"Świat woli martwić się o pandy raczej niż o nas, zagrożonych wytępieniem w ziemiach, na których narodziliśmy się" – mówi Nicodemus Daoud Sharaf (na zdjęciu), arcybiskup Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego w Mosulu, jak również uchodźca przebywający w Erbil, stolicy irackiego Kurdystanu, domu wielu chrześcijan, którzy uciekli przed dżihadystami. (Zdjęcie: Safin Hamed/AFP via Getty Images) |
Najpierw obcięto głowy 11 nigeryjskim chrześcijanom podczas niedawnych obchodów Bożego Narodzenia. Następnego dnia ofiarą była katoliczka, Martha Bulus. Jej oraz jej druhnom ucięto głowy w nigeryjskim stanie Borno na pięć dni przed jej ślubem. Potem był najazd na wieś Gora-Gan w nigeryjskim stanie Kaduna, gdzie terroryści strzelali do każdego, kogo zobaczyli na placu, gdzie zebrała się społeczność ewangelicka, zabijając dwie młode chrześcijanki. Był także chrześcijański student zabity przez islamskich ekstremistów, którzy filmowali jego egzekucję. Potem ucięto głowę pastorowi Lawanowi Andimiemu, miejscowemu przywódcy Stowarzyszenia Chrześcijan w Nigerii.
"Codziennie - mówi ojciec Joseph Bature Fidelis z diecezji Maiduguri – nasi bracia i siostry są masakrowani na ulicach. Pomóżcie nam, nie milczcie wobec tej straszliwej eksterminacji, która dzieje się w milczeniu".
Konferencja Biskupów Nigerii określiła to jako "pola śmierci", jak te, które stworzyli Czerwoni Khmerowie w Kambodży przeprowadzając ludobójstwo własnej ludności. Większość z 4300 chrześcijan zabitych za wiarę w ciągu ostatniego roku pochodzi z Nigerii. Nina Shea, badaczka z Religious Freedom, pisała niedawno:
"Trwający projekt eksterminowania chrześcijan przez islamskich ekstremistów w subsaharyjskiej Afryce jest jeszcze bardziej brutalny i z większymi konsekwencjami dla Kościoła niż na Bliskim Wschodzie, miejscu, gdzie chrześcijanie doznali ludobójstwa z rąk ISIS, co oficjalnie uznał rząd USA".
Niestety, zachodnie media w znacznej mierze ignorują mordowanie chrześcijan. "Powolna wojna toczy się w najludniejszym kraju Afryki. Jest to masakra chrześcijan, na olbrzymią skalą i dokonywana z koszmarną brutalnością, którą świat ledwo zauważa" - pisał francuski filozof, Bernard Henri Lévy.
Podczas gdy chrześcijanie są mordowani w Nigerii, globalne media wstrząśnięte są sprawą świni związanej i zrzuconej z wieży na elastycznej linie w nowym lunaparku w Chinach. Ta sprawa jest wszędzie, w BBC, "Independent", "New York Times", Sky News, Deutsche Welle i wielu innych mediach głównego nurtu. Chińska świnia była ważniejszą wiadomością w mediach niż którykolwiek z zamordowanych chrześcijan w Nigerii. Często trzeba szukać informacji o tych zamęczonych chrześcijanach na afrykańskich lokalnych stronach internetowych. Pig Bungee Jumping Stunt In China Prompts Global Outcry [Świnia na bungee w Chinach wywołuje globalne oburzenie], napisano w Huffington Post. Gdzie było jednak globalne oburzenie na seryjną rzeź chrześcijan, zabijanych tylko dlatego, że są chrześcijanami?
Zabicie goryla w zoo w Cincinnati, konieczne, by uratować życie dziecka, wywołało więcej emocji i nagłówków w mediach niż dekapitacja 21 chrześcijan na plaży w Libii, podczas gdy oni przywoływali imię Jezusa po arabsku i szeptali modlitwy. ABC, CBS and NBC poświęciły sześciokrotnie więcej czasu śmierci goryla niż masowej egzekucji chrześcijan.
"Świat woli martwić się o pandy raczej niż o nas, zagrożonych wytępieniem w ziemiach, na których narodziliśmy się" – powiedział Nicodemus Daoud Sharaf, arcybiskup Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego w Mosulu, jak również uchodźca przebywający w Erbil, stolicy irackiego Kurdystanu, domu wielu chrześcijan, którzy uciekli przed dżihadystami. Kiedy arcybiskup powiedział to cztery lata temu, wyglądało to, jakby tylko prowokował, żeby wstrząsnąć zachodnią opinią publiczną. Ale arcybiskup Sharaf miał rację.
