Mahmoud Abbas (Zdjęcie: Drew Angerer/Getty Images) |
Wielu dziennikarzy głównego nurtu nie wydaje się zainteresowanych pewnymi sprawami, szczególnie takimi, które przedstawiają Arabów i Palestyńczyków w negatywnym świetle. Większość szuka tylko wiadomości, które obwiniają za wszystko Izrael.
Reszta może pisać artykuły, których nie chcą media głównego nurtu na Zachodzie.
W dodatku do spraw palestyńskich śledzę także świat arabski – gdzie ważna jest dyskusja o Iranie.
W ostatnich tygodniach wielu ludzi w świecie arabskim, szczególnie w krajach Zatoki – w Arabii Saudyjskiej, Bahrajnie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich – jest skrajnie zaniepokojonych sposobem, w jaki administracja Bidena i zachodnie mocarstwa patrzy na Islamską Republikę Iranu.
Kiedy przeglądasz codziennie dziesiątki artykułów i opinii – w gazetach, na stronach internetowych, słuchasz wypowiedzi w radio i telewizji nadawanych w tych arabskich krajach - zdumiewa stopień zaniepokojenia tamtejszych Arabów możliwością, że administracja Bidena powróci do umowy nuklearnej z Iranem.
Także dzisiaj egipski dziennikarz napisał, jak bardzo niepokoją się Arabowie możliwością powrotu do umowy nuklearnej, ponieważ nie ufają Iranowi. Arabowie mówią, że Irańczycy to kłamcy. Mówią, że Iran próbuje pchać własną agendę. Iran eksportuje islamską rewolucję do świata arabskiego i destabilizuje kraje arabskie. Iran już ingeruje w wewnętrzne sprawy krajów arabskich. I Iran sponsoruje terroryzm.
Kiedy patrzysz na arabskie reakcje na to, w co angażują się USA, widzisz, że są mniej zaniepokojeni bombą jądrową niż tym, co Iran już robi. "Patrzcie – mówią – Iran już jest w Jemenie przez milicję Huti; w Libanie przez Hezbollah; w Gazie przez Hamas; w Syrii przez Hezbollah w reżimie Assada. Iran wtrąca się także w wewnętrzne sprawy Iraku i Iran sponsoruje kolejną falę terroryzmu w Gazie". Są głęboko zaniepokojeni tym, co widzą jako politykę appeasementu wobec Iranu.
Dlatego widzimy, że wielu ludzi w świecie arabskim, wszyscy ci komentatorzy i politolodzy, i publicyści biją w dzwony alarmowe patrząc na działania administracji Bidena.
Jeśli mogę zacytować egipskiego autora z saudyjskiej gazety, "Asharq Al‑Awsat", mówi on: "Prezydent Trump miał rację, kiedy wycofał się z porozumienia z Iranem, ponieważ to porozumienie było bardzo niebezpieczne. Irańczycy i tak nigdy go nie przestrzegali. Próbowali wystrychnąć wszystkich na dudka". Napisał także: "Dziękuję, Panie Prezydencie Trump, za uświadomienie sobie irańskiego wybiegu".
Przesłanie świata arabskiego dla USA brzmi obecnie: "Nie pozwólcie, by Irańczycy was nabrali. Jeśli ośmielicie Iran, ułatwicie Iranowi misję podważenia bezpieczeństwa i stabilności na Bliskim Wschodzie. Pomożecie Iranowi grozić naszym władzom, naszym rządom, naszej gospodarce. Pomożecie Iranowi, by poprzez swoje marionetki na Bliskim Wschodzie - Hezbollah, Hamas, Islamski Dżihad, Huti – szerzył terroryzm w świecie arabskim".
To jest bardzo silne przesłanie.
Nigdy nie widziałem takiego niepokoju w świecie arabskim wobec polityki i postawy administracji USA w sprawie Iranu. Nie można tego ignorować.
Saudyjczycy mówią, że im bardziej Ameryka ugłaskuje Iran, tym więcej rakiet i ataków dronami dostaje z Iranu poprzez wspieraną przez Iran milicję Huti. Spójrzcie także, co dzieje się w Libanie.
Po raz pierwszy macie libańską intifadę przeciwko Hezbollahowi i Iranowi. Po raz pierwszy macie ludzi demonstrujących na ulicach Bejrutu i w innych częściach Libanu, którzy mówią: "Chcemy końca irańskiej okupacji" To jest bezprecedensowe. Nigdy nie widzieliśmy takich protestów w przeszłości.
Świat arabski, z troski i niepokoju, wysyła przesłanie do administracji Bidena: "Prosimy, bądźcie ostrożni w waszym postępowaniu z Iranem. Nie ośmielajcie Iranu. Oczywiście, nie ugłaskujcie mułłów, chyba że się zmienią".
Świat arabski przewiduje jednak, że Irańczycy pod władzą obecnego reżimu, władzą mułłów, nie zmienią się. Ogólnie uważa się, że Irańczycy próbują wystrychnąć ludzi Zachodu, administrację Bidena na dudka przez udawanie, że będą przestrzegać porozumienia. Być może to jest jeden z powodów, dla którego ludzie z Departamentu Stanu USA obserwują mnie na Twitterze, żeby zobaczyć, co piszę. Cieszę się, że to robią... Nie wiem, czy to zmieni ich stanowisko, ale przynajmniej słuchają tych głosów.
To jest Iran. Inną ważną sprawą są Palestyńczycy. To jest mój ulubiony temat. Jak wszyscy wiecie, wybory zostały anulowane. "Wielka mi niespodzianka".
