Czy Wielka Brytania staje się państwem nazistowskim? Wydawałoby się to nieprawdopodobne, ale słuchając w tych dniach niektórych krytyków rządu konserwatywnego wygląda to, jakbyśmy za moment mieli stać się rasistowskim despotyzmem.
W zeszłym tygodniu przewodnicząca Komisji Równości i Praw Człowieka Parlamentu Szkockiego, niejaka Christina McKelvie, oświadczyła, że partia Konserwatywna prowadzi "najbardziej prawicowo reakcyjną politykę, o jakiej słyszałam w życiu" i twierdziła, że niedawna konferencja partii Konserwatywnej pokazała, co stanie się w Wielkiej Brytanii "jeśli będziemy biernymi obserwatorami i nie wystąpimy przeciwko dyskryminacji". Powiedziała, że niektóre z niedawnych propozycji Konserwatystów "przypominają wzrost nazizmu w latach 1930."
Wyżej w łańcuchu pokarmowym Szkockiej Partii Nacjonalistycznej (SNP) jedna z ich posłanek, Mhairi Black, także porównałaniedawną konferencję partii Konserwatywnej do partii nazistowskiej. Napisała bez cienia ironii, że dręczy ją "nacjonalizm" tej partii, tym bardziej, że "nacjonalizmu używają jako motywacji lub wymówki dla rasizmu, bigoterii i małostkowej polityki". Polityka partii Konserwatywnej, twierdziła, coraz bardziej "przypomina Niemcy nazistowskie na początku lat 1930." Jak gdyby chciała pokazać, jak niewielka jest jej wiedza o tym okresie, zakończyła wypowiedź cytując – jak gdyby nikt nigdy wcześniej nie natknął się na ten cytat – pastora Martina Niemollera: "Najpierw przyszli po Żydów".
Kiedy wywołało to nieco krytyki, inni nacjonaliści szybko przyszli z pomocą pani Black. Wyróżnia się wśród nich Humza Yousaf, jeden z ministrów SNP i członek parlamentu szkockiego. Podczas gdy wielu ludzi w mediach społecznościowych krytykowało absurdalną retorykę pani Black, on wybrał poparcie jej. "Do tych, którzy krytykują, mam przyjaciół/rodzinę, którzy złożyli podanie o podwójne obywatelstwo z pakistańskim. Czują, że Wielka Brytania będzie w przyszłości nie do wytrzymania dla muzułmanów". To też dostało się na czołówki gazet. Ale nikt nie wskazał na podwójny skandal tego groteskowego nonsensu.
Po pierwsze, chociaż powinno to być oczywiste, kraj, którego obywatele wybrali muzułmanina (Sadiqa Khana) jako burmistrza ich stolicy, jest bardzo nieprawdopodobnym miejscem na rychłe pogromy muzułmanów. Po drugie, robiąc to porównanie, pan Yousaf niechcący wskazał na jeden z największych skandali naszych czasów.
Podczas gdy ci domniemani obrońcy praw człowieka przedstawiają partię Konserwatywną w Westminsterze jako rodzaj ugrupowania nazistów, życie w Wielkiej Brytanii jest z rzeczywistości niezrównanie dobre dla ludzi wszelkich wyznań i pochodzenia. Trudno byłoby gdziekolwiek znaleźć społeczeństwo, które jest bardziej tolerancyjne wobec masowej imigracji i które próbowałoby stworzyć dobre życie dla przybywających imigrantów, niezależnie od ich pochodzenia. Pakistan, z drugiej strony, jest krajem, który nie mógłby mieć gorszych notowań we wszystkich tych sprawach. Jest to kraj pełen rasizmu i nienawiści etnicznej i religijnej. Ludzie "złego" pochodzenia, kasty lub grupy etnicznej doświadczają nieskończenie więcej rasizmu w Pakistanie niż w jakimkolwiek kraju w Europie. Nawet ludzie, którzy są "złym" rodzajem muzułmanina, tacy jak muzułmanie Ahmadijja, są przedmiotem nieustannego i systematycznego prześladowania i bigoterii. Prześladowania muzułmanów Ahmadijja tak szaleją w Pakistanie, że w lipcu tego roku przelały się także na ulice Glasgow, kiedy zamordowano sklepikarza tego wyznania, Asada Shaha.
Niemalże nie ma innego kraju na dzisiejszym świecie (pomijając może Arabię Saudyjską i Iran), który jest bardziej nietolerancyjny wobec ludzi innych wyznań. W tym samym tygodniu, w którym pan Yousaf roztaczał koncepcję, że Wielka Brytania jest państwem proto-nazistowskim, a Pakistan potencjalnie bezpiecznym schronieniem, władze pakistańskie rozpoczęły najnowszą rundę w niekończącej się i niewybaczalnej sadze Asii Bibi. Jest to kobieta, która znajduje się w celi śmierci za zbrodnię bycia chrześcijanką. Bibi od pięciu lat czeka na egzekucję tylko dlatego, że sąsiadka twierdziła, że Bibi podczas sprzeczki obraziła Mahometa.
Tak się złożyło, że sprawa Asii Bibi znowu została opóźniona, ponieważ sędzia odmówił udziału w tym procesie. Zrobił to, bo wiedział, że gdyby uwolnił Asię Bibi, sam zostałby zamordowany tak jak nieżyjący już gubernator Pendżabu, Salman Taseer. Kiedy w zeszłym tygodniu trwały przesłuchania w sądzie, trzeba było wysłać setki policjantów sił prewencji do budynku sądu w Islamabadzie. A to dlatego, że wszystko o Asii Bibi i jej sprawie wyprowadza na ulice Pakistanu tłuszczę; tysiące obywateli Pakistanu powiedziało, że jeśli Asia Bibi zostanie kiedykolwiek zwolniona, oni ją zabiją.
W takiej więc sytuacji znajdują się absurdalni nacjonaliści z SNP i inni im podobni. Atakują konserwatywny rząd Wielkiej Brytanii za nazizm, równocześnie nie tylko chwaląc, ale rekomendując jako bezpieczne schronienie państwo, które autentycznie prześladuje i morduje ludzi z powodu ich religii.
Gdyby Black, Yousaf i cała ta kompania byli tylko ignorantami, to inna sprawa. Ale nie jest możliwe, że są takimi ignorantami – a przynajmniej Yousaf nie może nim być. Musi wiedzieć wystarczająco dużo o Pakistanie, by wiedzieć, że uprzedzenia i nietolerancja przenikają całe społeczeństwo pakistańskie. Co znaczy, że robi to, co robi dzisiaj wielu ludzi, a jest tym świadome chronienie rasistowskiego despotyzmu, jak długo jest to despotyzm z islamską twarzą. Jeśli zaś chodzi o jego koleżankę, której pobiegł na ratunek, to, być może, następnym razem pani Black będzie rozważała nauki pastora Niemollera, mogłaby powiedzieć swoim czytelnikom: "Najpierw przyszli po Asię Bibli, ale nie protestowałam, bo nigdy o niej nie słyszałam". Przynajmniej będzie to uczciwe.