W leksykonie Hamasu wysyłanie podpalających latawców na izraelskie farmy i wsie w pobliżu granicy ze Strefa Gazy jest definiowane jako "pokojowy opór". Na zdjęciu: Strażacy próbują zgasić płonące pole pszenicy w Nahal Oz w Izraelu, w pobliżu granicy z Gazą, podpalonego przez zapalający latawiec wysłany przez Palestyńczyków ze Strefy Gazy 15 maja 2018 roku. (Zdjęcie: Lior Mizrahi/Getty Images) |
Czy Hamas, palestyńska grupa terrorystyczna, która rządzi Strefą Gazy, wreszcie zaakceptowała rozwiązanie w postaci dwóch państw i porzuciła swój cel zniszczenia Izraela?
Nagłówki kilku mediów arabskich dawały wrażenie, że Hamas zmienił politykę i nie stara się już dłużej o unicestwienie Izraela. Jeszcze bardziej niezwykłe było to, że – sądząc po nagłówkach – można było sądzić, że Hamas przedstawił nowy plan pokojowy z Izraelem.
Cytując wypowiedzi przywódcy Hamasu, Ismaila Haniji, kilka mediów arabskich sugerował swoimi tytułami, że ta grupa terrorystyczna popiera obecnie rozwiązanie w postaci dwóch państw. "Hamas nie sprzeciwia się założeniu [palestyńskiego] państwa w granicach 1967" – krzyczały nagłówki.
Hanija podobno wygłosił to oświadczenie podczas wywiadu nagranego na wideo z tureckimi dziennikarzami w Stambule. Wywiad zorganizowała grupa o nazwie Palestyńskie Forum Komunikacji i Mediów, które opisuje się jako "niezależna organizacja medialna z celem wzmocnienia koordynacji między arabskimi i międzynarodowymi organizacjami medialnymi dla poparcia sprawy palestyńskiej".
Chociaż pierwszym wrażeniem z wypowiedzi Haniji jest to, że nastąpiła radykalna zmiana polityki Hamasu – odejście od dążenia do zniszczenia Izraela i przejście do zaakceptowania rozwiązania w postaci dwóch państw – czytanie całej wypowiedzi szybko wyjaśnia, że nie ma żadnej zmiany w strategii ani ideologii tej grupy.
Hanija starannie wyjaśnił, że zaakceptowanie państwa palestyńskiego w "granicach" sprzed 1967 roku nie znaczy, że Hamas uznaje prawo Izraela do istnienia. "Hamas nie sprzeciwia się założeniu państwa na granicach 1967, ale uparcie twierdzi, że nie uznaje izraelskiej okupacji pozostałych terytoriów palestyńskich" - powiedział przywódca Hamasu tureckim dziennikarzom.
Należy przyznać Haniji większą uczciwość niż redaktorom, którzy wybrali wprowadzające w błąd nagłówki, które sugerowały, że Hamas zaakceptował rozwiązanie w postaci dwóch państw.
Posłuchaj uważnie, co Hanija mówił naprawdę: "Jeśli zaoferują nam palestyńskie państwo obok Izraela, nie powiemy nie. Choć weźmiemy wszystko, co Izrael nam daje, nigdy nie uznamy jego prawa do istnienia. Użyjemy tego państwa jako odskoczni do wyzwolenia całej Palestyny, od Morza Śródziemnego do rzeki Jordan".
Słowa Haniji są tylko zasłoną dymną, której celem jest skłonienie świata, by uwierzył, że ta grupa terrorystyczna złagodziła postawę wobec Izraela i Żydów.
Niemniej Hanija mówił całkowicie jasno o stanowisku grupy. Posunął się nawet do zapewnienia tureckich dziennikarzy, że jego ruch nigdy nie porzuci "walki zbrojnej" przeciwko Izraelowi. "Często uciekamy się do pokojowego i powszechnego oporu [przeciwko Izraelowi] - powiedział Hanija. – To nie znaczy jednak, że zrezygnowaliśmy ze zbrojnego oporu wobec Izraela".
