31 marca, milicja Fatahu, partii prezydenta Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa, aresztowała trzech palestyńskich aktywistów w libańskim obozie uchodźców, Ain al-Hilweh, którzy protestowali przeciwko brakowi pomocy palestyńskiego kierownictwa dla uchodźców z Syrii. Na zdjęciu: Palestyńczycy podczas protestu w Ain al-Hilweh protest 31 stycznia 2020 r. (Zdjęcie: Mahmoud Zayyat/AFP via Getty Images) |
Palestyńscy przywódcy, którzy właśnie mają otrzymać dziesiątki milionów dolarów od administracji Bidena, raz jeszcze dowiedli, że nie tolerują żadnej krytyki, nawet jeśli przychodzi od wynędzniałych Palestyńczyków, którzy uciekli ze swoich domów w Syrii.
Ci przywódcy pokazali także, że nie obchodzą ich problemy przed jakimi stoi ich ludność, szczególnie ci, którzy musieli opuścić swoje domy w Syrii po rozpoczęciu się tam wojny domowej w 2011 roku.
Liczbę palestyńskich uchodźców z Syrii w Libanie ocenia się na 27 tysięcy, według statystyk UNRWA. Żyją oni w bardzo trudnych warunkach z powodu braku pomocy i stabilnych zasobów finansowych.
Około 87% palestyńskich uchodźców z Syrii do Libanu żyje w całkowitej nędzy, jak podaje UNRWA.
12 kwietnia członkowie Fatahu w Libanie, partii prezydenta Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa, użyli siły do rozproszenia dziesiątków Palestyńczyków, którzy demonstrowali przed ambasadą AP w Bejrucie.
Protest zorganizowali palestyńscy uchodźcy, którzy uciekli z Syrii do Libanu w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Protestujący przyszli do ambasady prosić o pomoc w rozwiązaniu ich humanitarnego i ekonomicznego kryzysu. Żądali także, by ambasada wydała im palestyńskie paszporty lub dokumenty podróży, żeby mogli opuścić Liban i rozpocząć nowe życie w innych krajach, włącznie z Unią Europejską i Kanadą.
Protestujący chcieli przekazać Abbasowi i palestyńskiemu kierownictwu następujące przesłanie: jeśli nie chcecie dać nam finansowej pomocy, przynajmniej pomóżcie nam przenieść się do innych krajów, gdzie możemy żyć w godności i zarobić na życie.
Uznając protest za kłopotliwy, ambasada AP wezwała straż bezpieczeństwa i dziesiątki aktywistów Fatahu z różnych części Libanu, by rozproszyli uchodźców.
31 marca milicja Fatahu w obozie Ain al-Hilweh w południowym Libanie aresztowała trzech palestyńskich aktywistów, którzy protestowali przeciwko brakowi pomocy palestyńskiego kierownictwa dla uchodźców z Syrii.
Kilku palestyńskich funkcjonariuszy oskarżyło protestujących i aktywistów o to, że są częścią "podejrzanego projektu" osiedlenia Palestyńczyków na Zachodzie.
Ci palestyńscy funkcjonariusze, innymi słowy, wolą, by ich ludzie żyli w wyniszczającej nędzy jako uchodźcy niż poprawili swoje warunki życiowe i szukali nowych możliwości w krajach Zachodu. Chcą, by miliony Palestyńczyków nadal tkwiły w obozach po to, by palestyńskie kierownictwo nadal otrzymywało pieniądze od świata.
Filmy zamieszczane na platformach społecznościowych pokazywały zbirów Fatahu i strażników ambasady, którzy bili i odpychali protestujących. Sfilmowano jednego ze strażników jak uderza w twarz palestyńską kobietę.
Ten atak na kobietę wywołał falę potępienia przez palestyńskich aktywistów, którzy w mediach społecznościowych wyrażali oburzenie na decyzję palestyńskiego kierownictwa, by użyć siły przeciwko palestyńskim uchodźcom.
Kilku aktywistów stworzyło hashtag na Twitterze zatytułowany "Obyś miał złamaną rękę" – w odniesieniu do strażnika, który uderzył w twarz kobietę.
"Dajcie palestyńskim uchodźcom odrobinę nadziei, a nie pięścią w twarz" – brzmiał komentarz na koncie należącym do Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu w Libanie.
"Napad na palestyńską kobietę przed palestyńską ambasadą jest plamą [hańby] dla wszystkich [palestyńskich] funkcjonariuszy" - napisał użytkownik mediów społecznościowych, Ahmed Abu Shaer.
Libański politolog i specjalista ds. Bliskiego Wschodu, Nidal Sabeh, oskarżył "zbirów" Mahmouda Abbasa o pobicie kobiety. "Czy to idiotyczne zachowanie nie wymaga interwencji libańskiego ministra spraw zagranicznych i organizacji praw człowieka?" – zapytał Sabeh na Twitterze.
"Warunki wysiedlonych z Syrii uchodźców są tragiczne – skarżył się palestyński uchodźca, Jousef Atallah. – Palestyńska ambasada [w Bejrucie] nie wypełnia swoich obowiązków wobec uchodźców".
7 kwietnia sekretarz stanu USA, Antony Blinken ogłosił, że USA planują ponownie rozpocząć ekonomiczną, rozwojową i humanitarną pomoc dla narodu palestyńskiego. Pomoc, powiedział, obejmuje 75 milionów dolarów na ekonomiczne i rozwojowe wsparcie na Zachodnim Brzegu i w Gazie, 10 milionów dolarów na programy budowania pokoju i 150 milionów dolarów na humanitarne wsparcie dla UNRWA.
Palestyńczycy jednak, którzy protestowali przed ambasadą AP w Bejrucie, wydają się wątpić, by te nowe pieniądze amerykańskie dostały się we właściwe ręce. Protestujący są w Libanie już od kilku lat i kierownictwo palestyńskie niczego nie zrobiło, by im pomóc.
Palestyńscy przywódcy są obecnie zajęci przygotowaniami do wyborów parlamentarnych w przyszłym miesiącu. Los wysiedlonych Palestyńczyków w Libanie nie figuruje na ich porządku dnia.
Dla Abbasa, tuż przed wyborami, widok Palestyńczyków protestujących przeciwko brakowi pomocy z jego strony dla jego ludzi, którzy żyją w tragicznych warunkach, jest wyłącznie zawstydzający. Doświadczenie mówi, że można spokojnie założyć, że Palestyńczycy w Libanie będą mieli szczęście, jeśli zobaczą choć jednego dolara z nowego pakietu pomocowego administracji Bidena. Tak dzieje się, kiedy zachodni darczyńcy zasypują pieniędzmi skorumpowanych i bezlitosnych przywódców palestyńskich, którzy wysyłają swoich zbirów, by pobili głodujących uchodźców, którzy błagają o pomoc.