Izrael, pod przywództwem bohaterskiego, ale mocno krytykowanego męża stanu, premiera Benjamina Netanjahu – przywódcy chwalonego przez historyka Andrew Robertsa jako "Churchill Bliskiego Wschodu" – najwyraźniej opanował zagrożenia ze strony Hamasu w Strefie Gazy i Hezbollahu w Libanie i może teraz skupić uwagę Izraela oraz jego siły zbrojne na innych frontach.
Niezrozumiałe jest, że w tym kluczowym okresie istnienia Izraela chaotyczna sytuacja polityczna w kraju stwarza niepotrzebne problemy dla bezpieczeństwa narodu. Wewnętrzne zamieszki w Izraelu jedynie pobudzają nadzieję na zwycięstwo u jego wrogów, a zmniejszają nadzieję na szybkie uwolnienie zakładników izraelskich i innych przetrzymywanych przez Hamas. "Hamas — napisał redaktor naczelny JNS Jonathan Tobin — postrzega niepokoje wewnątrz państwa żydowskiego jako atut".
Na szczęście dla Izraela, były prezydent USA Donald J. Trump został właśnie ponownie wybrany na drugą kadencję. W ciągu kilku godzin Hamas zasugerował, że teraz może być dobry moment, żeby porozmawiać o pokoju. Katar, być może zaniepokojony, że akceptacja jego dwulicowości dobiega końca, ogłosił, że "zawiesza" swoją rolę mediatora między USA a Hamasem. Przytłaczające zwycięstwo Trumpa w wyborach w USA w tym tygodniu wydaje się w końcu przywracać odstraszanie.
Społeczeństwo Izraela jest podzielone politycznie i ideologicznie. Po jednej stronie są Izraelczycy, którzy oczywiście chcą odzyskać swoich krewnych i mają nadzieję na zawieszenie broni. Niestety, prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy, że Iran, Katar i Hamas niechętnie oddadzą jedyną kartę przetargową, jaką mają, i niewątpliwie będą przeciągać uwolnienie choćby jednego zakładnika tak długo, jak to możliwe. Opóźnienie uwolnienia zakładników wydłużyłoby również czas, jaki Hamas ma na ponowne uzbrojenie, przegrupowanie i zaatakowanie Izraela "aż do jego unicestwienia", jak ogłosił wysoki rangą funkcjonariusz Hamasu Ghazi Hamad. Wydaje się, że nadzieja jest taka, że jeśli nadal będą wystarczająco uprzykrzać życie izraelskim Żydom, wszyscy w końcu spakują się i wyjadą. Najwyraźniej nie znają Żydów.
Jednak po 13 miesiącach bezowocnych negocjacji w sprawie zawieszenia broni wielu Izraelczyków najwyraźniej nadal nie potrafi pojąć, że gdyby Hamas i jego zwolennicy, Iran i Katar, sobie tego życzyli, zakładnicy już dawno wróciliby do domu.
"Jak długo zakładnicy będą użyteczni dla ich sprawy - pisze Tobin, - Hamas będzie trzymał wielu z nich, mimo przekonania niektórych Izraelczyków, że to wyłącznie upór Netanjahu lub jego ambicje polityczne są przeszkodą dla ich wolności".
Prawdziwym celem agitatorów na izraelskiej lewicy wydaje się być obalenie wybranego rządu Netanjahu i odsunięcie premiera, którego najwyraźniej uważają za destrukcyjnego, samolubnego podżegacza wojennego. Netanjahu jest niesprawiedliwie uznawany za odpowiedzialnego za to, że zakładnicy nadal są w niewoli w Gazie, pomimo jego całkowitego braku wpływu na sytuację poza zawieszeniem broni/kapitulacją.
Hamas nadal domaga się dwóch kluczowych ustępstw: całkowitego wycofania się Izraela z całej Strefy Gazy i zakończenia "blokady". Porozumienie z Izraelem umożliwiłoby Hamasowi ponowny import broni i utrzymanie władzy. Przetrzymywanie zakładników jest prawdopodobnie idealnym sposobem na zapewnienie, że Izrael nie wróci do Strefy Gazy i nie narazi ich bezpieczeństwa. Tymczasem radykalni dżihadyści z Iranu, rozkazodawcy Hamasu, nadal próbują wymazać Izrael z mapy świata.
