Kraj, który cenzuruje rzekomo obraźliwe słowa w książkach dla dzieci – szwedzcy wydawcy i biblioteki ocenzurowały, między innymi, klasyczną książkę Astrid Lindgren o Pippi Pończoszance – najwyraźniej znalazł poprawną politycznie zamianę.
Farfar har fyra fruar ("Dziadek ma cztery żony") i Mormor är inget spöke ("Babcia nie jest duchem"), dwie książki napisane przez szwedzkiego autora Oscara Trimbela, które niedawno pokazano na targu książek w Goteborgu. Pierwsza książka jest o "Asli, która nigdy nie była w Somalii, ale teraz jedzie tam z ojcem, żeby spotkać swoje cztery babcie". Szwedzkie dzieci najwyraźniej mają dowiedzieć się, że praktyka poligamii – nielegalna w Szwecji – jest całkowicie normalna.
Druga książka, Babcia nie jest duchem, która na okładce ozdobiona jest rysunkiem babci w długim do ziemi dżilbabie, opowiada historię "Omara, który spotyka swoją babcię z Somalii. Omar chce przebrać się za ducha na Halloween i chce, żeby babcia poszła z nim i będą straszyć". Czyli, dzieci szwedzkie mają dowiedzieć się, że dżilbab, który zakrywa kobietę od głów do stop pozostawiając tylko odkrytą twarz, nie jest straszącym kostiumem, ale całkowicie normalnym ubraniem kobiety.
Szwedzkie biblioteki nie martwią się, że te książki, normalizujące mizoginistyczne praktyki islamskiej poligamii i zakrywania kobiet od stop do głów, a skierowane do szwedzkich maluchów, także można uznać za "obraźliwe", żeby już nie powiedzieć kryminalne. Wręcz przeciwnie: biblioteka w Sztokholmie już zamówiła egzemplarze książki Dziadek ma cztery żony.
Po tym jednak, jak dwie gazety napisały o tych książkach, autor, Oscar Trimbel, oznajmił, że wycofa z rynku książkę Dziadek ma cztery żony. Nie podał jednak powodów tej decyzji.
Podwójne standardy są rozprzestrzenione w szwedzkim establishmencie nie tylko jeśli chodzi o książki dla dzieci. 30 września szwedzkie władze były gotowe pozwolić szwedzkiej grupie neonazistów "Nordycki Ruch Oporu" (NMR) ma marsz w Goteborgu, tuż obok synagogi, która byłaby pełna ludzi, jako że był to dzień Jom Kippur, najważniejszy święto żydowskie roku. Mimo protestów, szwedzka policja odmówiła reagowania na niepokoje społeczności żydowskiej, ale szwedzki sąd administracyjny w końcu zmienił trasę marszu.
Według relacji prasowych zaledwie kilkaset osób przyszło na marsz NMR, wielu z tarczami i w hełmach, podczas gdy około 10 tysięcy ludzi uczestniczyło w kontrmanifestacji.Mała grupa tak zwanych "antyfaszystów" starła się z neonazistami, jak również z policją. Według policji aresztowano ponad 30 osób, a jeden z policjantów odniósł lekkie rany. Policja spodziewała się przemocy i wezwała posiłki ze wszystkich stron Szwecji. Jeden ze szwedzkich obserwatorów ocenił, że marsz NMR w zasadzie był nieudany z powodu niewielkiej liczby uczestników i niemożności dotarcia do rzeczywistego celu marszu.
Członkowie neonazistowskiego Nordyckiego Ruchu Oporu (NRM) podczas wcześniejszego marszu w Falun, w Szwecji, 1 maja 2017. (Zdjęcie: Edaen/Wikimedia Commons) |
Choć dziwne jest to, że policja pozwoliła na ten marsz tam i tego właśnie dnia – można go było przesunąć na inną datę i do innej dzielnicy miasta – reakcja szwedzkiego rządu na demonstrację nazistów jest jeszcze bardziej godna uwagi.
