienawiści, która trwa w prorządowych mediach (i w mediach społecznościowych). U sedna leży to, że epoka AKP, która zaczęła się od skromnej inicjatywy reform, przeformułowała niedawno swoją misję jako historyczną 'rewolucję'. Tak samo jak Rewolucja Francuska demonizuje 'ancien régime' i 'reakcjonistów', którzy rzekomo byli na jego pasku. Teraz, tak samo jak w czasie Rewolucji Francuskiej, widzimy idee 'jakobińskie', które przybierają żywą formę na ulicach w rękach prostackich 'sans-culottes'".
Od początku XX wieku Turcja widziała upadek imperium, narodziny nowoczesnego państwa, rządy jednej partii, wielopartyjny system wyborczy, trzy wojskowe zamachy stanu, konflikty domowe według podziałów politycznych i etnicznych, ucisk przez taką lub inną ideologię i dziesiątki przywódców politycznych. Ale jedna cecha kultury politycznej Turcji uparcie trwa: przemoc.
Prawdopodobnie prezydent Erdogan nie jest zbyt nieszczęśliwy. Może on uważać, że im głębsza polaryzacja, tym silniej jego zwolennicy będą do niego przywiązani. Setki polityków tureckich i zachodnich potępiły atak na Hakana. Poza Erdoganem. Co nie jest zaskakujące.