Netanjahu i jego rząd wydają się zdecydowani chronić Izrael przed powtórzeniem koszmaru z 7 października 2023 r. Niestety, wielu błędnie postrzega ten plan jako brak troski o uratowanie zakładników, zanim wszyscy zostaną zamordowani lub umrą.
Nawet przed 7 października 2023 r. agitatorzy protestowali przeciwko niekwestionowanemu zwycięstwu wyborczemu Netanjahu, co w rzeczywistości wyglądało na próbę odsunięcia go od władzy. Wydawało się, że to jest prawdziwy cel sprzeciwu wobec bardzo potrzebnej "reformy sądownictwa" w Izraelu.
Gdyby priorytetem izraelskich postępowców było uwolnienie zakładników, żądaliby, aby Hamas ich uwolnił. "Hasłem na uwolnienie zakładników — napisał brytyjski dziennikarz Douglas Murray — ... nigdy nie powinno było być 'Sprowadźcie ich do domu'. Powinno być 'Oddajcie zakładników'. Natychmiast".
Murray zauważył również, że przez lata administracja Bidena dokładała wszelkich starań, by obalić Netanjahu, podczas gdy prawdopodobnie lepiej byłoby skupić się na obaleniu reżimu irańskiego.
Progresiści w Izraelu mogliby także wzywać społeczność międzynarodową, by wywierała presję na Iran i Katar, zamiast napadać na własnego premiera. Niestety, ci Izraelczycy, niektórzy z nich w desperacji, by znów zobaczyć swoich bliskich, grają na rękę Hamasowi. Jego przywódcy muszą być zachwyceni widząc, jak podzielony Izrael zwraca się przeciwko sobie. Niestety, izraelscy aktywiści szkodzą zarówno swojemu krajowi, jak i zakładnikom.
Wśród najbardziej zagorzałych protestujących w Izraelu znajdują się wybitni izraelscy politycy, wspierani — a niektórzy finansowani — przez administrację Bidena. USA najwyraźniej pragną kogoś bardziej podatnego na wpływy na najwyższym stanowisku w Izraelu: człowieka gotowego zrobić wszystko, co dyktują USA. Prawdopodobnie nie jest to najlepszy sposób traktowania sojusznika. Celem administracji Bidena wydaje się być utworzenie terrorystycznego państwa palestyńskiego na granicy Izraela. Ponadto Iran wkrótce będzie w stanie wyprodukować broń jądrową, którą będzie mógł unicestwić Izrael. Ten monumentalnie destabilizujący cel został zaproponowany przez administrację Obamy w jej nielegalnym "porozumieniu nuklearnym z Iranem" z 2015 r., oficjalnie znanym jako "Wspólny kompleksowy plan działania" (JCPOA), którego klauzule wygaśnięcia gwarantują reżimowi Iranu, w ciągu zaledwie kilku lat, tyle broni, ile zdoła wyprodukować.
Według byłego prezydenta Iranu, Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego, do zniszczenia Izraela, kraju mniejszego od stanu New Jersey, wystarczyłaby jedna bomba.
Agitatorzy antyrządowi Netanjahu, oprócz tych z administracji Bidena, obejmują znaczną część izraelskich mediów. Tak zwani "postępowi" przywódcy polityczni w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Europie są najwyraźniej bardziej zaniepokojeni o handel niż o świat wywrócony do góry nogami przez ekspansjonistyczny reżim z bronią jądrową.
Jak zauważa amerykański dziennikarz Daniel Greenfield:
"Lobbyści mający na celu uspokojenie sytuacji mają tylko jedną wielką ideę, jeśli chodzi o islamskich terrorystów i innych wrogów: 1. Dać im ziemię..."
Niestety, dowody pokazują, że ta strategia nie działa. Niepowodzenie Porozumień z Oslo tylko podkreśla ten fakt. "Pułap" każdej oferty staje się "podłogą" kolejnej, ponieważ każde ustępstwo jest chowane do kieszeni w oczekiwaniu na więcej.
