Kiedy prezydent Barack Obama i premier izraelski Benjamin Netanjahu rozmawiali o rozwiązaniu w postaci dwóch państw podczas spotkania w Białym Domu 9 listopada 2015 r., palestyński ruch Hamasu powtarzał swój zamiar zniszczenia Izraela.
Oświadczenie Hamasu pokazuje, że rozwiązanie w postaci dwóch państw nie jest receptą na pokój między Izraelem a Palestyńczykami. Oświadczenie to pokazuje także, że wszyscy, którzy mówią o zmianie stanowiska Hamasu wobec Izraela, żyją u świecie ułudy.
Kiedy trwało spotkanie Obama-Netanjahu, wysoki rangą dygnitarz Hamasu, Musa Abu Marzouk, wydał oświadczenie, w którym zadeklarował: "Nigdy nie będziemy prowadzić negocjacji z tworem syjonistycznym i nigdy nie uznamy jego prawa do istnienia. Będziemy nadal stawiać opór tworowi syjonistycznemu, aż zniknie, czy im się to podoba, czy nie. Żołnierze Kassam [zbrojne skrzydło Hamasu] powstali, by wyzwolić Palestynę, nawet jeśli niektórzy uznali Izrael. Chcemy państwa od rzeki [Jordan] do morza [Śródziemnego]".
Wypowiedź Abu Marzouka była odpowiedzią na słowa prezydenta Autonomii Palestyńskiej (AP), Mahmouda Abbasa podczas spotkania z dziennikarzami egipskimi w Kairze w niedzielę wieczorem.
Cytowano Abbasa, który powiedział dziennikarzom egipskim, że Hamas i Izrael prowadzą "bezpośrednie negocjacje", by ustanowić państwo palestyńskie w Strefie Gazy i częściach egipskiego Półwyspu Synajskiego. Abbas twierdził, że obalony prezydent egipski, Mohamed Morsi, oferował przyłączenie tysiąca kilometrów kwadratowych Synaju Strefie Gazy – którą to ofertę on (Abbas) kategorycznie odrzucił.
Najnowsze groźby Abu Marzouka wyeliminowania Izraela są skierowane nie tylko przeciwko Abbasowi, ale także przeciwko prezydentowi Obamie i tym w społeczności międzynarodowej, którzy nadal popierają ideę stworzenia państwa palestyńskiego obok Izraela. To, co on i inni przywódcy Hamasu mówią, jest bardzo jasne: nawet jeśli zostanie ustanowione państwo palestyńskie na Zachodnim Brzegu, w Strefie Gazy i we wschodniej Jerozolimie, Hamas i inni Palestyńczycy będą nadal walczyć aż do całkowitego zniszczenia Izraela.
Innymi słowy, Hamas mówi otwarcie, że użyje każdego przyszłego państwa palestyńskiego jako bazy wypadowej do atakowania i eliminacji Izraela. Słowa Hamasu jednak najwyraźniej nie dotarły do Białego Domu i innych rządów zachodnich, gdzie decydenci nadal chowają głowy w piasek, odmawiając zobaczenia i usłyszenia tego, co mówią niektórzy Palestyńczycy.
Hamas i wielu innych Palestyńczyków są całkowicie przeciwni rozwiązaniu w postaci dwóch państw: uważają, że Izrael nie ma prawa istnieć w tej części świata. Jedynym rozwiązaniem, jakie są skłonni zaakceptować, jest rozwiązanie, w którym Izrael zostaje starty z powierzchni ziemi.
Hamas nie jest jakąś małą partią opozycyjną na terytoriach palestyńskich, którą można zlekceważyć jako pomniejszego gracza. Hamas jest wielkim ruchem islamistycznym, odnogą Bractwa Muzułmańskiego, który panuje nad całą Strefą Gazy i jej populacją liczącą 1,8 miliona Palestyńczyków. Hamas ma własne siły bezpieczeństwa, milicje, broń i instytucje rządowe.
Od czasu, kiedy przemocą przejął Strefę Gazy, Hamas i jego polityczni sojusznicy zamienili ten obszar nadbrzeżny w na wpół niezależny emirat islamski.
Od tego czasu Hamas używa Strefy Gazy jako bazy wypadowej do atakowania Izraela dziesiątkami tysięcy rakiet i pocisków. Przywódcy Hamasu wielokrotnie oznajmiali, że ich głównym celem jest "wyzwolenie" nie tylko Zachodniego Brzegu i wschodniej Jerozolimy, ale "całej Palestyny". Krótko mówiąc, Hamas chce zastąpić Izrael imperium islamskim, gdzie niemuzułmanie będą mieli prawo żyć jako mniejszość.
Hamas uważa wszystkich Żydów za "osadników" i "kolonialistów", którzy żyją w "osiedlach", takich jak Beer Szewa, Riszon Lezion, Aszdod i Bat Jam. Hamas nie czyni różnicy między Żydem mieszkającym w Ma'aleh Adumim lub Gusz Etzion (na Zachodnim Brzegu) a Tel Awiwie, Hajfir i Ramat Gan. Dlatego też media i przywódcy Hamasu mówią o Beer Szewie i o Ra'anana, głęboko w "granicach sprzed 1967 r.", jako miastach "okupowanych".
Administracja Obamy i rządy zachodnie mogą mówić do woli o rozwiązaniu w postaci dwóch państw. Jak długo jednak odmawiają słuchania tego, co mówi Hamas i co mówią inni Palestyńczycy, będą zajmować się halucynacjami i oszukiwaniem siebie i innych. Nawet jeśli prezydent Abbas zgodzi się na państwo palestyńskie za linią zawieszenia broni z 1949 roku, nigdy nie będzie w stanie przekonać Hamasu, Islamskiego Dżihadu i wielu innych Palestyńczyków, by uznali prawo Izraela do istnienia.
W obecnej sytuacji, kiedy Hamas i inni Palestyńczycy nadal marzą o zniszczeniu Izraela, wszelkie dyskusje o rozwiązaniu w postaci dwóch państw są kiepskim dowcipem.
Administracja Obamy i reszta społeczności międzynarodowej musi także zrozumieć, że rozwiązanie w postaci dwóch państw już jest zrealizowane. W końcu Palestyńczycy otrzymali dwa własne państwa: jedno w Strefie Gazy i drugie na Zachodnim Brzegu. To w Strefie Gazy rządzone jest przez ludzi, którzy niezbyt różnią się od Państwa Islamskiego i Al-Kaidy, podczas gdy to na Zachodnim Brzegu jest pod panowaniem prezydenta, który właśnie rozpoczął 11. rok swojej czteroletniej kadencji i w związku z tym nie jest uważany przez własną ludność za "prawowitego" przywódcę. Taka jest rzeczywistość, z którą świat, włącznie z Izraelem, będzie musiał żyć jeszcze przez wiele lat.
Pora, by świat przestał słuchać tylko prezydenta Abbasa i Saeba Erekata i zaczął zwracać uwagę na to, co w dzień i w nocy powtarza wielu Palestyńczyków, takich jak ci z Hamasu, o ich niezłomnym postanowieniu zniszczenia Izraela.