Na przestrzedni ostatnich trzydziestu lat Izrael poczynił niezliczone ustępstwa wobec Palestyńczyków w ramach wysiłków na rzecz pokoju i współistnienia. W latach 1993-95 Izrael podpisał Porozumienia z Oslo z Palestyńczykami, powierzając im nadzór nad bezpieczeństwem i kontrolę cywilną nad dużymi częściami Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Tysiącom członków OWP stacjonujących w różnych krajach arabskich pozwolono przenieść się na Zachodni Brzeg [Judea i Samaria] i do Strefy Gazy. Izrael uwolnił tysiące palestyńskich więźniów bezpieczeństwa, w tym wielu zaangażowanych w ataki terrorystyczne na Izraelczyków.
Jednak Stany Zjednoczone i inne strony międzynarodowe nigdy nie prosiły Palestyńczyków o ustępstwa wobec Izraela. Izraelskie ustępstwa nie przyspieszyły procesu pokojowego z Palestyńczykami. Zamiast tego ustępstwa były postrzegane przez Palestyńczyków jako oznaka słabości i skłoniły ich do nasilenia ataków terrorystycznych i podżegania przeciwko Izraelowi.
Palestyńczycy odrzucili dwie konkretne izraelskie oferty pokojowe, zgodne z ich własnymi żądaniami (podczas szczytu w Camp David w 2000 r. i ofertę ówczesnego premiera Izraela Ehuda Olmerta w 2008 r.), które zapewniłyby im państwo na większości terenów Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy oraz wschodnią Jerozolimę.
Na szczycie w Camp David ówczesny prezydent USA Bill Clinton przedstawił Izraelczykom i Palestyńczykom zarys parametrów ostatecznego porozumienia w sprawie statusu, który ściśle odzwierciedlał propozycję ówczesnego izraelskiego premiera Ehuda Baraka, która dałaby Palestyńczykom 97% Zachodniego Brzegu, pełną kontrolę nad Strefą Gazy i dużą częścią wschodniej Jerozolimy. Jaser Arafat, ówczesny przywódca OWP, odrzucił tę ofertę, głównie ze względu na klauzulę w porozumieniu określającą, że porozumienie oznacza koniec konfliktu. Dennis Ross, ówczesny wysłannik Stanów Zjednoczonych na Bliski Wschód, który brał udział w negocjacjach w Camp David, powiedział: "Dla niego [Arafata] zakończenie konfliktu oznacza samobójstwo".
Mahmoud Abbas, dzisiejszy przywódca OWP i prezydent Autonomii Palestyńskiej, był jednym z czołowych negocjatorów palestyńskich w Camp David w 2000 r. Jeszcze przed szczytem powiedział, że Palestyńczycy "dali jasno do zrozumienia Amerykanom, że strona palestyńska nie jest w stanie iść na ustępstwa w czymkolwiek."
W 2015 roku Abbas przyznał, że odrzucił ofertę Olmerta z 2008 roku dotyczącą niemal całkowitego wycofania się z Zachodniego Brzegu i dużej części wschodniej Jerozolimy. Abbas twierdził, że odrzucił ofertę, ponieważ nie pozwolono mu studiować mapy. "On [Olmert] pokazał mi mapę – powiedział Abbas. - Nie dał mi mapy. Powiedział: 'To jest mapa' i zabrał ją".
W ostatnich tygodniach powróciły rozmowy o konieczności zaoferowania przez Izrael nowych ustępstw Palestyńczykom, w miarę jak administracja USA kontynuuje wysiłki na rzecz osiągnięcia porozumienia normalizacyjnego między Izraelem a Arabią Saudyjską. Jednak doświadczenia z przeszłości pokazały, że ustępstwa wobec Palestyńczyków nie przynoszą pokoju. Założenie, że im więcej ziemi oddasz Palestyńczykom, tym więcej otrzymasz pokoju, okazało się fałszywe. Dlatego nadszedł czas, by administracja USA zastąpiła formułę "ziemia za pokój" formułą "pokój za pokój". Nadszedł także czas, aby administracja USA zrozumiała, że żadne ustępstwa Izraela nie robią wrażenia na większości Palestyńczyków. Stany Zjednoczone powinny zażądać, aby Palestyńczycy, a nie Izrael, poszli na ustępstwa na rzecz pokoju.
