W zeszłym tygodniu wiceprezydent USA, Joe Biden, odwiedził Ramallah i prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmoud Abbas oraz jego najwyżsi dygnitarze zrywają boki ze śmiechu.
Dlaczego mieliby się nie śmiać? Biden przybył do regionu w nadziei na przekonanie przywódców palestyńskich, by wydali "potępienie" panującego tam terroru, który sami opisują jako "powszechne i pokojowe powstanie". Już to samo cuchnie szubienicznym dowcipem.
To jednak, co otrzymał Biden, jest jeszcze śmieszniejsze z punktu widzenia Abbasa i jego przyjaciół.
Prezydent palestyński oferował "kondolencje" z powodu zabicia poprzedniego dnia obywatela amerykańskiego w Jaffie. Według komunikatu opublikowanego przez kierownictwo AP w Ramallah "Prezydent [Abbas] oferował kondolencje z powodu zabicia obywatela USA, podkreślając równocześnie, że władze okupacyjne zabiły przez ostatnich pięć miesięcy 200 Palestyńczyków".
Abbas uronił krokodyle łzy z powodu śmierci Taylora Force'a, absolwenta West Point z Teksasu, którego zadźgał nożem Palestyńczyk, kiedy szalał na bulwarze nadbrzeżnym w Jaffie. Niewątpliwie, Abbas był również zasmucony, ponieważ Izrael zabija palestyńskich nożowników i terrorystów z bronią palną.
Tuż przed przybyciem Bidena do Ramallah frakcja Abbasa, Fatah, wychwalała mordercę Force'a, nazywając go "męczennikiem". Fatah jednak szybko usunął ten post, żeby uniknąć kompromitacji przywódców palestyńskich podczas wizyty Bidena.
Wydaje się, że dla Abbasa zamordowanie amerykańskiego gościa jest godne potępienia, ale zamordowanie 34 Izraelczyków od października zeszłego roku, włącznie z kobietą w ciąży i cywilami, już nie tak bardzo.
Gdzie było potępienie zranienia dziewięciorga Izraelczyków w ataku, w którym zginął Taylor Force? Gdzie było potępienie zamachów, które miały miejsce tego samego dnia w Jerozolimie i Petah Tikwa?
Ale Abbas wszystko Bidenowi wyjaśnił: w rzeczywistości to Izrael jest w pełni odpowiedzialny za "przemoc i rozlew krwi" z powodu "okupacji" i "osiedli".
A oto mały, brudny sekret: zamachowcy palestyńscy nie mordują Żydów z powodu "osiedli" lub "posterunków kontrolnych".
Sprawdźcie ich strony na Facebooku: tym, co podsyca ich nienawiść, są kłamstwa, jakimi od kilku lat są karmieni przez prezydenta Abbasa i innych przywódców palestyńskich, dotyczące "bezczeszczenia" przez Żydów świętych miejsc islamskich i spiskowania, by je zniszczyć. Nie kłopoty na posterunkach kontrolnych, nie kwestia osiedli, nie budowa nowych mieszkań w Jerozolimie dla rodzin żydowskich.
Wielu z tych Palestyńczyków wyprawiło się po krew izraelską, ponieważ zostali nauczeni – przez Mahmouda Abbasa, Autonomię Palestyńską, Hamas i inne grupy palestyńskie – nienawiści do Izraela. Nie obchodzi ich czy Żyd mieszka w Jaffie, czy na Zachodnim Brzegu. Nie obchodzi ich także, że niektóre z ich ofiar to Arabowie.
Niemniej komedia toczy się dalej. Podobno Biden wzywał Abbasa i kierownictwo palestyńskie do zaprzestania podżegania przeciwko Izraelowi w mediach oficjalnych i społecznościowych. Abbas żarliwie zaprzeczał, by w ogóle było takie podżeganie i wyjaśnił, że w istocie przywódcy USA całkowicie pomieszały się sprawy: to Izrael jest winien podżegania przeciwko Palestyńczykom.
Podczas gdy Abbas był zajęty składaniem kondolencji z powodu zabicia obywatela amerykańskiego, jego rządząca frakcja Fatahu była zajęta gloryfikowaniem palestyńskich zamachowców, którzy zamordowali Izraelczyków.
Jednym z przykładów jest opublikowanie przez Fatah ogłoszenia zapraszającego Palestyńczyków do obchodów 38. rocznicy "męczeństwa" Dalal Al-Mughrabi.
Al-Mughrabi była członkinią Fatahu i brała udział w masakrze w Izraelu z 1978 r., w której zamordowano 38 cywilów, w tym 13 dzieci.
Kondolencje były też wystarczająco długie, by Fatah pochwalił palestyńskich zamachowców, włącznie z Abdelem Malekiem Abu Charoubem, który dokonał niedawnego ataku z bronią palną w Jerozolimie. W poście na swojej oficjalnej stronie Facebooka Fatah wychwalał Abu Charouba jako "bohatera i męczennika".
Oczywiście, ani Biden, ani żaden z jego doradców i asystentów nie widział tych postów. Wolą nadal chować głowy w piasek i udawać, że gdy tylko "proces pokojowy" zostanie wznowiony, wszystko będzie świetnie.
Dla Abbasa i jego załogi jest to ciąg dalszy ich normalnego działania. Jak w komedii, jest tam błazen i w tej roli kierownictwo AP obsadziło Bidena, raz jeszcze przekonując się, że opłaca się obwiniać za wszystko Izrael.
Po arabsku, w języku, w którym przywódcy zachodni nie są może biegli, media i rzecznicy palestyńscy rzygają jadem na Izrael. Potępienia ataków na Izraelczyków byłyby raczej nieprawdopodobne w takim scenariuszu.
Tak więc kurtyna podnosi się na kolejny akt ceremonialnego teatru absurdu na Bliskim Wschodzie. W podstępnym scenariuszu Abbasa chodzi o osiedla. W rzeczywistości chodzi o odmowę Amerykanów czytania lub choć przetłumaczenia z arabskiego, co właściwie mówią ich pokojowi partnerzy.