Turcja chwaliła się kiedyś posiadaniem drugiej co do wielkości armii w NATO, wyposażonej w najnowsze systemy broni. Tej potężnej armii brak teraz dowództwa: po nieudanym zamachu stanu z 15 lipca ponad 8,5 tysiąca oficerów i żołnierzy, w tym 157 z 358 generałów i admirałów zostało usuniętych z tureckiej armii. Najwyżsi dowódcy, wobec których zastosowano czystkę, stanowili 44% całej struktury dowodzenia. Premier Binali Yildirim powiedział, że stocznie wojskowe i fabryki broni zostaną przekazane władzom cywilnym; wyższe szkoły wojskowe i akademie wojenne zostały zamknięte; szpitale wojskowe zostaną przekazane ministerstwu zdrowia; a żandarmeria, kluczowa siła w działaniach antyterrorystycznych oraz gwardia nadbrzeżna przejdą pod nadzór ministerstwa spraw wewnętrznych.
Te zmiany pozostawiają armię w głębokim szoku moralnym, z podziałami politycznymi i polaryzacją. Jej szeregi cierpią nie tylko z powodu traumy, ale i upokorzenia. Turcy mają szczęście, że w takim zamieszaniu żaden wróg (a jest ich wielu) nie atakuje ich kraju. Wojna konwencjonalna nie jest jednak jedynym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Turcji. Najgorszy upadek armii tureckiej w historii nowoczesnej przyszedł w czasie, kiedy prowadzi ona asymetryczną wojnę przeciwko powstańcom kurdyjskim w Turcji i poza nią oraz, jako część kampanii międzynarodowej pod przewodnictwem USA, walczy z Państwem Islamskim (ISIS) w sąsiedniej Syrii.
Próba zamachu nie tylko szybko zdyskredytowała armię turecką, ale także zostawiła kraj raz jeszcze bez wizji polityki zagranicznej. Prezydent Recep Tayyip Erdogan niemal codziennie ostro krytykuje sojusznika w NATO, Stany Zjednoczone. Ważne szychy w jego rządzie sugerują, że za nieudanym puczem kryje się ręka amerykańska w postaci grupy oficerów, o których twierdzą, że są powiązani z przebywającym w USA duchownym Fetuillahem Güllenem, kiedyś najlepszym sojusznikiem politycznym Erdogana. "Puczysta [Güllen] już jest w waszym kraju, wy go chronicie. To jest znany fakt – powiedział Erdoğan, zwracając się do Waszyngtonu. – Nie możecie oszukać mojego narodu. Mój naród wie, kto brał udział w tym spisku i kto go organizował".
Biały Dom natychmiast zaprzeczył twierdzeniom Erdoğana. Zastępca sekretarza prasowego, Eric Schultz, powiedział, że USA były jednym z pierwszych krajów, które potępiły zamach stanu i zauważył, że taki zamach zagroziłby żołnierzom amerykańskim służącym w Turcji. Schultz powiedział: "To jest kompletnie nieprawdziwe. Nie ma na to w ogóle żadnych dowodów. Uważamy, że mówienie i spekulacje w tym kierunku nie są szczególnie konstruktywne". Nieudany zamach stanu stał się sporem turecko-amerykańskim – i w dodatku z wymiarem militarnym.
Erdoğan krytykował także generała USA, Josepha Votela, który wyraził niepokój o "długofalowy wpływ" zamachu na stosunki Pentagonu z armią turecką. Według Erdoğana uwagi Votela są dowodem, że armia USA staje po stronie spiskowców. Sekretarz prasowy Pentagonu, Peter Cook, kategorycznie temu zaprzeczył: "Każda sugestia, że ktokolwiek w departamencie w jakikolwiek sposób popierał zamach, jest absurdalna".
Erdoğan prawdopodobnie chce grać twardego faceta i wali w Waszyngton dzień za dniem nie tylko po to, by dobrze wyglądać w oczach milionów antyamerykańskich Turków, ale także, by naciskać na Waszyngton w sprawie ekstradycji Güllena, obecnie największego problemu między tymi dwoma sojusznikami.
