Z jednej strony, Hamas wysyła Palestyńczyków, by prowokowali izraelskich żołnierzy na granicy Gazy z Izraelem pod hasłem "Nie dla negocjacji [z Izraelem]". Z drugiej strony, Hamas błaga Egipcjan i ONZ, by pomogli zaaranżować zawieszenie ognia z Izraelem. Na zdjęciu: przywódca Hamasu, Ismail Hanija pozdrawia protestujących w Gazie przy płocie granicznym z Izraelem, 15 maja 2018 roku. (Zdjęcie: Spencer Platt/Getty Images) |
Kiedy Palestyńczycy rozpoczęli cotygodniowe protesty wzdłuż granicy Gazy z Izraelem w marcu 2018 r., powiedzieli, że głównym celem było zmuszenie Izraela do zniesienia "blokady" Strefy Gazy. Protest jednak, według organizatorów, ma zupełnie inny cel: osiągnięcie "prawa powrotu" palestyńskich uchodźców i ich potomków do Izraela.
Protesty, prowadzone pod nazwą "Wielki Marsz Powrotu" został od tego czasu przejęte przez Hamas i inne działające w Gazie zbrojne grupy palestyńskie, które używają ich do swoich politycznych celów.
Cotygodniowe demonstracje nie mają dłużej na celu zniesienie "blokady" Strefy Gazy ani nawet utorowania drogi milionom uchodźców i ich potomków do powrotu na teren Izraela.
12 lipca cotygodniowy protest wzdłuż granicy z Izraelem odbywał się pod hasłem "Nie dla negocjacji [z Izraelem], nie dla pojednania [z Izraelem] i nie dla uznania [izraelskiego] tworu".
Te Trzy Nie wydają się bazować na Rezolucji Chartumskiej uchwalonej na zakończenie szczytu Ligi Arabskiej, który zebrał się trzy miesiące po wojnie sześciodniowej 1967 r. między Izraelem a krajami arabskimi: Nie dla pokoju z Izraelem, nie dla uznania Izraela i nie dla negocjacji z nim.
Decydując się na protesty po hasłem "Trzech Nie" organizatorzy "Wielkiego Marszu Powrotu" raz jeszcze dowiedli, że w cotygodniowych demonstracjach nie chodzi o poprawę warunków życia Palestyńczyków ani o złagodzenie restrykcji narzuconych na Strefę Gazy. Zamiast tego przesłaniem, jakie organizatorzy wysyłają Palestyńczykom i reszcie świata, jest: "Nie uznajemy prawa Izraela do istnienia i dlatego nigdy nie będziemy z nim prowadzić negocjacji ani nie zawrzemy pokoju".
Nawet niektórzy Palestyńczycy wyrazili zdumienie wobec protestów "Trzy Nie", nazywając je "nierealistycznymi" i "absurdalnymi".
Hassan Asfour, były minister Autonomii Palestyńskiej (AP) i politolog, szydził z decyzji organizatorów, by użyć "Trzy Nie" podczas protestów wzdłuż granicy z Izraelem. Potępił tę decyzję jako "szkodliwą" i powiedział, że organizatorzy demonstracji "stali się obcy na scenie publicznej i angażują się w polityczny cynizm". Następnie powiedział:
"Nierealistyczne slogany nigdy nie służą walce narodowej. Nie wierzymy, że istnieje Palestyńczyk, który mógłby przeczytać ten slogan ("Trzy Nie") bez ośmieszenia się, ponieważ widzi, jak kontakty Arabów z Izraelem stały się bliższe niż kontakty z Palestyńczykami".
Protesty w najbliższy piątek będą odbywały się pod hasłem "Palenie syjonistycznej flagi". Organizatorzy ogłosili, że "pokojowe" i "ludowe" protesty będą kontynuowane "aż Palestyńczycy osiągną swoje prawa". Protesty wzdłuż granicy z Izraelem, powiedzieli, mają także na celu udaremnienie pokojowego planu prezydenta USA, Donalda Trumpa, dla Bliskiego Wschodu, znanego także jako "Umowa Stulecia", jak również anulowanie Porozumień z Oslo, podpisanych w 1993 roku przez Izrael i Palestyńczyków.
W oczach Hamasu i organizatorów cotygodniowych demonstracji palenie "syjonistycznej flagi" i udaremnianie planu pokojowego, by zakończyć konflikt z Izraelem, jest częścią "pokojowego" i "ludowego" protestu.
W czerwcu cotygodniowe protesty prowadzono pod hasłem "Piątek udaremniania konferencji w Bahrajnie" – w sprawie niedawno przeprowadzonych warsztatów ekonomicznych pod kierownictwem USA, "Peace to Prosperity" [Pokój do zamożności], sponsorowanych przez administrację Trumpa. Autonomia Palestyńska wezwała Palestyńczyków i Arabów do bojkotowania warsztatów pod pretekstem, że jest to część planu Trumpa "zlikwidowania sprawy palestyńskiej".
