Na zdjęciu: Rosyjski prezydent Władimir Putin przemawia na szczycie Klubu Energii podczas Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w St. Petersburgu 21 czerwca 2013 roku. (Zdjęcie: Michaił Klimentie/RIA-Novosti/AFP via Getty Images) |
"Z szybko zbliżającą się zimą Europa znajduje się w kryzysie energetycznym – i polega na łasce rosyjskiego dyktatora, Władimira Putina. Jest to samodzielnie sprowokowana katastrofa, której przygotowanie trwało latami".
Tak zaczynał się artykuł redakcyjny z października 2021 roku w "Wall Street Journal", zanim Rosja zaczęła gromadzić żołnierzy na ukraińskiej granicy i kiedy żaden analityk ani think tank nie wyobrażał sobie, że to co było wówczas niewyobrażalne, jest tuż za rogiem. Dalej w artykule czytamy:
"Europejscy przywódcy wybrali kalectwo w dziedzinie energii w imię programu klimatycznego, który nie wpłynie na klimat, ale podnosi ceny energii, szkodzi konsumentom i przemysłowi, i wzmacnia zbirów na Kremlu.
Wielka Brytania i Unia Europejska zobowiązały się do zerowych emisji netto gazów cieplarnianych do roku 2050, do zamykania elektrowni węglowych i pakowania miliardów w projekty słoneczne i wiatrowe. Niemcy i kilka innych krajów europejskich zakazały szczelinowania. Zamieniło to przywódców europejskich w odpowiednik XVI-wiecznych żeglarzy, którzy modlili się o przychylne wiatry i pogodę, podczas gdy ceny energii podnoszą się i spadają zależnie od stopnia zachmurzenia i siły wiatru.
Niemcy zaszkodziły sobie także, kiedy kanclerz Angela Merkel postanowiła zlikwidować elektrownie jądrowe, reagując przesadnie na wypadek w Fukushimie w 2011 roku"
Konstantin Kosaczew, wpływowy rosyjski ustawodawca, powiedział wcześniej grupie medialnej Bloomberg, że "nie możemy ruszyć na ratunek tylko po to, by kompensować koszty błędów, których nie popełniliśmy". Taka surowa uczciwość boleśnie kontrastowała z europejską naiwnością.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, spotkała się niedawno z aktywistami z inspirowanego przez Gretę Thunberg ruchu "Fridays for Future", mimo odpowiedzialności tych środowiskowców za energetyczny masochizm Europy, jak nazwał to "Wall Street Journal" w innym artykule redakcyjnym.
Autor Michael Shellenberger, który także ostro krytykuje politykę klimatyczną Europy, napisał niedawno w poście w Substack zatytułowanym "Zielone urojenie Europy dało siłę Putinowi":
"Kiedy Zachód wpadł w hipnotyczny trans o uzdrowieniu swoich stosunków z naturą, zapobiegnięciu klimatycznej apokalipsie i oddawaniu czci nastolatce o imieniu Greta, Władimir Putin dokonywał swoich posunięć".
Jeden z powodów katastrofalnych wyborów energetycznych Niemiec – rosyjski gaz i chińskie panele słoneczne zamiast krajowej energii jądrowej i produkcji paliw kopalnych - ujawnił Fabien Bouglé w książce Nucléaire, les vérités cachées ("Energia jądrowa, ukryta prawda"). W niedawnym wywiadzie dla "Le Figaro" powiedział:
"Moje badania pokazały wyraźnie, że Niemcy prowadziły ekonomiczną wojnę przeciwko francuskiej energii jądrowej. W związku z tym przez lata nasi sąsiedzi za pomocą antynuklearnych i środowiskowych NGO starali się oczernić nasz przemysł jądrowy na naszej ziemi, a także w Brukseli. Armia niemieckich lobbystów pracuje z Komisją Europejską, by nie dopuścić do wpisania francuskiej energii jądrowej na listę działań uznanych za 'zielone' z powodu jej niskowęglowej natury".
Jesienią 2021 roku COP26, konferencja klimatyczna ONZ, przedstawiała groteskowy spektakl: rodzaj ekologicznego Wersalu. Bogaci, potężni i cnotliwi tego świata zgromadzili się w Glasgow, by prawić obywatelom zachodnich krajów o tym, jak bardzo szkodzimy planecie naszym stylem życia. Przybyli swoimi prywatnymi odrzutowcami, by narzekać na emisje przemysłu lotniczego. Główny doradca naukowy brytyjskiego rządu, Patrick Vallance, powiedział, że wszyscy powinni jeść mniej mięsa i mniej latać samolotami. A potem przyszła informacja, że 400 prywatnych odrzutowców przyleciało na konferencję klimatyczną ONZ, przywożąc międzynarodowych przywódców i dyrektorów korporacji.