Jedynymi ustępstwami, jakie Palestyńczycy są gotowi zaakceptować, są te, które w pełni odpowiadają ich żądaniom. Niektórzy Palestyńczycy chcą całkowitego wycofania się Izraela do linii sprzed 1967 r. (rozejmu w 1949 r.), podczas gdy inni chcą zniszczyć Izrael i zastąpić go państwem islamskim.
Porozumienie normalizacyjne między Izraelem a Arabią Saudyjską byłoby dobre, o ile nie wymagałoby od Izraela poczynienia daleko idących ustępstw, które zagroziłyby jego bezpieczeństwu, takich jak utworzenie obok Izraela palestyńskiego państwa terrorystycznego.
Izrael podpisał porozumienia normalizacyjne ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem, Marokiem i Sudanem, nie czyniąc żadnych ustępstw wobec Palestyńczyków. Te państwa arabskie nie domagały się takich ustępstw, bo w przeciwieństwie do administracji Bidena rozumieją, że Palestyńczycy nie doceniają żadnych izraelskich gestów.
15 września zacytowano słowa sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena, który powiedział, że "normalizacja stosunków między Arabią Saudyjską a Izraelem nie może odbywać się kosztem sprawy palestyńskiej". Administracja Bidena, powiedział Blinken, uważa, że takie porozumienie "musi obejmować rozwiązanie w postaci dwóch państw". Większość Palestyńczyków ma jednak zupełnie odmienne zdanie na ten temat.
Oświadczenie Blinkena pojawiło się niecałe 48 godzin po tym, jak badanie opinii publicznej wykazało, że większość Palestyńczyków jest przeciwna porozumieniu normalizacyjnemu między Arabią Saudyjską a Izraelem oraz tak zwanemu rozwiązaniu w postaci dwóch państw. Saudyjskie rozwiązanie dwóch państw przewiduje utworzenie obok Izraela wspieranego przez Iran arabskiego państwa terrorystycznego. Izrael ma już takie państwo terrorystyczne przy swojej granicy: Strefę Gazy, rządzoną od 2007 roku przez pełnomocników Iranu, Hamas i Palestyński Islamski Dżihad.
Sondaż przeprowadzony na początku września przez Palestyńskie Centrum Sondaży i Badań nad Polityką (PCPSR) wykazał, że 56% Palestyńczyków uważa, że porozumienie między Arabią Saudyjską a Izraelem stanowiłoby "szkodliwą sytuację, która negatywnie wpłynie na szanse osiągnięcia pokoju palestyńsko-izraelskiego". Palestyńczycy boją się, że państwa arabskie odwrócą się od nich, gdy zawrą pokój z Izraelem. Utrzymują, że Arabowie powinni zawrzeć pokój z Izraelem dopiero po wycofaniu się Izraela do linii sprzed 1967 r. i zgodzie na utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego ze wschodnią Jerozolimą jako stolicą, jak stwierdzono w Arabskiej Inicjatywie Pokojowej z 2002 r.
Palestyński sprzeciw wobec normalizacji stosunków między Izraelem a państwami arabskimi nie jest zaskoczeniem. W przeszłości Palestyńczycy potępiali Egipt, Jordanię, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn za podpisywanie traktatów pokojowych i normalizacyjnych z Izraelem.