Podczas warsztatów administracja Trumpa przedstawiła ekonomiczną część "Planu Stulecia" -planu, który "reprezentuje najbardziej jak dotąd ambitne i wszechstronne starania na rzecz narodu palestyńskiego i który ma potencjał fundamentalnie przekształcić Zachodni Brzeg i Gazę, i otworzyć nowy rozdział w palestyńskiej historii".
Tysiące Palestyńczyków, którzy brali udział w proteście przeciwko warsztatom w Bahrajnie, w rzeczywistości mówili "nie" ekonomicznemu dobrobytowi i poprawieniu własnych warunków życia. Jak na ironię, organizatorzy cotygodniowych protestów działali przeciwko własnym zadeklarowanym celom: zakończenia "blokady" i poprawienia warunków życia Palestyńczyków w Strefie Gazy.
W kwietniu organizatorzy cotygodniowych protestów raz jeszcze dowiedli, że demonstracje w pobliżu granicy z Izraelem nie mają nic wspólnego z cierpieniami Palestyńczyków w Strefie Gazy. Kwietniowe protesty odbywały się pod hasłem "Razem przeciwko normalizacji [z Izraelem]" i demonstracje kierowały się przeciwko pewnym państwom arabskim, które Palestyńczycy oskarżali o normalizację stosunków z Izraelem.
Co dziwaczne, podczas gdy organizatorzy cotygodniowych protestów głoszą sprzeciw dla negocjacji z Izraelem, równocześnie prowadzą pośrednie rozmowy z Izraelem o sposobach osiągniecia rozejmu miedzy Izraelem i Hamasem.
Te pośrednie negocjacje odbywają się pod auspicjami Egiptu i Organizacji Narodów Zjednoczonych. W zeszłym tygodniu egipska delegacja wysokich rangą oficerów bezpieczeństwa odwiedziła Izrael, Zachodni Brzeg i Strefę Gazy w ramach starań o zachowanie porozumienia o rozejmie.
Hamas powiedział, że zgodnie z niepisanymi warunkami Izrael zgodził się stopniowo znosić restrykcje wobec Strefy Gazy w zamian za spokój. Izraelskie kroki obejmują rozszerzenie strefy połowów i pozwolenie Katarowi na dostarczenie finansowej pomocy Palestyńczykom w Strefie Gazy. Jednak trwający ostrzał rakietowy i wysyłanie balonów zapalających ze Strefy Gazy na Izrael przeszkodziły wprowadzeniu w życie tych porozumień.
Z jednej strony, Hamas wysyła Palestyńczyków, by prowokowali izraelskich żołnierzy na granicy Gazy z Izraelem pod hasłem "Nie dla negocjacji [z Izraelem]". Z drugiej strony, Hamas błaga Egipcjan i ONZ, by pomogli zaaranżować zawieszenie ognia z Izraelem. Ataki na Izrael wydają się sposobem Hamasu na próbę zmuszenia Izraelczyków do większych i szybszych ustępstw.
Pozostałe dwa "Nie" Hamasu – nie dla uznania Izraela i nie dla zawarcia pokoju z Izraelem – nie są niespodzianką. W rzeczywistości wydaje się, że Hamas przypomina Palestyńczykom o swoich prawdziwych celach, wyłożonych w jego karcie z 1988 roku:
"Nie ma rozwiązania dla sprawy palestyńskiej poza Dżihadem (świętą wojną). Inicjatywy, propozycje i międzynarodowe konferencje są marnowaniem czasu i daremnymi przedsięwzięciami... [Hamas] wierzy, że ziemia Palestyny jest islamskim Wakf poświęconym dla przyszłych pokoleń muzułmanów aż do Dnia Sądu Ostatecznego. Ani jej, ani żadnej jej części nie można zaprzepaścić".
Najwyraźniej Hamas, zamiast szukać sposobów rozwiązania kryzysu ekonomicznego w Strefie Gazy, korzysta z cotygodniowych protestów, by szerzyć swoją ideologię.
Ponadto, Hamas stara się obecnie cofnąć Palestyńczyków o 52 lat do dni, kiedy kraje arabskie wydały swoją deklarację z trzema "Nie".
Czy to jest wszystko, co Hamas ma do zaoferowania Palestyńczykom 12 lat po przejęciu przemocą Strefy Gazy? Niestety, tysiące Palestyńczyków nadal co piątek słucha wezwania swoich przywódców, by pójść na granicę, ignorując to, że ich przywódcy są głównie odpowiedzialni za ciągnięcie ich od jednej katastrofy do drugiej. Teraz, kiedy Hamas raz jeszcze ujawnił swoje prawdziwe zamiary, powinien zmienić nazwę cotygodniowych protestów z "Wielki Marsz Powrotu na "Marsz dla zniszczenia Izraela" lub "Marsz dla zniszczenia pokoju".