Brytyjski książę Karol orzekł z jednego ze swoich pałaców, że COP26 jest "ostatnią szansą" planety. Brytyjska rodzina królewska latała tak dużo przez ostatnich pięć lat, że mogliby dolecieć na księżyc i z powrotem.
Podczas gdy Niemcy perorowały o klimacie, "Washington Post" informował nas o ich hipokryzji:
"Niemcy przedstawiają siebie jako przywódcę klimatycznego. Nadal jednak zrównują z ziemią wsie dla kopalni węgla... Ziejąca, czarnobrązowa rana w ziemi, która jest niemiecką kopalnią węgla Garzweiler, już połknęła ponad dziesięć wsi. Zburzono stare kościoły i domy mieszkalne, i zdarto ziemię, na której były zbudowane. Ziemia uprawna zniknęła, cmentarze opróżniono".
Sama kopalnia Lützerath jest dwukrotnej wielkości Manhattanu. To dlatego Niemcy określa się jako najbardziej zanieczyszczający kraj w Europie. Sześć lat temu, w czasach COP21, były polski premier, Jerzy Buzek ostrzegał nas: "nie bądźmy hipokrytami: Niemcy budują dodatkowe kopalnie węgla, by wspierać sektor energii odnawialnej".
W listopadzie 2021 roku Thomas Friedman napisał w "New York Timesie":
W niedawnym eseju o rywalizacji wielkich mocarstw i zmianie klimatycznej Rob Litwak, ekspert kontroli zbrojeń w Wilson Center, przypomniał pytanie prezydenta Ronalda Reagana do Michaiła Gorbaczowa, sowieckiego przywódcy, kiedy wybrali się na spacer podczas szczytu w 1985 roku nad Jeziorem Genewskim.
Jak to później ujął Gorbaczow: "Prezydent Reagan nagle zapytał mnie: 'Co zrobilibyście, gdyby Stany Zjednoczone zostały nagle zaatakowane z przestrzeni kosmicznej? Czy pomoglibyście nam?'" ...
W powtórzeniu tej historii Litwakowi chodziło oczywiście o to, że dzisiaj stoimy przed podobnym, światowym zagrożeniem – nie ze strony kosmitów, ale ze strony znacznie lepiej znanej i pozornie dobrotliwej siły: naszego klimatu.
Tak więc postępowi amerykańscy mędrcy w listopadzie marzyli o sojuszu między Zachodem, Rosją i Chinami przeciwko globalnemu ociepleniu. Teraz, kiedy Zachód izolował Rosję, największego dostawcę energii do Europy, nikt już o tym nie mówi.
Zapomniano o spotkaniu w Glasgow w styczniu. Import węgla do Unii Europejskiej już wzrósł o ponad 56% w porównaniu do roku 2021, by przeciwdziałać kryzysowi energii. W Wielkiej Brytanii Coal Authority udzielił zezwolenia kopalni w Walii na podniesienie produkcji o 40 milionów ton przez następne dwadzieścia lat.
Niemcy, które zależą od rosyjskiego gazu, i które mają w rządzie partię Zielonych wraz z socjaldemokratami, były w tak rozpaczliwym położeniu, że musiały zatrzymać zamykanie elektrowni jądrowych. O zamknięciu reaktorów zdecydowała ówczesna kanclerz Angela Merkel po wypadku Fukushimy. Teraz Hans-Werner Sinn, czołowy niemiecki ekonomista, napisał:
"Zarówno na krótką, jak na długą metę Niemcy nie będą w stanie zakończyć importu rosyjskiego gazu bez wywołania ekonomicznego chaosu... Obietnica Niemiec porzucenia węgla i atomu, tych właśnie źródeł energii, które dałyby krajowi pewien stopień samowystarczalności i autonomii, sprowadziła na kraj wielkie niebezpieczeństwo".
Jak się okazuje, Rosja podobno propagowała, (często używając "brudnych pieniędzy" via Bermudy – gdzie nie trzeba wymieniać nazw darczyńców), "zielone" kampanie przeciwko energii jądrowej, by zapewnić zależność Zachodu od importowanych z Rosji paliw kopalnych. Według artykułu w "The Hill":
"W 2014 – tym samym roku, kiedy Rosja zaanektowała Krym – ówczesny sekretarz generalny NATO, Anders Fogh Rasmussen, ostrzegał, że Rosja potajemnie działa na rzecz podważenia produkcji paliw kopalnych w Europie i w USA...
Według 'Guardiana', Rasmussen... mówił na prezentacji dla think tanku w Londynie: 'Spotkałem sojuszników, którzy informują, że Rosja, jako część swoich wyrafinowanych operacji informacji i dezinformacji, aktywnie angażowała się w prace tak zwanych organizacji pozarządowych (NGO) – środowiskowych organizacji działających przeciwko szczelinowaniu – by zachować europejską zależność od importowanego z Rosji gazu'".
