Irańczycy i Hamas wykorzystują ostatnie dni administracji Obamy w celu przywrócenia dobrych stosunków i utorowania drogi dla Teheranu, żeby mógł jeszcze bardziej się wtrącać w konflikt izraelsko-palestyński.
Ośmielony przez ramowy układ nuklearny ze światowymi mocarstwami, Iran pozwala już sobie na ingerowanie w wewnętrzne sprawy Arabów, zwłaszcza Irakijczyków, Libańczyków, Syryjczyków, Jemeńczyków i niektórych krajów Zatoki Perskiej.
Obecnie wydaje się, że nieskuteczna polityka administracji Obamy na Bliskim Wschodzie wzmocniła apetyt Irańczyków, do tego stopnia, że są przekonani, że mogą poszerzyć swoje wpływy również na Palestyńczyków.
Wojna domowa w Syrii nadwyrężyła w ciągu ostatnich kilku lat stosunki pomiędzy Hamasem i Iranem. Odmowa Hamasu wspierania reżimu Baszara Asada - głównego sojusznika Iranu w regionie - doprowadziła do wstrzymania przez Irańczyków pomocy finansowej i wojskowej dla islamistycznego ruchu w Strefie Gazy. Jednak ostatnie sygnały wskazują na to, że Iran i Hamas idą w kierunku swego rodzaju danse macabre - co z pewnością pozwoli Teheranowi na zostanie ważnym graczem w konflikcie izraelsko-palestyńskim.
Iran przekazywał pieniądze Hamasowi, ponieważ ugrupowanie terrorystyczne podzielało dążenie Iranu do zniszczenia Izraela i zastąpienia go islamskim imperium. Stosunki pomiędzy Iranem a Hamasem załamały się kilka lat temu, gdy przywódcy Hamasu odmówili wsparcia dla popieranego przez Iran syryjskiego dyktatora Baszara Asada. Na zdjęciu powyżej: przywódca Hamasu Chaled Maszaal (z lewej) naradza się z irańskim "Najwyższym Przywódcą" Alim Chameneim w 2010 roku (źródło: Urząd Najwyższego Przywódcy) |
To, oczywiście, źle rokuje dla każdego przyszłego procesu pokojowego pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami. Iran ma tylko jeden cel: wyeliminowanie "syjonistów" i osłabienie umiarkowanych i postępowych arabskich muzułmanów.
Byłoby dobrze, żeby nowa administracja USA bardzo poważnie potraktowała ten powrót Iranu do konfliktu izraelsko-palestyńskiego, ze względu na jego następstwa dotyczące nie tylko perspektyw dla pokoju, ale także dlatego, że oznacza ono doprowadzenie do silnego wzrostu przemocy i ataków terrorystycznych na Izrael.
Wypowiedź wysokiego funkcjonariusza Hamasu, Osamy Hamdana, który odpowiada za "spraw zagraniczne" islamistycznego ruchu, dostarczyła w tym tygodniu dowodu na ponowne wysiłki Iranu w celu infiltracji palestyńskiej sceny. Hamdan, pytany o stosunki Hamasu z Iranem, miał odpowiedzieć, że ma powody do optymizmu.
"Stosunki pomiędzy Iranem a Hamasem są obecnie w trakcie rewitalizacji i idą w dobrym kierunku", ogłosił Hamdan. Po czym przeszedł do wyjaśnienia, że sformułowanie "idą w dobrym kierunku" oznacza, że Iran "nadal wspiera opór" wobec Izraela:
"Dobre stosunki pomiędzy Iranem a Hamasem trwały przez 25 lat. Bez wątpienia, każdy błąd w tych relacjach wpływa na nie negatywnie. Jednak związek ten ma zdolność odradzania się. Związek ten opiera się na wspieraniu oporu i sprawy palestyńskiej".
W rzeczywistości, Hamas i Iran nie różnią się znacząco pod względem ideologicznym i strategicznym. Oba dzielą wspólny cel - zniszczenie Izraela i zastąpienie go islamskim imperium. Oba podmioty są również zaangażowane w "walkę zbrojną" przeciwko Izraelowi i stanowczo sprzeciwiają się jakimkolwiek kompromisom.
Kryzys pomiędzy obiema stronami w sprawie wojny domowej w Syrii jest zaledwie drobnym, taktycznym sporem. Jeśli chodzi o realną agendę, czyli zniszczenie Izraela i przeprowadzanie ataków terrorystycznych, Iran i Hamas nadal są w pełnym sojuszu.
Inny znak wyraźnego zbliżenia pomiędzy Iranem a Hamasem przyszedł w postaci raportów, o tym, że ruch islamistyczny wyznaczył nowego lidera w Strefie Gazy blisko związanego z Teheranem. Według tych doniesień tymczasowe zastępstwo Ismaila Hanijji jako zarządzającego Strefą Gazy powierzono Emadowi El Alamiemu, który wcześniej służył jako pierwszy emisariusz Hamasu w Teheranie. Hanija w ostatnich miesiącach został przeniesiony ze Strefy Gazy do Kataru. Na tym etapie nie wiadomo, kiedy i czy Hanija powróci do Strefy Gazy. Niektórzy Palestyńczycy przypuszczają, że Hanijja może zastąpić przebywającego w Doha Chaleda Maszaala na stanowisku szefa "Biura Politycznego" Hamasu. Jeśli tak się stanie, wówczas El Alami, który jest uważany przez wielu Palestyńczyków za agenta Iranu, stanie się stałym de facto władcą w Strefie Gazy.