Na popierającym Netanjahu krańcu spektrum znajduje się spora grupa Izraelczyków i innych zwolenników, działających w celu ochrony narodu przed przyszłymi atakami, jednocześnie odpierając próby zastąpienia premiera kimś, kto poddałby się Hamasowi. Opozycja bez wątpienia trzyma się złudnej nadziei na powitanie zakładników w domu. Niestety, uważa się, że tylko około połowa pozostałych zakładników nadal żyje.
Zakładnicy stali się "polisą ubezpieczeniową" Hamasu: Izrael prawdopodobnie nie będzie mógł zaatakować Hamasu w przyszłości z obawy przed zabiciem ich. Uważa się, że zabity przywódca Hamasu, Jahja Sinwar, dla własnego bezpieczeństwa otoczył się zakładnikami. Sinwar, daleki od chęci zostania "męczennikiem", uznał swoje bezpieczeństwo za warunek wstępny zawieszenia broni. Znaleziono przy jego ciele paszport nauczyciela UNRWA, gdy Izraelczycy w końcu go zlikwidowali.
Nieliczni międzynarodowi zwolennicy Izraela oferowali w większości nieregularną lub ograniczoną pomoc, narzucając jednocześnie nie do przyjęcia warunki. Przywódcy zachodni, w tym USA, próbowali zarządzać każdym krokiem Izraela i wpływać na sposób prowadzenia wojny, do tego stopnia, że bez ich ingerencji kampania w Gazie mogłaby zostać zakończona miesiące temu. "Zrób to, co musisz zrobić", powiedział niedawno Trump Netanjahu, ale według jednego z doniesień poprosił Netanjahu, aby zakończył wojnę do dnia inauguracji, 20 stycznia 2025 r.
Według doniesień z rozmów telefonicznych między Netanjahu a Trumpem "są zgodni w kwestii Iranu".
Niepowodzenie w kwestii zgody na zawieszenie broni wydaje się wynikać z nieustępliwości Hamasu w połączeniu z mieszanymi sygnałami ze strony administracji Bidena. Grożąc Izraelowi i wstrzymując dostawy broni, administracja USA, jak na ironię, przedłużyła wojnę i poddała Katarowi, Iranowi i jego pełnomocnikom – Hamasowi, Hezbollahowi, Palestyńskiemu Islamskiemu Dżihadowi i Huti – myśl, że wszystko, co muszą zrobić, to czekać, aż USA, zmuszając Izrael do ustąpienia, zapewnią im zwycięstwo.
Ministerstwo Zdrowia Gazy – kierowane przez Hamas – ubolewa nad dużą liczbą rzekomych ofiar cywilnych w Gazie; liczba ta jest ogromnie i fałszywie zawyżona. Hamas nie ujawnia dokładnie, ile ofiar było terrorystami. Hamas celowo powoduje ofiary, ukrywając składy broni i centra dowodzenia pośrodku zatłoczonych szkół, szpitali i meczetów, aby obwinić Izrael. Ta praktyka, znana jako "strategia Hamasu", polega na pokazywaniu martwych niemowląt ekipom telewizyjnym, aby media i społeczność międzynarodowa zmusiły Izrael do zaprzestania obrony, rzekomo z powodów "humanitarnych".
Izraelczycy demonstrujący na rzecz odsunięcia Netanjahu od władzy twierdzą, że obarczają go główną odpowiedzialnością za niedociągnięcia w zakresie wywiadu i bezpieczeństwa, które umożliwiły katastrofę 7 października. Premierzy są jednak zależni od informacji od służb wojskowych i wywiadowczych państwa, które mogły nie dostarczyć mu ostrzeżeń w czasie rzeczywistym o zbliżającym się ataku Hamasu. Połączenie sił wewnętrznych, wspomagane przez zachodnich polityków w ich dążeniu do obalenia demokratycznie wybranego rządu Izraela, tworzy niezgodę, która gra prosto w ręce Hamasu, Hezbollahu, Kataru, Iranu i innych wrogów Izraela. Wewnętrzne turbulencje w Izraelu najprawdopodobniej odpowiadają administracji Bidena, która nadal nie podjęła zdecydowanych działań przeciwko kluczowemu elementowi całej tej dewastacji, Iranowi. Wręcz przeciwnie, administracja Bidena nagrodziła Iran "niemal 60 miliardami dolarów" — nieoczekiwanym zyskiem, z którego reżim Iranu musi przynajmniej częściowo sfinansować swoje wojny w Strefie Gazy, Libanie, Jemenie i Iraku.
