Według źródeł islamskich, jedną z oznak yawm al-qiyamah (Dnia Sądu Ostatecznego) i odkupienia jest pojawienie się Fałszywego Mesjasza, masih dadżal, wysłanego przez szatana w przebraniu Prawdziwego Mesjasza. Jest on charyzmatyczny i potężny, ma skórę koloru brązu, kręcące się włosy i oczy tryskające ogniem. Udaje, że dokonuje dobrych uczynków, przyciągając tym do siebie ludzi i powodując, że ślepo za nim podążają.
Według tej tradycji, Fałszywy Mesjasz sieje nieszczęścia na całym świecie, zaznaczając etap przed odkupieniem. Koran mówi: "Możesz kochać coś, co jest dla ciebie złe, i nienawidzić czegoś, co jest dla ciebie dobre", co jest wygodnym sposobem nakłaniania ludzi do robienia rzeczy, które są dla nich odpychające, jak na przykład wysadzanie się w powietrze.
Kiedy prezydent USA, Barack Obama, rozpoczął swoją prezydenturę i pokłonił się przez islamistami na uniwersytecie Al-Azhar w Kairze, myśleliśmy, że przynosi odkupienie światu arabskiemu. Ale jego mieszanie się w sprawy Bliskiego Wschodu doprowadziło do rozpadu większości państw arabskich. Stany Zjednoczone przepchnęły siłą "umowę nuklearną", której Irańczycy nie podpisali. Jak ktokolwiek mógł oczekiwać, że Iran podpisze cokolwiek z krajem, który nazywają "Wielkim Szatanem"?
Prezydent USA Barack Obama przemawia na uniwersytecie Al-Azhar w Kairze 4 czerwca 2009. (Zdjęcie: Biały Dom) |
W dodatku – ponieważ Iran w rzeczywistości niczego nie podpisał – nie można ich nawet oskarżyć o oszustwo. Choć dla nich i tak nie miałoby to znaczenia, biorąc pod uwagę ich łamanie Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (NPT). Oczekiwany zastrzyk astronomicznych ilości gotówki umożliwi Iranowi ukończenie swojego programu broni jądrowej i międzykontynentalnych pocisków balistycznych; dostarczenie jeszcze większych ilości broni dla Hezbollahu; szerzenie jeszcze większego terroru i dalsze przejmowanie regionów sunnickich przez szyitów.
Rezultatem urojeń administracji Cartera było obalenie Szacha Iranu. To doświadczenie powinno było nauczyć Amerykanów, by nie cieszyć się z obalenia prezydenta Hosni Mubaraka w Egipcie. Zgubiły ich komiksowe fantazje Obamy i niewykonalne żądania człowieka, który głowę miał w chmurach. Pojawienie się i przetrwanie obecnego prezydenta Egiptu, Abdela Fattaha Al-Sisiego – mimo prób administracji amerykańskiej, by przywrócić reżim należącego do Bractwa Muzułmańskiego Muhammada Mursiego – jest tylko wynikiem woli Allaha.
Przez przedwczesne wycofanie się ze względnie stabilnego, choć niedoskonałego Iraku Obama spowodował wiele chaosu na Bliskim Wschodzie. Jego pobożne życzenia i chaotyczne koncepcje – od wielkiego poparcia dla Ameryki do rozwiązywania konfliktów przez poddanie się – pozbawiły Amerykę wszystkich czynników odstraszających i wciągnęły Bliski Wschód w ocean krwi. Infantylny światopogląd amerykańskiego prezydenta wraz z idealizowaniem islamu są wyłącznie nostalgią za dniami własnej młodości. Jego marzenie o dążącym do pokoju "politycznym islamie", który wyrzekł się przemocy, sprowadziło Bliski Wschód na drogę zniszczenia, niedoli i śmierci.
Naszą reakcją jako Palestyńczyków jest smutek i frustracja. Musimy powiedzieć prawdę i przyznać, że nic nie zostało z próżnych marzeń o armiach arabskich, które podbijają Izrael. Ci z nas, którzy kiedyś myśleli, że islamistyczne organizacje terrorystyczne uratują nas, muszą teraz zrozumieć, że byli w błędzie.