Jest jednak jeszcze jeden wymiar gniewu Erdoğana: chce naprawić stosunki z Moskwą.
Stosunki Turcji z Rosją zostały zamrożone po 24 listopada, kiedy Turcja, powołując się na krótkie naruszenie przestrzeni powietrznej przy tureckiej granicy z Syrią, zestrzeliła rosyjski samolot wojskowy. Prezydent Rosji, Władimir Putin, nakazał wprowadzenie karnych sankcji ekonomicznych, narzucił zakaz podróży turystów rosyjskich do Turcji i zawiesił wszystkie stosunki międzyrządowe. Nie mogąc ignorować szkód, skruszony Erdoğan przekazał Putinowi wyrazy ubolewania, które zostały przyjęte i ci dwaj przywódcy wyznaczyli spotkanie na 9 sierpnia, kiedy to Turcja ma nadzieję na całkowitą normalizację stosunków z Rosją.
Normalizacja, niestety, nie przyjdzie tylko za cenę "ubolewania". Dla pełnej normalizacji Turcja będzie musiała przełknąć rosyjsko-irańsko-syryjskie stanowisko w wojnie domowej w Syrii – pakt, który Turcja najgłośniej potępiała od czasu wybuchu wojny domowej w Syrii w 2011 r. Będzie to kolejna porażka w polityce zagranicznej Erdoğana i żenujący zwrot o 180 stopni. Ale im odleglejsza od Waszyngtonu czuje się Ankara, tym bardziej chce czuć się bliżej do Moskwy.
Prezydent turecki Recep Tayyip Erdoğan próbuje naprawić bardzo uszkodzone stosunki z Rosją, podczas gdy ostro krytykuje swojego sojusznika z NATO, Stany Zjednoczone, i oskarża armię USA o popieranie próby zamachu na niego. Na zdjęciu: prezydent Rosji, Władimir Putin (po lewej) z Erdoğanem (wówczas premierem), na spotkaniu w Stambule 3 grudnia 2012 r. (Zdjęcie: kremlin.ru) |
Tymczasem, po próbie zamachu stanu, trudne stosunki Turcji z Unią Europejską stały się jeszcze trudniejsze. Szef Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker, powiedział, że umowa UE z Turcją o zatrzymaniu napływu migrantów do Unii może załamać się. "Jest duże ryzyko. Sukces tej umowy jest, jak dotąd, kruchy. Prezydent Erdoğan już napomykał kilka razy, że chce ją zerwać" – powiedział Juncker. Nie tylko umowa o migrantach może całkowicie zawiesić Turcję jak kraj kandydacki do Unii Europejskiej.
Kiedy przywódcy zachodni wzywają Erdoğana, by przestrzegał wolności obywatelskich i demokracji, Erdogan upiera się, że przywróci karę śmierci. "Ludzie uważają, że ci terroryści [uczestnicy puczu] powinni zostać zabici – powiedział Erdoğan w wywiadzie dla CNN. – Dlaczego mamy ich trzymać i karmić w więzieniach przez lata? To mówią ludzie... jako prezydent zaaprobuję każdą decyzję parlamentu".
Takie posunięcie całkowicie wykończyłoby proces akcesji Turcji. Federica Mogherini, szefowa polityki zagranicznej UE, ostrzegła, że jeśli Turcja przywróci karę śmierci, nie dołączy do Unii Europejskiej. "Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie – powiedziała - ... Żadne państwo nie może zostać członkiem UE jeśli przywróci karę śmierci".
Próba zamachu stanu nie tylko zdestabilizowała drugą co do wielkości armię NATO i poważnie ją osłabiła; postawiła także Turcję w sytuacji ryzykowania potencjalnie niebezpiecznych kontaktów z graczami innego rodzaju – Rosją, Iranem i spółką – przynajmniej obecnie.
Burak Bekdil: Popularny publicysta wychodzącej w języku angielskim gazety tureckiej "Hurriyet Daily News".