Ukraińcy nagle zrozumieli, że patrzenie na wschód, ku Rosji, oznacza inwazję i kolonizację, podczas gdy patrzenie na zachód, ku Europie, może oznaczać wolność i dobrobyt. Nie ma kolejek Ukraińców szukających schronienia w Rosji lub Białorusi; długie kolejki są na polskiej i rumuńskiej granicy. Na zdjęciu: Uchodźcy z Ukrainy czekają w kolejce, by wejść do Polski na przejściu granicznym w Medyce 28 lutego 2022 r. (Zdjęcie: po polskiej stronie granicy. Wojtek Radwanski/AFP via Getty Images) |
Kiedy wojna rosyjskiego prezydenta Władimira Putina wchodzi w trzeci tydzień, paskudne, małe prawo niezamierzonych konsekwencji coraz wyżej podnosi głowę.
Jak dotąd najbardziej uderzającą ilustracją tego jest obalenie bezczelnego twierdzenia Putina, że nie ma i nigdy nie było ukraińskiego narodu i że Ukraina jest tylko Rosją napisaną nieortograficznie. Putin twierdził, że Ukraina jest tworem Lenina, ignorując fakt, że to właśnie Lenin oddał Ukrainę Niemcom w Traktacie Brzeskim.
Putin twierdził także, że Ukraina "zawsze była częścią Rosji", chociaż Księstwo Kijowskie istniało zanim ukształtowała się jakakolwiek rosyjska tożsamość. Ukraina i Rosja wraz z licznymi innymi grupami etnicznymi i narodami były częścią carskiego imperium, a potem sowieckiego, ale nigdy nie była częścią Rosji. Przez pewien czas znaczna część Ukrainy była częścią Austro-Wegierskiego imperium i w rzeczywistości to pod austriackimi rządami kształtował się ukraiński nacjonalizm.*
Niewątpliwie rosyjski i ukraiński są językami niemal tak bliskimi sobie jak amerykański angielski i brytyjski angielski. Chociaż jednak kilku największych pisarzy rosyjskich, takich jak Nikołaj Gogol i Izaak Babel, było Ukraińcami, Ukraina od XVIII wieku ma własną, odrębną literaturę. Inwazja Putina przypomniała Ukraińcom o ich bogatym dziedzictwie. W ostatnich dniach ludzie w wielu częściach Ukrainy czytali, recytowali i śpiewali patriotyczne wiersze Tarasa Szewczenki, Łewko Borowykowskiego i Tomasza Padury. Zamiast pogrzebać ukraińską tożsamość pod rosyjskimi bombami Putin mógł dać jej nowy wigor.
Putin chciał w zalążku ukrócić europejskie aspiracje Ukrainy. W tym także mógł osiągnąć tego odwrotność. Ukraińcy nagle zrozumieli, że patrzenie na wschód, ku Rosji, oznacza inwazję i kolonizację, podczas gdy patrzenie na zachód, ku Europie, może oznaczać wolność i dobrobyt. Nie ma kolejek Ukraińców szukających schronienia w Rosji lub Białorusi; długie kolejki są na polskiej i rumuńskiej granicy. Ukraiński prezydent Wołodymyr Zeleński przedstawiał wolę swojego narodu, kiedy poprosił o natychmiastowe członkostwo w Unii Europejskiej.
Zaledwie rok temu rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, szydził, że Unia Europejska jest "tonącym okrętem", z którego ludzie próbują wyskakiwać, poczynając od Brexitu. W zeszłym tygodniu jednak nawet "Brexit Boris" był świadomy wspólnej europejskiej odpowiedzialności za obronę rządów prawa.
Przez lata Putin pracował nad "wbiciem klina" między Stany Zjednoczone i Unię Europejską, mając nadzieję, że bez amerykańskiego kolosa, europejskie "karzełki" będzie łatwo zastraszyć. Obecny kryzys jednak pokazał, że Europejczycy potrafią przejąć przywództwo i są znacznie ostrzejsi niż Amerykanie pod rządami niechętnego wszelkiemu ryzyku Joe'go Bidena.
Putin chciał także zniszczyć wizerunek NATO jako ochronnej tarczy dla demokratycznych krajów. W końcu, przecież Donald Trump oznajmił, że NATO jest "nieistotne", a francuski prezydent, Emmanuel Macron ogłosił, że jest ono "w stanie śmierci klinicznej". W Ukrainie wielu ludzi nie uważało, by przyłączenie się do NATO leżało w ich narodowym interesie.
Teraz to wszystko zmieniło się i ten zbliżający się do osiemdziesiątki sojusz przeżywa drugą młodość.