Dla Haniji cotygodniowe demonstracje wzdłuż granicy Gazy z Izraelem, które odbywają się w kontekście sponsorowanego przez Hamas "Wielkiego Marszu Powrotu", są "pokojowymi" i "powszechnymi" aktami "oporu". Protesty, które zaczęły się w marcu 2018 roku, w żadnym razie nie są ani "pokojowe", ani "powszechne".
W leksykonie Hamasu wysyłanie podpalających latawców na izraelskie farmy i wsie w pobliżu granicy ze Strefa Gazy jest definiowane jako "pokojowy opór".
Chociaż organizatorzy protestów publicznie nawołują uczestników, by zachowali "pokojowość" tych cotygodniowych demonstracji, Palestyńczycy wielokrotnie próbowali wedrzeć się do Izraela przez obalanie płotu granicznego lub miotanie bomb zapalających i urządzeń wybuchowych na izraelskich żołnierzy.
W miniony piątek protesty odbywały się pod hasłem "Palenia syjonistycznej flagi". Demonstranci nie tylko palili izraelskie flagi; ścierali się także z izraelskimi żołnierzami. Doniesienia ze Strefy Gazy informują, że podczas starć rany odniosło ponad 70 Palestyńczyków.
W dodatku od początku protestów w marcu 2018 roku ponad 260 Palestyńczyków zostało zabitych, a tysiące odniosło rany. Liczba Palestyńczyków biorących udział w piątkowych protestach wreszcie wydaje się zmniejszać: wielu Gazańczyków doszło chyba do wniosku, że ich przywódcy używają ich dla własnych interesów. Od czasu rozpoczęcia marszów Palestyńczycy nie widzieli poprawy swoich warunków życia.
Jeśli pójdzie się za logiką Hamasu, to już niedługo ta organizacja powinna oświadczyć, że strzelanie rakietami i porywanie izraelskich wieśniaków także jest "pokojowym" i "powszechnym" sposobem "oporu". Media głównego nurtu na Zachodzie niewątpliwie posłusznie zmienią swoje definicje.
Prawdziwe zamiary Hamasu wyraził jeden z jego wysokich rangą przywódców, Fathi Hammad. Podczas wiecu w pobliżu granicy Gazy z Izraelem powiedział niedawno: "Żydzi są wszędzie. Musimy atakować każdego Żyda na planecie Ziemi! Musimy masakrować i zabijać ich, z pomocą Allaha. Będziemy ich ranić i rozdzierać na kawałki". Wzywał także Palestyńczyków, by kupowali "noże za pięć szekli" i "podrzynali gardła Żydom".
Wypowiedzi Haniji zbiegły się w czasie z wizytą w Iranie delegacji Hamasu. Delegacja, na której czele stał palestyński arcyterrorysta, Saleh Arouri, spędziła kilka dni w Teheranie na rozmowach z irańskimi przywódcami o sposobach wzmocnienia stosunków między nimi.
W listopadzie 2018 roku Departament Stanu USA oferował nagrodę w wysokości pięciu milionów dolarów za informacje o Arourim, który jest zastępcą szefa "biura politycznego" Hamasu.
Tajna działalność Saleha Arouriego, włącznie z kierowaniem terrorystycznymi oddziałami Hamasu, głównie odbywa się w Libanie i w Turcji, według Meir Amit Intelligence and Terrorism Information Center. "W Libanie, gdzie mieszka on obecnie, działa sponsorowany przez Hezbollah bez żadnej ingerencji ze strony rządu libańskiego, podczas gdy w Turcji władze przymykają oczy na działalność jego i Hamasu".