Dojście El Alamiego do władzy z pewnością ułatwi jeszcze bardziej ambicje Iranu na stanie się znaczącym graczem w konflikcie izraelsko-palestyńskiego przez wpływ na Strefę Gazy. Oznacza to, że Hamas może oczekiwać w najbliższych tygodniach i miesiącach zwiększonych dostaw pieniędzy i broni. Taki napływ znacznie przybliży prawdopodobieństwo kolejnej wojny między Hamasem i Izraelem. Irańskie miliony nie zostaną użyte przez Hamas na budowę szkół i szpitali, czy dostarczanie rozpaczliwie potrzebnych miejsc pracy dla Palestyńczyków w Strefie Gazy. Broń dostarczana przez Iran nie będzie wyłącznie przechowywana w magazynach i tunelach Hamasu oraz pokazywana podczas parad wojskowych.
Iran oczekuje wyników: Hamas ma wykorzystać pomoc finansową i wojskową w celu wznowienia ataków na Izrael i "wyzwolenia całej Palestyny, od rzeki Jordan po Morze Śródziemne".
Kiedy przywódcy Hamasu mówią o irańskim poparciu dla palestyńskiego "oporu", oznacza to zamachy samobójcze, ataki rakietowe i inne formy terroryzmu. Mówią z całkowitą jasnością, że planują wznowienie irańskiego wsparcia dla "ruchu oporu" - a nie dla dziesiątek tysięcy bezrobotnych i biednych Palestyńczyków żyjących pod rządami Hamasu w Strefie Gazy. Dobre samopoczucie Palestyńczyków żyjących pod jego rządami jest ostatnią rzeczą, jaką Hamas zawraca sobie głowę.
Irańczycy, ze swej strony, wydają się być bardzo chętni do wznowienia swojej roli jako aktywatorów i fundatorów każdego ugrupowania, które ślubuje wyeliminowanie Izraela. Jeśli chodzi o Iran, nie ma nic lepszego niż posiadanie dwóch organizacji terrorystycznych pełniących funkcję pełnomocnika przy granicach Izraela - Hezbollahu na północy i Hamasu na południu.
Iran wpiera już inne ugrupowania terrorystyczne w Strefie Gazy, takie jak Palestyński Islamski Dżihad i Al-Sabireen. Ale w porównaniu z Hamasem, który ma dziesiątki tysięcy uzbrojonych bojówkarzy i silną frakcję wojskową, Ezaddin Al Kassam, są to małe ugrupowania. I nic nie może powstrzymać Iranu przed rozszerzeniem kontroli nad Strefą Gazy poprzez Hamas, zwłaszcza w obliczu polityki administracji Obamy łaskawej nie tylko w stosunku do Irańczyków, ale również Bractwa Muzułmańskiego.
W najbliższych miesiącach Hamas planuje przeprowadzenie tajnych wyborów, żeby wybrać następcę Chaleda Maszaala. Zejście Maszaala ze sceny ma również ułatwić wysiłki Iranu w celu infiltracji Strefy Gazy. Wszyscy trzej kandydaci, którzy są uważani za potencjalnych następców Mashaala - Ismail Hanijja, Musa Abu Marzouk i Jehja Al Sinwar - zobowiązali się do naprawienia relacji swojego ruchu z Iranem.
Największymi przegranymi, po raz kolejny, będzie prezydent Mahmud Abbas i jego Autonomia Palestyńska (AP) na Zachodnim Brzegu.
Funkcjonariusze AP nadal wyrażają głębokie zaniepokojenie wtrącaniem się Iranu w sprawy palestyńskie, a zwłaszcza jego finansowym i militarnym wsparciem dla grup terrorystycznych w Strefie Gazy, a nawet niektórych częściach Zachodniego Brzegu. Jednak obecność Izraela na Zachodnim Brzegu jak dotąd udaremniała powtarzające się próby Iranu ustanowienia tam władzy swoich marionetek. Abbasowi, jeżeli chce uniemożliwić Iranowi i jego zwolennikom obalenie swojego reżimu, a być może zaciągnięcia jego samego na centralny plac w Ramallah i powieszenia jako zdrajcy, nie pozostaje nic innego niż współpraca z Izraelem.
Abbas i jego wyżsi rangą współpracownicy są jednak bardzo zaniepokojeni zintensyfikowanymi wysiłkami Iranu w celu infiltracji palestyńskiej areny. W zeszłym tygodniu podczas wykładu w Bahrajnie, Sekretarz Generalny OWP, Saeb Erekat, uderzył na alarm, mówiąc:
"Iran nie ma prawa ingerować w wewnętrzne sprawy Palestyńczyków. Iran musi respektować specyfikę naszego kraju. Mamy nadzieję, że Iran będzie koncentrować się na ponownym umieszczeniu Palestyny na mapie i nie będzie interweniować przez to czy tamto ugrupowanie".
Ale to ostrzeżenie może nie przekonać słabnącej administracji Obamy, która oczywiście nie podziela powszechnego już wśród Arabów i Palestyńczyków niepokoju, że Iran stanowi poważne zagrożenie dla stabilności i bezpieczeństwa regionu, w tym dla Izraela. Być może nowa administracja USA będzie widziała Iran i jego machinacje wystarczająco wyraźnie i zdecyduje się na uniemożliwienie Iranowi i ugrupowaniom terrorystycznym będącym jego marionetkami, dalszego topienia regionu we krwi.