Od pierwszego dnia, w styczniu, kiedy prezydent Abbas ogłosił, że przeprowadzi wybory, kilkoro z nas powiedziało, że mamy bardzo poważne wątpliwości, czy je istotnie przeprowadzi, że będzie próbował znaleźć wymówkę, by je anulować lub odłożyć w mglistą przyszłość – i że najprawdopodobniej tą wymówką będzie obwinienie Izraela.
Ci, którzy wierzyli, że faktycznie chce przeprowadzić wybory, nie wiedzieli, o czym mówią. Prezydent Abbas sprawuje swój urząd w 16. roku czteroletniej kadencji. Nie ma żadnego powodu, by miał obudzić się któregoś ranka w wieku 85 lat i zdecydować się na wybory.
To wszystko było oszustwem od samego początku. Celem było, przede wszystkim, ugłaskanie Europejczyków, którzy naciskali na prezydenta Abbasa: "Prosimy, zorganizuj wybory. Prosimy, zrób coś".
Obietnica wyborów była prawdopodobnie również próbą zaimponowania administracji Bidena przez pokazanie: "O, proszę, Panie Prezydencie, jesteśmy zdolni do demokracji" albo "Panie Prezydencie Biden, widzi Pan, jestem legalnie wybranym przywódca, ja, Mahmoud Abbas....".
Prezydent Abbas już wcześniej powiedział, że nie ma zamiaru wracać do sprawy wyborów, jeśli Izrael nie pozwoli na głosowanie w samej Jerozolimie. Siedział i czekał na wymówkę. Żal mi Palestyńczyków, którzy zarejestrowali się do wyborów parlamentarnych, które miały odbyć się za kilka tygodni.
Jeśli chcecie spojrzeć na pozytywny aspekt tego wszystkiego, mamy 36 list zarejestrowanych do parlamentarnych wyborów i na wielu z nich figurują młodzi, ambitni ludzie, reformatorzy – ludzie, którzy chcą demokracji, którzy chcą zmiany reżimu, którzy mówią: "Mamy dość korupcji. Chcemy nowych, młodych przywódców. Pora pozbyć się starej gwardii reprezentowanej przez Abbasa".
W końcu, prezydent Abbas, który szukał wymówki, uznał sprawę Jerozolimy za bardzo dobrą wymówkę, by całą winą obarczyć Izrael.
Wielu ludzi w Zachodnich mediach i wielu z moich zachodnich kolegów nie zwracało uwagi na fakty w sprawie sporu o Jerozolimę. Prezydent Abbas nie mówi prawdy, kiedy mówi: "Izrael powiedział 'nie' dla prowadzenia palestyńskich wyborów w Jerozolimie".
Nie było żadnego oświadczenia rządowego z Izraela, które mówiłoby coś takiego. Izrael powiedział: "Nie będziemy ingerować w palestyńskie wybory. Palestyńczycy mogą robić, co chcą".
Prezydent Abbas wprowadził wszystkich w błąd, kiedy powiedział kłamliwie, że Izrael powiedział "nie" na prowadzenie wyborów w Jerozolimie. To po pierwsze. Po drugie, prezydent Abbas kłamie także, kiedy mówi wszystkim, że zgodnie z międzynarodowym porozumieniem Izrael jest zobowiązany do pozwolenia, by palestyńskie wybory miały miejsce w Jerozolimie.
Czytałem Porozumienia z Oslo i wszystkie tymczasowe porozumienia. Wszystko, co znalazłem, to że Izraelczycy powiedzieli, że pozwolą pewnej liczbie mieszkańców Wschodniej Jerozolimy na głosowanie poprzez izraelskie urzędy pocztowe w Jerozolimie.
Pozostali Arabowie mogą głosować, gdzie chcą. Jeśli Arab z Jerozolimy chce pojechać do Ramallah i tam głosować, Izrael go nie zatrzyma. W przeszłości wielu Arabów z Jerozolimy jechało do wsi otaczających Jerozolimę, które są pod panowaniem Autonomii Palestyńskiej i tam głosowali.
Ponadto, według tych porozumień, około sześć tysięcy Arabów z Jerozolimy miało głosować przez izraelskie urzędy pocztowe w Jerozolimie. W takim razie, prezydencie Abbasie, dlaczego wyznaczył Pan wybory na sobotę, w szabat? Wie Pan przecież, że izraelskie urzędy pocztowe nie działają w szabat.
Nie można, z jednej strony, ogłaszać, że wybory odbędą się w szabat, a potem mówić: "Izrael mi nie pozwolił..." Było zupełnie jasne od samego początku, że prezydent Abbas nie mówił zbyt poważnie o wyborach. Gdyby rzeczywiście chciał, by te wybory odbyły się, włącznie z uczestnictwem Arabów z Jerozolimy, odbyłyby się one.
Nie ma nic lepszego niż obwinianie Izraela. Prezydent Abbas robi to przez ostatnie 15 lat, kierując gniew Palestyńczyków na Izrael, codziennie podżegając do nienawiści do Izraela.
Twierdzenie, że Izrael nie pozwolił na wybory w Jerozolimie, wydaje się tylko być częścią trwającej kampanii podżegania przeciwko Izraelowi – kampanii, której celem jest delegitymizacja Izraela i demonizacja Żydów.
Prezydent Abbas i Autonomia Palestyńska mówią: "Ponieważ Izrael nie pozwolił nam na przeprowadzenie wyborów w Jerozolimie, dodamy to do listy zbrodni wojennych, którą przedstawimy Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu".