Arouri jest jednym z założycieli zbrojnego skrzydła Hamasu, Brygad Izaddin al-Kassam, i jest odpowiedzialny za krwawe ataki terrorystyczne na izraelskich cywilów i żołnierzy, włącznie z porwaniem i zamordowaniem trzech izraelskich nastolatków na Zachodnim Brzegu.
Arouri nie podróżuje do Teheranu, żeby omawiać z irańskimi przywódcami sposobów poprawienia warunków życia Palestyńczyków w rządzonej przez Hamas Strefie Gazy. Jest całkowicie zajęty tym, jak zdobyć więcej broni i pieniędzy w celu zabijania Żydów. Nie jest przypadkiem, że Hamas wybrał dowódcę swojego zbrojnego skrzydła, by przewodził delegacji do Iranu. Pojechał on do Teheranu prosić o broń i finansowanie działań terrorystycznych, dziedziny jego szczególnej ekspertyzy.
Ze swej strony irańscy przywódcy nie oferowaliby Arouriemu i jego przyjaciołom gotówki na budowę szpitali i szkół w Strefie Gazy. Iran zapewni, że jego pieniądze zostaną przeznaczone na więcej tuneli terroru wzdłuż granicy Gazy z Izraelem i na produkcję rakiet do ataków na Izrael.
Przywódcy Iranu niezmordowanie przypominają każdemu o swoim pragnieniu unicestwienia Izraela. Najnowsza groźba przyszła ze strony ustawodawcy Modżtaby Zolnoura, przewodniczącego komisji bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej irańskiego parlamentu. "Jeśli USA zaatakują nas, Izraelowi pozostanie tylko pół godziny życia" - powiedział.
W innej groźbie, wypowiedzianej nieco wcześniej, zastępca dowódcy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej powiedział, że Iran zrówna Izrael z ziemią, jeśli zacznie on wojnę i że Izraelczycy nawet nie będą w stanie pochować swoich zabitych. "Naszą strategią jest [wymazanie] Izraela [z] politycznej geografii świata i Izrael wydaje się przybliżać tę rzeczywistość swoim wyrządzaniem szkód - powiedział generał Hossein Salami reporterom w Teheranie. Jeśli Izrael "zrobi cokolwiek, co prowadzi do nowej wojny, z pewnością będzie to [rodzaj wojny], której wynikiem będzie ich eliminacja i odebranie okupowanych terytoriów. Izraelczycy nie będą nawet mieli cmentarza w Palestynie, by pochować swoje trupy".
Gorąco witając delegację Hamasu, przywódcy Iranu wydają się wiedzieć coś, co ukrywają wprowadzające w błąd nagłówki: że Hamas pozostaje oddany swojemu celowi zniszczenia Izraela.
Irańscy przywódcy wiedzą, że Arouri, z jego udowodnioną przeszłością terroryzmu i rękami kapiącymi od krwi żydowskiej, jest kimś, z kim Teheran może robić interesy. Hamas rozpaczliwie potrzebuje gotówki i broni. Potrzebuje ich nie dlatego, że jest gotowy zaakceptować rozwiązanie w postaci dwóch państw, ale w celu przygotowania się do następnej wojny z Izraelem.
Wydaje się, że Arouri stara się zapewnić swoją teherańską żyłę złota, że Hamas jak najbardziej jest tego samego poglądu co oni: trzeba zlikwidować Izrael i zastąpić go wspieranym przez Iran państwem terroru.
Jeśli arcyterroryście Hamasu powiedzie się misja zdobycia dodatkowego finansowania z Iranu, Hamas, Islamski Dżihad i inne grupy terroru w Strefie Gazy najprawdopodobniej nasilą działalność terrorystyczną przeciwko Izraelowi. Najskuteczniejszym sposobem powstrzymania Hamasu przed wprowadzeniem w życie ich planu "zmasakrowania" każdego Żyda, jest wzmocnienie międzynarodowych sankcji i innych środków nacisku na Iran – zanim będzie za późno.
Bassam Tawil: Muzułmański badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.