Chociaż jest mało prawdopodobne, aby przywódcy palestyńscy publicznie odrzucili porozumienie saudyjsko-izraelskie, większość Palestyńczyków pozostaje stanowczo przeciwna normalizacji stosunków między państwami arabskimi a Izraelem. Przywódcy palestyńscy boją się zadarcia z Arabią Saudyjską ze względu na jej wiodącą i wpływową rolę wśród Arabów i muzułmanów. Jednak przywódcy palestyńscy nie będą w stanie powstrzymać Palestyńczyków od wyjścia na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec porozumienia między Arabią Saudyjską a Izraelem. Nie będą też w stanie powstrzymać innych frakcji palestyńskich, takich jak Hamas, Palestyński Islamski Dżihad i Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, od wydawania oświadczeń potępiających Saudyjczyków za zawarcie pokoju z Izraelem.
Przywódcy palestyńscy najwyraźniej mają nadzieję, że Arabia Saudyjska wznowi pomoc finansową dla Autonomii Palestyńskiej, aby uzyskać ich zgodę lub przynajmniej milczenie w sprawie porozumienia między Arabią Saudyjską a Izraelem.
Według sondażu 53% Palestyńczyków jest również przeciwnych temu, aby Izrael dał Palestyńczykom jakiekolwiek ustępstwa w zamian za porozumienie normalizacyjne z Izraelem. Dla Palestyńczyków izraelskie ustępstwa, takie jak zwiększenie liczby pracowników, którym wolno pracować w Izraelu czy złagodzenie ograniczeń w podróżowaniu, są niewystarczające. Dla nich konflikt nie polega na poprawie warunków życia czy ożywieniu gospodarki palestyńskiej, ale na dążeniu do całkowitej likwidacji Izraela.
Sondaż wykazał, że kolejne 72% Palestyńczyków sprzeciwia się jakiemukolwiek udziałowi Palestyny w porozumieniu saudyjsko-izraelskim.
Powód? Większość Palestyńczyków entuzjastycznie popiera Hamas, grupę islamistyczną, której statut wzywa do wyeliminowania Izraela. Sondaż wykazał, że gdyby dzisiaj odbyły się nowe wybory na prezydenta Autonomii Palestyńskiej, przywódca Hamasu Ismail Hanija miażdżąco pokonałby urzędującego Mahmuda Abbasa.
Wyniki sondażu dowodzą, że żądanie administracji Bidena, by Izrael poczynił ustępstwa wobec Palestyńczyków w ramach saudyjsko-izraelskiego porozumienia normalizacyjnego, jest całkowicie bezsensowne.
25 sierpnia amerykańskie media Axios doniosły, że Blinken powiedział izraelskiemu ministrowi spraw strategicznych Ronowi Dermerowi, że izraelski rząd "błędnie odczytuje sytuację", jeśli uważa, że nie będzie musiał iść na ustępstwa wobec Palestyńczyków w ramach jakiegokolwiek porozumienia z Arabią Saudyjską.
Jeśli jednak ktoś błędnie odczytuje sytuację, to Blinken, który uważa, że izraelskie ustępstwa przekonają Palestyńczyków do zaakceptowania porozumienia między Arabią Saudyjską a Izraelem. Jak pokazały wyniki sondażu PCPSR, palestyńska opinia publiczna nie jest zachwycona proponowanymi ustępstwami.
Według niepotwierdzonych doniesień proponowane koncesje obejmują rozszerzenie kontroli Autonomii Palestyńskiej na większą część Zachodniego Brzegu. Jak na ironię, rozmowa o przekazaniu większego terytorium Autonomii Palestyńskiej pojawia się w czasie, gdy palestyńskie siły bezpieczeństwa tracą kontrolę nad obszarami już znajdującymi się pod ich rządami, zwłaszcza na północnym Zachodnim Brzegu, gdzie grupy zbrojne należące do palestyńskich pełnomocników Iranu, Hamasu i Palestyńczyków Islamski Dżihad nadal działają swobodnie i z większą brutalnością.