Po marszu szwedzki premier, Stefan Löfven powiedział, że planuje zaproszenie centrowo-prawicowych partii opozycyjnych do dyskusji, jak "przeciwdziałać antydemokratycznym siłom w kraju".
Minister spraw zagranicznych, Margot Wallström, lamentowała nad marszem nazistów i mówiła:
"Przez całą moją karierę polityczną kierowałam się tym, czego nauczyłam się w szkole o Holocauście... potępianie antysemityzmu... jest demokratycznym obowiązkiem... Jesteśmy świadkami wzrostu nietolerancji i nienawiści w Szwecji, w Europie i na całym świecie... Jest odpowiedzialnością każdego zapewnienie, że historia nie powtórzy się".
Problem polega na tym, że rząd szwedzki nie robi specjalnie dużo, by "zapewnić, że historia nie powtórzy się".
Podczas gdy marsz neonazistów był mile widzianą okazją dla rządu, by udawać, że niepokoi się wzrastającym antysemityzmem, pokazywanie tego niepokoju przez rząd jest wysoce wątpliwe. "Empatia" szwedzkiego rządu pojawia się tylko, kiedy antysemityzm okazują grupy nazistowskie. Znacznie bardziej rozprzestrzeniony muzułmański antysemityzm, który przybył do Szwecji wraz z wieloma muzułmańskimi imigrantami, praktycznie nie wywołuje żadnych reakcji. Wallström, która nazwała izraelską samoobronę przed islamskimi terrorystami: "pozasądowymi egzekucjami", zasłynęła również powiązaniem zamachów w Paryżu w 2015 r. z konfliktem arabsko-palestyńskim, pośrednio winiąc Izrael za masakrę przeprowadzoną przez ISIS w Paryżu, podobno także powiedziała: "Żydzi prowadzą kampanie przeciwko mnie".
Muzułmański antysemityzm szaleje w Szwecji, co już dokumentował szwedzki raport w 2003 r., ale szwedzki establishment o tym nie mówi; wolą mówić o "islamofobii".
W dodatku Szwecja nadal wspiera Autonomię Palestyńską (AP) milionami dolarów, mimo faktu, że AP podżega do antysemityzmu i terroryzmu, i używa połowy całej pomocy zagranicznej, by nagradzać i tworzyć bodźce do terroryzmu.
Od momentu powstania w 1993 r. AP systematycznie indoktrynowała swoich obywateli nieustannym potokiem nakazów popełniania dżihadu przeciwko Żydom. Od momentu, kiedy dzieci zaczynają przedszkole, uczą się zgodnie z wersetami koranicznymi 5:60 i 7:166, że Żydzi są przeklęci i że Allah zamienił ich w małpy i świnie. Nienawiść do Żydów nauczana jest w szkołach, gdzie w podręcznikach Izrael jest wymazany z mapy, zaprzecza się istnieniu narodu żydowskiego i neguje Holocaust. Nienawiść do Żydów jest w kazaniach w meczetach, w internecie, telewizji i w radio, mordercy Żydów mają pomniki na placach miejskich jako przykład do naśladowania dla młodzieży, a ta nienawiść nawet występuje w krzyżówkach.
Mein Kampf Hitlera jest od dawna bestsellerem w całym świecie arabskim. W 1999 r. Middle East Media Research Institute (MEMRI) informował, że arabskie tłumaczenie Mein Kampf stało się także bestsellerem na terytoriach pod rządami AP. Kiedy w 2005 r. Mein Kampf opublikowano w Turcji, stał się natychmiastowym bestsellerem, z ponad 100 tysiącami egzemplarzy sprzedanymi w ciągu dwóch miesięcy.
Szwedzki rząd finansuje także grupy, które próbują zrównać Izrael z ziemią.
Jakie jest więc dziwne, że rząd szwedzki lamentuje z powodu marszu nazistów ulicami Goteborgu, niemniej radośnie wydaje olbrzymie sumy z pieniędzy podatników na tych, którzy zgadzają się z nazistami na ulicach Bliskiego Wschodu.