W tym miesiącu prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas, wyprawił do Syrii delegację jako część jego starań o zjednoczenie Palestyńczyków przeciwko Izraelowi i USA. Delegacja, na której czele stał Dżibril Radżoub, sekretarz generalny komitetu centralnego Fatahu, podczas pobytu w Damaszku całkowicie zignorowała los Palestyńczyków w Syrii. Na zdjęciu: Dżibril Radżoub. (Zdjęcie: Abbas Momani/AFP via Getty Images) |
Kiedy Arabowie tacy jak saudyjski książę Bandar bin Sultan bin Abdul Aziz potępiają palestyńskich przywódców jako "nieudaczników", odnoszą się konkretnie do finansowej korupcji, podziałów między Palestyńczykami, niewdzięczności wobec krajów arabskich, które wspierały ich finansowo i politycznie oraz do zmarnowanych okazji rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Ostatnio jednak palestyńscy przywódcy pokazali kolejną ze swoich trwających "porażek", kiedy odwiedzili Syrię, gdzie przez ostatnich dziewięć lat zabito, zraniono, przesiedlono, aresztowano i wygnano z domów tysiące Palestyńczyków. Przywódcy nie pojechali do Syrii, by znaleźć sposoby na udzielenie pomocy żyjącym tam Palestyńczykom.
Tym razem palestyńscy przywódcy, reprezentujący rządzącą frakcję Fatah, przybyli do Damaszku w pierwszym tygodniu października na rozmowy z przywódcami mieszczących się w Syrii palestyńskich frakcji o sposobach osiągnięcia "narodowej jedności", przeprowadzenia nowych wyborów na prezydenta i do parlamentu Autonomii Palestyńskiej (AP) i "przeciwstawienia się izraelsko-amerykańskim spiskom" przeciwko palestyńskiemu narodowi.
Delegację Fatahu wyprawił do Syrii prezydent AP, Mahmoud Abbas, jako część starań o zjednoczenie Palestyńczyków przeciwko Izraelowi i USA oraz o przeprowadzenie bardzo opóźnionych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
Delegacja, na której czele stał Dżibril Radżoub, sekretarz generalny komitetu centralnego Fatahu, podczas pobytu w Damaszku całkowicie zignorowała los Palestyńczyków w Syrii.
Radżoub i jego delegacja nie poruszyli tego tematu także w rozmowach z syryjskim wiceministrem spraw zagranicznych, Faisalem Mekdadem, kiedy spotkali się z nim 6 października. Zamiast tego Radżoub podobno chwalił syryjski rząd za sukces w "osiągnięciu bezpieczeństwa i stabilności" i wyraził nadzieję, że Syryjczycy będą w stanie "zlikwidować terroryzm we wszystkich częściach Syrii".
Raz jeszcze palestyńska delegacja nie miała nic do powiedzenia o cierpieniach Palestyńczyków w Syrii, kiedy jej członkowie spotkali się z przywódcami wspieranego przez Iran Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu i innych radykalnych grup palestyńskich, takich jak As-Saika, Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny (LFWP), Demokratyczny Front Wyzwolenia Palestyny (DFWP) i Ludowy Front-Komenda Główna.
Warto zauważyć, że te syryjskie frakcje całkowicie sprzeciwiają się jakiemukolwiek procesowi pokojowemu z Izraelem, nie uznają prawa Izraela do istnienia i są poświęcone "zbrojnej walce", by zniszczyć Izrael. Niektóre z tych frakcji, szczególnie Ludowy Front-Komeda Główna pod przewodnictwem Ahmeda Dżibrila, brały udział w organizowanych przez władze syryjskie potwornościach wobec Palestyńczyków w Syrii od początku wojny domowej w tym kraju w 2011 roku.
