W reakcji na tragiczną śmierć Philando Castile i Altona Sterlinga z rąk policjantów w Minnesocie i Luizjanie, oddział Students for Justice in Palestine (SJP) w New York University zamieścił na swoje stronie Facebooka ogłoszenie:
"W ciągu ostatnich 48 godzin kolejnych dwóch czarnych mężczyzn zostało zlinczownych przez policję... Musimy pamiętać, że wiele wydziałów policji szkoli się z #IsraeliDefenceForces. Te same siły stoją za ludobójstwem czarnych ludzi w Ameryce i za ludobójstwem Palestyńczyków. Znaczy to, że musimy stać razem z naszymi czarnymi towarzyszami. Musimy walczyć o ich wyzwolenie. Jest równie ważne jak nasze. #AltonSterling jest równie ważny jak #AliDawabsheh. Wyzwolenie palestyńskie i wyzwolenie czarnych idą razem. Musimy to zrozumieć i zobowiązać się do budowania tego wyzwolenia".
Nawet w momentach żałoby narodowej, takich jak ten, bigoci z SJP nie potrafią powstrzymać się przed wykorzystywaniem śmierci niewinnych Amerykanów, by pchać swój antysemicki program polityczny, a mianowicie delegitymizować i demonizować państwo narodu żydowskiego.
Przez wplątanie Izraela w te zabójstwa SJP zajmuje się szerzeniem starego antysemickiego mema, obwiniającego Żydów o systemowe i daleko sięgające problemy społeczne. Była to praktyka antysemicka, kiedy używały jej społeczności chrześcijańskie do obwiniania Żydów za zarazy, zatrucia i morderstwa; była to praktyka antysemicka, kiedy używali jej naziści do obwiniania Żydów za kulejącą gospodarkę niemiecką; i nadal jest antysemicka dzisiaj. Nie ma więcej dowodów na to, że którykolwiek z policjantów zamieszanych w zabójstwo Castile i Sterlinga szkolił się w Izraelu, niż dowodów na to, że Żydzi byli odpowiedzialni za jakąkolwiek z innych zbrodni, które tworzyły podstawę tradycyjnych oskarżeń przeciwko Żydom.
Dyskryminacja czarnych Amerykanów poprzedza o stulecia założenie państwa Izrael; wbrew twierdzeniom SJP i podobnych grup, syjonizm nie zrodził rasizmu ani syjonizm nie jest odzwierciedleniem rasizmu. Jest to ruch wyzwolenia narodowego narodu żydowskiego. Nie powinna jednak zaskakiwać pokrętna logika SJP, bo ta sama organizacja obwiniała syjonizm za rosnące koszty czesnego w City University of New York. Istotą antysemityzmu jest bigoteryjne twierdzenie, że jeśli istnieje problem, to Żydzi – a obecnie syjoniści – muszą być przyczyną.
Wyjaśnienie strukturalnych przyczyn rasizmu w Stanach Zjednoczonych wymaga czegoś więcej niż zrzucania winy na Izrael – będzie wymagało dalekosiężnych akcji ustawodawczych, do których nasz obecny Kongres nie wydaje się zdolny. Przez kierowanie dyskusji na Izrael i Żydów SJP tylko utrudnia prawdziwą analizę i dyskusję o reformie systemu wymiaru sprawiedliwości i systemowym rasizmie w Stanach Zjednoczonych.
Reakcja SJP odzwierciedla szerszy trend działań skrajnej lewicy. Grupy takie jak Black Lives Matter (BLM), MoveOn, Code Pink i Occupy Wall Street coraz bardziej ochoczo wyznają intersekcjonalizm – radykalną teorię akademicką, która utrzymuje, że wszystkie formy ucisku społecznego są nieodmiennie ze sobą powiązane.