Przywódcy arabscy, którzy za nieszczęścia naszego ludu obwiniali Żydów i syjonistów, pozostali teraz bez niczego poza pustymi słowami. Ich serca pełne są zawiści, nienawiści i frustracji, kiedy patrzą na kwitnący Izrael, ziemię, którą Allah obiecał Żydom w Koranie, kwiat w polu płonących chwastów.
Duchowni muzułmańscy, którzy twierdzili, że muzułmanom nie wolno żyć w cieniu niewiernego chrześcijaństwa europejskiego, wysyłali naszą młodzież, by wysadzała się w powietrze zabijając Żydów i chrześcijan, by przestraszyć i podbić Europę. Teraz muszą patrzeć, jak muzułmanie korzą się u stóp Europy i błagają niewiernych chrześcijan o schronienie przed ... innymi muzułmanami.
Przywódcy bogatych państw arabskich są apatyczni i nie mają rozwiązania ani nawet dobrej rady dla milionów syryjskich uchodźców muzułmańskich, którzy stracili domy i rodziny; niemniej europejscy "krzyżowcy" otworzyli bramy dla tysięcy zdesperowanych muzułmanów, którzy dotarli do ich brzegów.
Zawsze będą muzułmańscy szejkowie, którzy twierdzą, że fala muzułmanów szukających zbawienia w Europie z czasem dołączy do tych mudżahedinów (wojowników dżihadu), którzy przez lata organizowali getta w Europie, ale bliższe spojrzenie ujawnia, że jedynymi, którzy naprawdę zyskują na tej sytuacji, są Żydzi i że proroctwa Koranu ziszczają się: Szlachetny Koran prorokował, że Żydzi z czterech krańców świata powrócą do Beit Almakdis (Jerozolimy) i ziem wokół niej, by żyć tam i Koran daje Żydom Błogosławioną Ziemię i Jerozolimę.
Irańczycy obiecali nam, że wyzwolą meczet Al-Aksa, ale wszystko, czego naprawdę chcą, to zwieść nas fałszywym poczuciem bezpieczeństwa, a potem zająć Półwysep Arabski. Przeniknęli i skorumpowali Jemen i Bahrajn i przejęli kontrolę nad cieśninami Bab al Mandab i Ormuz oraz krajami między Teheranem, Bagdadem, Damaszkiem i Bejrutem.
Podczas gdy Arabowie są słabi i podzieleni – z powodu polityki Ameryki pod hasłem "dziel i rządź" – Irańczycy nabierają sił. W obliczu katastrofy, jaką Obama spowodował w świecie arabskim – z milionami uchodźców zalewającymi Bliski Wschód i najeżdżającymi Europę z Afryki i krajów arabskich – marzenie o powrocie do Palestyny ulotniło się.
Od dawna było zupełnie oczywiste, że nie ma żadnego związku między konfliktem izraelsko-palestyńskim a chaosem na Bliskim Wschodzie. Każdy reżim arabski w tym czy innym momencie używał tego konfliktu, by usprawiedliwić uciskanie własnej ludności, mówiąc jej, że walczą ze wspólnym wrogiem. Zdradzili nas w równym stopniu, w jakim zrobili to Europejczycy.
Nasi współwyznawcy, muzułmanie, z radością używali nas jako pretekstu, jako coś, na co można wskazać i skarżyć się przed własnym ludem. Prowadzimy wojnę: to z powodu Palestyńczyków. Odmawiamy walki: to z powodu Palestyńczyków. Nie możemy dać wam, czego chcecie: to z powodu Palestyńczyków. Nigdy nie próbowali na poważnie rozwiązać tego konfliktu ani nie chcieli jego rozwiązania.
Olbrzymią korzyścią jest to, że Izraelczycy dłużej nami nie rządzą. Mamy teraz autonomię. Jeśli Amerykanie i Europejczycy będą nadal mieszać się i naciskać na jedną lub drugą stronę w naszym konflikcie z Izraelczykami, w końcu stabilna ale krucha tkanka społeczna na Zachodnim Brzegu podrze się, a przy pierwszej oznace słabości natychmiast przybędą Hamas i ISIS – jak to od dawna planowali – i przejmą ster.