W pełnym pogardy komentarzu przeciwko Netanjahu i całemu izraelskiemu Knesetowi (parlamentowi), USA podobno opisały ministra obrony Joava Gallanta — którego, jak się wydawało, uważali za posłusznego potencjalnego następcę Netanjahu — jako "jedynego dorosłego w pokoju". Uwaga ta padła po tym, jak najwyraźniej zrezygnowali z zastąpienia Netanjahu byłym ministrem obrony Bennym Gantzem i rozważali wsparcie byłego (krótkotrwałego) premiera Jaira Lapida.
Netanjahu wydaje się zdeterminowany, by chronić Izrael do końca przed przyszłymi atakami przeciwników, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Gallant został usunięty z rządu na początku tego miesiąca. "Zaufanie między mną a ministrem obrony załamało się" —powiedział Netanjahu.
Lapid, Gantz, Gallant, Biden, Blinken i inni z tego kręgu najwyraźniej mają podobne poglądy i sposób ich działania wobec wybranego rządu Izraela jest bardzo wątpliwy, a prawdopodobnie zagraża bezpieczeństwu samego państwa.
Być może postępowym ludziom w Izraelu należy przypomnieć, dlaczego Izrael istnieje i dlaczego Żydzi mają wszelkie prawa i obowiązki obrony swojej społeczności, swojego narodu i integralności granic swojego państwa.
Jeszcze przed wyborami w USA 5 listopada Netanjahu wyraźnie postanowił działać sam. Najwyraźniej nie poinformował administracji USA o "Operacji Grim Beeper", która spowodowała eksplozję pagerów noszonych przez terrorystów Hezbollahu; ani o bombardowaniach lotniczych w Libanie, które nastąpiły po niej. Działania Netanjahu wskazują na jego nieufność do administracji Bidena (zasłużoną). Biden wstrzymał lub spowolnił dostawy broni i ostrzegł Izrael, aby nie "eskalował" sytuacji. Jednak każdego dnia od 8 października 2023 r. Hezbollah bombarduje Izrael — kraj mniej więcej wielkości Walii — rakietami, pociskami i dronami szturmowymi. Netanjahu ogłosił, że "żaden kraj nie może zaakceptować masowego ostrzału rakietowego swoich miast. My również nie możemy tego zaakceptować".
Tymczasem w USA prezydent-elekt Donald J. Trump już w ciągu kilku dni wywołuje globalne zmiany sejsmiczne, na długo przed swoją inauguracją 20 stycznia 2025 r.
"Po strasznej masakrze 7 października – powiedział rzecznik partii Likud - nie możemy nagradzać terroryzmu i umożliwiać powstania państwa palestyńskiego. Premier Netanjahu udowodnił w ciągu ostatnich 20 lat, że jest jedyną przeszkodą w powstaniu państwa terrorystycznego między Morzem [Śródziemnym] a Jordanią".
Słowa wypowiedziane przez prezydenta USA Lyndona Bainesa Johnsona w przemówieniu inauguracyjnym w 1965 r. na temat Ameryki odnoszą się w równym stopniu do Izraela:
"Przybyli tutaj – wygnańcy i obcy... Zawarli przymierze z tą ziemią. Poczęte w sprawiedliwości, zapisane w wolności, związane w jedności, miało pewnego dnia zainspirować nadzieje całej ludzkości; i nadal nas wiąże. Jeśli dotrzymamy jego warunków, rozkwitniemy".
Nils A. Haug - emerytowany prawnik, członek International Bar Association, felietonista, autor wielu książek, w tym: "Politics, Law, and Disorder in the Garden of Eden – the Quest for Identity"; i "Enemies of the Innocent – Life, Truth, and Meaning in a Dark Age".