Przepraszam, Prezydencie Abbasie, kogo Pan oszukuje?. Na szczęście jest wielu Arabów i Palestyńczyków, którzy nie wierzą prezydentowi Abbasowi. Wiedzą, że używa on sprawy Jerozolimy wyłącznie jako pretekstu, by uniknąć wyborów.
Dlaczego prezydent Abbas nie chciał wyborów? Ponieważ jego rządząca partia Fatah jest podzielona. Po raz pierwszy stoi przed poważnym wyzwaniem ze strony Marwana Barghoutiego, uwięzionego przywódcy Fatahu, który odsiaduje kilka wyroków dożywocia za morderstwo.
Po raz pierwszy stoi przed poważnym wyzwaniem ze strony Nassera Al‑Kudwy, byłego palestyńskiego ministra spraw zagranicznych i siostrzeńca Jasera Arafata. Po raz pierwszy stoi przez poważnym wyzwaniem ze strony wygnanego przywódcy Fatahu, Mohammeda Dahlana.
Na przestrzeni ostatnich czterech miesięcy Fatah, partia Abbasa, wystawiła trzy różne listy. Jedna należała do samego Abbasa, druga do Nassera Al‑Kudwy i Marwana Barghoutiego, a trzecia do Mohammeda Dahlana.
Abbas wiedział że jeśli jego partia jest podzielona, działa to na korzyść Hamasu i Hamas znowu wygra wybory. Byliśmy już na tym filmie. W 2006 roku Hamas wygrał wybory parlamentarne, ponieważ Fatah był podzielony. Jak powiedziałem, najlepszą rzeczą, jaką można zrobić w takiej sytuacji, to anulować wybory.
Niestety, wielu z moich zachodnich kolegów podchwyciło tę wymówkę. Papugują ją, nawet bez sprawdzenia czegokolwiek. Nie zapytali Izraelczyków. Nie mówią nawet o tym, co rzeczywiście dzieje się z Arabami w Jerozolimie.
Jest jeszcze jeden czynnik, który ignorują międzynarodowe media. A jest nim gotowość Arabów do uczestnictwa w wyborach. Jeśli zapytasz większości Arabów w Jerozolimie: "Czy jesteście zainteresowani uczestnictwem w palestyńskich wyborach?" odpowiedzią, jaką najczęściej otrzymasz, jest: "Nie, nie obchodzi nas to. Nie chcemy być częścią palestyńskiego systemu politycznego. Jesteśmy zadowoleni, żyjąc pod rządami Izraela. Chcemy zachować nasz status rezydentów Izraela. Nie mamy żadnego zaufania do Autonomii Palestyńskie ani do Hamasu".
Arabowie w Jerozolimie nie wzięliby masowego udziału w tych wyborach. W ostatnich trzech palestyńskich wyborach 1996, 2005 i 2006 roku tylko mniejszość Arabów w Jerozolimie głosowała. Co znaczy, że ich uczestnictwo lub nie uczestnictwo nie zmieniłoby niczego. Mahmoud Abbas szukał wymówki i w końcu użył sprawy Jerozolimy jako wymówki.
Przejdźmy do innego tematu: stosunków między Autonomią Palestyńską a administracją Bidena.
Administracja Bidena bardzo pospiesznie ogłosiła wznowienie pomocy finansowej dla Autonomii Palestyńskiej, nawiasem mówiąc, bez stawiania jakichkolwiek warunków, co moim zdaniem jest błędem. Ogłosili, że wznowią pomoc dla UNRWA, co moim zdaniem także jest błędem.
Jeśli nagradzasz Autonomię Palestyńską bez żądania czegokolwiek w zamian, nie masz dłużej możliwości nacisku na Autonomię Palestyńską. Już dałeś im wszystko, czego chcieli, dlaczego mają w przyszłości robić to, o co ich prosisz?
Jeśli administracja Bidena sądzi, że prezydent Abbas wróci do stołu negocjacyjnego z Izraelem i podejmie na nowo proces pokojowy, ponieważ oni wznowili finansową pomoc dla Autonomii Palestyńskiej, to nie ma szans, by to się zdarzyło. A jeśli, wbrew przewidywaniom, to się zdarzy, prezydent Abbas nie będzie poważny w sprawie procesu pokojowego. Administracja Bidena zbyt szybko podjęła wszystkie te decyzje.
Już dali prezydentowi Abbasowi podarunek nie uzyskawszy niczego w zamian. To nie pomoże w ożywieniu procesu pokojowego w niedalekiej przyszłości, nie mówiąc o fakcie, że prezydenta Abbasa atakuje teraz wielu Palestyńczyków, którzy mówią: "On nie jest legalnym przywódcą. Anulował wybory. Nie dopuszcza, byśmy mieli demokrację. Nie ufamy mu".
Słyszę te głosy codziennie od coraz liczniejszej grupy Palestyńczyków, którzy kwestionują legalność jego władzy.
Abbas, nie będzie w stanie uczynić jakichkolwiek ustępstw wobec Izraela, ponieważ jego ludność powie: "Nie jesteś wybranym przywódcą. Jesteś dyktatorem. Byłeś u władzy od ponad 15 lat bez wyborów. Kto głosował na ciebie?" To wszystko będzie miało negatywny wpływ na proces pokojowy.
Dodajcie do tego fakt, że Palestyńczycy nadal są podzieleni. Wszyscy mówią o rozwiązaniu w postaci dwóch państw. Słyszę teraz, że administracja Bidena znowu mówi o rozwiązaniu w postaci dwóch państw. Niedawno powiedziałem kilku amerykańskim dziennikarzom, że już mamy rozwiązanie w postaci dwóch państw. Odpowiedzieli: "Co? O czym ty mówisz? Kiedy to się stało?"