Te mieszczące się w Syrii grupy należą do palestyńskiego obozu "negacjonistów", którzy odrzucili Umowy z Oslo podpisane przez Izrael i OWP w 1993 i 1995 roku. Czy Abbas jest tak naiwny, że zakłada, iż obóz "negacjonistów" zgodzi się uczestniczyć w palestyńskich wyborach zgodnych z Umowami w Oslo, którym się tak zaciekle sprzeciwiają? Tych frakcji nie obchodzą wybory. Nie obchodzą ich plany pokojowe. Nie obchodzi ich "jedność" między Fatahem Abbasa a Hamasem. Mają tylko jeden cel: dokonywanie ataków terrorystycznych przeciwko Izraelowi i zabijanie tylu Żydów, ile to możliwe.
Jeśli palestyńskich frakcji nie obchodzą cierpienia ich ludności w Syrii, co powoduje, że Abbas uważa, iż będzie ich obchodzić dobro Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu lub w Strefie Gazy?
Podczas dyskusji w Damaszku przywódcy palestyńskich frakcji nie powiedzieli ani słowa o 4048 Palestyńczykach zabitych podczas wojny domowej w Syrii. Nie wspomnieli o 1800 Palestyńczykach zamkniętych od wielu lat w syryjskich więzieniach i ośrodkach internowania. Przywódcy palestyńskich frakcji nie mieli nic do powiedzenia o 620 Palestyńczykach, którzy zmarli w wyniku tortur w syryjskich więzieniach. Oczywiście, zignorowali także apele rodzin i krewnych 333 Palestyńczyków, którzy zaginęli w Syrii podczas wojny domowej.
Nie trzeba dodawać, że przywódcy palestyńskich frakcji nie słyszeli o sprawie Szadiego Amareena, Palestyńczyka z syryjskiego miasta Duma, który zmarł 11 października w syryjskim więzieniu w wyniku tortur. Według informacji od jego rodziny, Amareen został aresztowany przez syryjskie siły bezpieczeństwa cztery lata temu z nieznanego powodu.
Można by argumentować, że przywódcy palestyńskich frakcji boją się, że podniesienie sprawy potworności popełnianych przeciwko ich ludziom, spowodowałoby zemstę reżimu Baszara Assada. Wiedzą, że w chwili, w której przemówią przeciwko zbrodniom Syryjczyków wobec Palestyńczyków, podpiszą własny wyrok śmierci.
Przywódcy palestyńskich frakcji wiedzą także, że jeśli zrażą do siebie reżim Assada, będą mieli szczęście, jeśli zostaną tylko wtrąceni do więzienia wraz z setkami Palestyńczyków już trzymanych tam przez Syryjczyków. Gdyby nie mieli szczęścia, ci przywódcy powiększyliby statystyki ponad czterech tysięcy Palestyńczyków zabitych w Syrii w ciągu ostatnich dziewięciu lat.
Zawieść własną ludność przez kradzież pieniędzy, jakie przysłała jej społeczność międzynarodowa, to jedna rzecz. Na innym poziomie jest jednak nieakceptowalna obojętność i zamknięcie oczu na potworności popełniane przeciwko własnym ludziom przez kraj arabski.
Przeprowadzenie nowych wyborów nie zrekompensuje ani nie pocieszy rodzin Palestyńczyków zabitych w Syrii. Podobnie, 1800 Palestyńczyków siedzących w syryjskich więzieniach nie mogłoby dbać mniej o wybory lub o odrzucenia planu pokojowego prezydenta USA, Donalda Trumpa, natychmiast ostro potępionego przez Abbasa i wszystkich przywódców palestyńskich frakcji.
Wychwalając syryjski rząd za "osiągnięcie bezpieczeństwa i stabilności", przywódcy Fatahu w rzeczywistości mówią Assadowi, że może nadal zabijać, więzić i torturować tysiące Palestyńczyków.
Organizując spotkania w Damaszku bez poruszenia kwestii, jak pomóc swoim ludziom oblężonym w Syrii, palestyńscy przywódcy mówią, że udaremnienie planów pokoju i potępienie Arabów za zawieranie pokoju z Izraelem mają pierwszeństwo przed bezpieczeństwem ich ludności. Krótko mówiąc, ta wizyta dołożyła palestyńskiemu przywództwa kolejny medal za "porażkę".