Fake news to w świecie palestyńskim stara historia. Niemniej niedawno palestyńscy specjaliści, którzy pracowali w nadgodzinach, wznieśli fake news na nowe poziomy, by wprowadzić w błąd społeczność i media międzynarodowe. Szereg wydarzeń nagłośnionych w ciągu ostatnich kilku dni pokazuje, jak daleko zdecydowani są posunąć się Palestyńczycy, by oszukać świat i wpłynąć na międzynarodową opinię publiczną.
Perfekcja jest często zaletą – poza sytuacjami, kiedy osiąga się ją w kłamstwie. A jeśli jest jedna rzecz, w jakiej Palestyńczycy osiągali mistrzostwo przez ostatnich kilka dziesięcioleci, to w szerzeniu kłamstw o Izraelu. Media głównego nurtu na Zachodzie na ogół połykają przynętę fake news – bo to sprzedaje gazety! – i okazują tolerancję, jeśli nie sympatię, wobec palestyńskiej produkcji fake news.
Najnowszy przykład palestyńskich fake news pojawił się podczas wizyty sekretarza generalnego ONZ, Antonio Guterresa w Ramallah, de facto stolicy Autonomii Palestyńskiej. Szef ONZ, który nie wydaje się być obeznany z palestyńską kulturą kłamstw, padł ofiarą typowego chwytu public relations zorganizowanego przez jego gospodarzy.
Według agencji informacyjnej Wafa, oficjalnego organu Autonomii Palestyńskiej (AP), Guterres "odbył spotkanie we wtorek wieczorem (29 sierpnia) z rodzinami palestyńskich męczenników i więźniów trzymanych w więzieniach izraelskiego okupanta". Według tej informacji rodziny wezwały sekretarza generalnego ONZ do podjęcia szybkiego i poważnego działania, by uratować życie ponad 6,5 tysiąca więźniów, mężczyzn i kobiet, przetrzymywanych w więzieniach izraelskich. Wafa zacytowała następnie Guterresa: "Rozumiemy cierpienia więźniów palestyńskich i będziemy pracować z odpowiednimi stronami, by zakończyć ich cierpienia".
Po pierwsze, powinno być sprawą interesującą, że "więźniowie" i "męczennicy" to Palestyńczycy bezpośrednio lub pośrednio biorący udział w zamachach terrorystycznych. Wielu z więźniów ma na rękach krew żydowską i zostali skazani za ciężkie zbrodnie.
Po drugie, szybko stało się jasne, że spotkanie między szefem ONZ a palestyńskimi rodzinami było częścią pułapki zastawionej na Guterresa przez jego palestyńskich gospodarzy w Ramallah. Według rzecznika ONZ, Guterres został zaskoczony nagłą prośbą Autonomii Palestyńskiej, by spotkał się z "matkami internowanych dzieci", ale zgodził się na to spotkanie. Guterresowi należy się uznanie za natychmiastowe wystosowanie wyjaśnienia, że informacja Wafa, jakoby wyraził współczucie wobec losu więźniów, była "sfabrykowana".
Po trzecie, warto zauważyć, że jedną z matek, które brały udział w spotkaniu z szefem ONZ, była Latifa Abu Hmaid z obozu dla uchodźców Al-Ama'ri koło Ramallah. Jej czterej synowie, Nasser, Szarif, Nasr i Mohammed, odsiadują wielokrotne wyroki dożywocia za ich rolę w terroryzmie. Autonomia Palestyńska wybrała matkę tych terrorystów, ponieważ wszyscy są członkami rządzącej frakcji Fatahu prezydenta Mahmouda Abbasa, regularnie opisywana w mediach zachodnich jako umiarkowana i pragmatyczna partia palestyńska, która wierzy w rozwiązanie w postaci dwóch państw i w pokój z Izraelem.
Reakcja rzecznika szefa ONZ na sfabrykowaną informację agencji informacyjnej Abbasa i niezaplanowane spotkanie z rodzinami "więźniów" i "męczenników" są świetnym przykładem tego, jak Autonomia Palestyńska próbowała manipulować najwyższym na świecie rangą dyplomatą. Z innymi jednak AP i Palestyńczykom udawało się to robić przez dziesięciolecia.
Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres podczas wizyty w Ramallah, 20 sierpnia 2017 r. (Zdjęcie: UN Photo/Ahed Izhiman) |
Szef ONZ i jego współpracownicy zrobili minimum tego, co mogli zrobić. Ujawnili sprawę i potępili zasadzkę oraz sfabrykowany raport oficjalnej palestyńskiej agencji informacyjnej. Gdyby Izrael był zamieszany w podobny incydent, bylibyśmy świadkami kryzysu dyplomatycznego, wywołanego przez sekretarza generalnego i jego rzeczników, jak również przez media międzynarodowe. Palestyńczykom, jak zwykle, uszło to płazem.