Powiedziałem im: "To stało się w 2007 roku". Odparli: "Co? Co masz na myśli?" Wtedy powiedziałem im, że mają bardzo krótką pamięć. W 2007 roku Hamas, islamistyczny ruch wspierany przez Iran, wykopał Autonomię Palestyńską z Gazy. Autonomia Palestyńska z pomocą Izraela uciekła na Zachodni Brzeg.
Od tego czasu mamy dwa państwa dla Palestyńczyków. Jedno w Gazie, rządzone przez Hamas, Islamski Dżihad i Bractwo Muzułmańskie. I mamy drugie minipaństwo na Zachodnim Brzegu rządzone przez prezydenta Abbasa. Palestyńczycy nazywają ich mafią.
To jest rzeczywistość, którą wielu ludzi ignoruje. Jak można mówić o wskrzeszeniu rozwiązania w postaci dwóch państw, kiedy są te palestyńskie podziały, kiedy jest ta walka o władzę i kiedy Palestyńczycy nie mają zaufania do palestyńskich przywódców?
Według wszystkich sondaży opinii publicznej ponad 60% Palestyńczyków domaga się odejścia prezydenta Abbasa, ale kogo to obchodzi. Nikt o tym nie mówi. A to są sprawy, z którymi borykamy się teraz.
Im bardziej przyglądam się sytuacji po palestyńskiej stronie, tym wyraźniej widzę, że jest tam kompletny chaos. Widzę podziały i ocean korupcji. Martwi mnie nie to, że Fatah i Hamas skaczą sobie do gardeł i zabijają się wzajemnie. Robią to od lat. Martwi mnie to, że Fatah, Hamas, prezydent Abbas, Ismail Hanija i wszyscy ci przywódcy kontynuują nieustanne podżeganie przeciwko Izraelowi.
To jest bardzo poważne podżeganie. To właśnie ośmiela przemoc. To powoduje, że wszyscy ci terroryści wychodzą na ulice i dokonują zamachów. Retoryka z Ramallah i Gazy jest skrajnie niebezpieczna. To jest ośmielanie radykałów. To jest propagowanie terroryzmu.
Jeśli nieustannie powtarzasz ludziom: "Żydzi zabijają dzieci i Żydzi bezczeszczą brudnymi stopami nasze miejsca święte, i Żydzi szturmują Al-Aksa, i Żydzi chcą zniszczyć nasze miejsca święte, i Żydzi ścinają drzewa, i Żydzi palą dzieci, i Żydzi są..."
Jak możesz zacząć mówić o wznowieniu procesu pokojowego z Izraelem? Delegitymizujesz Izrael w oczach swojej ludności, Palestyńczyków, do punktu, w którym ludzie nigdy nie zaakceptują żadnego rodzaju porozumienia lub kompromisu z Izraelem.
To podżeganie musi się skończyć. Dlatego chciałbym zobaczyć administrację Bidena, która mówi Autonomii Palestyńskiej: "Słuchajcie. Wznowimy pomoc finansową dla Palestyńczyków, ale zanim to zrobimy, czy możecie przestać wzywać do dżihadu w palestyńskiej telewizji? Czy możecie przestać publikować i nadawać wszystkie te komunikaty, które zachęcają do przemocy?" Ale administracja Bidena nawet tak delikatnie nie mówi takich rzeczy i spójrzcie, gdzie znajdujemy się teraz.
Teraz prezydent Abbas wzywa do intifady w Jerozolimie. Jego premier wzywa do powstania przeciwko osadnikom. Fałszywie oskarżają Izrael o plany zniszczenia meczetu Al-Aksa. To są bardzo poważne oskarżenia.
Mówią swoim ludziom, że pełni przemocy, ekstremistyczni Żydzi planują podważenie stabilności, planują ataki na ludzi w ich domach i inne komunikaty, które są bardzo, bardzo niebezpieczne.
To była zmarnowana okazja.
Poniżej zapis rozmowy, która odbyła się w Gatestone Institute 5 maja 2021 r.
Pytanie: Czy uważasz, że USA powinny ponownie przystąpić do porozumienia nuklearnego z Iranem z 2015 r., tak jak starają się to zrobić, i jaki wpływ miałby Iran z bombą atomową na stabilność na Bliskim Wschodzie?
Abu Toameh : Myślę, że prezydent Trump miał istotny dobry powód, żeby zerwać te umowę. Zdawał sobie sprawę, podobnie jak przed nim Izraelczycy, że Irańczycy nie przestrzegają tego porozumienia.
Widzimy liczne doniesienia o Iranie, który kontynuuje wzbogacanie uranu, jak również o tym, że Iran kontynuuje rozwój swoich programów nuklearnych i rakietowych... Nawiasem mówiąc, Irańczycy nawet nie próbują tego ukrywać.
Chcąc powrócić do umowy, należałoby przynajmniej upewnić się, że jest ona przestrzegana, że niczego nie ukrywają. Nie powinno się wracać do umowy bez jej weryfikacji.
Bomba atomowa w rękach Iranu to nie tylko zagrożenie dla Izraela. Posłuchajcie, co mówią Arabowie: "Jesteśmy również zaniepokojeni. Irańscy mułłowie nie zawahają się użyć każdej broni, jaką będą mieli przeciwko Arabom, przeciwko muzułmanom w regionie. Jeśli Irańczycy używają teraz z Jemenu dronów i pocisków balistycznych do ataku na Arabię Saudyjską, kto powstrzyma ich w przyszłości przed użyciem bomb atomowych przeciwko umiarkowanym Arabom, umiarkowanym muzułmanom czy innym Arabom lub muzułmanom? To jest przesłanie, które słyszymy ze świata arabskiego.