Także Niemcy pod rządami socjaldemokratycznego kanclerza nagle zdecydowały się porzucić siedemdziesiąt lat antymilitarystycznej polityki, zaczynając od olbrzymiego projektu zbrojeń wartego 100 miliardów euro. Nawet nienależące do NATO europejskie kraje, takie jak Austria, Szwecja i Finlandia zgodnie przeciwstawiły się agresorowi. W europejskich krajach, które jeszcze nie są członkami NATO, są naciski na szybsze przyjęcie. Być może zupełnie niechcący Putin został sprzedawcą polis ubezpieczeniowych NATO.
Europejska reakcja na inwazję Putina stoi w ostrym kontraście do tego, jak Europa reagowała na aneksję (Anschluss) Austrii przez Hitlera w 1938 roku.
Przez 20 lat wilk Putin w przebraniu odgrywał rolę babci Czerwonego Kapturka.
To przebranie umożliwiło mu bezkarnie najechać Gruzję, zdominować Białoruś, masakrować Syryjczyków, wspierać mułłów w Teheranie, anektować Krym, rozbijać się po różnych częściach Afryki, truć ludzi w Europie i próbować zakłócać wybory w kilku krajach atakami w cyberprzestrzeni. Przez cały ten czas niemal jedna czwarta jego dochodów pochodziła ze sprzedaży ropy naftowej i gazu do zachodnich demokracji – ropy i gazu produkowanych dzięki zachodniemu kapitałowi, technologii, zarządzaniu i marketingowi.
Teraz jednak nawet najbardziej naiwni na Zachodzie wiedzą, skąd ta babcia ma takie duże zęby.
Putin myślał, że wymazanie Ukrainy z mapy rzuci świat do jego stóp. Zdarzyło się coś odwrotnego. Nawet Chiny odmówiły otwartego poparcia jego awantury. W momencie, kiedy to piszę, Putin należy do klubu samotnych serc, którego członkami są ajatollah Ali Chamenei w Teheranie, prezydent Aleksander Łukaszenko w Mińsku, birmańskie buciory wojskowe i paru starzejących się marksistów z Ameryki Łacińskiej. W krajach Zachodu wieloletni wielbiciele Putina z lewicy i z prawicy próbują mamrotać nową narrację, by zaciemnić grzeszki swojej przeszłości.
Nawet wielcy ongiś politycy, tacy jak były kanclerz Niemiec, Gerhard Schroeder, i były premier Francji, François Fillon, czują się nieswojo z zarabianiem kokosów na współpracy z oligarchami Putina.
Proponowana przez Putina nowa wersja Paktu Warszawskiego przyciągnęła zaledwie kilku autokratów.
Ukraińska awantura miała także ustanowić Putina w roli odnoszącego sukcesy budowniczego imperium, którego osobista siła i charyzma na zawsze zagwarantuje nieuczciwie zdobyte fortuny zgromadzone przez parudziesięciu oligarchów. Putin miał walczyć i zwyciężyć, podczas gdy oligarchowie i ich młode żony wylegiwali się w słońcu na Francuskiej Riwierze lub kupowali kluby futbolowe w całej Europie. To równanie także przestało się zgadzać. Ukraińska awantura grozi teraz samemu systemowi międzynarodowej korupcji, który pozwalał na takie zdumiewające kariery z nędzy do pieniędzy.
Przez lata przeciętny Rosjanin tolerował sporą dawkę represji Putina, ponieważ autokrata wydawał się trzymać kraj z dala od dużych kłopotów, podczas gdy gospodarka polepszała się dzięki eksportowi energii.
Inwazja może zmienić to wszystko. Rosja zmierza w stronę wielkich kłopotów, podczas gdy kura znosząca złote jaja eksportu energii może złożyć ich mniej. Co gorsza, dumna Rosja może znaleźć się z kapeluszem w ręku w Pekinie, oferując zastawienie gospodarstwa chińskiemu udzielnemu władcy Xi Jinpingowi.
Putin zawsze przechwalał się, że chce zabezpieczyć miejsce dla Rosji u szczytu stołu i odrodzić globalne ambicje przywódcze carów i ich bolszewickich następców. Teraz jednak stracił nawet to krzesło z boku, jakie tu i tam przyznano Rosji, i stał się międzynarodowym pariasem.
Putin może jeszcze zmiażdżyć Ukrainę swoją znacznie przeważającą siłą ognia. Dobrze jednak zrobi, jeśli będzie pamiętał uwagę Winstona Churchilla: "Nie ma pewności w wojnie".
*Autor pominął tu historyczne i wcale nie łatwe związki Polski z Ukrainą. Przyp. tłum.