Ta radykalna koncepcja doprowadziła do wiązania spraw, o które walczy lewica, niezależnie od tego, jak wątły jest ich związek. Na przykład, niektóre feministki wyznające intersekcjonalność twierdzą, że feministki (a więc i Hillary Clinton) muszą przeciwstawiać się uderzeniom dronów, ponieważ wpływają one negatywnie na kobiety w świecie rozwijającym się. Jeszcze bardziej absurdalnie Jill Stein — kandydatka partii Zielonych na prezydenta — poparła bigoteryjny ruch Boycott Divestment Sanctions (BDS) przeciwko Izraelowi, częściowo na podstawie tego, że Izrael wspiera interesy kompleksu militarno-przemysłowego, a więc także przemysłu paliw kopalnych.
Działacze, którzy w niewystarczającym stopniu przyjmują ortodoksję intersekcjonalizmu, są ostro krytykowani: na przykład, Parada Gejów w Toronto w 2016 r. została zerwana przez Black Lives Matter za korzystanie z silnej ochrony policyjnej i za niewystarczający priorytet dla trosk czarnych transseksualistek. Także impreza na rzecz praw gejów w Chicago została zerwana przez aktywistów, którzy nalegali na wykluczenie organizacji izraelskiej, zawłaszczającej, ich zdaniem, program praw gejów i dokonującej "pinkwashing" zbrodni izraelskich przeciwko Palestyńczykom.
Wydaje się, że intersekcjonalność pędzi aktywistów skrajnej lewicy do rezygnacji z wszelkiej logiki: coraz bardziej nalegają na zestaw niezwiązanych spraw lewicy, które musi przyjąć każdy, kto chce uważać się za człowieka postępowego – włącznie z demonizacją Izraela jako rasistowskiego państwa apartheidu.
Być może bardziej niepokojąco, intersekcjonalność skłania do wniosku, że istniejący system społeczny, polityczny i ekonomiczny jest wadliwy na tak wiele poważnych sposobów, że każda próba poprawienia go środkami demokratycznymi jest nie do przyjęcia. Aktywiści mają coraz większą obsesję na punkcie taktyki protestu pod hasłem "zburzyć wszystko" i dumnej polityki "braku szacunku", która daje pierwszeństwo oporowi przeciwko "skorumpowanemu", "zmanipulowanemu" systemowi społeczno-ekonomicznemu przed dyskusją i kompromisem politycznym.
Pozwala to wyjaśnić przyjazną postawę aktywistów Black Lives Matter wobec grupy takiej jak Hamas, która przyjmuje terror jako (ich zdaniem) sposób "oporu" przeciwko Izraelowi. Istotnie, aktywiści Black Lives Matter odwiedzali Gazę, żeby wyrazić solidarność z Palestyńczykami rzekomo ciemiężonymi przez siły samoobrony Izraela. Choć Black Lives Matter twierdzi, że odrzuca przemoc dla zdobycia celów politycznych, wielu z jego najbardziej znanych członków jest znacznie bardziej gotowa do krytykowania "izraelskiego ludobójstwa na Palestyńczykach" niż Hamasu za strzelanie rakietami do izraelskich cywilów. Black Lives Matter i inne grupy skrajnej lewicy zachowują całkowite milczenie w sprawie innych uciskanych grup etnicznych, takich jak Tybetańczycy, Czeczeni i Kurdowie. Jedynymi rzekomymi "ciemiężycielami", których potępiają, są Żydzi. Ten podwójny standard rodzi uprawnione pytania o ich prawdziwe motywy.
Ponadto, połączenie działań policji w miastach amerykańskich z izraelskimi akcjami militarnymi w Gazie, podnosi niepokojące pytanie: jeśli tak zwany ucisk Palestyńczyków w Gazie i ucisk ludzi kolorowych w Stanach Zjednoczonych są dwiema stronami tej samej monety – jak to sugeruje SJP – to czy taktyka przemocy stosowana przez Hamas i perwersyjnie popierana przez wielu ludzi ze skrajnej lewicy jest odpowiednim modelem do naśladowania w Stanach Zjednoczonych? Miejmy nadzieję, iż radykałowie intersekcjonalizmu uświadomią Amerykanom, że nie.