Jeżeli Autonomia Palestyńska nie jest obecnie w stanie lub nie chce zapobiec atakom grup terrorystycznych na Izraelczyków, naprawdę złudzeniem jest myślenie, że byłaby bardziej sumienna w kontrolowaniu bezpieczeństwa na wszelkich nowych obszarach, które otrzymała od Izraela. Abbas nie był skłonny wysłać swoich funkcjonariuszy bezpieczeństwa, aby aresztowali lub zabili terrorystów stacjonujących w miastach Dżenin i Nablus. Wie, że jeśli to zrobi, jego ludzie potępią go jako "zdrajcę" i "kolaboranta" Izraela i szybko wyślą go, aby "tam na górze pił herbatę" z zamordowanym prezydentem Egiptu Anwarem Sadatem, zabitym za zawarcie układu pokojowego z Izraelem z 1979 r. Co więcej, Abbas nie wystąpi przeciwko terrorystom, dopóki oni fizycznie nie wystąpią przeciwko niemu.
Przede wszystkim pomysł przekazania Palestyńczykom większej ilości ziemi jest okropny, ponieważ stanowi sygnał dla Autonomii Palestyńskiej, że po tym, jak nie udało jej się zwalczyć terroryzmu na terenach znajdujących się pod jej kontrolą, zostanie nagrodzona jeszcze większą ilością ziemi. Wdrożenie tego szalonego pomysłu jeszcze bardziej zagroziłoby życiu zarówno Izraelczyków, jak i Palestyńczyków. Palestyńczycy słusznie doszliby do wniosku, że "terroryzm działa!", co stanowi kolejny czynnik zniechęcający Autonomię Palestyńską do powstrzymywania grup terrorystycznych. Izrael będzie zmuszony do odwetu za ataki terrorystyczne.
Jak pokazuje sondaż, poparcie dla antyizraelskiego terroryzmu wśród Palestyńczyków wzrosło z 53% (trzy miesiące temu) do 58% obecnie. Dlatego nierealistyczne jest oczekiwanie, że Autonomia Palestyńska podejmie jakiekolwiek kroki w celu rozbrojenia grup terrorystycznych na Zachodnim Brzegu. W przeciwieństwie do Blinkena przywódcy palestyńscy są świadomi ogromnego poparcia dla terroryzmu wśród swojego narodu. W przeciwieństwie do Blinkena przywódcy palestyńscy wiedzą również, że gdyby nie obecność Izraela na Zachodnim Brzegu, Iran i jego terroryści dawno temu przejęliby całkowitą kontrolę nad tym obszarem i obalili Abbasa, tak jak to zrobili w Strefie Gazy w 2007 roku Według gazety "Los Angeles Times" z 14 czerwca 2007 r.:
"Bojówkarze Hamasu przejęli w czwartek kontrolę wojskową w Strefie Gazy, dokonując egzekucji na rywalach z Fatahu i prowokując upadek rządu Autonomii Palestyńskiej.
Kiedy ostatnie centra dowodzenia bezpieczeństwem Fatahu upadły po czterech dniach walk, wojskowi Hamasu w czarnych maskach przeszli swobodnie przez miasto Gaza, polując na wrogów, wysadzając domy i ciągnąc po ulicach ciało czołowego bojownika Fatahu".
Dlatego przywódcy palestyńscy, co zrozumiałe, boją się, że zostaną przedstawieni jako zdrajcy, jeśli wystąpią przeciwko terrorystom. Przywódcy, w tym Mahmud Abbas, spędzają dużo czasu na wychwalaniu i gloryfikowaniu swoich terrorystów. "[Dla] nas, męczennicy, ranni i więźniowie są najbardziej uświęceni" – oświadczył Abbas.
Ponadto Autonomia Palestyńska poprzez swój program " Pieniądze za zabijanie" z dumą nagradza terrorystów, którzy mordują lub ranią Żydów. Według wysokiego rangą funkcjonariusza Organizacji Wyzwolenia Palestyny w ciągu zaledwie jednego roku "Ramallah wypłacił około 600 milionów szekli (187 milionów dolarów) wynagrodzeń Palestyńczykom aresztowanym, uwięzionym lub zabitym przez Izrael w 2020 roku".
