Administracja Bidena uważa, że najlepszym sposobem na złagodzenie napięć między Izraelem a Palestyńczykami jest zezwolenie Autonomii Palestyńskiej (AP) na rekrutację większej liczby funkcjonariuszy do palestyńskich sił bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu [tj. Judei i Samarii, MK].
Według doniesień, urzędnicy administracji Bidena niedawno zaproponowali plan "zapewnienia 5000 Palestyńczykom szkolenia komandosów w Jordanii", a następnie rozmieszczenia ich na obszarach kontrolowanych przez Autonomię Palestyńską. 5000 komandosów przywiezie ze sobą 5000 karabinów do palestyńskich miast i miasteczek – gdzie prawie każdy Palestyńczyk już ma broń.
Administracja Bidena oszukuje samą siebie wierząc, że prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmoud Abbas i kierownictwo AP nagle zmienią swoją politykę wobec terrorystów tylko dlatego, że dostaną dodatkowych 5000 "komandosów". Ci "komandosi" po prostu dołączą do dziesiątek tysięcy palestyńskich oficerów bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu, którzy nie robią nic, by egzekwować prawo i porządek lub zapobiegać terroryzmowi.
Za każdym razem, gdy Stany Zjednoczone finansowały, uzbrajały i szkoliły palestyńskie milicje, ich celem zawsze okazywały się nie grupy terrorystyczne, ale Izraelczycy. Dlaczego jest jakikolwiek powód, by sądzić, że tym razem będzie inaczej?
Ponadto plan wymagałby od Izraela "silnego ograniczenia operacji antyterrorystycznych IDF". Innymi słowy, administracja Bidena chce, aby Izrael przestał się bronić i polegał na palestyńskim przywództwie i nowych palestyńskich "komandosach" w ściganiu terrorystów. Tymczasem palestyńscy oficjele są zajęci gloryfikacją terroryzmu i składaniem wizyt rodzinom terrorystów.
To pozbawiłoby Izraelczyków prawa do samoobrony i pościgu. Terroryści będą mogli uderzyć w Izraelu, a następnie uciec na tereny palestyńskie, gdzie będą "wolni w domu"; zamiast zostać aresztowani, będą noszeni na rękach.
Plan Bidena podobno "przewiduje rozmieszczenie obcych sił, w tym sił zbrojnych USA, w terenie".
Taki układ tworzy polityczny i militarny koszmar.
Izrael, kraj mniej więcej wielkości New Jersey, miałby na swojej granicy palestyńską armię terrorystyczną, dobrze wyszkoloną, dobrze finansowaną i "chronioną" przez supermocarstwo.
Zgodnie z tym proponowanym nowym układem na Zachodnim Brzegu, kiedy Izraelczycy zostaną zaatakowani i będą musieli usunąć wyrzutnię lub atakujących, znajdą się w niemożliwej sytuacji, w której zaryzykują wyrządzenie szkody stacjonującym tam siłom Europejczyków i Amerykanów. Te wojska, zmieszane z Palestyńczykami, byłyby zasadniczo "ludzkimi tarczami", celowo umieszczonymi w strefie niebezpieczeństwa, by uniemożliwić Izraelowi podjęcie jakichkolwiek działań.
Oprócz stworzenia ukrytego sojuszu, który musiałby być finansowany na zawsze i zmuszony do wzrostu, obecność obcych wojsk wywarłaby również presję na Izrael, aby skapitulował przed wszelkimi żądaniami zaangażowanych w ten sojusz krajów. Ich pierwszą troską byłaby prawdopodobnie ochrona swoich żołnierzy i aktywów.
Co zatem tak naprawdę robi administracja Bidena?
Międzynarodowa obecność wojskowa, aby pomóc Palestyńczykom na Zachodnim Brzegu, związałaby ręce Izraelczykom. To wydaje się być prawdziwym planem.
Co gorsza, gdyby "zagranicznym krajom" pozwolono na pracę na Zachodnim Brzegu z nowymi wyszkolonymi przez USA milicjami palestyńskimi, kto miałby decydować, które to kraje? Być może kierownictwo palestyńskie chciałoby, aby wkroczył w to także Iran – który od swojej islamskiej rewolucji w 1979 r. przeprowadzał ataki na Izrael (na przykład tutaj, tutaj i tutaj) i groził ludobójstwem?
A może USA spróbują przekonać Palestyńczyków do reintegracji Gazy, kierowanej przez wspierany przez Iran Hamas, z Zachodnim Brzegiem, jak zalecił nowy Specjalny Przedstawiciel Departamentu Stanu USA do spraw Palestyny, Hady Amr, w swoim raporcie Brookingsa?
Inna irańska milicja, Hezbollah w Libanie, już od lat grozi Izraelowi (tutaj, tutaj, tutaj, tutaj i tutaj).
Byłoby samobójstwem ze strony Izraela pozwolić "obcym siłom", które mogą być wrogie, na stacjonowanie na granicy Jerozolimy. Dlaczego jakikolwiek kraj, zwłaszcza tak mały, miałby lub powinien powierzać bezpieczeństwo swoich granic w mniej niż wiarygodne ręce kogoś innego? Czy zrobiłyby to Niemcy? Lub Francja?
Autonomia Palestyńska nie potrzebuje więcej "komandosów", aby powstrzymać liczne grupy zbrojne działające na kontrolowanych przez nią obszarach, zwłaszcza w miastach Dżenin i Nablus na północnym Zachodnim Brzegu. Potrzebny jest tylko rozkaz od przywódców palestyńskich, by rozprawić się z terrorystami. Taki scenariusz jednak, jak z pewnością wie o tym administracja Bidena, jest wykluczony, szczególnie pod obecnym przywództwem palestyńskim, które nieustannie opowiada się po stronie terrorystów i ich rodzin.