W innym przykładzie palestyńskich fake news, których celem jest oszkalowanie Izraela i zdobycie sympatii i współczucia międzynarodowego, kilka mediów palestyńskich poinformowało w zeszłym tygodniu, że izraelska tajna agentka, udająca pielęgniarkę, została odkryta w szpitalu palestyńskim w Hebronie.
Według tych fałszywych doniesień, "pielęgniarka" była izraelską osadniczką, która pomogła Izraelskim Silom Obronnych wejść do szpitala i aresztować oraz strzelać do palestyńskich uciekinierów i osób poszukiwanych. Szybkie sprawdzenie faktów ujawniło, że Palestyńczycy mówili o wolontariuszce z Zachodu, która pracowała w tym szpitalu z pacjentami. Administracja szpitala zdecydowanie zaprzeczyła tym doniesieniom, które nadal szerzą się jak ogień na prerii w mediach społecznościowych i na palestyńskich witrynach informacyjnych. Celem tych fałszywych doniesień jest oskarżenie Izraela i przedstawienie go jako państwa, które wykazuje brak poszanowania szpitali i pacjentów. Ta sprawa pokazuje, że pogłoski i fake news są systematycznie akceptowane jako fakty w świecie Palestyńczyków i Arabów.
Albo spójrzmy na inny przykład działania palestyńskiej machiny propagandowej. 23 sierpnia ta sama agencja informacyjna Wafa informowała o rocznicy pożaru w 1969 r. w meczecie Al-Aksa w Jerozolimie.
Najpierw fakty historyczne: 21 sierpnia 1969 r. obywatel australijski, Denis Michael Rohan, podpalił ambonę w meczecie Al-Aksa. Rohana aresztowano za podpalenie, postawiono przed sądem i stwierdzono, że jest niepoczytalny. Był hospitalizowany w szpitalu psychiatrycznym zanim deportowano go z Izraela w 1974 r.
Od 1969 r. jednak Palestyńczycy powtarzają kłamstwo, że za podpaleniem stoją Izrael i Żydzi. Fakt, że Rohan był chrześcijaninem, najwyraźniej nie ma dla nich znaczenia.
W tym roku w rocznicę podpalenia, oto co oficjalny organ Abbasa, Wafa, miał do powiedzenia jako bezcenny przykład krzywoprzysięstwa: "Meczet Al-Aksa został podpalony przez ekstremistów żydowskich w 1969 r."
Kłamstwo o "ekstremistach żydowskich" podpalających meczet Al-Aksa, jest tak rozpowszechnione i akceptowane, że nawet uczeni muzułmańscy o wysokiej randze, jak Wielki Mufti Abbasa, szejk Mohamed Hussein, także szerzy to oszczerstwo. On i większość Palestyńczyków nadal opisuje australijskiego chrześcijańskiego podpalacza jako "żydowskiego ekstremistę".
Te kłamstwa są po prostu kilkoma przykładami z ostatnich dni z długiej listy palestyńskich fake news i oszczerstw, mających na celu oszkalowanie Izraela i podżeganie świata przeciwko niemu. Weźmy na przykład słynne kłamstwo palestyńskie o terrorystach: według palestyńskiej machiny propagandowej terroryści byli w drodze do sklepu po chleb dla swoich matek lub szli odwiedzić swoje babcie. Byli niewinnymi ofiarami, jak wieści opowieść, aresztowanymi lub zastrzelonymi przez Izrael bez żadnego powodu. A są jeszcze kłamstwa o Izraelczykach "podkładających" noże obok ciał terrorystów, którzy dźgali lub mordowali Żydów. Zachodni dziennikarze i inni ludzie Zachodu akceptują te kłamstwa jako fakty.
Próba manipulowania szefem ONZ w Ramallah nie stanowi zaskoczenia dla tych, którzy znają palestyńską taktykę oszustw i podstępów. Pytanie jednak pozostaje: jak długo społeczność międzynarodowa będzie ze spokojem przyjmowała kłamstwa, którymi Palestyńczycy plują im w twarz, kłamstwa, które godzina za godzina i dzień za dniem wyłącznie narażają życie Palestyńczyków i Żydów, promują mile widziany antysemityzm i co najgorsze – wbrew twierdzeniom tych, którzy mówią, że chcą im pomóc – przedłużają cierpienia Palestyńczyków, którzy marzą, by któregoś dnia żyć w wolności – jak ich sąsiedzi, Izraelczycy – z instytucjami demokracji, takimi jak wolność słowa, niezależne sądownictwo i system edukacyjny, a nade wszystko z przywódcami, których można pociągnąć do odpowiedzialności?
Bassam Tawil: Palestyński badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.