Nie jestem doradcą prezydenta Bidena, więc nie mogę mu powiedzieć, co ma robić, a czego nie, ale mogę powiedzieć Amerykanom, żeby nie dawali się zwieść. Jeśli chcecie wrócić do tego porozumienia, to przynajmniej posłuchajcie, co mówią wam Izraelczycy, bo Izraelczycy mają znakomity wywiad.
Dlatego szef Mossadu odwiedził niedawno Biały Dom i spotkał się z urzędnikami amerykańskimi, a według niektórych doniesień nawet z samym Bidenem. Nie sądzę, aby zagrożenie ze strony Iranu było przesadzone. To jest bardzo realne zagrożenie i niezwykle poważne.
Jeśli analizujesz zachowanie Iranu w przeszłości, widzisz, że mułłowie nie honorują żadnego porozumienia.
Dodaj do tego ich retorykę, ich ciągłe podżeganie do nienawiści. Mogą zgodzić się na niektóre warunki, postawione przez Amerykanów i zachodnie rządy. Ale nie będą tych umów przestrzegać. Nie mają zamiaru ich przestrzegać.
Dla nich to także sprawa honoru. W kulturze arabskiej i muzułmańskiej to kluczowa kwestia. To są kultury honoru, dumy i sprzeciwu. Nie sądzę, że irańscy politycy obudzą się nagle i powiedzą: OK, jesteśmy gotowi na ustępstwa wobec wielkiego szatana lub syjonistycznego bytu. Mułłowie każde porozumienie z Zachodem postrzegają jako upokorzenie. Dlatego im nie ufam. Wielu Arabów im nie ufa. To jest wiadomość, którą kraje arabskie wysyłają do Bidena. Jeśli chcesz ponownie dołączyć do jakiegokolwiek porozumienia, przynajmniej posłuchaj, co mówią ci sojusznicy. Posłuchajcie nas, Arabów, także tego, co wam mówimy. Posłuchaj, co mówi Izrael.
Pytanie : Co twoim zdaniem byłoby najlepszym rozwiązaniem dla Palestyńczyków? I jak mogłoby się to zdarzyć?
Abu Toameh : Kiedy mówimy o rozwiązaniu, myślę o dziesięciu tysiącach rozwiązań. Każdy tutaj ma pomysł na rozwiązanie. Hamas ma rozwiązanie.
Jeśli zapytasz Hamas, powiedzą ci, że chcą zastąpić Izrael państwem islamskim. Jeśli są jacyś Żydzi, którzy chcieliby żyć jako mniejszość, to są mile widziani. W przeciwnym razie wynoście się stąd albo zniszczymy was wszystkich.
Prezydent Abbas ma rozwiązanie. Mówi, że Izrael musi dać mu 100% tego, czego żąda, czyli cały Zachodni Brzeg, całą Gazę i całą Wschodnią Jerozolimę. Poza tym chce mieć prawo powrotu. Chcę sprowadzić miliony uchodźców palestyńskich do samego Izraela. Prezydent Abbas mówi: chcę, aby państwo palestyńskie było obok Izraela. Następnie chcę zmienić Izrael w kolejne państwo palestyńskie, zalewając go milionami uchodźców. To są nierealne rozwiązania. Nikt nie traktuje ich poważnie.
Myślę, że obecnie wszystko, co Izrael może zrobić, to pracować z każdym Palestyńczykiem, który chce z nim pracować i strzelać do każdego Palestyńczyka, który do niego strzela. Przestańmy mówić o rozwiązaniach. Być może w tej chwili nie ma rozwiązania, które zaspokoi potrzeby lub żądania Palestyńczyków.
Kiedy Hamas żąda 100 procent całej ziemi Izraela, a prezydent Abbas wysuwa wszystkie swoje absurdalne żądania, to do niczego nie prowadzi. Nie możesz osiągnąć rozwiązań z ludźmi, którzy mówią ci: "Daj mi 100% albo nie ma umowy". To tak nie działa.
Nawiasem mówiąc, Izrael jest pod wieloma względami szczęśliwy. Ma jeden obóz palestyński, który obecnie jakoś tam współpracuje z Izraelem, którym jest obóz kierowany przez Mahmuda Abbasa, czyli Autonomia Palestyńska na Zachodnim Brzegu, a następnie jest Hamas w Gazie, z którym można zawrzeć chwilowe zawieszenie broni.
Sytuacja jest niebezpieczna. Żyjemy w niebezpiecznej okolicy. Izrael jest otoczony przez zbyt wielu wrogów, nie może sobie pozwolić na powtórzenie błędów z przeszłości. Co mam na myśli? Martwi mnie to, że izraelskie ustępstwa są interpretowane jako oznaki słabości.
W maju 2000 roku Izrael obudził się pewnego ranka i wycofał się z Libanu. Widzieliśmy, co się stało. To tylko ośmieliło Hezbollah. Hezbollah uznał, że to on wypędził Żydów z Libanu swoimi rakietami i samobójczymi zamachami.