Dominique Reynié, profesor politologii w Institut d'Etudes Politiques w Paryżu, w wywiadzie dla CNews, powiedział niedawno:
"Znaleźliśmy pieniądze od Gazpromu w niektórych środowiskowych NGO, które dostarczyły ministrów pewnym europejskim krajom – na przykład, Belgii – którzy następnie w pewnym sensie zwracali przysługę przez obronę odejścia od energii jądrowej".
Niemiecka Fundacja na rzecz Klimatu i Ochrony Środowiska, która podobno otrzymała ponad 17 milionów euro od Gazpromu, także była oskarżona o to, że jest finansowaną z Moskwy "marionetką", jak ujawnił "Sunday Times".
Fundację założyła w tym roku w Mecklenburg-Pomeranii Manuela Schwesig, socjaldemokratyczna premierka landu i sojuszniczka byłego kanclerza Niemiec, Gerharda Schrödera, przewodniczącego firm, które są właścicielami rurociągów Nord Stream i Nord Stream II, zbudowanych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec. Schröder był także członkiem zarządów wspieranych przez państwo rosyjskie firm energetycznych.
Ponadto dochodzenie przeprowadzone przez Unherd ujawniło, że Chiny także finansują zachodnich środowiskowców:
"Kilka przecznic od Placu Tiananmen Square, w ogromnym splendorze Centrum Konferencyjnego Hotelu Pekin, zebrał się we wrześniu tłum wysokich rangą funkcjonariuszy partii komunistycznej, by wygłosić jasny komunikat: przez 'skupienie się na obcinaniu emisji węglowych... Chiny będą promować zielony rozwój i nieustannie polepszać swoją ekologię'. Doroczne zgromadzenie ogólne Rady Chin ds. Międzynarodowej Kooperacji Środowiska i Rozwoju (CCICED) trwało w najlepsze...
Istotnie, kiedy sala skwierczała optymistyczną ekoretoryką, można było niemal zapomnieć, że Chiny są największym na świecie źródłem gazów cieplarnianych – i że same nowe węglowe elektrownie, które są w trakcie budowy, mają większą moc produkcyjną niż wszystkie instalacje wytwórcze energii w Wielkiej Brytanii...
Według oficjalnego raportu z konferencji 'zagraniczni członkowie i partnerzy komitetu chwalili chińskie ekologiczne budowanie cywilizacji i ich nowy i większy wkład w promowanie budowania czystego i pięknego świata'".
Uczestniczyli w tym profesor Lord Nicholas Stern, prezes Grantham Center on Climate Change w London School of Economics, były główny ekonomista Banku Światowego, doradca brytyjskiego rządu w sprawach środowiska; Kate Hampton, szefowa Children's Investment Fund Foundation (CIFF), która jest podobno finansowana przez miliardera Christophera Hohna, wiodącego filantropa środowiskowego, oraz World Wide Fund for Nature-UK, którego prezesem jest książę Karol.
Kiedy Europa stoi przed samobójstwem energetycznym i tuż przed inwazją rosyjskich wojsk na Ukrainę, o co niepokoi się były sekretarz stanu USA a obecnie "car klimatu"? Niepokoił się o "olbrzymi wpływ emisyjny" wojny, jak również o to, że wojna odciągnie uwagę od walki ze zmianą klimatyczną. "Mam nadzieję, że prezydent Putin pomoże nam nie zboczyć z kursu w sprawie tego, co musimy zrobić dla klimatu" – powiedział do BBC.
A tutaj jest inny przekręt: Nie tylko Niemcy i Francja mają dość rezerw, by zastąpić rosyjski gaz przez ponad 20 lat, ale ich wydobywanie jest zabronione "z przyczyn środowiskowych".
Dziennikarz Michael Shellenberger napisał:
"Rosja użyła gospodarki wielkości połowy gospodarki Niemiec, by zakończyć epokę post-zimnowojenną i pokonać NATO
Zrobiła to agresją, gazem ziemnym & energią jądrową
Ameryka musi produkować znacznie więcej energii jądrowej, gazu ziemnego i ropy naftowej, albo liberalna, demokratyczna zachodnia cywilizacja będzie martwa".
Według Ulfa Poschardta w "Die Welt":
"Władimir Putin może robić to, co chce, tylko dlatego, że widzi słabości Zachodu: Europa, a Niemcy w szczególności, stały się dekadenckie, patrzą z wyższością na tych, którzy osiągają najlepsze rezultaty i poddają się naiwnie urojeniom zeitgeistu... Putin patrzy na Niemcy i widzi federalną republikę klaunów. A klaunów się nie boi".
Teraz Europa próbuje zredukować swoją zależność od rosyjskiego gazu. Ale co przyjdzie potem?