Zeszły rok był bez wątpienia annus horribilis dla Turcji. Prezydent Recep Tayyip Erdogan Powiedział, że w walkach Turcji z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) 1178 osób zginęło między lipcem 2015 a grudniem 2016. Zamachy bombowe Państwa Islamskiego (ISIS) pochłonęły kolejne 330 ofiar. Te liczby nie obejmują 248 ludzi, którzy zginęli podczas krwawej próby zamachu 15 lipca, ani 9,5 tysiąca domniemanych członków PKK, których zabiły tureckie siły bezpieczeństwa. Turcja twierdzi także, że od lipca 2015 r. zabiła 1,8 tysiąca członków ISIS. Te liczby dają całkowitą liczbę 13 056 ofiar śmiertelnych w Turcji w ciągu mniej niż 17 miesięcy.
Właśnie kiedy większość ludzi sądziła, że takie będzie końcowe żniwo śmierci w 2016 r., 10 grudnia, podwójny zamach bombowy w Stambule przed stadionem piłki nożnej zabił co najmniej 38 ludzi i zranił dalszych 136. W tydzień później samobójczy zamach z pułapką samochodową w środkowej Turcji zabił 13 żołnierzy nie będących na służbie i zranił 56 dalszych.
Po tak wielkim rozlewie krwi Turcy sądzili, że będą mogli teraz w spokoju obchodzić Nowy rok. Mylili się.
Kiedy Nowy Rok trwał około godzinę, tajemniczy mężczyzna, zidentyfikowany później jako kirgiski terrorysta z ISIS, wszedł do Reina, eleganckiego klubu nocnego w Bosforze i zaczął strzelać do setek gości świętujących Nowy Rok. Zamachowiec zabił 39 ludzi i zranił 65, zmienił ubranie i, udając że jest jednym z gości, wyszedł z klubu. 8 stycznia był nadal na wolności.
Atak w Reina był 15. dużym aktem przemocy ISIS w Turcji od 2014 r., ale pierwszym na nocny klub. Za tym wyborem celu ataku przez dżihadystów kryła się "socjologia". ISIS najwyraźniej chciało wysłać wiele komunikatów na różnych długościach fal. Jednym było powiedzenie "niewiernym" Turkom", że nie powinni świętować Nowego Roku; innym było powiedzenie konserwatywnym Turkom, że ISIS jest po ich stronie. Właściwie, zamach terrorystyczny ISIS nie był niczym innym jak pełnym przemocy wyrazem ideologii islamistycznej, jaka panuje w Turcji.
Około 10 dni przed zamachem ISIS władze tureckie zakazały nauczycielom i uczniom z Istanbul Lisesi, elitarnej szkoły w Stambule, która częściowo finansowana jest przez Niemcy, śpiewania kolęd i obchodzenia w jakikolwiek sposób Bożego Narodzenie. Niemieccy nauczyciele z tej szkoły na początku grudnia otrzymali e-mail od dyrektora, w którym poinformował ich o nowych przepisach.
Mniej więcej w tym samym czasie opera mydlana nadawana przez Samanyolu TV, konserwatywną stację muzułmańską, przedstawiała Św. Mikołaja jako "terrorystę". Tymczasem najwyższa władza religijna w Turcji, Diyanet, ogłosiła podczas kazań piątkowych, że obchody nowego roku są "bezprawne".
W różnych miejscach Turcji rozwinięto plakaty, na których brodaty mężczyzna bije Św. Mikołaja; inny plakat pokazuje grupę z karabinami wycelowanymi w twarz Św. Mikołaja. 31 grudnia czołówka w gazecie islamistycznej brzmiała: "To jest nasze ostatnie ostrzeżenie. NIE świętujcie".
Taha Akyol, znany publicysta turecki, nazwał najnowszy zamach ISIS "masakrą za styl życia". Napisał: "Niewinni ludzi zostali zmasakrowani podczas zabawy z powodu swojego stylu życia". Przypomniał, że 8% Turków sympatyzuje z ISIS. To jest niemal 6,5 miliona ludzi. Atak ISIS na Reina był ukłonem dla tych milionów Turków, którzy otwarcie wyrażają swoją sympatię dla ISIS, i milionów innych, którzy ją ukrywają.
Przy rosnącym narażeniu na terror dżihadystyczny i z krajową ideologią dżihadystyczną, która dostarcza bezpiecznego schronienia dla terroru, Turcja upodabnia się do Iraku, gdzie przemoc niemal codziennie pochłania ludzkie życie. Pierwszy akt terroru ISIS, obierający za cel obchodzenie Bożego Narodzenia, miał miejsce 25 grudnia 2013 r., kiedy grupa radykalna zabiła 38 chrześcijan Bagdadzie. Trzy lata później ISIS odwiedził noworoczne obchody w Stambule.
Można zapytać, gdzie są władze tureckie? Są zajęte. Niezdolna do zapobieżenia zamachowi ISIS policja turecka, mogła jednak aresztować kobietę w Stambule, która wzywała do sekularyzmu przemawiając przeciwko grupom dżihadystycznym. Lewicująca Aysegul Basar została aresztowana po tym, jak jej przemówienie wygłoszone w herbaciarni Stambułu, pojawiło się na mediach społecznościowych. "Mówimy 'dość!' od teraz nie wpuścimy ISIL ani żadnej reakcyjnej, dżihadystycznej grupy do naszych dzielnic" – powiedziała Basar.
Z punktu widzenia stróżów prawa, Stambuł jest bezpieczniejszy dla bandytów ISIS niż dla kogoś, kto przysięga walkę z dżihadystami.