Francusko-libański autor, Amin Maalouf także zauważył, że "zagrożenie pand wywołuje więcej emocji" niż zagrożenie chrześcijan. Arcybiskup Sharaf podał kolejny przykład:
"W Australii dbają o żaby. Jeden z naszych syriackich obywateli, który jest budowniczym, kupił ziemię, pożyczył pieniądze z banku i chciał budować domy i sprzedawać je. Potem, kiedy chciał dostać pozwolenie na budowę, pośrodku kupionej ziemi odkryto dziurę z ośmioma żabami. Rząd w Sydney powiedział mu: 'Nie możesz budować na tej ziemi'. Odpowiedział: 'Ale pożyczyłem pieniądze z banku i muszę zabrać się za pracę', a oni zmusili go, by kupił inne miejsce, zapłacił 1,4 miliona dolarów, z powodu tych ośmiu żab. A przecież jesteśmy ostatnimi ludźmi, którzy mówią językiem Jezusa. Jesteśmy aramejskim ludem i nie mamy takiego prawa, by ktoś nas chronił? Spójrzcie na nas jak na żaby, zaakceptujemy to – tylko chrońcie nas, żebyśmy mogli pozostać na naszej ziemi".
W epoce całodobowej informacji na naszych telefonach komórkowych, w komputerach, w telewizji i w mediach społecznościowych, koszmar, jakiego doświadczają chrześcijanie, pozostał bez obrazów, podczas gdy brutalność wobec chińskiej świni pokazywana jest wszędzie. Chrześcijanie są zagrożonym gatunkiem; świnie nie są. "Międzynarodowy Związek Ochrony Przyrody ma kilka kategorii pozwalających na zdefiniowanie niebezpieczeństwa wymarcia, przed jakim stoją dzisiaj różne gatunki" - mówi Benedict Kiely, założyciel Nasarean.org, który pomaga chrześcijanom na Bliskim Wschodzie.
"Używając procentowego spadku populacji kategorie wahają się od 'gatunek narażony' (30-50 procentowy spadek) do 'krytycznie zagrożony' (80-90 procent) i wreszcie, wymarły. Chrześcijańska populacja w Iraku skurczyła się o 83 procent, co umieszcza ją w kategorii 'krytycznie zagrożonych'".
Jeśli szukasz okładki pisma poświęconej temu zagrożeniu wyginięciem, musisz pójść do wyznaniowych mediów, takich jak brytyjski tygodnik "Catholic Herald", który właśnie napisał "Koniec irackiego chrześcijaństwa?" lub francuskiego, katolickiego "La Croix", opowiadającego o syryjskich chrześcijanach:
"Przed rozpoczęciem wojny domowej w 2012 roku 20 tysięcy Asyryjczyków żyło na brzegach Chabur, rzeki, która przecina północnowschodnią Syrię i uchodzi do Eufratu. Zajęcie części regionu przez ISIS w 2015 roku skazało większość na wygnanie. Chabur jest dzisiaj martwą doliną".
Na jednym z ostatnio zabitych nigeryjskich chrześcijan egzekucji dokonało dziecko – żołnierz Państwa Islamskiego. Pracownicy rzeźni we Francji stają przed sądem za maltretowanie zwierząt. Ale ta sama Francja już repatriowała ponad 250 wojowników ISIS, tych samych ludzi, którzy zamienili irackie kościoły w rzeźnie.
Zachodnie media opisują globalne oburzenie wobec "homofobicznych praw" w Rosji przed zimową Olimpiadą w Soczi. Ale te same media nigdy nie protestowały przeciwko islamistycznym reżimom, które karzą ludzi śmiercią za przejście na chrześcijaństwo lub krajów, gdzie chrześcijanom grozi śmierć, jeśli nie przejdą na islam.
Mauro Armanino, ksiądz z Society for African Missions w Nigrze, opisuje sytuację otwartego ludobójstwa:
"Powtarzające się groźby wobec chrześcijańskich społeczności na obszarze granicznym z Burkina Faso osiągnęły zamierzony cel: pozbawić społeczeństwo głowy, a potem będzie porażone strachem przed wyznawaniem wiary w niedzielnych modlitwach w kaplicach... We wtorek, 14 stycznia, w wsi niedaleko Bomoanga, której mieszkańcy rok wcześniej byli bezradnymi świadkami porwania ojca Pierluigi Maccalli, grupa zbrodniarzy, która przyszła policzyć się z główną pielęgniarką, pracującą w ambulatorium w tej okolicy, wzięła siostrzeńca z jego domu i ucięła mu głowę. W Bomoanga ludzie nie chodzą już w niedziele do kościoła".
Ci prześladowani chrześcijanie czują się coraz bardziej samotni na świecie, który widzi w nich intruzów. Są jakby zawieszeni w limbo – między słabym i cierpiącym na amnezję Zachodem, a wzrastającym w siłę radykalnym islamem. Wydaje się, że nie ma sposobu na zmuszenie Zachodu, by uświadomił sobie tę tragedię, o której nikt nie mówi i która może mieć fatalne konsekwencje dla przyszłości naszej cywilizacji.
"Ze zmęczenia lub wstydu, albo z powodu jednego i drugiego, zamykamy oczy" - pisze Franz-Olivier Giesbert.
"Czy życie chrześcijan ze Wschodu, Afryki lub Azji liczy się tak mało? To jest pytanie, które mamy prawo postawić, kiedy widzimy miejsce, jakie nasze drogie media dają zabijaniu i dyskryminowaniu katolików i protestantów na planecie: żadnego lub niemal żadnego, z kilkoma szczęśliwymi wyjątkami. Nasza hipokryzja podsyca starcie cywilizacji".
A więc, czy mamy wrócić teraz do pełnego hipokryzji oburzenia na okrucieństwo wobec chińskich świń?