W 2005 roku Izrael powtórzył ten sam błąd w Gazie. W tej części świata nie powinno się robić gestów, które uważane są za ucieczkę. Jeszcze przed wycofaniem się Izraela z Gazy ludzie pytali: "Co się stanie?". Mówiłem, że to ośmieli Hamas. To wyniesie Hamas do władzy. Wycofanie się Izraela będzie postrzegane jako odwrót, jako ucieczka przed przemocą. Po tym, jak Izrael opuścił Gazę, zobaczyliśmy, że Gaza nadal atakuje Izrael. Byłem w Gazie dzień po tym, jak Izrael opuścił Gazę. Wielu moich kolegów prosiło mnie, abym zabrał ich na wycieczkę po Gazie i zapytał Palestyńczyków: "Co myślisz o wycofaniu się Izraela z Gazy?". Nie udało nam się znaleźć ani jednego Palestyńczyka, który uważałby, że wycofanie się Izraela było gestem dobrej woli, że być może ci Żydzi naprawdę chcą pokoju.
Sto procent ludzi, z którymi rozmawialiśmy w Gazie, mówiło: "To jest cudowne. Zabiliśmy 1000 Żydów w cztery i pół roku. Teraz Izrael ucieka z Gazy, więc musimy kontynuować atakowanie Izraela!" Dlaczego? "Ponieważ dzisiaj uciekli z Gazy, jutro Żydzi uciekną z Aszdodu, Aszkelonu, Tel Awiwu, a stamtąd do morza". W efekcie jesteśmy, gdzie jesteśmy.
Jeśli chcesz kompromisu, rób to w drodze porządnych umów. Po otrzymaniu gwarancji od społeczności międzynarodowej.
Kiedy budzisz się rano i pakujesz manatki, to nie spodziewaj się wdzięczności. Gdy masz do czynienia z kulturą arabską i muzułmańską, to tak nie działa. W tej części świata, jeśli okazujesz jakiekolwiek oznaki słabości, możesz oczekiwać przemocy.
Niestety, Izrael zapłacił bardzo wysoką cenę za popełnione błędy.
Pytanie: Czy są jacyś Palestyńczycy, którzy chcą pracować z Izraelem?
Abu Toameh: Tak. Aczkolwiek retoryka Autonomii Palestyńskiej jest bardzo antyizraelska, ale jest u nich jedna dobra rzecz. Prowadzą koordynację bezpieczeństwa z Izraelem na Zachodnim Brzegu. Pomagają Izraelowi w walce z Hamasem i Islamskim Dżihadem.
Oczywiście nie robią tego dlatego, że kochają Izrael lub dlatego, że są syjonistami. Robią to, ponieważ Amerykanie im za to płacą, Europejczycy też. Robią to również dlatego, że Hamas i Islamski Dżihad jest dla nich zagrożeniem.
Autonomia Palestyńska działa na froncie bezpieczeństwa i moim zdaniem to jest pozytywne. Słyszę to nawet od izraelskich urzędników zajmujących się bezpieczeństwem. Są zadowoleni z wyników współpracy z palestyńskimi siłami bezpieczeństwa. Trzy dni temu widzieliśmy, że palestyńska policja znalazła samochód, który był używany przez terrorystę w strzelaninie przeciwko trzem osadnikom na Zachodnim Brzegu.
To jest część koordynacji bezpieczeństwa, o której mówię. To daje nam minimalną stabilność na Zachodnim Brzegu. Są również ludzie, którzy naprawdę chcą pracować z Izraelczykami. Są też Palestyńczycy, którzy wierzą w pokój z Izraelem.
Są wreszcie Palestyńczycy, którzy chcą iść na ustępstwa wobec Izraela, ale boją się mówić, bo w Ramallah nie ma demokracji. W Ramallah nie ma wolnych mediów, tak jak nie ma wolności wypowiedzi pod rządami Hamasu.
Ja mogę mówić, bo mieszkam w Izraelu. Mam szczęście, że jako arabski muzułmanin mieszkam w Izraelu, więc mogę pisać w Gatestone i w "Jerusalem Post". Mam prawo do swobodnego wyrażania swojej opinii. To ironia losu, że jako arabski muzułmanin muszę mieszkać w Izraelu, aby korzystać z demokracji i wolności słowa.
Tam są ludzie, którzy chcą pokoju, ale nie mogą mówić. Wielu moich kolegów w Ramallah i w Gazie mówi mi: "Wiesz, to jest historia, której nie możemy opublikować. Czy możesz ją napisać pod swoim nazwiskiem? Masz szczęście, piszesz w żydowskich gazetach, piszesz dla żydowskich mediów".
To jest rzeczywistość. Palestyńczycy są w tragicznej sytuacji, ponieważ są pod butem dwóch dyktatur, dwóch skorumpowane reżimów. Hamas i Autonomia Palestyńska to wewnętrzny problem palestyński.
Izrael nie powinien się w to angażować. Niech Palestyńczycy głosują na kogo chcą. Niech Palestyńczycy wybiorą własnych przywódców. Jeśli zagłosują na złych przywódców, takich jak Hamas, zapłacą cenę taką, jaką płacą teraz w Gazie.
Jeśli zagłosują na prezydenta Abbasa, który jest skorumpowany i okrada swój lud z międzynarodowej pomocy, jest to również ich wewnętrzny problem palestyński. Izrael powinien martwić się tylko o bezpieczeństwo Izraela.
Izrael powinien powiedzieć tym ludziom: "Słuchajcie. Wy chcecie się pozabijać, chcecie pozbawić swoich ludzi międzynarodowej pomocy, to jest wasz problem. Chcesz być skorumpowany, to też jest wasz problem, ale nie zadzierajcie z nami."
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, jest to czerwona linia. Taka jak sądzę jest polityka Izraela w ostatnich latach. Izrael nie powinien mieszać się w wewnętrzne sprawy Palestyńczyków. Niech robią, co chcą, jeśli chodzi o ekonomię i inne rzeczy.