W lutym 2019 roku Abbas ślubował:
"Gdybyśmy mieli tylko 20-30 milionów szekli, czyli [miesięczną] sumę płaconą rodzinom męczenników, i tak byśmy im to płacili. Jeśli AP nie będzie miała nic poza tą kwotą, zapłacę ją rodzinom męczenników, więźniów i rannych."
23 lipca 2018 roku podczas ceremonii ku czci palestyńskich terrorystów Abbas powiedział:
"Nie będziemy zmniejszać ani wstrzymywać zasiłków dla rodzin męczenników, więźniów i więźniów zwolnionych, jak chcą niektórzy; jeśli zostanie nam tylko jeden grosz, wypłacimy go rodzinom męczenników i więźniów".
Założenie, że przywódcy palestyńscy przestaną płacić terrorystom i ich rodzinom, nieustannie okazywało się fałszywe. Jeśli i kiedy Saudyjczycy wznowią pomoc finansową dla Autonomii Palestyńskiej, większość pieniędzy zostanie bez wątpienia przekazana terrorystom i ich rodzinom.
Z sondażu wynika, że oprócz odrzucenia idei ustępstw ze strony Izraela większość Palestyńczyków w dalszym ciągu sprzeciwia się "rozwiązaniu w postaci dwóch państw".
Tak więc, chociaż Blinken mówi o konieczności włączenia "rozwiązania w postaci dwóch państw" do porozumienia saudyjsko-izraelskiego, 67% Palestyńczyków jest temu przeciwne.
Kolejne 27% uważa, że Hamas, a nie Autonomia Palestyńska, zasługuje na to, aby przewodzić dzisiejszemu narodowi palestyńskiemu i go reprezentować, podczas gdy 24% uważa, że rządząca frakcja Abbasa, Fatah, zasługuje na to. Z drugiej strony 44% uważa, że obie strony nie są godne reprezentowania Palestyńczyków i przewodzenia im.
Wygląda na to, że administracja Bidena i wiele rządów europejskich pokłada większą wiarę w palestyńskim przywództwie niż większość Palestyńczyków. Urzędnicy amerykańscy i europejscy zwykle rozmawiają ze swoimi palestyńskimi odpowiednikami w Ramallah, de facto stolicy Palestyńczyków, i nie podejmują żadnych wysiłków, aby nawiązać kontakt ze zwykłymi Palestyńczykami.
Przywódcy palestyńscy wydają się bardziej ugodowi, gdy rozmawiają po angielsku ze swoimi amerykańskimi i europejskimi odpowiednikami, którzy przecież należą do ich głównych fundatorów. W języku arabskim rozmowa przebiega zupełnie inaczej (np. tutaj, tutaj i tutaj). Funkcjonariusze ci jednak rzadko reprezentują autentyczne głosy Palestyńczyków, z których większość (według najnowszego sondażu) jest przeciwna "rozwiązaniu w postaci dwóch państw" i wspiera akcję zbrojną przeciwko Izraelowi.
Zamiast żądać, żeby Izrael czynił ustępstwa wobec Palestyńczyków w ramach porozumienia saudyjsko-izraelskiego, Blinken powinien wywrzeć presję na Palestyńczyków, by egzekwowali prawo i porządek na swoich obszarach, rozbroili grupy terrorystyczne i zaprzestali mordowania Izraelczyków. Jeśli ktoś powinien uczynić ustępstwa na rzecz pokoju, to jest to Autonomia Palestyńska, której przywódcy w dalszym ciągu szerzą antysemityzm i kłamstwa na temat Izraela i Żydów, promują i gloryfikują przemoc oraz płacą pensje terrorystom i ich rodzinom za mordowanie Żydów.
Bassam Tawil muzułmański badacz i publicysta mieszkający na Bliskim Wschodzie.