Dyktator Turcji, prezydent Recep Tayyip Erdogan od momentu, kiedy doszedł do władzy piętnaście lat temu, może i wykazuje wszystkie cechy wyznawcy politycznego islamu, ale przynajmniej jest odważny i uczciwy w sprawie swojego rozumienia islamizmu: nie ma umiarkowanego islamu: powtórzył to niedawno raz jeszcze.
Te słowa nie oznaczają jakiegoś zwrotu ani radykalnego odejścia od jego wczesnej postawy z lat 2000. Problem polega na tym, że jego zachodni "sojusznicy" uparcie woleli przymykać oczy na tego herolda islamizmu. A co gorsza, robią to nadal.
Kilka lat temu Erdogan-ideolog wyraźnie oznajmił, że "Turcja nie jest krajem, w którym przeważa umiarkowany islam". W tym samym przemówieniu Erdogan-pragmatyk – taki, który chce ładnie wyglądać wobec zachodniego świata – dodał, że "Jesteśmy muzułmanami, którzy znaleźli drogę pośrednią". Ale jaką "drogę pośrednią"?
W latach, które nastąpiły potem, Erdogan dumnie pokazał inną cechę islamizmu w dobrze brzmiącym twierdzeniu: muzułmanie nigdy nie czynią zła; jeśli muzułmanin czyni zło, to nie jest muzułmaninem.
W 2009 r., kiedy sudańskie oddziały paramilitarne popełniły ludobójstwo wobec populacji Darfuru i prezydent Sudanu, Omar al-Baszir, był winny zbrodni, o co został oskarżony przez Międzynarodowy Trybunał Karny, Erdogan po prostu powiedział: "Dla kogoś, kto wyznaje wiarę muzułmańską, dokonanie ludobójstwa nie jest możliwe". Równocześnie, powiedział, że izraelskie "zbrodnie wojenne" w Gazie są gorsze niż cokolwiek, co miało miejsce w Sudanie. Kiedy mówił to, ofiary w Sudanie już liczono w setkach tysięcy zabitych.
W lutym na spotkaniu w Ankarze, Erdogan ostro skrytykował niemiecką kanclerz Angelę Merkel za powiedzenie "islamski terror". Gniewnie odpowiedział swojemu gościowi: "Islam znaczy 'pokój', nie może iść w parze z 'terrorem'".
Kiedy Erdogan (wówczas premier) w 2010 r. wygłosił słynne twierdzenie, że "nie ma islamskiego terroru", satyryczna witryna internetowa Zaytung sfabrykowała wiadomość, które pierwszy akapit brzmiał: "Twierdzenie Erdogana, że 'Nie ma islamskiego terroru' doprowadziło kilka islamskich organizacji terrorystycznych do rozpaczy. Komunikat prasowy biura prasowego Al-Kaidy brzmi: "Słowa premiera są bardzo zniechęcające. Robimy, co możemy!'".
W 2011 r., kiedy Karta Hamasu wzywała do unicestwienia państwa Izrael przemocą, Erdogan twierdził, że "Hamas nie jest organizacją terrorystyczną". Powiedział: "Nie widzę Hamasu jako organizacji terrorystycznej. Hamas jest partią polityczną – wyłonił się jako partia polityczna, która wygląda jak partia polityczna. Jest ruchem oporu, który próbuje bronić swojego kraju pod okupacją".
W lutym na spotkaniu w Ankarze, Erdogan ostro skrytykował niemiecką kanclerz Angelę Merkel za to, że powiedziała "islamski terror". Gniewnie odpowiedział swojemu gościowi: "Islam znaczy 'pokój', nie może iść w parze z 'terrorem'". (Zrzut z ekranu z wideo Ruptly) |
W podobnym pokazie ideologicznych pobożnych życzeń Erdogan często występował w obronie egipskiego Bractwa Muzułmańskiego, mimo międzynarodowych nacisków przeciwko tej organizacji, szczególnie ze Stanów Zjednoczonych, które chciały zaliczyć tę grupę do organizacji terrorystycznych. Erdogan powiedział, że nie uważa Bractwa za nic takiego, ponieważ "nie są oni zbrojną grupą, ale w rzeczywistości organizacją ideologiczną". Administracja Obamy jak się wydaje, próbowała mieć do czynienia z Turcją, jakiej pragnęła, zamiast z Turcją, jaką ona jest w rzeczywistości.
W wywiadzie z 2010 r. dla włoskiej gazety "Corriere della Sera", Obama mówił o Turcji jako "wielkiej muzułmańskiej demokracji". Obama powinien był wiedzieć, że demokracja jest demokracją – bez żadnego religijnego przymiotnika. W późniejszych latach miał zobaczyć różnicę między demokracją a muzułmańską demokracją.
Zobaczenie tego zabrało jednak Obamie wiele lat. W 2011r. Tom Donilon, były doradca Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego, powiedział, prezydent USA uważał Erdogana za "człowieka zasad, ale także człowieka czynu". W 2012 r. w wywiadzie dla "Time", Obama nazwał Erdogana jednym z pięciu przywódców światowych, z którymi ma najbliższy związek.
Siedem lat po żałosnej diagnozie Obamy o muzułmańskiej demokracji, jaką Erdogan narzucił świeckiemu krajowi, prezydent turecki powiedział, że "Nie ma umiarkowanego i nieumiarkowanego islamu. Jest tylko jeden islam". Co gorsza, twierdził, że określenie "umiarkowany islam" zostało sfabrykowane na Zachodzie, by osłabić islam. Krótko mówiąc, parafrazując tytuł filmu z Bondem: Z muzułmańskiej demokracji do byłego prezydenta USA z miłością...
Ambasador USA w Ankarze od 2003 do 2005 r., Eric Edelman, powiedział: "Zasadniczo przymknęliśmy oczy na pęd Erdogana do autorytarnych rządów jednego człowieka w Turcji". Dziennikarz Jeffrey Goldberg napisał w kwietniowym wydaniu "Atlantic" z 2016 r.:
"Na początku Obama postrzegał Recepa Tayyipa Erdoğana, prezydenta Turcji, jako umiarkowanego muzułmańskiego przywódcę, który zasypie podział między Wschodem a Zachodem – ale teraz Obama uważa go za porażkę i autokratę..."
Administracja Trumpa ma dwie opcje: albo może mieć do czynienia z Turcją, albo z Turcją taką, jakiej pragnie, by była.
Burak Bekdil: Wieloletni publicysta wychodzącej w języku angielskim gazety tureckiej "Hurriyet Daily News", wiosną 2017 zwolniony za publikowanie artykułów na Zachodzie. Z obawy przed aresztowaniem przeniósł się do Grecji.