Izrael może im również pomóc, pozwalając większej liczbie ludzi na przyjazd i pracę w Izraelu, ale Izrael musi się skupiać tylko na swoim bezpieczeństwie, ponieważ wewnętrzna scena palestyńska jest bardzo, bardzo skomplikowana. Tam jest bałagan.
Pytanie : Jaka jest twoja ocena Mansoura Abbasa?
Abu Toameh : Mamy dwóch Abbasów: Mahmouda Abbasa i Mansoura Abbasa. Ciągle zadaję sobie pytanie: "Co powoduje, że człowiek związany z Bractwem Muzułmańskim nagle udaje tak pragmatycznego?"
Mansour Abbas należy do Ruchu Islamskiego w Izraelu, a jego poglądy są dobrze od wielu lat znane. Osobiście nie ufam niczemu, co pochodzi z Bractwa Muzułmańskiego, ani nikomu, kto jest z nim związany.
Abbas nie porzucił swojej ideologii. Nie widziałem żadnych zmian w ideologii Mansour Abbasa ani w statucie ani ideologii jego partii, ale widziałem kilka zaskakujących zmian taktycznych, które Mansour Abbas wymyślił.
Mansour Abbas prezentuje dziś nowy trend wśród arabskich Izraelczyków. Oderwał się od Wspólnej Listy, która kiedyś składała się z czterech partii arabskich, i wystartował w ostatnich izraelskich wyborach pod hasłem: "Głosuj na mnie. Chcę integracji ze społeczeństwem izraelskim. Głosuj na mnie. Chcę być częścią izraelskiego procesu decyzyjnego".
To dało mu ponad 150 000 arabskich głosów w Izraelu, co jest dobrym znakiem. Pokazuje, że Arabowie w Izraelu chcą integracji. Nie chcą, aby ich przedstawiciele w Knesecie mówili o Hamasie i Islamskim Dżihadzie lub reprezentowali Autonomię Palestyńską.
Chcą zobaczyć, jak ich przedstawiciele w Knesecie zajmują się prawdziwymi problemami, z jakimi boryka się społeczność arabska w Izraelu, i obiecując to Mansour Abbas odniósł wielki sukces.
Powiedział arabskim wyborcom izraelskim: "Głosuj na mnie. Nie zamierzam reprezentować OWP. Nie zamierzam reprezentować Hamasu. Skoncentruję się na kwestiach wewnętrznych, a ja, Mansour Abbas, nawet nie wykluczam możliwości zasiadania w rządzie kierowanym przez Netanjahu". To przekonało wielu ludzi do głosowania na niego.
Jeszcze jest za wcześnie na ocenę jego polityki. Ale jeśli Mansour Abbas ma być autentycznym przedstawicielem arabskich Izraelczyków i pracować na rzecz równości i pracy na rzecz lepszych usług oraz rozwiązywania problemów bezrobocia i ubóstwa w sektorze arabskim, to byłoby bardzo dobrze.
Jeśli jednak zamierza użyć swojej partii jako konia trojańskiego, żeby wejść do jakiejkolwiek izraelskiej koalicji, a potem zacząć politykę Bractwa Muzułmańskiego, i zajmować się szerzeniem islamu, to nie, dziękuję. To jest nie to, czego chcą arabscy Izraelczycy. Musimy poczekać i zobaczyć.
Jest dwóch Mansourów Abbasów. Jeden z nich jest związany z Bractwem Muzułmańskim, a ten drugi nie zdystansował się od niego.
Tak, jest Mansour Abbas, który wydaje się być pragmatycznym, realistycznym człowiekiem i który chce służyć swojemu ludowi. Proponuję poczekać, aby zobaczyć, co się wydarzy.
Pytanie: Co Palestyńczycy sądzą o Porozumieniach Abrahamowych?
Abu Toameh : Kiedy mówimy o Palestyńczykach, zawsze musimy rozróżniać pomiędzy zwykłymi Palestyńczykami a palestyńskimi przywódcami lub palestyńskimi politykami i różnymi frakcjami.
Reakcja przywódców palestyńskich, czy to w Ramallah, czy w Gazie, była zdecydowanie negatywna wobec porozumień pokojowych (nazywanych Porozumieniami Abrahamowymi) między Izraelem a kilkoma krajami arabskimi.
Początkową reakcją był krzyk: "Nasi arabscy bracia nas porzucają. Wbijają nam nóż w plecy. Nie dbają już o nas. Zdradzili Palestyńczyków. Zdradzili meczet Al-Aksa". Widzieliśmy bardzo silne reakcje polityków w Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu i Hamasu w Gazie.
Właściwie podżegali przeciwko krajom arabskim. Podżegali przeciwko tym samym krajom arabskim, które dawały im miliony dolarów przez wiele, wiele lat.
W efekcie zniszczyli swoje stosunki z wieloma krajami arabskimi, atakując Arabów i oskarżając ich o zdradę sprawy arabskiej, zdradę kwestii palestyńskiej, zdradę meczetu Al-Aksa. To poważne zarzuty, zwłaszcza jeśli słyszymy je z ust Arabów i muzułmanów.
Kiedy oskarżasz władców Bahrajnu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich o zdradę meczetu Al-Aksa, zdradę islamu i zdradę kwestii palestyńskiej, wysyłasz wiadomość do Arabów i muzułmanów, że są to niewierni. Że są apostatami. Zasługują na ścięcie. Zasługują na powieszenie. Nie chcemy ich już widzieć.