Palestyńczycy mają dość policji i sił bezpieczeństwa, by rozprawić się z grupami zbrojnymi, ale nie zrobią nic – zero – by rozbroić terrorystów lub powstrzymać ich przed przeprowadzaniem ataków na izraelskich żołnierzy i cywilów.
Wszystko, czego potrzeba, to aby Abbas rozkazał swoim siłom bezpieczeństwa ścigać grupy zbrojne, zgodnie z izraelsko-palestyńską umową przejściową (Oslo II) z 1995 r.
Abbas jednak dotychczas odmawiał wydania takiego rozkazu. Najprawdopodobniej boi się, że jeśli to zrobi, jego ludzie, którzy postrzegają terrorystów jako "bohaterów", zbuntują się przeciwko niemu, potępią go jako "zdrajcę", "kolaboranta" z Izraelem i zabiją go, jak to się stało z egipskim prezydentem Anwarem Sadatem po podpisaniu traktatu pokojowego z Izraelem w 1979 r.
Autonomia Palestyńska nie jest skłonna do wysłania swoich sił w celu aresztowania palestyńskich terrorystów, dopóki nie stanowią oni zagrożenia dla Abbasa lub jego współpracowników.
To ten sam Abbas, który od dawna gloryfikuje terroryzm i podżega do nienawiści wobec Izraela. To ten sam Abbas, który płaci hojne nagrody Palestyńczykom i ich rodzinom, którzy przeprowadzają strzelaniny, zamachy bombowe, ataki nożownicze i inne na Izraelczyków w ramach dobrze finansowanego palestyńskiego programu "płaca za mordowanie", nagradzającego mordowanie Żydów.
Badanie opinii publicznej opublikowane w grudniu 2022 r. przez Palestyńskie Centrum Polityki i Badań Ankietowych (PCPSR) wykazało, że 72% Palestyńczyków opowiada się za tworzeniem grup zbrojnych, takich jak Jaskinia Lwów w Nablusie.
79% stwierdziło, że sprzeciwia się poddaniu członków grup zbrojnych i ich broni siłom bezpieczeństwa Autonomii Palestyńskiej. Według sondażu zdecydowana większość (87%) stwierdziła, że AP nie ma prawa aresztować ani powstrzymywać członków grup zbrojnych przed przeprowadzaniem ataków na Izrael.
Sądząc po ich działaniach, palestyńskie siły bezpieczeństwa stały się częścią problemu, a nie jego rozwiązaniem. Zamiast walczyć z terroryzmem, palestyńskie siły bezpieczeństwa wzorują się na swoich przywódcach, składając hołd terrorystom.
Siły bezpieczeństwa Abbasa udowodniły, że potrafią być twarde, ale tylko przeciwko działaczom praw człowieka, a nie terrorystom. Abbas wykorzystuje palestyńskie siły bezpieczeństwa do tłumienia politycznych rywali i krytyków, takich jak Nizar Banat, czołowy działacz na rzecz praw człowieka i zdeklarowany krytyk palestyńskich przywódców. W 2021 roku dziesiątki ochroniarzy wtargnęło do jego domu i pobiło go na śmierć.
W świetle rosnącego palestyńskiego poparcia dla terroryzmu, o czym bez wątpienia wie administracja Bidena, śmieszne jest myślenie, że jakikolwiek palestyński przywódca odważyłby się działać wbrew życzeniom i nastrojom palestyńskiej opinii publicznej.
Nowi "komandosi", których administracja Bidena chce wyszkolić i rozmieścić na Zachodnim Brzegu, bez wątpienia dołączą do swoich towarzyszy w palestyńskich siłach bezpieczeństwa w honorowaniu terrorystów i przypuszczalnie pomaganiu im w mordowaniu jeszcze większej liczby Żydów.
Zamiast tworzyć nową armię terroru na Zachodnim Brzegu, administracja Bidena powinna po prostu zażądać od Palestyńczyków przestrzegania umów, które podpisali z Izraelem.
Gdyby administracja Bidena poważnie myślała o powstrzymaniu terrorystów przez Autonomię Palestyńską, mogłaby po prostu zażądać, aby Palestyńczycy przestrzegali Artykułu XIV porozumienia Oslo II, który stanowi, że "z wyjątkiem policji palestyńskiej i izraelskich sił zbrojnych, żadne inny uzbrojony siły nie zostaną utworzone i nie będą działać na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy".
Administracja Bidena mogłaby również przypomnieć Palestyńczykom artykuł XV tego samego porozumienia, które stanowi, że "obie strony podejmą wszelkie niezbędne środki w celu zapobieżenia aktom terroryzmu, zbrodniom i działaniom wojennym skierowanym przeciwko sobie nawzajem, przeciwko jednostkom podlegającym władzy drugiej strony i przeciwko ich własności, i podejmie środki prawne przeciwko sprawcom".
Najnowszy plan administracji Bidena przyniesie wszystko poza bezpieczeństwem zarówno Izraelczykom, jak i Palestyńczykom. Stworzenie nowej zbrojnej milicji na Zachodnim Brzegu nie powstrzyma terroryzmu tak długo, jak długo Autonomia Palestyńska będzie wspierać i gloryfikować terrorystów oraz podżegać do przemocy wobec Izraela.
Przede wszystkim administracja Bidena musi trzymać wszystkie obce wojska z dala od tego obszaru. To po prostu jest pułapka mająca chronić terrorystów przed kontratakami.
Bassam Tawil jest muzułmańskim badaczem i publicystą mieszkającym na Bliskim Wschodzie.