Wiec "przebudzonych" w Waszyngtonie. Musimy zawsze pamiętać, że nie tylko droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami. Podobnie jest z drogą do tyranii. (Zdjęcie: Wikipedia) |
Dziś prawa obywatelskie są bardziej zagrożone przez nietolerancyjną skrajną lewicę niż przez pełną bigoterii skrajną prawicę. Może się to wydawać sprzeczne z intuicją. Było znacznie więcej prawicowej przemocy, morderców strzelających do przypadkowych ludzi w centrach handlowych, synagogach i innych miescach, dokonanych przez ekstremistów identyfikujących się ze skrajną prawicą, niż tych ze skrajnej lewicy. Jednak wpływ skrajnej lewicy na nasze przyszłe elity jest bardziej wszechstronny i bardziej podstępny niż wpływ skrajnej prawicy.
Ludzie ze skrajnie lewicowego ruchu "przebudzonych" wydają się być tak pewni swojego monopolu na Prawdę (przez duże P), że wielu z nich najwyraźniej nie widzi powodu dopuszczania do głosu odmiennych, politycznie niepoprawnych, poglądów. Takie niepoprawne opinie, jak twierdzą, powodują, że czują się "zagrożeni". Mogą czuć się bezpieczni tylko wtedy, kiedy wyrażane poglądy są przez nich akceptowane. Poczucie zagrożenia jest nowym hasłem, za którym ukrywa się żądanie cenzury.
Żaden student uniwersytetu nie ma gwarantowanego prawa do ochrony przed niewygodnymi ideami, jest chroniony przed fizycznymi zagrożeniami, więc dla studenta, który twierdzi, że odczuwa fizyczny lęk przed ideami, które są niepoprawne politycznie, nie ma miejsca na uniwersytecie. Skrajny przypadek takiego zaburzenia roli uniwersytetu widzieliśmy na mojej macierzystej uczelni, gdzie znany i szanowany dziekan wydziału na Harvard University został zwolniony ze stanowiska ponieważ "przebudzeni" studenci twierdzili, że czują się zagrożeni w jego obecności, gdyż jako obrońca reprezentował człowieka oskarżonego o gwałt.
Często zapominamy, że koncepcja "politycznej poprawności" pochodzi ze stalinowskiego ZSRR, gdzie Prawda – polityczna, artystyczna, religijna – była dekretowana przez Komitet Centralny i wszelkie odchylania od tej Prawdy były karane. Oczywiście jest ogromna różnica w tym jak Stalin traktował polityczną niepoprawność i jak ją traktuje pokolenie "przebudzonych". Stalin mordował ludzi, których poglądy odchylały się od Prawdy, podczas gdy "przebudzeni" zaledwie dyskredytują i tępią mających inne zdanie, chociaż były przypadki przemocy ze strony skrajnie lewicowych grup wobec tych, którzy odchylają się od Prawdy. Jednak rezultaty są podobne – coraz mniej pluralizmu, coraz mniej zaufania do rynku idei, coraz więcej autocenzury.
Dla wielu "przebudzonych" wolność słowa to broń uprzywilejowanych pozwalająca na niszczenie dyskryminowanych. To burżuazyjna idea emanująca z anachronicznej konstytucji stworzonej przez białych mężczyzn, która jest bez znaczenia dla dzisiejszego świata. Wolność słowa dla mnie – uciśnionego – ale nie dla ciebie, który masz przywileje. Akcja afirmatywna dla słów i poglądów!
Innym groźnym podobieństwem ruchu "przebudzonych" do stalinizmu jest lekceważenie badania poglądów tych, których obarczają winą naruszania politycznej poprawności lub którym zarzucają inne grzechy i zbrodnie. Odrzucają zasadę domniemania niewinności oraz to, że wymóg przedstawienia dowodu ciąży na oskarżycielu. Ta burżuazyjna idea domniemania niewinności jest oparta na uznaniu ludzkiej niedoskonałości i niepewności. Dla stalinistów i "przebudzonych" nie ma niczego takiego jak niepewność i niedoskonałość. Jeśli wierzą, że ktoś jest winny, to znaczy, że jest winny. Po co nam uciążliwy proces ustalania winy? Wystarczy tożsamość oskarżającego i oskarżonego.
Uprzywilejowani biali mężczyźni są winni. Intersekcjonalne mniejszości są niewinnymi ofiarami. Nie trzeba wiedzieć więcej. Każdy proces, niezależnie od jego sprawiedliwości, działa na korzyść uprzywilejowanych kosztem dyskryminowanych.
Kiedy byłem studentem w latach 50. ubiegłego wieku, to prawicowi maccartyści cenzurowali i odmawiali rzetelnego badani winy. Dla wielu ludzi na lewicy ta postawa była wyrachowanym nadużyciem, bo odmawiano prawnej osłony skrajnej lewicy. Teraz cenzurowani i pozbawieni osłony są konserwatyści i wielu na lewicy wybiera milczenie. Prawa obywatelskie dla mnie, ale nie dla ciebie.
To właśnie jest powodem, dla którego prezentuję to kontrowersyjne stwierdzenie, że dzisiejszy ruch "przebudzonych" jest większym zagrożeniem dla praw obywatelskich niż prawica. Oczywiście, jest skrajna prawica gotowa używać (i która używała już w przeszłości) przemocy dla uciszania tych, z którymi się nie zgadza. Ta prawica jest groźna. Jednak oni mają znacznie mniejszy wpływ na nasze przyszłe elity niż ich odpowiednicy na skrajnej lewicy. Oni nie nauczają naszych dzieci i wnuków w szkołach, znajdują się na marginesach życia akademickiego, politycznego i w mediach. Jest dokładnie odwrotnie, jeśli idzie o stalinowską skrajną lewicę. Wielu ludzi nie wie nawet kim był Stalin, ale podzielają jego pogardę dla wolności słowa i uczciwych procesów w imię utopii, do której dążą podobnie jak on. Mają z nim również wspólną zasadę, że szlachetny cel uświęca nikczemne środki.
Właśnie dlatego, że cele, do których dążą "przebudzeni" są często szlachetne – równość płci i równość ras, sprawiedliwy podział dóbr, ochrona środowiska, prawo wyboru dla kobiet, prawo do związków małżeńskich dla par jednopłciowych - liberałowie mają kłopot z potępianiem ich nietolerancji w kwestii praw obywatelskich. Musimy jednak zawsze pamiętać, że nie tylko droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami, ale droga do tyranii również.