Tymczasem na palestyńskich ulicach nie widziałem masowych protestów przeciwko tym porozumieniom. Codziennie spotykam wielu Palestyńczyków. Nie widzę ludzi idących ulicą i mówiących: "O mój Boże. Co zrobimy? To naprawdę tragedia. Bardzo się martwimy. Izrael podpisał porozumienie ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi!"
Tak naprawdę nie tylko nie widać takich reakcji. W rzeczywistości spotykam wielu Palestyńczyków, którzy mają wielką nadzieję. Mówią: "Och, może jest dla nas możliwość wyjazdu i pracy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich? Może będziemy mieli turystów z tych krajów?"
Mówią rzeczy, które są w rzeczywistości przeciwieństwem tego, co mówią ich przywódcy. Pod wieloma względami jest to zachęcające. Nawiasem mówiąc, to samo dotyczy Arabów w Izraelu.
Jednym z największych błędów, jakie popełnili arabscy członkowie Knesetu, było głosowanie przeciwko Porozumieniom Abrahamowym. To było szaleństwo. Jak poseł w izraelskim parlamencie może głosować przeciwko porozumieniu pokojowemu między Izraelem a niektórymi krajami arabskimi?
To kolejny powód, dla którego arabscy wyborcy w ostatnich wyborach ukarali Listę Wspólną: ponieważ wielu Arabów-Izraelczyków podróżowało do Dubaju i Abu Zabi.
Wielu arabskich Izraelczyków nie może się doczekać prowadzenia interesów z mieszkańcami Zatoki Perskiej. Postrzegali te Porozumienia Abrahamowe jako okazję do wszelkiego rodzaju współpracy, porozumienia dające nadzieję.
Zawsze istnieje przepaść między przywództwem a zwyczajnymi ludźmi, zarówno wśród arabskich Izraelczyków, jak i wśród Palestyńczyków. Myślę, że to zachęcające, że przynajmniej zwyczajni ludzie są zadowoleni lub optymistycznie podchodzą do tych porozumień.
Pytanie: Jak wyglądałby Bliski Wschód z państwem palestyńskim takim, jakim jest dziś Autonomia Palestyńska, i czy uważasz, że Palestyńczycy powinni zaakceptować mniejszy obszar państwa, niż chcą?
Abu Toameh : Odpowiedź jest oczywista. Mamy już dwa państwa palestyńskie. Mamy dwie dyktatury. Czym różnią się od dyktatur w świecie arabskim? Spójrz na Gazę. Czy możesz mi pokazać jedną niezależną gazetę w Gazie?
Dziesięć dni temu byłem jedną z niewielu osób, które wspomniały na Twitterze, że dziennikarka została pobita przez funkcjonariuszy Hamasu, ponieważ nie miała hidżabu. Trudno mówić o wolności obywateli, zarówno pod rządami Hamasu w Gazie, jak i Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu.
Niestety, w najbliższej przyszłości każde państwo palestyńskie byłoby dokładnie takie samo. Doszliśmy do sytuacji, nie przesadzam, gdzie ludzie na Zachodnim Brzegu, nawet w Gazie, mówią mi: "Mamy nadzieję, że pewnego dnia będziemy mieli demokrację taką, jaką mają Żydzi w Izraelu".
Czy wiesz, ile razy słyszę w Ramallah, jak ludzie mówią mi: "Życzymy sobie, abyśmy pewnego dnia mieli własny Kneset"? Palestyńczycy nie mieli parlamentu przez ostatnie 13 czy 14 lat z powodu walki o władzę między Fatahem a Hamasem.
Państwo palestyńskie wyglądałoby dokładnie tak, jak je widzimy teraz. A czy Palestyńczycy zaakceptują coś mniej, niż powrót do linii zawieszenia broni z 1949 roku? Naprawdę nie wiem. To, co teraz wiem, to jedno. Nie widzę ani jednego przywódcy palestyńskiego, który miałby odwagę pójść na jakiekolwiek ustępstwa wobec Izraela.
Każdy palestyński przywódca w obecnych okolicznościach, który powie izraelskiemu rządowi: "O.K., podpiszę z wami porozumienie, które da mi 90%", zostałby zastrzelony, stracony na placu publicznym i skazany jako zdrajca. Prezydent Abbas to wie. Przywódcy palestyńscy mogą obwiniać za to tylko siebie samych. Dlaczego? Ponieważ ciągle mówią swoim ludziom, że każdy, kto idzie na ustępstwa wobec Izraela, jest zdrajcą. Jeśli to jest wiadomość, którą przekazujesz swoim ludziom, jak możesz powiedzieć społeczeństwu, że akceptujesz cokolwiek poniżej 100%? Dlatego mamy błędne koło.
Właśnie z tego powodu nie ma żadnego postępu. Tymczasem zwykłego Palestyńczyka tak naprawdę nie obchodzi, czy państwo palestyńskie jest odrobinę większe, czy odrobinę mniejsze... Nie to jest dla ludzi ważne. Ludzie chcą żyć godnie. Chcą wolności, chcą dobrej gospodarki, chcą dobrego przywództwa. Oni chcą czegoś takiego jak Izrael.
Jeśli chcecie dać nam państwo palestyńskie, które będzie wyglądało jak Sudan w niedawnej przeszłości, jak Syria, Liban i wszystkie inne upadłe państwa, to nie, dziękuję. Po prostu zostawcie nas w spokoju i zostawcie wszystko jak jest teraz. Nie chcemy kolejnej nieudanej muzułmańskiej, wspieranej przez Iran dyktatury na Bliskim Wschodzie. To będzie szybciej złe dla Arabów, zanim uderzy w Izrael.